Zjednoczmy się, aby położyć kres agresji
Artykuł z cyklu Artykuły
Wczorajszy mecz Liverpoolu z FC Toulouse był wyjątkowy. Nie ze względu na zwycięstwo The Reds i styl w jakim je osiągnęli. Nie ze względu na cokolwiek, co wydarzyło się w czasie spotkania.
Powodem jego wyjątkowości było to, co miało miejsce jeszcze przed pierwszym gwizdkiem pana Wolfganga Starka. Wtedy całe Anfield oddało hołd zamordowanemu 11-letniemu Rhysowi Jonesowi. I choć był to zagorzały kibic Evertonu, kibice The Reds pokazali, że są sytuacje, kiedy rywalizacja sportowa przestaje się zupełnie liczyć.
Do wspomnianej tragedii doszło tydzień temu, w środę. Rhys wracał właśnie z treningu młodzieżowej sekcji Evertonu, kiedy pod pubem Fir Tree w Croxteth nieznani sprawcy oddali do niego strzały z pistoletu. Jak się miało okazać, zabójcze strzały. To wydarzenie wstrząsnęło całym Liverpoolem i całą Wielką Brytanią. Każde morderstwo to tragedia, ale morderstwo niewinnego dziecka boli jeszcze bardziej. Trudno znaleĽć słowa, które mogłyby określić tych, którzy z zimną krwią zabijają 11-letniego chłopaka. Chłopaka, którego całym życiem była piłka nożna. Jeśli w nią nie grał, to zawsze oglądał spotkania swojego ukochanego klubu- Evertonu. To było jego całym życiem.
Piłkarze, których tak uwielbiał, nie zapomnieli o nim. Uczcili jego pamięć minutą ciszy przed meczem z Blackburn i złożyli wieniec kwiatów w miejscu tragedii. - Jesteśmy tutaj, by pokazać nasz szacunek, i prosić, by każdy kto ma informacje na temat tego tragicznego zdarzenia przekazał je policji. Rhys był naszym wielkim fanem. Mamy nadzieję, że nic podobnego nie wydarzy się już w przyszłości - powiedział kapitan The Toffies, Phil Neville. Chyba wszyscy mamy taką nadzieję.
Jednak każde, nawet najstraszliwsze wydarzenie niesie ze sobÄ… ziarno dobra. W tym przypadku byÅ‚ to wczorajszy wieczór na Anfield- stadionie najwiÄ™kszego rywala Evertonu. The Reds nie przeszli obojÄ™tnie obok tej tragedii. WznieÅ›li siÄ™ ponad sportowÄ… niechęć, jakÄ… darzÄ… rywali. Niechęć, jakÄ… czuÅ‚ z pewnoÅ›ciÄ… wzglÄ™dem Liverpoolu również Rhys. ByÅ‚ przecież prawdziwym fanem swojej drużyny. Jestem jednak pewny, że i on zachowaÅ‚by siÄ™ tak samo wzglÄ™dem kibica The Reds. Bo jak ktoÅ› kiedyÅ› powiedziaÅ‚: „PiÅ‚ka nożna jest najważniejszÄ… rzeczÄ…, tak, ale z najmniej ważnych rzeczy tego Å›wiata.”
To byÅ‚o widać na Anfield Road. Najpierw puszczono hymn Evertonu „Johnny Todd”, który Rhys Å›piewaÅ‚ z szalikiem wzniesionym do góry przed każdym meczem The Toffies. PóĽniej zabrzmiaÅ‚o sÅ‚ynne „You’ll never walk alone”, które tego wieczoru nabraÅ‚o dodatkowego znaczenia. I w koÅ„cu minuta owacji dla Rhysa i jego rodziny.
PiÄ™kny moment zjednoczenia wobec agresji. PiÄ™kny sprzeciw wobec okrucieÅ„stwa. I choć jestem przekonany, że podobnie postÄ…piliby w odwrotnej sytuacji kibice Evertonu, że w taki wÅ‚aÅ›nie sposób zachowaÅ‚by siÄ™ każdy kibic, to należy podkreÅ›lać takie gesty. Musimy pokazywać, że stadionowi chuligani, dla których nie ma żadnej Å›wiÄ™toÅ›ci, to zdecydowana mniejszość. Pokazywać, że wiÄ™cej jest tych, którzy dobrze interpretujÄ… sÅ‚owa legendarnego Billa Shankly’ego: "Niektórzy myÅ›lÄ… ,że futbol to sprawa życia i Å›mierci . Niestety nie , to coÅ› bardziej ważniejszego".
Jeśli Rhys widział to, co się wczoraj wydarzyło, z pewnością uśmiechnął się. Był to bowiem przykład pewnej prawdy, którą nie wszyscy jeszcze dostrzegają. Nie jest najważniejsze, że jesteś The Red, albo The Toffie, Bianco-Nero, albo Rosso-Nero. Przede wszystkim wszyscy jesteśmy ludĽmi.
Autor: Miro
Data publikacji: 29.08.2007 (zmod. 02.07.2020)