Konferencja prasowa: Dom Szoboszlai
Liverpool szykuje się, by naprawić błędy po serii rozczarowujących wyników.
Podopieczni Arne Slota zmierzą się na wyjeździe z Eintrachtem Frankfurt w trzeciej kolejce fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów, szukając sposobu, by wrócić na właściwe tory i przerwać serię czterech kolejnych porażek we wszystkich rozgrywkach.
Znając dobrze środowych rywali ze swojego czasu spędzonego w Niemczech, Dominik Szoboszlai podkreślił potrzebę, by The Reds pokazali jakość i mentalną siłę, dzięki którym zostali mistrzami Premier League.
Dom, niedziela była trudnym dniem i wynik nie był taki, jakiego chcieliście. Jak wyglądała reakcja drużyny w ostatnich dniach?
- Myślę, że coś takiego nigdy nie zdarzyło się w mojej karierze - ale też w karierze wielu chłopaków - żebyśmy przegrali cztery razy z rzędu. Teraz musimy się trzymać razem, to najważniejsze. Mieliśmy wiele spotkań, rozmawialiśmy ze sobą, ale najistotniejsze jest, żebyśmy byli zjednoczeni. Bo w dobrych czasach łatwo jest trzymać się razem, ale prawdziwe znaczenie ma to, jak zachowujemy jedność w trudnych momentach. Myślę, że na środę jesteśmy gotowi, by pokazać reakcję - i właśnie to zrobimy.
Czy jest przekonanie, że wkrótce nastąpi przełom? W końcu marginesy porażek były niewielkie - Cody Gakpo trzy razy trafił w słupek w ostatnim meczu, były też bramki w końcówkach spotkań...
- Oczywiście. To się odwróci. Jeśli ciężko pracujesz i nie przestajesz, szczęście w końcu się do ciebie uśmiechnie. Jak mówisz, Cody trzy razy trafił w słupek, tworzymy sytuacje i nie pozwalamy przeciwnikom na wiele. Tak czasem bywa - teraz musimy po prostu iść dalej.
Wracasz do Niemiec i potrzebujecie mocnego występu w Lidze Mistrzów po ostatnim meczu z Galatasaray...
- Najważniejsze jest to, że musimy znów pokazać charakter, jaki mamy - to, co Liverpool potrafi i do czego jest zdolny. Pokazaliśmy to w zeszłym sezonie, zostając mistrzami z dużą przewagą punktową. Teraz każdy jest na nas gotowy - ale to dobra rzecz. Trzeba to potraktować pozytywnie i po prostu być przygotowanym.
Czy w tej edycji Ligi Mistrzów jest dodatkowy głód sukcesu, biorąc pod uwagę, jak blisko byliście w 1/8 finału z Paris Saint-Germain i pragnienie, by zajść dalej tym razem?
- Oczywiście, oczywiście. Ale w tym momencie musimy myśleć mecz po meczu. Teraz jedziemy do Frankfurtu i musimy być gotowi. Dla mnie ta kampania Ligi Mistrzów jest szczególna także dlatego, że finał odbędzie się w Budapeszcie. To jednak długa droga, mamy wiele do zrobienia, do nauczenia się i zmienienia, więc skupiamy się na sobie.
Znasz dobrze Frankfurt - atmosferę stadionu i klub z czasów gry w Niemczech. Czego możemy się spodziewać jutro wieczorem?
- Mają niesamowitych kibiców. To miasto pełne fanów piłki nożnej. Grałem przeciwko nim wiele razy - czasem dobrze, czasem gorzej. Mają naprawdę dobry zespół i świetnego trenera, którego znam jeszcze z czasów, gdy grałem w Lipsku. Na pewno będą na nas gotowi.
Wróciłeś do Lipska w zeszłym sezonie, więc już doświadczyłeś powrotu do byłego klubu. Jutro podobne emocje czekają Hugo Ekitike. Jak to wygląda z twojej perspektywy - co czuje zawodnik wracając do miejsca, gdzie odniósł sukcesy?
- To zawsze wyjątkowe uczucie. Szczególnie w przypadku Hugo - nie można powiedzieć, że po dwóch sezonach jesteś legendą, ale wyglądało to właśnie tak. Oni go uwielbiali. On ich też. I to jest najważniejsze - więź między zawodnikiem, klubem a kibicami. Myślę, że to niesamowite uczucie wrócić tam, gdzie nadal cię kochają, nawet jeśli już dla nich nie grasz. Ale mam nadzieję, że pomoże nam - a nie im.
Komentarze (0)