SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1163

Australijski złodziej czerwonych milionów

Artykuł z cyklu Artykuły


Od kiedy "Ronaldo" oznacza tylko i wyłącznie "Cristiano Ronaldo", niejaki Luis Nazario de Lima odszedł w zapomnienie. Przez ponad rok rozegrał w AC Milan zaledwie 20 spotkań, a gdy za prawie 8 milionów euro przeprowadzał się do Mediolanu, wszyscy podśmiewali się z naiwności Silvio Berlusconiego.

Stary, wypalony piłkarz ma zapisaną ogromną tygodniówkę w kontrakcie głównie ze względu na swoje osiągnięcia sprzed kilku lat.

Teraz, gdy Ronaldinho jest jedną nogą w tym samym Milanie, po śnie zimowym budzą się indywidua wykorzystujące transfery przygaszonych gwiazd, które mimo stopniowego zaniku wielkich umiejętności mają się świetnie w sferze kondycji finansowej.

Jednak od kilku lat nikt nie zauważa skrzydłowego z Oceanii, który ostatni raz pokazał swój talent w 2003 roku. Harry Kewell, bo o nim mowa, zarabia w Liverpoolu 76 tysięcy funtów tygodniowo nie licząc premii za zwycięstwa zespołu czy zdobyte bramki.

Kewell zarabia w miesiącu średnio ponad 330 tysięcy funtów. Ale to nie wszystko. Po kolejnych analizach okazało się, że od początku pobytu na Merseyside Harry zabrał z kasy klubu, uwaga, więcej niż 22,5 miliona euro!

Ponad rok temu za takie pieniądze można było pokusić się o kupno Ricardo Quaresmy z FC Porto, o którego nie zabiegały jeszcze takie marki jak Real Madryt czy Chelsea.

Równie dostępny był Simao Sabrosa, wtedy pracownik portugalskiej Benfiki Lizbona. Jego transfer do Atletico Madryt kosztował dokładnie 20 milionów euro.

Gdy rynek ulegał kolejnym deformacjom, krajobraz na Merseyside również nie pozostawał niezmienny. Problem zaczynał się wtedy, gdy zaczynano mówić o wkładzie Kewella w zachodzące zmiany.

29-letni pomocnik został wykształcony przez Marconi Stallions - zespół założony w 1956 roku w Sydney przez klub towarzyski Marconi, który de facto powinien rywalizować w Serie B czy Serie C1.

Marconi był bowiem zgromadzeniem włoskim, a nowopowstała drużyna miała na celu podkreślenie obecności obywateli Półwyspu Apenińskiego w Oceanii.

To Stallions jako pierwsi przyłożyli rękę do Kewella, który w krótkim czasie okazał się diamentem na skalę światową. Po spędzeniu pięciu lat w klubie, przeniósł się do angielskiego Leeds United.

Harry został rzucony na głębokie wody, ponieważ w sezonie 1995-96 Leeds walczyło w Premiership, zajmując ostatecznie 13. lokatę w tabeli. Skrzydłowy zaliczył debiut w marcu przeciwko Middlesbrough mając zaledwie 17 lat.

W ciągu kilkunastu miesięcy Kewell podbił serca fanów z Elland Road dzięki swojej brawurze i odwadze w poczynaniach ofensywnych.

Aż do sezonu 2002-03 kariera Kewella wyglądała jak z bajki - młody Australijczyk z przedmieści Sydney przedostaje się do prężnej ekipy z Wysp Brytyjskich, gdzie rozwija swoje umiejętności i zachwyca wyjątkowo zgodnych ekspertów.

Harry był określany jako najlepszy skrzydłowy w lidze, a transfer do Liverpoolu miał być kolejnym krokiem w drodze do wielkiego, międzynarodowego sukcesu.

Interesowały się nim takie kluby, jak Manchester United czy Barcelona, ale ostatecznie wylądował - za drastycznie niskie pieniądze - na Anfield Road.

Po pełnych kontrowersji przenosinach do the Reds, Kewell nadal wyróżniał się jako zawodnik, jednak już nigdy nie pokazał swojej klasy z Leeds. Od czasu, gdy los wmieszał do jego życia kontuzje, Liverpool stał się uboższy o jednego piłkarza. I wiele, naprawdę wiele pieniędzy.

O rozwój sytuacji nie można winić samego Kewella. Pomimo, że rozpoczynał karierę w otoczeniu Włochów, zachował swoją australijską mentalność osoby, która nie zna słowa "porażka". Winę ponoszą kibice, którzy od lat wzdychają do wyczynów Kewella z Leeds i zainfekowali tą chorobą Rafaela Beniteza.

25. maja 2005 roku Kewell wyszedł na boisko w Stambule, by póĽniej zostać zmienionym po odniesieniu urazu. 23. maja 2007 roku Kewell wyszedł na boisko w Atenach z ławki rezerwowych, by lekko ożywić grę, ale nie stworzyć realnego zagrożenia. Niewielu graczy cieszy się tak niebywałą sympatią managera - nie cieszył się nią Dudek, gdy musiał odejść po finale na Ataturk, nie cieszyli się nią Hamann, Smicer, Traore, Warnock. Piłkarze, którzy mieli mniejszy lub większy wpływ na wygląd liverpoolskiego muzeum. Czy Kewell jakkolwiek podkreślił swoją obecność, tak jak zrobili to australijscy Włosi w 1956?

W obu przypadkach Liverpool mierzył się z włoskim Milanem, klubem Ronaldo i Ronaldinho - staczającymi się symbolami "radości z gry". Wydaje się dziwne, że o tych legendach dopiero zapominamy, a w Kewellu - który w swojej piłkarskiej karierze nie osiągnął praktycznie nic - nadal pokładamy nadzieję. Właśnie ta nadzieja zniszczyła jego karierę, bo zmiana otoczenia mogłaby mieć zbawienny wpływ. Przepadło.



Autor: Sochal
Data publikacji: 12.04.2008 (zmod. 02.07.2020)