LIV
Liverpool
Champions League
05.11.2024
21:00
LEV
Bayer Leverkusen
 
Osób online 1334

Czerwoni w Holandii

Artykuł z cyklu Artykuły


Kontynuujemy naszą podróż po świecie w poszukiwaniu fanów The Reds. Tym razem odwiedzimy Holandię, gdzie na emigracji Liverpoolowi kibicuje Joe Corrigan.

W 1994 roku wyemigrowaliśmy do Holandii i to był bardzo dobry ruch dla mojej familii, ale jako fan Liverpoolu wiedziałem, że kibicowanie mojej ukochanej drużynie będzie coraz trudniejsze.

Dorastałem w Londynie, ale od zawsze moja rodzina była 'czerwona'. Pierwszy raz odwiedziłem Anfield w 1970 roku z moim kolegą Mike'iem Kennedy'm i od tamtego czasu uczucie przywiązania do tego klubu rosło z dnia na dzień.

Liverpool pokonał tego dnia Huddersfield 4:0 a dwie bramki zdobył w tym spotkaniu Evans. Kolejne zdobył młodziutki 18 letni McLaughlin. Mój tata powiedział mi potem że ten 18 latek jest moim kuzynem. Szukałem wtedy bardzo dużo informacji i sporo udzieliła mi ich moja ciocia Mary Ann Carragher.

Wraz z moim kumplem Mikiem podróżowaliśmy na Anfield tak często jak tylko to było możliwe. Straciłem jednak kontakt z nim, kiedy pierwszy raz wyjechał do Holandii w 1977 roku. Potem chciałem go odnaleĽć kiedy i ja się przeprowadziłem tam, ale się nie udało.

Z Holandii mogłem tylko lecieć samolotem do Manchesteru a stamtąd pociągiem do Liverpoolu. Te podróże sporo mnie kosztowały, ale warto było. Miałem też BBC więc mogłem w miarę na bieżąco sprawdzać wyniki.

Jednak wszystko zmieniło się w roku 1998. Przeglądając liverpoolfc.tv znalazłem wzmiankę o holenderskich kibicach LFC. Jak się okazało grupą kierował mój dawny kolega Mike Kennedy.

¦wietnie było znów pogadać po 20 latach rozłąki. Nic się nie zmieniło poza tym, że przybyło nam kilka nowych siwych włosów.

Od tamtej pory aktywnie włączyłem się do holenderskiej grupy fanów LFC. W tej chwili mamy już ponad 1000 członków. Naszą misją jest promocja wizerunki Liverpoolu w Holandii. JeĽdzimy na wszystkie wyjazdowe i mecze na Anfield w ramach Ligi Mistrzów. Jako sekretarz często jestem zajęty organizowaniem takich wycieczek.

Fantastyczna historia Liverpoolu sprawia, że sporo osób chce się wybrać choć raz na Anfield. Cieszę się, że mogę spełnić czyjeś marzenie. Cieszymy się, kiedy ktoś staję się prawdziwym i oddanym fanem.

Nie byłem pewien jakim powodzeniem cieszy się nasza grupa w Holandii, ale jeśli nie jesteśmy największym takim ugrupowaniem, to niedługo na pewno będziemy. Mamy fanów Feyenoordu i Utrechtu, którzy podróżują kibicując Kuytowi. Fani Ajaxu wspeirają Babela i również podróżują aby go oglądać. To ciekawe widząc rywali wśród Holendrów kibicujących jednej drużynie.

Jeden z największych sportowych magazynów w Holandii jedzie z nami na zbliżający się mecz z Hull City aby zobaczyć jak sobie radzimy.

Poza samą przyjemnością oglądania The Reds w akcji mamy możliwość poznawania ciekawych ludzi i to jest spory plus dla nas.

Kiedyś gdy świętowaliśmy wyeliminowanie Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów w hotelu na Victoria Street zdziwiliśmy się, kiedy do hotelu przybyła część drużyny i ekipa im towarzysząca.

Szybko wyciągnęliśmy naszą flagę z podobizną Dirka Kuyta i poprosiliśmy go o podpisanie jej. Wiem, że był wtedy bardzo zmieszany i zawstydzony. Odśpiewaliśmy wtedy razem z drużyną ''You'll Never Walk Alone'' i to była magiczna chwila w moim życiu.

Teraz cała moja rodzina mieszka w Holandii i staram się moim dzieciom, które mają prawo czuć się Holendrami zaszczepić ducha The Reds. Myślę, że udało mi się to po części, bo szli dumni do szkoły następnego dnia po wspaniałym finale w Istambule, a koledzy cieszyli się wraz z nimi.

Często spotykamy się z rodzinami Kuyta i Babela. To dobrzy ludzie, którzy wiedzą, że mogą liczyć na wsparcie "Holenderskiej braci".

Byliśmy na meczu w Eindhoven i śpiewaliśmy wszystkie piosenki. Szkoda, że nie było tu Dirka, ale to nie przeszkodziło nam wyśpiewać jego imię.

Przyszłość jest jasna. Nie jest w kolorze pomarańczowym, lecz czerwonym.



Autor: Majamajewski
Data publikacji: 10.12.2008 (zmod. 02.07.2020)