Anfield od środka
Artykuł z cyklu Artykuły
Miałem nie pisać niczego takiego. Tego miało nie być. Ale będzie. Za kilka dłuższych chwil, jak skończę, a skończę jeszcze przed rewanżem. Z powodu tego rewanżu jestem podekscytowany. A z powodu tego podekscytowania piszę ten artykuł. Mało pojemny merytorycznie. Egocentryczny.
Sześć dni temu zaczęła się historia, która skończy się za kilka godzin. Liverpool przegrał na Anfield z Chelsea i (nie)szczęśliwie widziałem to na własne oczy.
Kilka burzliwych marcowych dni skutecznie zamroziÅ‚o mojÄ… karierÄ™ uniwersyteckÄ… i wywiaÅ‚o do miasta, które od Liverpoolu oddziela tylko rzeka Mersey. Szeroka jak WisÅ‚a, bez żadnych mostów, za to z wieloma statkami, przecinajÄ…cymi jej nurt i wyruszajÄ…cymi w Å›wiat, na pewno z lepszym skutkiem niż kiedyÅ› Titanic. Å»adnych mostów – za to dwa tunele.
PiÄ™trowy zielony autobus zniknÄ…Å‚ w ciemnoÅ›ciach jeszcze w Birkenhead, by po przebyciu prawie 3 kilometrów ponownie wynurzyć siÄ™ na Å›wiatÅ‚o dzienne i przejechać obok biaÅ‚ej tablicy z napisem „Welcome to Liverpool. Home to Everton F.C. and Liverpool F.C.”.
Wysiadka na jednym przystanku i krótki spacer na kolejny. Grupka ludzi w czerwonych koszulkach i dobrych humorach. Autobus, bilet i... korek. Zawrotna prędkość kilku mil na godzinę pozwalała na dokładne przyglądanie się drogowskazom. Ukośna strzałka w lewo, a obok niej dwie nazwy:
„Anfield” i „Everton”. Okej, to wÅ‚aÅ›ciwy autobus, tylko gdzie tu wysiąść? Za przewodnika posÅ‚użyÅ‚a mi grupka korpulentnych, ubranych na czerwono panów. Wstali, wysiedli i zniknÄ™li w czerwonym tÅ‚umie, a ja razem z nimi.
Na chodnikach grupki kibiców – jedzÄ…cych, pijÄ…cych i krzykliwych, a przed oczami pojawiÅ‚ siÄ™ niewyraĽny zarys stadionu piÅ‚karskiego. TrochÄ™ pomalowanego na biaÅ‚o zadaszenia, a czuÅ‚em siÄ™, jakbym za chwilÄ™ miaÅ‚ skoczyć na bungee. Kilka minut przeciskania siÄ™ przez tabuny smakoszy piwa i frytek i oto staÅ‚em przed The Kop.
Zdjęcie. Jedno, drugie, kolejne. Wszędzie śpiewy, krzyki. Szkoda że nie miałem kamery. Jeszcze większa szkoda, że nie dostanę się do środka... Ale ciekawe po ile bilety? Przed tablicą informacyjną duży tłok, nie udało się niczego dojrzeć. Kilka metrów dalej, grupka facetów głośno o czymś rozmawiała.
- Chcecie kupić bilet? – jeden z nich spytaÅ‚ pozostaÅ‚ych.
- Nie. My chcemy sprzedać – odpowiedzieli, a ja daÅ‚em siÄ™ pożreć ciekawoÅ›ci.
- Sprzedajesz bilet? – spytaÅ‚em.
- Tak. Chcesz kupić?
- A ile chcesz za niego?
- Tyle za ile kupiłem. 38. Mój brat spóĽnił się na samolot.
Wyjąłem z portfela wszystkie pieniądze, odwróciłem go do góry nogami. Był pusty.
- Mam 29. To wszystko co mam przy sobie.
- Dobra. Daj kasę i chodĽ ze mną.
Emocje rozłożyły rozsądek na łopatki. Dałem obcemu facetowi pieniądze i pobiegliśmy w kierunku jednego z wejść.
- Okej, daj mi bilet – powiedziaÅ‚em po chwili.
- Trzymaj.
Wejście było wąskie, z pomarańczową obrotową bramką.
- MogÄ™ sprawdzić pana torbÄ™? – spytaÅ‚ czarnoskóry ochroniarz.
- Jasne – wyjÄ…Å‚em ze Å›rodka pustÄ… paczkÄ™ po chipsach i aparat.
Poklepanie po plecach, oderwanie odcinka kontrolnego z biletu, pomaraÅ„czowa obrotowa bramka, jakieÅ› schody – wszystko szybko; jakieÅ› wyjÅ›cie i przed oczami widok zielonej murawy oraz czerwonych i niebieskich koszulek.
- Nie byÅ‚eÅ› tu jeszcze nigdy? – spytaÅ‚ koleÅ›, który sprzedaÅ‚ mi bilet.
- Nie. Jestem pierwszy raz.
- To jak będziesz opowiadał, nie będą mogli ci uwierzyć.
- Sam ciągle nie mogę uwierzyć.
Wokół wrzawa, najpierw hymn Ligi Mistrzów, wielka falująca piłka na środku boiska, a potem YNWA i tysiące uniesionych w górę czerwonych szalików. Minęła dłuższa chwila, Torres strzelił na 1:0, a cały stadion oszalał...
***
Niecałe dwie godziny póĽniej stałem na przystanku autobusowym, odpalając jednego papierosa od drugiego.
- PoczÄ™stujesz? – spytaÅ‚ ktoÅ›.
- Pewnie.
Koleś odpalił i zadał kolejne pytanie:
- SkÄ…d jesteÅ›?
- Z Polski.
- To miÅ‚o. Ale co ty masz na sobie? – odparÅ‚ i wskazaÅ‚ na koszulkÄ™ z logo carlsberga.
- A ty za Evertonem? – zapytaÅ‚em.
- Tak. Baaardzo siÄ™ cieszÄ™, że przegraliÅ›cie – zarechotaÅ‚.
- Bardzo zabawne.
- Baaardzo siÄ™ cieszÄ™. My nose is blue – odparÅ‚ z uÅ›miechem, a po chwili dodaÅ‚ – nie przejmuj siÄ™. W rewanżu wszystko jest możliwe. It’s f*ckin’ Liverpool. You never know, what they gonna do.
Za godzinę rewanż na Stamford Bridge.
Autor: Mendel
Data publikacji: 14.04.2009 (zmod. 02.07.2020)