Salah nie jest już nietykalny, ale jego dziedzictwo nadal istnieje
Kilka godzin przed rozpoczęciem meczu na Anfield, w pobliżu pubu King Harry utworzyła się kolejka. Tarasowe ulice wokół stadionu zostały ozdobione muralami upamiętniającymi bohaterów Liverpoolu z przeszłości i teraźniejszości. Na rogu Blessington Road i Anfield Road, hołd dla Mohameda Salaha przyciągnął spory tłum.
To zachwycające dzieło lokalnego artysty Johna Culshawa przedstawia świętowanie Salaha po dwóch z 250 goli, jakie strzelił dla Liverpoolu.
Jedno z nich, z wyciągniętymi ramionami, podąża za zręcznym strzałem, którego strzelił w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów z Manchesterem City w 2018 roku. Na drugim zdjęciu schodzi przez czerwony dym po pamiętnym golu w derbach Merseyside z Evertonem w 2021 roku.
Jakim piłkarzem był Salah dla Liverpoolu.
- Legenda - powiedział Donal Cheape z Dublina, jeden z kibiców zgromadzonych pod muralem.
- To jeden z najlepszych piłkarzy klubu wszech czasów.
Tak jest. I jest coś tak urzekającego w historii chłopca z małej wioski na egipskiej prowincji, który wbrew przeciwnościom losu nie tylko dotarł do Premier League, ale dzięki swojemu geniuszowi zrobił tak ogromne wrażenie w klubie z bogatą historią i ogromnym, światowym zasięgiem.
W dzisiejszym sporcie, w którym tak wiele spraw biznesowych opiera się na transakcjach, jest to jedna z tych relacji, która wydaje się idealna: właściwy zawodnik w właściwym klubie we właściwym czasie.
Choć kibice mogą darzyć piłkarza wielką sympatią, relacje między klubem a piłkarzem bywają skomplikowane, zwłaszcza gdy mijają lata i poziom gry danego piłkarza zaczyna spadać.
Przypominają o tym niektóre postacie ubóstwiane na muralach wokół Anfield: status Robbiego Fowlera jako „Boga” w oczach kolegów z drużyny i kibiców nigdy nie został zaakceptowany przez ówczesnego menedżera Gerarda Houlliera, który sprzedał go do Leeds United; Steven Gerrard, który zmagał się z myślą o opuszczeniu Liverpoolu wcześniej w swojej karierze, ostatecznie poczuł, że klub już go nie chce, gdy osiągnął wiek trzydziestu kilku lat; nawet były kolega z drużyny Salaha, Roberto Firmino, którego uśmiechnięta twarz zdobi dom nieco dalej na Anfield Road, powiedział, że czuł się „zdezorientowany” i „odsunięty na boczny tor”, zanim jego odejście zostało potwierdzone w 2023 roku.
Przy Sybil Road, dwie ulice od Anfield, znajduje się mural upamiętniający Rogera Hunta i Iana St. Johna, dwóch gwiazdorskich napastników z drużyn Billa Shankly'ego, które zdobyły mistrzostwo w latach 60. Hunt, jeden z dwóch zawodników, którzy strzelili dla Liverpoolu więcej bramek niż Salah, był zrozpaczony, gdy stracił miejsce w pierwszym składzie i został nagle sprzedany do Bolton Wanderers. St. John, wierny Shankly'emu przez prawie dekadę, zdał sobie sprawę, że jego czas w Liverpoolu dobiega końca, gdy - zdziwiony otrzymaniem małego indyka na Boże Narodzenie - sekretarz klubu poinformował go, że te pulchne zostały zarezerwowane dla zawodników pierwszego składu.
Czy właśnie w tym momencie swojej kariery w Liverpoolu znajduje się Salah, na etapie „niedopasowanego indyka”? Sprawiał takie wrażenie, gdy w trzech kolejnych meczach Premier League został posadzony na ławkę rezerwowych, oskarżając klub o „wyrzucenie go na boczny tor” i deklarując, że jego relacja z trenerem Arne Slotem wydaje się być skończona.
Był to zdumiewający wybuch gniewu, który wywołał podziały wśród kibiców Liverpoolu, ale nie wśród władz klubu, które przyjęły sprawę w odpowiednio negatywnym świetle.
Slot zareagował na to, nie powołując Salaha na wtorkowy mecz Ligi Mistrzów z Interem, który Liverpool wygrał 1:0. W tamtym momencie, przy narastającym napięciu, całkiem możliwe było, że napastnik, który miał wyjechać na Puchar Narodów Afryki (AFCON) do Egiptu, rozegrał swój ostatni mecz w barwach klubu.
A jednak w sobotnie popołudnie Salah nie tylko wrócił do składu po rozmowach wyjaśniających dzień wcześniej, ale został też wprowadzony na boisko w 26. minucie za Joe Gomeza.
Biorąc pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze dotyczące Salaha, o których spekulowano wcześniej w sali prasowej -wejście z ławki rezerwowych i strzelenie gola w końcówce, ograniczony do krótkich występów w końcówce, pozostawiony samemu sobie na ławce rezerwowych - tak wczesne wejście na boisko, gdy Liverpool prowadził już w meczu z Brighton & Hove Albion po golu Hugo Ekitike w pierwszej minucie, wydawało się znacznie mniej dramatyczne.
Dało to nam wszystkim, a być może nie w najmniejszym stopniu Slotowi, dodatkową szansę sprawdzenia, czy Salah potrafi sprostać wymaganiom tej nowej rzeczywistości pod względem taktycznym, fizycznym i być może nie w ostatniej kolejności psychologicznym.
Przez większość ostatniej dekady, najpierw pod wodzą Jürgena Kloppa, a w zeszłym sezonie pod wodzą Slota, tak duża część ofensywy Liverpoolu opierała się na hiperkreatywnym duecie po prawej stronie, z Trentem Alexandrem-Arnoldem na pozycji obrońcy i Salahem wchodzącym ze skrzydła. Kiedy Alexander-Arnold trafił do Realu Madryt, a Salah ma już 33 lata, latem uznano, że Liverpool musi zróżnicować sposób kreowania i wykańczania sytuacji, stąd pozyskanie trzech niezwykle kosztownych ofensywnych zawodników: Floriana Wirtza, Alexandra Isaka i Hugo Ekitike.
Ten sezon był trudny, zarówno dla nowych zawodników, jak i dla prawie wszystkich innych na Anfield. Ale podczas gdy Salah wydawał się zmartwiony upływem czasu, Wirtz - intensywną fizycznością w Premier League, a Isak- niemal każdym aspektem życia piłkarza wartego 125 milionów funtów (170 milionów dolarów), Ekitike był dla niego wyjątkowym źródłem optymizmu i radości.
Nie tylko statystyki Ekitike'a (siedem goli w Premier League, plus po jednym w Lidze Mistrzów, Pucharze Ligi Angielskiej i Tarczy Wspólnoty) robią wrażenie. To również szybkość, płynność ruchów i wykończenie akcji dodają otuchy, szczególnie w porównaniu z problemami Isaka.
Choć w sobotę Salah przyciągał wzrok, wyglądał jak aktor drugoplanowy. Od samego początku meczu z Brighton, Ekitike był głównym zawodnikiem, strzelając bramkę w ciągu 60 sekund i prowadząc linię ataku z energią, której zbyt często brakowało w ofensywie Liverpoolu w tym sezonie. Dwa gole w Leeds w zeszłą sobotę i dwa tutaj, wszystkie prezentujące różne aspekty jego strzeleckiego repertuaru.

Kiedy Ekitike to inny typ środkowego napastnika - inny niż Firmino, inny niż Darwin Nunez, inny niż nieżyjący Diogo Jota - dynamika tej linii ataku ulega zmianie. Wirtz wydaje się coraz bardziej nastawiony na Ekitike, ale pozostaje pytanie, czy Salah, na tym etapie kariery, ma energię i chęć, by dostosować się do systemu zbudowanego wokół środkowego napastnika, a nie optymalizacji własnych, ogromnych, ale kurczących się możliwości.
Salah ciężko pracował w sobotę. Podczas jednego z kontrataków Brighton w pierwszej połowie, wracał szybciej niż którykolwiek z jego kolegów z drużyny. Mimo to Dominik Szoboszlai, a następnie Curtis Jones, którzy obaj grali na prawej obronie po kontuzji Gomeza, byli momentami wyprzedzani przez rywali, gdy drużyna gości nacierała w drugiej połowie. Trudno winić za to Salaha, ale można śmiało powiedzieć, że była to najbardziej bezbronna prawa strona Liverpoolu od czasu, gdy zszedł z boiska cztery mecze wcześniej.
Slot był jednak zadowolony z wkładu Salaha w zwycięstwo 2:0. Obejmował on asystę przy drugiej bramce Ekitike z rzutu rożnego, kilka okazji stworzonych dla innych, a także okazję, której nie zdołał wykorzystać, gdy w doliczonym czasie gry podawał mu Federico Chiesa.
Mimo wszystkich dyskusji o defensywnych brakach w tym sezonie, Slot powiedział dziennikarzom, że Salah zagrał „tak, jak, moim zdaniem, każdy kibic - łącznie ze mną - chciałby, żeby zagrał dzisiaj”.
- Był zagrożeniem - powiedział trener.
- A to bardzo ważne, bo grając z napastnikami, liczysz na to, że będą stanowić zagrożenie dla drużyny przeciwnej.
Sceny po ostatnim gwizdku - Salah pozostał znacznie dłużej niż zwykle, by bić brawo kibicom na wszystkich czterech trybunach, którzy odpowiedzieli tym samym - przypominały pożegnanie. Ale czy to naprawdę był koniec drogi? A może raczej uznanie ciągłej niepewności przed wyjazdem na Puchar Narodów Afryki? Wyglądało to raczej na to drugie.

Slot powiedział, że spodziewa się powrotu Salaha do Liverpoolu w styczniu i że po piątkowej rozmowie „nie ma żadnych problemów do rozwiązania”, ale niektóre z jego odpowiedzi były nieco bardziej niejednoznaczne. Podobnie było z wpisami Salaha w mediach społecznościowych w sobotni wieczór, gdzie udostępnił nagranie z tych scen po ostatnim gwizdku bez dalszego komentarza.
Jedno jest pewne: wkroczyliśmy w ostatnią fazę kariery Salaha w Liverpoolu. Niezależnie od tego, czy rozstanie nastąpi w nadchodzących tygodniach, pod koniec tego sezonu, po wygaśnięciu jego kontraktu w czerwcu 2027 roku, czy też, co mało prawdopodobne, później, wydarzenia minionego tygodnia zasygnalizowały zmianę w relacjach.
Po raz pierwszy odkąd przybył do Merseyside, Salah nie jest nietykalny - i jeśli jest tym tak oburzony, jak w zeszły weekend w Leeds, to napięcia nie znikną po prostu.
Salah uwielbiał wszystko, co wiązało się z grą dla Liverpoolu przez ostatnie osiem i pół roku: nie tylko strzelanie goli i zdobywanie trofeów, ale także status i uwielbienie, jakie mu te wyczyny przyniosły. Ale chociaż „egipski król” otrzymał tron, na którym zasiadł na zdjęciach towarzyszących ogłoszeniu nowego kontraktu w kwietniu ubiegłego roku, musiał wiedzieć, że nadejdzie czas, gdy pojawią się młodzi pretendenci do jego korony, a jego status ulegnie zmianie.
Nic w sporcie nie trwa wiecznie. Nic, to znaczy, poza wspomnieniami i obrazami, które pozostawiają po sobie najcenniejsi piłkarze, tacy jak ci obdarzeni niezwykłymi talentami jak Salah. Dlatego, pomimo plotek o zniszczeniu dziedzictwa przez jeden trzyminutowy wywiad, jego legendarny status w klubie nie został w najmniejszym stopniu zagrożony.
Ale ten status nie gwarantuje miejsca w pierwszym składzie, gdy tylko nadejdzie odpowiedni moment. W tym momencie pojawia się pytanie, czy zawodnik znajdzie sposób, by przeciwstawić się temu najbardziej nieprzejednanemu przeciwnikowi, czy też odpowiednio się dostosuje. Dla Salaha, podobnie jak dla wszystkich innych na Anfield, którzy w sobotę obserwowali, jak znika w tunelu, to pozostaje wielką niewiadomą.
Oliver Kay

Komentarze (1)
Nie podobała mi się jego postawa po meczu z Leeds, ale nie mam nic przeciwko dalszej grze Mo w Liverpoolu, jeśli będzie on traktowany jak każdy inny zawodnik.