LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 923

Czerwoni na świecie: Meksyk

Artykuł z cyklu Artykuły


Ten człowiek to naprawdę wielki kibic, bo jak inaczej nazwać kogoś, kto oświadczył się swojej żonie przy pomocy nadruku na koszulce Liverpoolu? Przedstawiamy historię Rodrigo Romero, który nawet swoje psy nazwał na cześć piłkarzy The Reds (Nando i i Agger).

Zastanawiacie się pewnie w jaki sposób ktoś z meksyku może kibicować Liverpoolowi? Większość tutejszych chłopaków wspiera takie kluby jak Queretaro, Necaxa, Monterrey czy Guadalajara, ale ja od zawsze wiedziałem, że jesem kibicem The Reds.

Nie wiem kto grał tamtego dnia w drużynie The Reds, kiedy to rozpoczęła się moja przygoda z tym klubem, ale pamiętam jak Barnes strzelił hat-tricka w meczu przeciwko Coventry i wtedy po raz ostatni zdobyliśmy mistrzowski tytuł.

Nasza liga jest tutaj znacznie wolniejsza i bardziej nudna od tej w Anglii dlatego tak ją polubiłem i byłem zafascynowany Barnesem, Rushem czy Molbym. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.

Kiedy zacząłem kibicować posiadanie repliki koszulki było praktycznie niemożliwe. Musiałem pokazać swoim znajomym, że naprawdę zależy mi na tej koszulce dlatego w ciemno wyciąłem kupon z magazynu włożyłem do koperty czek i czekałem na przesyłkę.

Dwa miesiące minęły, a ja ciągle czekałem. Te pieniądze zbierałem przez prawie rok wiec im bardziej się to ciągnęło, tym bardziej myślałem, że gość, który zamieścił to ogłoszenie sprzątnął moją kasę. Koszulka w końcu dotarła i jest do dzisiaj moją wielką pamiatką.

Kibicowanie Liverpoolowi zajmuje praktycznie całe moje życie. Wolny czas spędzam na czytaniu klubowej historii. Kiedyś znalazłem, że moja babcia która była Francuzką mieszkała przez 10 lat na Merseyside. To był dla mnie wielki szok i do tej pory staram się znaleĽć jakieś pamiątki po niej z tamtego okresu. Potem babcia przeniosła się do Meksyku, ponieważ dostała tutaj sporą działkę za niewielkie pieniądze.

Nie będzie chyba dla nikogo niespodzianka fakt, że ciągle jednym z moich ulubionych piłkarzy jest John Barnes. To co on potrafił zrobić z piłką było niesamowite. Cenię również Redknappa, McManamana, Owena i Gerrarda.

Ja sam troszkę utożsamiam się z Gerrardem ,bo jest on dla mnie symbolem przywiązania do klubu i wierności. Zawsze kiedy sam gram w piłkę staram się wkładać w to tyle serca i pasji co Gerrard.

Oczywiście kibicowanie z Meksyku ma swoje złe strony przez przesunięcie czasowe. Mecze zaczynają się tutaj bardzo wcześnie rano i zazwyczaj oglądam je sam. Od trzech lat nie opuściłem żadnego spotkania, a moje nerwy są tak zszargane, że czasem sam się dziwie jak ja to wszystko jeszcze znoszę.

Odkąd zacząłem sam zarabiać pieniądze moim największym marzeniem było dostać się na Anfield i to marzenie spełniło się w marcu 2007 roku, kiedy to pokonaliśmy Arsenal 4:1 a Crouch zdobył hat-tricka.

Podróżowałem w tym czasie z moim kuzynem i gdy usłyszałem nasz hymn to popłakałem się jak Bóbr. Mieszkaliśmy wtedy nad pubem Pineapple w Toxteth.

Drugi raz na mecz Liverpoolu wybrałem się już z moją dziewczyną Ale.

Liverpool tego dnia pokonał West Ham 4:0, a Torres skompletował hat-tricka. Potem pojechaliśmy do Newcastle aby zobaczyć ich na wyjeĽdzie i wtedy wygraliśmy 3:0 również po wspaniałym widowisku.

Potem pojechaliśmy do Melwood i mieliśmy przyjemność spotkać praktycznie cały skład, który podpisał się na mojej koszulce, a ja mogłem porozmawiać po Hiszpańsku z kilkoma zawodnikami. To byli bardzo mili ludzie i miło nam się rozmawiało.

Kilka miesięcy potem oświadczyłem się mojej dziewczynie. Początkowo chciałem jej dać koszulkę z napisem Agger, bo to jej ulubiony zawodnik ale zamiast tego napisałem "wyjdĽ za mnie". Do tego doszła jeszcze piosenka Roda Stewarda i było bardzo romantycznie.

Żyję ponad 6500 kilometrów od Anfield, ale tak naprawdę to żyję każdym spotkaniem The Reds. Nawet moje psy nazwałem na cześć Aggera i Torresa. Czasem oglądają razem ze mną mecze i moglibyście się zdziwić jak świetnie grają w piłkę.

Chcę jeszcze jednego pieską którego nazwę "Esteban" na cześć wielkiego Stevena Gerrarda.

Może i nie będę tak często na Anfield w przyszłości i nie będę miał tylu znajomych co ludzie żyjący w Liverpoolu, ale wiem, że kocham ten zespól nie mniej jak ludzie żyjący tam na co dzień.

Głęboko wierzę, że wraz z Torresem, Aggerem i Aurelio w składzie możemy wiele zdziałać w PL i w Lidze Mistrzów.

Z Rodrigo rozmawiał Joe Curran

Ľródło:liverpoolfc.tv



Autor: Majamajewski
Data publikacji: 27.02.2009 (zmod. 02.07.2020)