FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 905

Musimy rozpocząć marsz w górę tabeli

Artykuł z cyklu Artykuły


Po wczorajszym meczu każdy kibic Liverpoolu opuszczał Anfield z uczuciem zawiedzenia, ponieważ nie udało nam się zdobyć punktów, które spowodowałyby, że tabela Premiership wyglądałaby bardziej realistycznie.

Nie udało nam się choć trochę zbliżyć do czołowej dwójki i wciąż musimy gonić mniejsze zespoły jak Portsmouth, czy Bolton.

Po trzech miesiącach gry w Premiership tabela nie wygląda tak, jak tego oczekiwaliśmy, ale w najbliższych tygodniach The Reds muszą podnieść poziom swoich występów i zacząć piąć się w górę tabeli.

Fakt, że kolejna średnia drużyna przyjechała na Anfield i wywiozła punkt nie wróży dobrze na przyszłość, niezależnie od wielu kontuzji, które nas ostatnio trapiły. Był to trudny test dla całego zespołu, ale przed rozpoczęciem sezonu myśleliśmy, że mamy wystarczająco szeroką kadrę – i z pewnością to prawdą nie jest, ponieważ prawdę mówiąc ani razu poważnie nie zagroziliśmy Davidowi Jamesowi.

Jeśli The Reds odnieśliby to zwycięstwo, który powinno być formalnością, to w pełni byśmy wykorzystali wyniki zespołów zajmujących wyższe od nas miejsca w tabeli, ponieważ wszyscy przegrali. To właśnie pokazuje obecny stan Premiership, myślę, że jest mocno średni. Myślę, że fani Liverpoolu sądzili, iż na tym etapie sezonu to właśnie my będziemy głównym konkurentem Chelsea w walce o tytuł, a nie Manchester United. Jednak nieumiejętność zwycięstw na Anfield z przeciętnymi zespołami Blackburn i Portsmouth i słaba forma wyjazdowa spowodowały zupełnie inną sytuację.

Więc zamiast walczyć o czołowe miejsca w tabeli, my mieścimy się w środku stawki, jednak wielkie zespoły nie chcą nas jeszcze skreślać i prawdę The Reds będą mieli jeszcze wpływ na to, kto zostanie Mistrzem Anglii w tym sezonie. Czołowa dwójka w pełni zasłużenie swoje lokaty, jednak drużyny zajmujące dalsze pozycje to prawdę mówiąc zespoły przeciętne, których nie mamy prawa się obawiać. Ale piłkarze muszą wziąć się w garść i zacząć prezentować bardziej regularną formę i miejmy nadzieję, że uda nam się odnieść serię kilku zwycięstw, które pozwolą nam wyprzedzić te średnie drużyny znajdujące się nad nami.

Żaden zespół za wyjątkiem Chelsea i Manchesteru United nie prezentuje równej, wysokiej formy, moim zdaniem wystarczy jedno spojrzenie na tabelę Premiership i widzimy poziom tej ligi. Nawet czołowe dwa zespoły nie osiągnęły jeszcze najwyższej dyspozycji.

Niewiele osób jest zaskoczonych tym, że Bolton znajduje się w grupie pościgowej, ale ten zespół to po prostu typowe ‘walczaki’, które siłą i przygotowaniem fizycznym wygrywają mecze, jednak United i Chelsea pokazali wymaganą klasę, która pozwoliła im wywieść trzy punkty z Reebok Stadium. Fakt, że Portsmouth zajmuje trzecią lokatę najlepiej pokazuje to, iż Premiership nie jest najlepszą ligą świata. Wczoraj na Anfield pokazali bardzo mało i przez cały mecz bronili się dziesięcioma zawodnikami.

W ostatnim tygodniu Rafa narzekał na terminarz i Arsene Wenger nikogo nie zaskoczył, jak wypowiedział się niedawno w podobnym tonie, co Hiszpan. Jednak, czy nie jest to cena sukcesu? Nie sądzę, żeby wielu kibiców zgodziłoby się ze stwierdzeniem, że piłkarze nie mogą dwóch spotkań w czterech dni. W końcu intensywność ligi angielskiej była właśnie tym, co ją tak bardzo różniło od lig europejskich i nikogo nie dziwił fakt, że gramy dwa mecze w ciągu jednego tygodnia.

Gdy grałem w Belgii i Szwajcarii to brakowało mi tego spotkania w środku tygodnia, ponieważ lepiej jest rozegrać mecz, niż cały tydzień trenować. Pamiętam, że Ronnie Moran mówił, że jeśli piłkarz jest zmęczony, to damy mu odpocząć na treningu. Nie sądzę, żeby rozgrywanie spotkań, co siedem dni gwarantowało lepsze mecze.

Ostatnio odniosłem wrażenie, że w pewnych sytuacjach piłkarzom The Reds brakowało pewności siebie. Rozgrywanie i wygrywanie spotkań jest jedynym sposobem na jej odzyskanie.

W sobotę Liverpool będzie miał kolejną okazję na przełamanie fatalnej passy w meczach wyjazdowych, gdy przyjeżdżają na JJB Stadium. W ostatnim sezonie Wigan było ‘czarnym koniem’ rozgrywek, ale w tym sezonie już nie idzie im tak dobrze.

Menadżer Wigan – Paul Jewell, który urodził się w Liverpoolu był na wczorajszym meczu na Anfield, ale nie sądzę, żeby dowiedział się wiele o kolejnym przeciwniku z tego bezbramkowego remisu. Z pewnością chciałby w końcu wygrać ze swoim byłym zespołem, ponieważ w ubiegłym sezonie dwukrotnie musiał uznać wyższość The Reds. Miejmy nadzieję, że Liverpool spowoduje, iż Jewell jeszcze trochę poczeka na pierwsze zwycięstwo.

David Fairclough



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 30.11.2006 (zmod. 02.07.2020)