LIV
Liverpool
Premier League
09.11.2024
21:00
AVL
Aston Villa
 
Osób online 1500

O tym, czy warto zamienić Hiszpana na Anglika

Artykuł z cyklu Artykuły


Wszystko wskazuje na to, że niebawem na Anfield Road zawita Gareth Barry, który stanie się tym samym pierwszym z zapowiadanych wzmocnień Liverpoolu tego lata. Z pewnością można się cieszyć z tego transferu, wszak chodzi tu o reprezentanta Anglii i kapitana jednej z większych sił Premier League, Aston Villi. Jest jednak pewien aspekt zaistniałej sytuacji, który wzbudza wątpliwości kibiców The Reds, a mianowicie cena, jaką klub musi ponieść, aby przenosiny Anglika do miasta Beatlesów stały się faktem. I nie chodzi tutaj o pieniądze, jakie będą musiały zostać przelane na konto drużyny z Birmingham, tylko o odejście Xabiego Alonso, które jest nierozerwalnie związane z zakupem Barry’ego.

Każdy szanujący się klub piłkarski, czyli taki, którego właścicielem nie jest żaden rosyjski miliarder, gotowy przepłacić kilkakrotnie więcej nawet za średniej klasy piłkarza, tylko po to, aby go mieć, każdy więc zespól pozbawiony tego luksusu (?) musi działać na rynku transferowym z myślą o zachowaniu równowagi w swoim budżecie. Krótko mówiąc: różnica między wydatkami, a przychodami powinna być możliwie jak najmniejsza. Hołdując tej zasadzie Liverpool FC, klub, którego właściciele do biedaków, co prawda nie należą, ale rozrzutnymi także ciężko byłoby ich nazwać, musi sprzedawać piłkarzy, aby pozyskać nowych.

Możemy oczywiście nie godzić się na taki stan rzeczy, lecz niczego to nie zmieni. Fakty są takie, że Amerykanie nie mają zamiaru pełnić roli studni bez dna, ba!, nie godzą się nawet na wydanie jednorazowo kwoty rzędu 20 milionów funtów, o ile sprzedaż jakiegoś zawodnika The Reds części tych kosztów nie zwróci. Nie ma sensu rozwodzić się teraz nad tym, czy jest to słuszne rozumowanie, które ma zapewnić klubowi stabilność finansową, czy może jednak Jankesi najzwyczajniej w świecie dbają tylko i wyłącznie o własne kieszenie. Sytuacja jest taka, a nie inna i nasz boss, Rafa Benitez, musi ją wziąć pod uwagę planując transfery. Tak też Hiszpan czyni, a pierwszą ofiarą takiej polityki stał się Xabi Alonso.

Choć określenie „ofiara”, jest chyba zbyt niesprawiedliwe. Przecież Bask trafi najprawdopodobniej do innego wielkiego klubu, Juventusu Turyn, który zbroi się przed kolejnym sezonem, w którym powinien być (zarówno w Serie A, jak i w Lidze Mistrzów) znaczącą siłą. Odejście z Liverpoolu nie powinno więc być dla Alonso problemem, może za to być początkiem pięknego okresu jego kariery. Nie zmienia to jednak faktu, że ten transfer i transfer Barry’ego wzbudzają mieszane uczucia wśród kibiców Dumy Merseyside.

Spróbujmy położyć na szalach wartości prezentowane przez tych dwóch piłkarzy, aby sprawdzić, czy rezygnacja z usług Xabiego na rzecz Garetha, jest dobrym posunięciem. A więc, z jednej strony mamy Hiszpana obdarzonego jednym z najlepszych podań na świecie i charakteryzującego się niezwykłą inteligencją, jeśli chodzi o rozgrywanie piłki. Do tego należy dodać całkiem dobrą grę w destrukcji, świetny strzał z dystansu i ogromne zaangażowanie, z jakim Bask gra niemalże w każdym meczu. Ktoś mógłby w tym miejscu stwierdzić, że opis Barry’ego jest już zbędny, gdyż Alonso wydaje się być skarbem nie do zastąpienia. Trzeba jednak uświadomić sobie jeszcze jedną rzecz: powyższa charakterystyka dotyczy w pełni Xabiego Alonso z sezonów 2004/05 i 2005/06, czyli jego pierwszych dwóch lat gry na Anfield. PóĽniej, chociaż nie schodził poniżej pewnego przyzwoitego poziomu, nie grał już, niestety, tak błyskotliwie. W minionej kampanii stracił nawet miejsce w pierwszym składzie wskutek własnej kontuzji i świetnej gry Mascherano.

A teraz Gareth Barry. Jest to piłkarz o umiejętnościach porównywalnych do Alonso. Choć nie dysponuje tak precyzyjnym podaniem jak Hiszpan, to jest z kolei daleko bardziej uniwersalnym piłkarzem, gdyż może z powodzeniem grać również na skrzydle. Ma doświadczenie potrzebne do gry w wielkim klubie, przecież Aston Villa rośnie w siłę z sezonu na sezon, a Barry jest (jeszcze) jej kapitanem. No i nie zapomnijmy o tym, że Gareth radzi sobie świetnie w reprezentacji Anglii. Jednak tym, co w największym stopniu przesądza o słuszności tego transferu, są dwa fakty. Po pierwsze: Barry jest Anglikiem i zna Premier League od podszewki, tak więc odpada problem aklimatyzacji, jeśli chodzi o ligę (będzie przecież grał dalej w tej samej). Po drugie: z Aston Villą osiągnął chyba wszystko, na co jest obecnie ten klub stać, a pragnie przecież (jak każdy piłkarz) posmakować gry o największe trofea, dlatego można spodziewać się po nim pełnego zaangażowania i entuzjazmu do gry.

Podsumowując: najlepiej byłoby mieć obu tych piłkarzy w jednej drużynie. Na to jednak Liverpoolu nie stać. Jeśli Rafa chce jeszcze wzmacniać zespół (a chce, o czym świadczą chociażby ostatnie doniesienia o przygotowaniach do próby pozyskania Davida Silvy z Valencii), to musi z kogoś z obecnej kadry zrezygnować, aby transfer Barry’ego się zwrócił. Bo co do tego, że Anglik jest Dumie Merseyside potrzebny, nie mam wątpliwości. Przy całej mojej sympatii do Alonso muszę stwierdzić, że Gareth jest obecnie piłkarzem mogącym więcej zaoferować Liverpoolowi niż Hiszpan. I oczywistym jest, że kupując nowego środkowego pomocnika, sprzedaje się własnego środkowego pomocnika, szczególnie, kiedy posiada się na tę pozycję tylu wartościowych graczy, co LFC. Zresztą, jeśli The Reds chcą jak najmniej stracić na transferach, to muszą sprzedawać zawodników o wyrobionej marce, a takim piłkarzem jest z pewnością Xabi.

Z całej tej historii można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek: Rafa jest profesjonalistą, kierującym się przede wszystkim troską o dobro klubu, a nie własnymi upodobaniami. Wszyscy wiemy, że Alonso to ulubieniec Beniteza, a mimo to nasz trener gotów jest go sprzedać, aby przybliżyć Liverpool do upragnionego celu: zdobycia tytułu mistrza Anglii. Widzimy również, jak szybko Rafa reaguje na zmieniające się przepisy, przecież od przyszłego sezonu angielskie drużyny są zmuszone (moim zdaniem, słusznie) wystawiać większą liczbę rodowitych piłkarzy w pierwszych składach, co komplikuje sytuację „międzynarodowego” Liverpoolu.

Mimo smutku, jaki ogarnia mnie na myśl o odejściu Xabiego Alonso, uważam, że jest to słuszne posunięcie. Jestem przekonany, że będziemy mieli spory pożytek z gry Garetha Barry’ego z Liverbirdem na piersi, a pieniądze, zaoszczędzone przez klub wskutek sprzedaży Hiszpana, posłużą dalszym wzmocnieniom. Kto wie, może transfer Alonso będzie jego ostatnią, największą przysługą dla Liverpoolu.



Autor: Miro
Data publikacji: 23.06.2008 (zmod. 02.07.2020)