EVE
Everton
Premier League
24.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1178

Wspaniale jest teraz być kibicem Liverpoolu

Artykuł z cyklu Artykuły


Futbol jest pełen zaskakujących paradoksów i wielkiej ironii. Albo innymi słowy, czasem po prostu ssie.

W 2005 roku w pierwszej połowie meczu Milan dał Liverpoolowi lekcję gry w piłkę nożną i przeważał w kolejnych etapach spotkania, jednak ostatecznie poległ. Dwa lata póĽniej bez wątpienia byli gorszym zespołem przez pierwsze 44 minuty i praktycznie w całym meczu nie stanowili większego zagrożenia dla bramki The Reds, jednak mieli szczęście po swojej stronie.

Gdyby zmierzający do bramki strzał Dirka Kuyta z pierwszej połowy nie został wybity przez obrońcę Milanu, który popisał się taką interwencją, jakich było wiele w wykonaniu Liverpoolu przed dwoma laty, to wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej.

Jednak to przeciętnie wykonany rzut wolny przez Pirlo, po którym piłka odbiła się od ramienia Inzaghiego, odmienił obraz meczu. Trzy, lub cztery centymetry bardziej w lewo i piłka nie trafia w napastnika, a bramkarz pewnie ją chwyta. Piłka nie była po stronie Liverpoolu. Kolejnym przykładem może być jeszcze parada Didy po strzale Pennanta.

Jeszcze na dodatek sędzia nie pokazał Gattuso czerwonej kartki, na którą ten bez wątpienia zasłużył. NajwyraĽniej to miał nie być wieczór Liverpoolu.

Choć po jednym zwycięstwie na dwa Finały to całkiem sprawiedliwy podział. Milan odpędził swoje koszmarne wspomnienia z meczu sprzed dwóch lat, jednak nasze nigdy nie zanikną; wspaniałe pieśni będą nam przypominać. Podobną rolę spełnia także Puchar w klubowej gablocie. Pięć sukcesów to wciąż trzeci wynik w historii europejskiej piłki.

Być może podczas tamtego pamiętnego wieczoru w Turcji narodziła się zbyt wielka historia; przed meczem obawiałem się, że Milan szczęśliwe wygra, biorąc pod uwagę to, iż Liverpool obecnie jest lepszym zespołem niż w Stambule i tak też się stało. To jest niepisana piłkarska zasada. Znana jest jako Prawo Skurwysyna.

Nie mówię oczywiście, że Milan nie zaprezentował swoich nieprzeciętnych umiejętności utrzymując się przy piłce, ale o rozstrzygnięciu zadecydował jeden szczęśliwy rykoszet. Pozwolił on im dyktować tempo gry w drugiej połowie, ale mimo to nie zagrażali bramce Reiny.

Właśnie w takich chwilach jestem najbardziej dumny z tego, że kibicuję Liverpoolowi. Sąsiadowałem z podróżującą The Kop, która po raz kolejny mi przypomniała o swojej mocy, a także o więzi pomiędzy kibicami, piłkarzami i trenerem.

Fani The Reds byli tak głośni nawet jeszcze 30 minut po meczu, że każdy by pomyślał, iż to Liverpool właśnie wygrał ten Puchar. Żaden inny klub nie może poszczycić się kibicami, którzy są tak łaskawi w przypadku porażki i tak bardzo wspierają w przypadku niepowodzenia.

Po ostatnim gwizdku sędziego – gdy kolejny cudowny comeback został uniemożliwiony przez przedwczesne zakończenie meczu przez arbitra – fani The Reds pozostali na trybunach, żeby bić brawo piłkarzom Milanu i ogromnie podziękować Benitezowi i jego chłopcom.

PóĽniej wieczorem piłkarze Milanu byli zszokowani, gdy ich kibice zakończyli już bić brawo i byli już gotowi opuszczać obiekt, a kilka tysięcy fanów Liverpool wciąż stało na trybunach i składało wyrazy szacunku wobec Włochów. Na pewno czegoś takiego się nie spodziewali i wyjechali z Aten świadomi niezwykłości naszych kibiców. To był wspaniały moment.

Ciężko jest zaakceptować porażkę, jednak tego uczucia nie da się porównać do kompletnego załamania i poczucia pustki, które czułem w przerwie meczu w Stambule. W końcu to żaden wstyd przegrać taki ‘rewanż’ zwłaszcza w takim stylu.

Jeśli Finał w 2005 roku udowodnił, że nasi piłkarze są twardzi, to w obecnym roku przekonaliśmy się, że mamy znacznie lepszy pod względem piłkarskim zespół. Grasz lepiej, ale przegrywasz. Taki jest futbol.

Kolejny paradoks polega na tym, że klub po porażce znajduje się w lepszej pozycji na lato, niż to miało miejsce dwa lata temu, gdy byliśmy Mistrzami Europy – wtedy potrzebne były gruntowne zmiany w zespole, jednak brakowały pieniędzy, że poczynić odpowiednie zakupy. Nowi właściciele oznaczają nowy zastrzyk talentów na boisku, których dodamy do świetnego kręgosłupa, z którego dokonań w Europie wszyscy jesteśmy tak bardzo dumni. To będzie wspaniałe lato.

Nikt nas nie ogrywał poza kilkoma minutami tu i tam, a regularność w ciągu całego sezonu tegorocznej Ligi Mistrzów była wspaniała. Teraz trzeba to przenieść do Premiership.

W poprzednim sezonie zobaczyliśmy, co jest możliwe – mieliśmy świetny procent zwycięskich spotkań w lidze i teraz oczekuję, że w kolejnych rozgrywkach Liverpool zdobędzie ponad 80 punktów.

Czasem myślę o Valencii i pamiętam, jak wspaniałe osiągnięcia miał Rafa w pierwszym i trzecim sezonie ligowym. Warto też dodać, że objął Finalistę Ligi Mistrzów i w ciągu roku poprowadził do Mistrzostwa Hiszpanii, na które czekali trzy dekady.

Łatwo jest powiedzieć, że pierwsze to pierwsze, a drugie to nic, ale tamten zespół Valencii udowodnił, iż porażka w największym finale w klubowych rozgrywkach piłkarskich może stanowić ostatni krok w drodze do świetności. Tak samo, jak Liverpool wtedy Hiszpanie dwukrotnie awansowali do Finału Pucharu Europy w krótkim odstępie czasu, a do takich osiągnięć zdolne są jedynie najlepsze zespoły.

Podczas środowego wieczoru niektórzy piłkarze Liverpoolu dorośli. Pennant, Agger, Kuyt, Mascherano i Crouch rozegrali najważniejszy mecz w swoim życiu i wszyscy mieli swoje wielkie chwile w tym spotkaniu. W tym czasie wiele się nauczyli i nabrali wiary we własne umiejętności. Na szczególną pochwałę zasługuje zwłaszcza Pennant.

Ponownie jest to paradoksalne, ale ból porażki potrafi zmotywować. Sukces kreuje pewność siebie, ale porażka w tak wielkim meczu powoduje ogromny głód sukcesów. Bardzo ważne jest to, że piłkarze mogą dostrzec wyraĽny postęp w porównaniu ze Stambułem. W końcu nawet przez chwilę nic nie wskazywało na taką porażkę, jakiej doznał Manchester United w Półfinale.

Zatem z tego niezadowalającego rezultatu można wyciągnąć pozytywy. Moje trwałe wspomnienia skoncentrują się na wspaniałych kibicach, którzy wspierali zespół od Placu Syntagma po Stadion Olimpijski.

Jeśli na nowym Anfield będzie mogło zasiąść jeszcze więcej pełnych pasji kibiców The Reds i uda im się odtworzyć The Kop – prawdopodobnie nawet powiększając jej wielkość i moc – wtedy ograniczać nas będzie jedynie niebo.

Jestem pełen podziwu dla nich wszystkich i uważam siebie za szczęśliwca, że należę do tej wielkiej rodziny. Wspaniale jest teraz być kibicem Liverpoolu.

Nowi właściciele, powstaje nowy stadion światowej klasy i jeden z najlepszych menadżerów w swoim fachu. Mamy trzon piłkarzy najwyższej klasy i ten zespół z czasem może grać jedynie lepiej. Zatem gratulacje dla Milanu, ale też dziękuję The Reds, którzy swoim występem wprawili nas w ogromną dumę.

Paul Tomkins



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 25.05.2007 (zmod. 02.07.2020)