FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 961

Paul Tomkins o krytyce w mediach

Artykuł z cyklu Artykuły


Dziesięć bramek w dwóch meczach, które drużyna strzeliła pomimo nieobecności kilku kreatywnych, ofensywnie grających piłkarzy może napawać optymizmem, ale mimo to w prasie jest sporo krytyki i zawodnicy wraz z trenerem muszą się zastanowić, jak to zmienić.

Dla mnie i wielu innych fanów Liverpoolu ważne jest, jak traktowana jest drużyna w prasie. Nie oczekuje wychwalania, ale chciałbym widzieć troszkę sprawiedliwości. Troszkę więcej kredytu zaufania, a nie nagonki na nieskuteczność.

Raport który ukazał się w Daily Telegraph był bardzo trafny. Był napisany z perspektywy fana, który wiedział, że dwa gole strzelone w końcówce uratowały drużynę przed kolejnym remisem, który w pewnym sensie mógł zamknąć drogę do mistrzostwa.

Oczywiście nie można skazywać drużynę na remis po „zaledwie” 80 minutach gry, bo każdy znający się choć trochę na piłce fan wie, że dobre drużyny bardzo często strzelają bramki w ostatnim kwadransie meczu i tak też właśnie zrobił Liverpool.

Manchester United w nieprzekonujący sposób pokonał Everton, Sunderland i Tottenham strzelając gole w ostatnich minutach gry, ale właśnie w ten sposób poznaje się wielką drużynę. Gdy Liverpool pokonuje Fulham 2:0 to mówi się, że znowu otarł się o remis.

Alex Ferguson twierdzi, że ma teraz najlepszy skład od kiedy pracuje w United, a o Liverpoolu mówi się, że nie mają szans na mistrzostwo nawet za milion lat z tym składem. Ale gdzie jest Liverpool? Czy aż tak daleko od United w tabeli?

Ten obraz rysowany przez media jest zły. Jeśli Manchester jest w tak świetnej formie (a według mnie jest), a Chelsea ma najdroższy skład w historii angielskiej piłki nożnej, do tego Arsenal gra najpiękniejszy futbol na ziemi, to dlaczego media nie mogą dać kredytu zaufania pomimo tego, że nikt nas jeszcze w tym sezonie nie pokonał i nie tracimy dystansu do lidera pomimo kilku problemów zdrowotnych?

Liverpool jest mocniejszy. Cztery najlepsze drużyny angielskie są blisko bycia najlepszą czwórką Europy, a przed przyjściem Beniteza było to nierealne.

Nawet jeśli Liverpool gromił kogoś w taki sposób w jaki rozgromił ostatnio Besiktas to i tak nie był traktowany przez media w sposób w jaki Arsenal został potraktowany po meczu ze Slavią Praga.

Telegraph napisał, że Fulham zgubił punkt który im się należał. Należał? Za co? Gazeta ta zapomniała, że jest to drużyna która zdobywa najwięcej bramek w pierwszych częściach meczu, a Liverpool nawet nie dał im dojść do słowa i wykonał ostateczny cios w końcówce spotkania.

Ten Liverpool jest zalążkiem tego cudownego Liverpoolu sprzed lat, kiedy to z łatwością dochodził do sytuacji strzeleckich. Tak było i tak jest teraz, a jeśli gole zdobywane w końcówkach się nie liczą to oddajcie mi proszę nasz tytuł z 1989 roku, bo wtedy graliśmy tak samo! Fulham wygrywało z Arsenalem do 84 minuty, potem zremisowali z Chelsea 0-0 i taki jest ich styl gry przeciwko wielkim zespołom, czyli zamurować bramkę i liczyć na to, że może coś wpadnie.

Dlatego też nie uważam, aby Fulham zasługiwał w tym meczu na punkt. Owszem bronili się bardzo dobrze, ale to za mało.

Nie pokazali niczego konkretnego w grze z przodu i nie zdołali zatrzymać Liverpool przed zdobyciem dwóch bramek. Nie doszli do żadnej klarownej sytuacji podbramkowej, a sam Voronin miał dwie, lecz jedną świetnie wybronił ich bramkarz a drugą przestrzelił fatalnie. Przecież sam Torres miał jeszcze jedna okazję, a Crouch który strzelił głową w poprzeczkę i świetna gra Izraelczyka nie ma znaczenia?

Media ciągle mnie irytują swą płytką oceną gry i wyników nie patrząc na dane i statystyki, a wielu fanów często bazuje tylko na tym co zobaczą w prasie i szybko tracą wiarę w drużynę, bo myślą, że to co napisze prasa jest święte.

Nie wspomnę już o komentatorach komentujących mecze. Często zmuszony jestem wyłączać dĽwięk w telewizorze bo tych bzdur często nie da się słuchać. Włączam go tylko po to, aby posłuchać śpiewu fanów i wtedy kiedy nie ma obrazu z przyczyn technicznych.

Obecnie wolę się skoncentrować na pisaniu dłuższych artykułów niż raportów po meczach, gdyż mogę opisać wszystko szerzej.

Do szału mnie doprowadził komentarz Paula Haywarda ze stacji Sky, kiedy stwierdził, że rotacja Rafy jest wynikiem jego ego i pokazania jak ważnym jest w tej drużynie.

Naprawdę Rafa nie musi w ten sposób pokazywać jaki ważny jest bo jego dotychczasowe sukcesy w Valencją i Liverpoolem są niepodważalne, a jego metody są jego metodami.

Trudno, ale zazwyczaj dochodzi do takich ocen przez dziennikarzy, którzy nigdy nie utożsamiali się z tym sportem czy drużyną i tego się nie zmieni.

Wielkość trenera poznaje się właśnie po tym jak wygrywa, a Benitez nie musi nikomu tego udowadniać, że potrafi to robić.

Przez trzy lata Rafa dotarł do czterech finałów i dał Liverpoolowi najwięcej punktów od 1988 roku i to właśnie za sprawą rotacji. Ten sam skład w porównaniu do poprzedniego meczu wychodził tylko pięć razy na dwieście rozegranych spotkań! Współczynnik wygranych meczy przez Beniteza wynosi 56%, a Boba Paisleya ledwie procent więcej! Bill Shankly może się pochwalić 51% wynikiem. Jedynie Kenny Dalglish ma 60% i John McKenna ma 61% ale ten ostatni działał pod koniec dziewiętnastego wieku.

Co do ego Beniteza to najpierw powinniśmy spojrzeć na Jose Mourinho, bo on to dopiero ma ego i zawsze uwielbiał być na widoku i na pierwszym miejscu.

Hayward powiedział : "Fani mają dość rotacji". Faktem jest, że pewnie niektórzy mają już jej dość, ale nie oznacza to, że wszyscy jej mamy już dość, a tym bardziej nie oznacza to, że ci którzy mają już jej dosyć to mają rację. Fani wypowiadają się na ten temat w bardzo kontrowersyjny sposób i czasem bardzo odmienny. Dlatego też nie wypowiadam się w imieniu fanów, tylko swoim własnym, bo mógłbym sobie narobić niepotrzebnie wrogów.

Jeszcze jedną głupią teorią Haywarda, którą podchwycił Daily Mirror jest stwierdzenie, że dla kibiców Liverpoolu Liga Mistrzów już nie liczy się tak jak mistrzostwo Anglii.

Zabrzmiało to tak jakby Liga Mistrzów już dla nas nie istniała, ale jest to dobry temat żeby krytykować Beniteza.

Wybaczcie, ale dla fanów Liverpoolu to bardzo dużo znaczyło wygrać Ligę Mistrzów od 1985 roku. Oczywiście Premier League jest pożądaniem pierwszoplanowym dla każdego z nas, ale to nie oznacza, że spychamy Europę na drugi plan.

W momencie, gdyby Manchester grał cudownie i wygrywał w Europie, a przegrywał na krajowym podwórku, to nie spadłaby na niego taka fala krytyki jaka teraz zalewa Liverpool.

Dla porównania, United zdobyli jeden finał LM przez 15 lat, a pierwsze pięć lat pracy Fergusona to odpowiednio jedenaste, drugie, jedenaste, trzynaste i siódme miejsce w lidze.

I pomimo tego, że tytuł ciągle nie może wrócić na Anfield to Hiszpan i tak zrobił bardzo dużo dla naszej drużyny, bo przecież przed jego przyjściem klub nie zawsze kwalifikował się do Ligi Mistrzów.

Oczywiście jako fani The Reds możemy być przewrażliwieni na punkcie krytyki spadającej na nasz ukochany klub. To tak samo jakby ktoś ubliżał twojej żonie czy dziewczynie, ale niech chociaż niektóre z tych krytyk będą sprawiedliwe, to nie powiem o nich złego słowa.

Czasem, kiedy dochodzi do przedmeczowych analiz, to też ich nie słucham, bo podnoszą mi zbytnio ciśnienie i wtedy nie kontroluję swoich uwag.

Nie udzielam też wywiadów dla stacji radiowych, bo i tam dochodzić może do spięć z redaktorami. Czasem sobie myślę, że niedługo zacznę dzielić się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi Liverpoolu tak jak Forest Gump siedzący na ławeczce z pudełkiem czekoladek.

Wierzę, że te artykuły, które do Was kieruję moi drodzy fani The Reds choć w niewielkim stopniu pokazują inny punkt widzenia i choć troszkę są odpowiedzią na falę krytyki spadająca na naszą drużynę.

Paul Tomkins

Ľródło: liverpoolfc.tv



Autor: Majamajewski
Data publikacji: 16.11.2007 (zmod. 02.07.2020)