Szczęśliwy, szczęśliwy Liverpool?
Artykuł z cyklu Artykuły
Nie wiem, czy takowe istnieją, ale jeśli to tak, to nauki zajmujące się oddziaływaniem szczęścia na sport byłyby bardzo interesujące. Nigdy nie można w pełni zrzucić winy na pecha w przypadku jakiegoś niepowodzenia, jednocześnie wychodząc z takiej sytuacji z klasą.
Jednak niezależnie od tego, jak dobrze zespół się przygotuje i jak dobrze się zaprezentuje na boisku, szczęście bez wątpienia odgrywa swoją rolę.
Oczywiście wiele w sporcie zależy od tego, by zapracować sobie na to szczęście, a potem je wykorzystać. Zazwyczaj jeśli masz dobry dzień i dobrze grasz to pech, czy szczęście nie będą miały wielkiego wpływu na losy meczu. Jednak, co można powiedzieć, jeśli kluczowy piłkarz skręca sobie kostkę podczas niewinnego ruchu na nierównej kępie trawy? Co, jeśli bramkarz przeciwnika rozgrywa mecz swojego życia i wykonuje trzy nieprawdopodobne parady klasy światowej, a w poprzedniej kolejce sam wbił sobie gola przewrotką w spotkaniu z twoim głównym rywalem?
Nie wszystkie wyjazdowe mecze The Reds w tym sezonie były do zaakceptowania, jednak niektóre tak naprawdę niewiele się różniły od spotkań z Wigan, czy Charltonem. We wszystkich wyjazdowych starciach stworzyliśmy wiele okazji strzeleckich, za wyjątkiem meczu na Old Trafford. Ciągle marnujemy dogodne sytuacje, jednak jednocześnie zdobywamy trzy, czy cztery gole. Przez cały ten sezon właśnie się na to zapowiadało.
Przeciwnicy też mieli swoje okazje; nie tak wiele, jak w poprzednich kolejkach, ale wystarczająco dużo, żeby Pepe Reina mógł się pokazać i udowodnić, że on też pracuje na te zachowane, czyste konta.
Po drugiej stronie boiska, Dirk Kuyt już chyba pięć razy trafiÅ‚ w sÅ‚upek w tym sezonie, co pokazuje, że wiele razy wystarczyÅ‚ cal, bÄ…dĽ dwa różnicy i Holender mógÅ‚ siÄ™ wpisać na listÄ™ strzelców. SÅ‚upki i poprzeczki nie przesuwajÄ… siÄ™, by zablokować strzaÅ‚, wiÄ™c z technicznego punktu widzenia taki strzaÅ‚ jest strzaÅ‚em niecelnym, ale Dirk jest piÅ‚karzem, który robi wiele rzeczy dobrze pod bramkÄ…, nawet jeÅ›li w koÅ„cu piÅ‚ka w niej nie lÄ…duje. Z odrobinÄ… ‘szczęścia’ mógÅ‚by już mieć na koncie kilkanaÅ›cie bramek w Premiership. On zawsze znajduje siÄ™ w dogodnych sytuacjach i to jest dobry znak.
Ja ciÄ…gle uważam, że najwiÄ™kszym pechem The Reds w tym sezonie jest terminarz Premiership. Manchester United miaÅ‚ ‘szczęśliwy’ poczÄ…tek rozgrywek – zaczÄ™li od czterech prostszych spotkaÅ„. Liverpool natomiast ‘pechowo’ rozpoczÄ…Å‚ ten sezon, poprzez niezwykle trudny wyjazdowy terminarz.
Liverpool zajął pierwsze miejsce w swoje grupie Ligi Mistrzów, ale pamiętajmy, że międzyczasie w Premiership musiał grać mecze wyjazdowe z trzema innymi zespołami, które także okazały się najlepsze w swoich grupach. Komputer ustalający terminarz zawsze stara się skojarzyć zespoły występuje w Lidze Mistrzów ze sobą na początku rozgrywek, żeby walka był jak najbardziej równa (ponieważ, oba zespoły będą grać w tygodniu w Europie), jednak w tym roku wszystkie te spotkania Liverpool rozgrywał na wyjeĽdzie. Interesujące jest to, że Manchester United wszystkie rozegrał na własnym boisku. Jeśli o tym będziemy pamiętać, to dojdziemy do wniosku, że tabela nie mówi całej prawdy.
(Od razu także pragnę zaznaczyć, że każdy, kto twierdzi, że angielska piłka nie jest wystarczająco silna, powinien jedynie spojrzeć na cztery zespoły, które zajęły pierwsze miejsca w grupach w Lidze Mistrzów no i pozostałe trzy najlepsze w swoich grupach w Pucharze UEFA. Rafa poprawiał grę The Reds, jednak jednocześnie ogólny standard gry na Wyspach także rósł, co ukryło część postępu Liverpoolu.)
W pucharach przy losowaniu też szczęście jest przydatne. United w pełni zasługuję na obecne pierwsze miejsce w tabeli dzięki niezwykle równej grze, jednak łatwy początek pozwolił im zyskać pewność siebie. Te pierwsze mecze mogą mieć ogromny wpływ na nastrój w zespole i jeśli Liverpool wygrałby pierwsze cztery spotkania w tym sezonie, to wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Tak samo, inaczej by było gdybyśmy grali z Chelsea, Arsenalem i Manchesterem u siebie, a nie na wyjeĽdzie. (oczywiście jeśli The Reds mieliby łatwy początek rozgrywek i rozpoczęliby równie słabo, jak to miało miejsce w tym sezonie, to dogonienie czołówki byłoby jeszcze większym wyzwaniem).
To wszystko jest oczywiście jedynie gdybaniem, ale w sezonie piłkarskim nigdy nie będziemy świadkami pełnej równości, mimo że w maju (jedynym momencie, który jest najbliższy równości w całym sezonie) rozegrało się spotkanie u siebie i na wyjeĽdzie z każdym zespołem, ponieważ każdy mecz jest rozgrywany w innych okolicznościach.
Ważna jest forma drużyny przeciwnej, gdy z niÄ… grasz i wielkie znaczenie ma to, czy obecnie znajdujÄ… siÄ™ w szczytowej dyspozycji, czy ich skÅ‚ad jest przetrzebiony kontuzjami. The Reds musieli zagrać z niepokonanÄ… wówczas Aston VillÄ…, a teraz zespół Martina O’Neilla prezentuje siÄ™ sÅ‚abiej i wyglÄ…da na Å‚atwego rywala dla wielu zespołów. Everton graÅ‚ Å›wietnie, gdy podejmowaÅ‚ na wÅ‚asnym boisku The Reds – to im bardzo pomogÅ‚o, ponieważ wiedzieli, że nie majÄ… nic do stracenia – a teraz zajmujÄ… miejsce w okolicach Å›rodka tabeli. PamiÄ™tajmy jednak także, że United rozegraÅ‚o trudniejszy mecz z West Hamem niż wszyscy siÄ™ tego spodziewali ze wzglÄ™du na Syndrom Nowego Menadżera.
Mimo faktu, że United przegrali z niezwykle zmotywowanym zespoÅ‚em Alana Curbishley’a, ja wciąż uważam, że stwierdzenie: „w przeciÄ…gu caÅ‚ego sezonu szczęście siÄ™ wyrównuje” jest nieprawdziwe. Nie ma żadnej boskiej mocy, która kontrolowaÅ‚aby te losowe wydarzenia, choć trzeba przyznać, że prawo równowagi jest odrobinÄ™ widoczne w dÅ‚uższym okresie czasu. Albo przynajmniej powinno być. Jednak nigdy nie zdarzy siÄ™ tak, że wydarzenia sprawiedliwie siÄ™ zrównoważą.
Prawdopodobnie w ostatnich tygodniach największą zmianę pod względem szczęście The Reds zanotowali w przypadku rzutów karnych. Wszyscy wiemy, że dwa ostatnie zwycięstwa zaczęły się od dwóch (słusznie) podyktowanych karnych przy stanie 0-0.
Od wielu miesiÄ™cy narzekaÅ‚em, że The Reds byli Ľle traktowani przez sÄ™dziów pod wzglÄ™dem przyznawania jedenastek – do meczu z Fulham dostaliÅ›my tylko jeden rzut karny w dwóch najważniejszych rozgrywkach – i miaÅ‚o to miejsce w pierwszej kolejce sezonu. W miÄ™dzyczasie powinniÅ›my mieć jeszcze przynajmniej pięć ewidentnych jedenastek, a jeszcze kilka zmieÅ›ci siÄ™ w kategorii „widziaÅ‚em, jak za takie coÅ› dyktowali rzut karny”. Nie da siÄ™ tego wytÅ‚umaczyć inaczej, jak pechem, ponieważ menadżer i piÅ‚karze nie majÄ… żadnego wpÅ‚ywu na to, co widzi, myÅ›li że widzi, albo czego nie chce widzieć arbiter. I oczywiÅ›cie jeÅ›li menadżer grzecznie zaprowadzi sÄ™dziego i jego psa przewodnika do okulisty, to bÄ™dzie musiaÅ‚ zapÅ‚acić niemałą karÄ™.
Jednak nie wszystko opiera siÄ™ na szczęściu – z pewnoÅ›ciÄ… nie. PiÅ‚karze w koÅ„cu wracajÄ… do optymalnej dyspozycji, zwÅ‚aszcza ci grajÄ…cy na Mistrzostwach ¦wiata jak Reina, Carragher, Gerrard, Alonso. Badania udowodniÅ‚y jednÄ… rzecz – po Mundialu praktycznie zawsze piÅ‚karze odnotowujÄ… spadek formy. ZdarzajÄ… siÄ™ wyjÄ…tki, ale one tylko potwierdzajÄ… regułę. Wystarczy spojrzeć także na innych zawodników – choćby Ronaldinho, który powoli wraca do formy po sÅ‚abym poczÄ…tku. (Miejmy nadziejÄ™, że jakaÅ› przypadkowa kontuzja wykluczy go z gry na kilka tygodni na poczÄ…tku wiosny.)
Mistrzostwa ¦wiata sÄ… bardzo wymagajÄ…ce, otacza je tak ogromne podekscytowanie i oczekiwania, wiele tygodni przygotowaÅ„, miesiÄ…c spÄ™dzony w hotelu, w czasie którego piÅ‚karze znajdujÄ… siÄ™ pod ogromnÄ… presjÄ…. Jest wymagajÄ…cy fizycznie, jednak po turnieju piÅ‚karze majÄ… wiÄ™kszy problem z ‘chorobÄ…’ zmÄ™czenia mentalnego.
Pamiętajmy także o nowych chłopakach, którzy zaczynają się coraz lepiej odnajdować w nowym otoczeniu i na pewno pomógł im w tym powrót kluczowych zawodników do wysokiej formy. Nawet pomijając pecha, to są czynniki, które wpłynęły na kiepski początek sezonu. Właśnie teraz widać korzyści powolnej integracji nowych piłkarzy.
W ostatnich tygodniach najwiÄ™ksze wrażenie zrobiÅ‚ Craig Bellamy, który w koÅ„cu pokazuje swojÄ… zabójczÄ… szybkość, inteligentne poruszanie siÄ™ i dobre posÅ‚ugiwanie siÄ™ piÅ‚kÄ…, jak w poprzednich sezonach. Forma Jermaine’a Pennanta także roÅ›nie (choć w ostatnim meczu to bardziej jego gÅ‚owa potrzebowaÅ‚a pomocy po dwóch minutach gry), a Mark Gonzalez bardzo ciężko pracuje na boisku. Jak na tak maÅ‚ego skrzydÅ‚owego, to naprawdÄ™ wielkie brawa należą mu siÄ™ za ten czysty atak na Luke’a Younga, który zrobiÅ‚ na wszystkich ogromne wrażenie. Możliwe, że wÅ‚aÅ›nie ta sytuacja lepiej pokazuje, że Chilijczyk aklimatyzuje siÄ™ na Wyspach, niż gol sprzed tygodnia.
Jednak najwiÄ™ksze postÄ™py poczyniliÅ›my w przedniej formacji – dwaj nowi piÅ‚karze rozumiejÄ… siÄ™ praktycznie, jak dobrzy znajomi. W ostatnich tygodniach współpraca Kuyta z Bellamym wyglÄ…da tak dobrze, że mogÄ™ Å›miaÅ‚o powiedzieć, iż nie widziaÅ‚em tak dobrego duetu w ciÄ…gu kilku ostatnich lat. OczywiÅ›cie to dopiero poczÄ…tki i pomaga również fakt, że obaj indywidualnie znajdujÄ… siÄ™ w wysokiej dyspozycji. WyglÄ…da na to, że rozumiejÄ… siÄ™ bardzo naturalnie, co zdaje siÄ™ potwierdzać fakt, że bardzo szybko siÄ™ zgrali. Jednak jak już wspominaÅ‚em to dopiero poczÄ…tki i jeszcze za wczeÅ›nie na jakiekolwiek oceny. Choć zazwyczaj czas tylko pomaga w takich wypadkach.
Dobra współpraca dwójki napastników może być naprawdę bezcenna. Oni nie muszą być indywidualistami klasy światowej, jeśli pomiędzy nimi jest zrozumienie, które powoduje, że w duecie grają fenomenalnie. O stworzeniu sytuacji bramkowej decydują ułamki sekund i jeśli potrafisz przewidzieć kolejny ruch swojego partnera i wiesz, że będzie od ciebie oczekiwał odegrania piłki, to daje ci to ogromną przewagę; czekanie w miejscu może zniweczyć cały trud. A obaj Bellamy i Kuyt często wiedzą, czego się mogą po sobie spodziewać.
Latem mówiÅ‚em, że wedÅ‚ug mnie Bellamy jest takim typem piÅ‚karza, jak Jamie Carragher, czy Frank Lampard – czyli osiÄ…ga swojÄ… optymalnÄ… dyspozycjÄ… w wieku dwudziestu-kilku lat. Zawsze dysponowaÅ‚ szybkoÅ›ciÄ… i dobrÄ… technikÄ…, jednak teraz jest piÅ‚karzem znacznie bardziej uniwersalnym i potrafi z wiÄ™kszÄ… inteligencjÄ… wykorzystać swoje atuty.
Dla Petera Croucha jest to ciężka sytuacja, ponieważ on potrafi współpracować z oboma zawodnikami, ale na chwilę obecną inny duet prezentuj się wyśmienicie. Crouch nie rozgrywa wielu minut w lidze, ale jest prawdziwą gwiazdą w Lidze Mistrzów, ma już na koncie cztery bramki i może być właśnie tym napastnikiem, którego Barcelona będzie się najbardziej obawiać. W meczu z Charltonem potrzebował zaledwie pięciu minut, żeby asystować przy bramce Gerrarda i tym samym wszyscy sobie przypomnieliśmy, że ci dwaj zawodnicy fantastycznie współpracowali w ostatnim sezonie.
WiÄ™c może szczęście The Reds siÄ™ teraz odmieniÅ‚o. Kilka wiÄ™cej karnych, kilka wiÄ™cej bramek, zamiast poobijanych sÅ‚upków i kilka bramek Jamiego Carraghera – wtedy bÄ™dÄ™ pewny, że szczęście ponownie siÄ™ do nas uÅ›miecha. Kto wie może nawet uda siÄ™ w tym sezonie wyrównać pecha ze szczęściem.
Paul Tomkins
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.12.2006 (zmod. 02.07.2020)