PNE
Preston North End
Towarzyski
13.07.2025
16:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 2093

Wszyscy chwalmy Króla

Artykuł z cyklu Artykuły


John Charles pozostaje kolosem w umysÅ‚ach tych wszystkich, którzy mieli to szczęście oglÄ…dać jego grÄ™ i dwa lata po jego Å›mierci, gdy to odszedÅ‚ w wieku 72 lat w 2004 roku tak jest ciÄ…gle – nawet w gÅ‚owach tych, którzy tylko czytali na temat jego dokonaÅ„ na boisku.

Delikatny Gigant, który przez wielu uważany jest za najlepszego środkowego napastnika i obrońcę w historii piłki do czasów obecnych może być postrzegany jako najlepszy piłkarski eksport z Wysp Brytyjskich do Europy.

Kochali i podziwiali go wszyscy, którzy widzieli jego wystÄ™py, Walijczyk zostaÅ‚ nazwany przez samego Jacka Charltona „poÅ‚owÄ… drużyny sam w sobie” bÄ™dzie wiecznie zajmowaÅ‚ miejsce w annaÅ‚ach historii Leeds United, jednak to chyba najwiÄ™ksze wrażenie wywarÅ‚ na wÅ‚oskich umysÅ‚ach i w sercach tych wszystkich w peÅ‚ni oddanych Juventusowi wciąż jest królem.

We włoskim futbolu historia jest w pełni szanowana przez młodych i starszych, kibice i przedstawiciele klubów znają historię swoich klubów w takim stopniu, że zawstydza to część (jednak niewielu wierzy, że nie wszystkich) angielskich kibiców.

W 2001 roku Charles zostaÅ‚ uhonorowany zupeÅ‚nie niespodziewanym odznaczeniem, gdy to staÅ‚ siÄ™ pierwszym zagranicznym piÅ‚karzem we wÅ‚oskiej galerii sÅ‚aw, nawet przed MaradonÄ… i Platinim. Tego samego roku podczas wizyty na Stadio Delle Alpi usÅ‚yszaÅ‚ gromkie „Giovanni! Giovanni!” od tÅ‚umnie zgromadzonych tifosi, a spacer w maÅ‚ym mieÅ›cie Biella, które leży jakÄ…Å› godzinÄ™ drogi od Turynu wywoÅ‚aÅ‚ niezwykÅ‚e sceny, gdy to dzieci i doroÅ›li witali go okrzykami: „Il Re! Il Re!” Król.

Każdy klub ma swoje Legendy i zawsze zastanawiamy siÄ™, ile jest drużyn, które mogÄ… siÄ™ poszczycić niepodważalnymi Królami, jednak kibice Liverpoolu zakoÅ„czyli tÄ™ debatÄ™ raz na zawsze... albo przynajmniej na czas życia kolejnego pokolenia. Ci, którzy tak, jak ja codziennie szukajÄ… w Internecie najÅ›wieższych wiadomoÅ›ci na temat The Reds (i w moim przypadku powoli staje siÄ™ to takim tikiem nerwowym, który ma swoje poczÄ…tki w dzieciÅ„stwie i czasach telegazety), wiedzÄ…, że oficjalna witryna klubu w koÅ„cu odpowiedziaÅ‚a na pytanie, kto byÅ‚ najwiÄ™kszy. Z udziaÅ‚em kibiców poznaliÅ›my 100 zawodników, którzy „wstrzÄ…snÄ™li The Kop” bardziej, niż ktokolwiek inny.

OczywiÅ›cie z powodów czysto praktycznych nie możemy wykluczyć w takiej liÅ›cie dziwnego kultu osobistych bohaterów każdego kibica, dla którego dany zawodnik wstrzÄ…snÄ…Å‚ The Kop. Jednak gdy już ci wszyscy Titi Camary, Eriki Meijersi, Nicki Barmby i Rakiety – Ronny Rosenthale siÄ™ skoÅ„czÄ… i rozpocznie siÄ™ koÅ„cówka tej listy – to wtedy już rozmawiamy o zdecydowanie najlepszych piÅ‚karzach w historii klubu. Wszyscy mamy swoje osobiste opinie na temat niektórych miejsc (dla mnie niezrozumiaÅ‚e jest dopiero 100 miejsce bardzo niedocenianego Johna Warka, a tym bardziej nie jestem w stanie pojąć samej obecnoÅ›ci Djibrila Cisse na tej liÅ›cie), jednak nikt nie wÄ…tpi w ogromne umiejÄ™tnoÅ›ci pierwszej dziesiÄ…tki, bÄ…dĽ dwudziestki. Albo nawet pięćdziesiÄ…tki.

Niektórzy mogą się dziwić stosunkowo niskimi miejscami trzech tytanów z Anfield; a mianowicie: Emlyna Hughesa (10 miejsce), Graeme Sounessa (9) i zwłaszcza osobiście mnie dziwi Kevin Keegan (8). Cała trójka bezsprzecznie swoją grą zasłużyła na czołową piątkę, jednak to właśnie dowodzi i ukazuje ogromne umiejętności innych piłkarzy, którzy zakładali Czerwoną koszulkę.

Jednak inny ważniejszy powód jest ukryty w tym bilansie. The Kop to sentymentalna bestia, czemu nie? We współczesnych czasach piÅ‚ka może być postrzegana jako biznes, jednak jest to biznes zbudowany na podstawach sentymentu – sentymentu fanów. JeÅ›li istnieje jakieÅ› logiczne wytÅ‚umaczenie na tak wielkÄ… fascynacjÄ™ 22 piÅ‚karzami uganiajÄ…cymi siÄ™ za piÅ‚kÄ…, to ja jeszcze ich nie sÅ‚yszaÅ‚em... The Kop zna piÅ‚karski Å›wiat lepiej, niż ktokolwiek inny i nigdy nie podda w wÄ…tpliwość piÅ‚karskich umiejÄ™tnoÅ›ci piÅ‚karzy, którzy zajÄ™li miejsca 10, 9 i 8, jednak The Kop chce kochać i pragnie odwzajemnionej miÅ‚oÅ›ci i niestety dla niektórych piÅ‚karzy ma Å›wietnÄ… pamięć.

Hughes byÅ‚ kochany za czÄ™sto nieprzyjemnie wypowiedziani skierowane do Evertonu, jednak w czasie swojej gry na Anfield zyskaÅ‚ sobie jednego bÄ…dĽ dwóch wrogów i po zakoÅ„czeniu piÅ‚karskiej kariery rzadko wracaÅ‚ do Merseyside. Jednakże dziÄ™ki swojej grze Hughes zaskarbiÅ‚ sobie na zawsze miejsce w sercach fanów The Reds – za swoje wspaniaÅ‚e rajdy, grÄ™ na 3000%, rozrywajÄ…ce siatkÄ™ uderzenia w stylu Gerrarda i ponad wszystko za swój uÅ›miech. DziÄ™ki temu byÅ‚ uważany za syna Shanksa i zawsze bÄ™dzie wspominany jako Kapitan, który poprowadziÅ‚ Liverpool od sukcesów w Anglii do dominacji w Europie, po drodze zdobywajÄ…c Puchar UEFA.

Jednak grzechy Pana Sounessa znacznie łatwiej jest sobie przypomnieć. W retrospekcji korzenie tych gorszych dni już powstawały przed pracą menadżera i mimo niekwestionowanej reputacji jednego z najlepszych środkowych pomocników w latach 80-tych, to jego praca w roli menadżera zespołu częściowo zniszczyła ten szacunek, na który tak ciężko pracował. Każdy kibic Liverpoolu, którzy przeżywał smutne chwile podczas pracy obecnego, bądĽ poprzedniego menadżera musiał sobie przypomnieć początek lat 90-tych i od razu na jego twarzy pojawiał się szczery uśmiech.

JeÅ›li wydaje wam siÄ™, że teraz pewne sprawy pozostaÅ‚y niewyjaÅ›nione, to wtedy wyglÄ…daÅ‚y one tragicznie. Boxing Day 1993 roku mecz na Brammall Lane pozostaje jednym z moich najgorszych wspomnieÅ„ jako kibica The Reds z czysto piÅ‚karskiego punktu widzenia. Ubrani w zÅ‚udnie zÅ‚ote koszulki, zagrali tak jakby grali sobie w Niedzielnej Lidze, z wyraĽnie nieprzygotowanym Julianem Dicksem w skÅ‚adzie na lewej obronie, którego wielki ‘piwny’ brzuszek nie mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ w koszulce. Przez caÅ‚y mecz padaÅ‚ deszcz i sprawy wyglÄ…daÅ‚y jeszcze gorzej, gdy Souness zdjÄ…Å‚ z boiska numer 9 w swoim zespole, a Ian Rush kompletnie zdegustowany tym, co widziaÅ‚ rzuciÅ‚ koszulkÄ™ na murawÄ™ w geÅ›cie zÅ‚oÅ›ci i dezaprobaty wobec swojego menadżera, gdy udawaÅ‚ siÄ™ w kierunku Å‚awki rezerwowych.

22,932 kibiców opuÅ›ciÅ‚o ten mecz zastanawiajÄ…c siÄ™, czy istnieje możliwość otrzymania zwrotu pieniÄ™dzy za bilety. Jednego możemy być pewni – tak smutnego widoku już nie ujrzymy. Katastrofalny błąd Sounessa, gdy zgodziÅ‚ siÄ™ udzielić wywiadu The Sun tylko pogorszyÅ‚ nienajlepsze już relacje z kibicami i Graeme nie mógÅ‚ nic zrobić tylko zginąć od wÅ‚asnej broni. Już raz opuÅ›ciÅ‚ klub, jednak tym razem nie byÅ‚o najmniejszej możliwoÅ›ci na powrót.

Keegan dzieliÅ‚ z Sounessem jednÄ… wspólnÄ… cechÄ™ – w koÅ„cu opuÅ›ciÅ‚ kibiców The Reds Å‚amiÄ…c im wszystkim serca. Teraz bardzo Å‚atwo jest zapomnieć, że pomiÄ™dzy 1971, a 1978 rokiem „Potężna Mysz” byÅ‚a ulubieÅ„cem The Kop i byÅ‚a to miÅ‚ość odwzajemniona – małżeÅ„stwo zawarte w Liverpoolskim niebie. On byÅ‚ tym wyjÄ…tkowym zawodnikiem drugiej, wielkiej drużyny Shanksa i wykonywaÅ‚ wszelkie jego rozkazy („synu po prosty wyjdĽ na boisku i porozrzucaj tam trochÄ™ rÄ™cznych granatów!”), jednak zyskaÅ‚ reputacjÄ™ takiej piÅ‚karskiej supergwiazdy. MiaÅ‚ swoje wÅ‚asne cele i gdy na rok przed odejÅ›ciem na kontynent powiadomiÅ‚ wszystkich o swojej decyzji, kibice nie dali mu żyć przez te ostatnie 12 miesiÄ™cy.

A w tym właśnie sezonie poprowadził Liverpool do najwspanialszej chwili w Rzymie, gdy Emlyn Hughes wzniósł Puchar Europy i to częściowo zmieniło nastawienie do Keegana, jednak ostatecznie opuścił Anfield w złej atmosferze. Jego ogromne osiągnięcia zostały póĽniej przyćmione przez innych zawodników i lekko ironicznie jest, że następcą piłkarza pozornie niezastąpionego był najlepszy gracz w historii klubu... Kenny Dalglish. Keegan nigdy nie wrócił do Merseyside mimo, że klub miał prawo pierwokupu, a potem krążyły plotki na temat pracy trenerskiej Kevina na Anfield.

Tak naprawdę, czy chciał kiedykolwiek wrócić na Anfield, wolał nowe horyzonty i mimo, że wciąż kochał Liverpool i Shanksa to jego przyszłość należała do Srok.

Jest bardzo maÅ‚o miejsca na jakiekolwiek manewry, gdy mówimy o czoÅ‚owej piÄ…tce rankingu. Każdy, kto byÅ‚ bezpoÅ›rednim Å›wiadkiem wpÅ‚ywu Johna Barnesa na grÄ™ w Liverpoolu w sezonie 1987/88 powiem wam, tak jak ja to uczyniÄ™ teraz, że byÅ‚ to ogromny przywilej. Liverpool nigdy nie graÅ‚ nudnej piÅ‚ki, ale wtedy piÅ‚kÄ™ The Reds można byÅ‚o nazwać mianem seksownej. ChÅ‚opcy z Merseyside zawsze byli efektywni i bezlitoÅ›ni, ale nigdy z takim rozmachem. Digger łączyÅ‚ w sobie ogromnÄ… siłę z gracjÄ… i umiejÄ™tnoÅ›ciami, których nigdy wczeÅ›niej nie spotkano u jednego piÅ‚karza, przynajmniej u piÅ‚karza The Reds, którego pamiÄ™tam. SzalaÅ‚ na lewym skrzydle i żaden przeciwnik nie stanowiÅ‚ dla niego przeszkody na drodze do zdobycia bramki, albo asystowania przy trafieniu kolegi. Przed czasami Barnesa rzadko spotykaÅ‚em siÄ™ ze stwierdzeniem „podaÅ‚ piÅ‚kÄ™ do bramki”, jednak, gdy Digger graÅ‚ na Anfield to komentatorzy bardzo czÄ™sto je powtarzali. Jednym z najpiÄ™kniejszych jego triumfów byÅ‚o zwyciÄ™stwo na rasizmem pod koniec lat 80-tych i dzisiaj jest przykÅ‚adem dla wielu mÅ‚odych czarnoskórych piÅ‚karzy.

WpÅ‚yw Robbiego Fowlera na ogólne zmysÅ‚y The Kop byÅ‚ doprawdy niesamowity. Ciężko jest sobie przypomnieć tak mÅ‚odego piÅ‚karza, nawet liczÄ…c Owena, który tak fenomenalnie rozpoczÄ…Å‚ karierÄ™ na Anfield. Jego spokój i zuchwaÅ‚ość zapieraÅ‚y dech w piersiach – najpierw zdobyÅ‚ bramkÄ™ w debiucie w meczu z Fulham na wyjeĽdzie, a potem w pierwszym meczu na Anfield temu samemu przeciwnikowi zaaplikowaÅ‚ pięć goli. ByÅ‚ niemal kompletnym napastnikiem już w wieku 17 lat, a potem... wydawaÅ‚o siÄ™, że potrafi umieÅ›cić piÅ‚kÄ™ w każdym miejscu bramki z każdego miejsca w polu karnym, a także spoza niego. Co ważne „Postrach z Toxteth” byÅ‚ „jednym z nas”, co udowodniÅ‚ koszulkÄ…, na której wyraziÅ‚ wsparcie dla portowców. Nie, żeby ktokolwiek w to wÄ…tpiÅ‚ – każdy piÅ‚karz, który kilka godzin po najszybszym hat-tricku w historii Premiership z Arsenalem jest zauważony w koszulce klubowej na mieÅ›cie, jest bardzo bliski uwielbienia ze strony fanów. Jakiekolwiek wÄ…tpliwoÅ›ci, co do jego popularnoÅ›ci wÅ›ród kibiców zostaÅ‚y rozwiane, gdy powróciÅ‚ do swojego domu – powrót syna marnotrawnego, który ciÄ…gle Å›wiÄ™tujemy.

Fowler oczywiÅ›cie miaÅ‚ tylko jednego, jedynego mentora – Iana, Iana Rusha. Teraz jest to praktycznie niewyobrażalne, że w 1981 roku Rushie byÅ‚ bardzo bliski opuszczenia Anfield – jeszcze bardziej surrealistyczny wydaje siÄ™ fakt, że mógÅ‚ odejść na Selhurst Park. Na szczęście mÄ…dry Bob Paisley zatrzymaÅ‚ napastnika i powiedziaÅ‚ takie sÅ‚owa: „BÄ…dĽ bardziej samolubny”. MÅ‚ody Rush wziÄ…Å‚ sobie te sÅ‚owa do serca, ponieważ bardzo szybko przeszedÅ‚ do czynów. Tak naprawdÄ™ zachowaÅ‚ siÄ™ samolubnie rekordowÄ… ilość razy w historii The Reds – 346-krotnie i choć rekordy sÄ… to po to, żeby je bić to bÄ™dÄ™ bardzo zaskoczony (i równie zachwycony) jeÅ›li ktokolwiek pobije osiÄ…gniÄ™cie Rusha.

ByÅ‚ taki krótki okres czasu, gdy zostaÅ‚ przyćmiony przez jednÄ… osobÄ™ – Gary’ego Linekera. Jako Anglik, Lineker graÅ‚ na Mistrzostwach ¦wiata i Europy i należą mu siÄ™ wielkie brawa za odniesiony sukces w Barcelonie. Wielkim pechem Rusha byÅ‚ wÅ‚aÅ›nie brak rywalizacji na najwyższym poziomie wraz ze swojÄ… ReprezentacjÄ…, a jego nieudany rok w Juventusie zawsze bÄ™dzie pamiÄ™tany jako zÅ‚y okres jego kariery. Jednak jako snajper jest krystalicznie czysty. BezwzglÄ™dny i precyzyjny, byÅ‚ fenomenalnym napastnikiem, który robiÅ‚ to, co do niego należaÅ‚o. CzerpaÅ‚ z korzyÅ›ci z gry u boku najlepszego piÅ‚karza w historii klubu – Kenny’ego Dalglisha i potrafiÅ‚ wykaÅ„czać akcje zarówno gÅ‚owÄ…, jak i obiema nogami z różnej odlegÅ‚oÅ›ci. Zawsze peÅ‚niÅ‚ rolÄ™ pierwszego obroÅ„cy, a jego inteligencja i szybkość powodowaÅ‚y, że bardzo rzadko wpadaÅ‚ w puÅ‚apki ofsajdowe (przeciwieÅ„stwo Djibrila Cisse) no i na koniec tak, jak wszyscy wielcy piÅ‚karze Liverpoolu, bardzo ciężko pracowaÅ‚ dla zespoÅ‚u.

Szczęśliwie Ian byÅ‚ koszmarem dla klubu z Goodison Park niemal przez dekadÄ™, raz zdobywajÄ…c cztery bramki w derbach, no a na Wembley w starciach z Evertonem nie byÅ‚o inaczej – Rushie zdobyÅ‚ cztery bramki w dwóch FinaÅ‚ach drużyn z Merseyside, które zakoÅ„czyÅ‚y siÄ™ wiktoriÄ… The Reds. Do 1987 roku Liverpool nie przegraÅ‚ meczu, w którym Rush trafiÅ‚ do siatki (ulubiona statystyka Mottiego przez jakieÅ› sześć lat), gdy to po raz pierwszym siÄ™ zdarzyÅ‚o w meczu o Littlewoods Cup na Wembley, czy jak to kiedyÅ› nazywano PoÅ‚udniowym Anfield. Gdy McMahon idealnie podaÅ‚ do Rusha piÅ‚kÄ™ i ten pewnie wpakowaÅ‚ jÄ… do siatki to wszystko byÅ‚o w jak najlepszym porzÄ…dku. Jednak Charlie Nicholas miaÅ‚ swojÄ… wÅ‚asnÄ… wizjÄ™. „To szmata!” wykrzyknÄ…Å‚ Barry Davies, gdy padÅ‚ drugi z dwóch szczęśliwych goli dla Arsenalu. Ten mecz byÅ‚ odrodzeniem Kanonierów, a także koÅ„cem ery Rusha, który niedÅ‚ugo potem odszedÅ‚ do sÅ‚ynnej Italii. Jednak w przeciwieÅ„stwie do innych Walijczyk powróciÅ‚ i mimo poczÄ…tkowych problemów na Anfield po powrocie do drużyny, która bardzo dobrze sobie radziÅ‚a bez niego, szybko powróciÅ‚a dawna forma i Rush wpisaÅ‚ siÄ™ do ksiÄ™gi rekordów.

Gerrard jest wyjÄ…tkowy spoÅ›ród wszystkich piÅ‚karzy, którzy grali w klubie w ciÄ…gu ostatnich 10-15 lat z jednego prostego powodu – bez problemy znalazÅ‚by siÄ™ w najlepszej jedenastce Liverpoolu wszechczasów, zajmujÄ…c miejsce w Å›rodku pola obok Graeme’a Sounessa (Hughes wróciÅ‚by na Å›rodek obrony). WÅ‚aÅ›nie z tego samego powodu w peÅ‚ni zasÅ‚użyÅ‚ na drugÄ… lokatÄ™, jednak gdyby zdecydowaÅ‚ siÄ™ wtedy odejść do Chelsea to bez wÄ…tpienia niższe miejsce byÅ‚oby tylko formalnoÅ›ciÄ…. Gerrard w niebieskiej koszulce na Stamford Bridge wciąż pozostaje niemożliwoÅ›ciÄ… dla wszystkich kibiców Liverpoolu – koszmarem z jakiegoÅ› innego wymyÅ›lonego Å›wiata. Na szczęścia prawda jest inna i Benitez wyeliminowaÅ‚ jednÄ…, głównÄ… wadÄ™ z gry Gerrarda – jego determinacjÄ™ do czynienia wszystkiego samemu. Dopiero niedawno przestano nazywać Liverpool drużynÄ… jednego zawodnika w prasie, choć ciÄ…gle w przypadku niepowodzenia i absencji Stevena to wÅ‚aÅ›nie jego brak jest głównym powodem zÅ‚ego wyniku zdaniem mediów. Tak naprawdÄ™ jedynie w sezonie 2004/04 takie stwierdzenie można byÅ‚o uznać za prawdziwe.

Na przykład twierdzenie, że Steven Gerrard zdobył dla Liverpoolu Puchar Europy jest przesadą i brakiem szacunku dla jego kolegów. Nie zapominajmy, że na pewnym etapie Kapitan wyraĽnie przedstawił swoje wątpliwości, co do możliwości sięgnięcia po to trofeum. Choć spektakularna bramka w meczu z Olimpiakosem jest zasłużenie wciąż oklaskiwana, jednak nie miałaby żadnego znaczenie, gdyby wcześniej do siatki nie trafili Neil Mellor i Florent Sinama-Pongolle. Fakt, że na drodze do Stambułu Gerrard nie zagrał w kilku meczach, wliczając w to heroiczny bój z Juventusem na wyjeĽdzie, często jest pomijany, a bez licznych goli Luisa Garcii ten Puchar nie byłby nasz.

WkÅ‚ad Gerrarda w sukces w Finale byÅ‚ kluczowy, ale bez wspaniaÅ‚ego wprowadzenia na boisko Didiego Hamanna nie mówilibyÅ›my o tym wszystkim, ponieważ najprawdopodobniej nigdy by siÄ™ to nie wydarzyÅ‚o. Zadanie Hamanna, jakim byÅ‚o ograniczenie swobody Kaki odegraÅ‚o ogromne znaczenie w koÅ„cowym triumfie, ponieważ Gerrard miaÅ‚ wiÄ™cej miejsca i mógÅ‚ robić, to co robi najlepiej – prowadzić do zwyciÄ™stwa, dajÄ…c wspaniaÅ‚y przykÅ‚ad kolegom. Fakt, że udaÅ‚o siÄ™ zdobyć Puchar Europy z takim piÅ‚karzem w skÅ‚adzie, jak Djimi Traore zawdziÄ™czamy w głównej mierze wspaniaÅ‚emu menadżerowi.

Jednak Gerrard pozostaje wyjÄ…tkowe pod wzglÄ™dem stanowienia inspiracji dla innych i najlepszym tego przykÅ‚adem byÅ‚ tegoroczny FinaÅ‚ FA Cup – choć ponownie nie można ignorować wpÅ‚ywu Hamanna. Gdy mecz chyliÅ‚ siÄ™ ku koÅ„cowi wszystko byÅ‚o już pozamiatane i tylko czekaliÅ›my, żeby pogratulować West Hamowi wspaniaÅ‚ego wystÄ™pu i chyba nawet Gerrard to wiedziaÅ‚, gdy tym jednym wspaniaÅ‚ym uderzeniem piÅ‚ki wprowadziÅ‚ nas w stan euforii. Tacy Hamanni sÄ… bardzo ważni (i teraz by nam siÄ™ taki przydaÅ‚), jednak potrzebujemy prawdziwych bohaterów i Gerrard z pewnoÅ›ciÄ… takim jest do tego stopnia, że czasem siÄ™ zastanawiamy, czy on aby na pewno jest wytworem natury. Stevie Wonder jeszcze wiele nam pokaże i choć jest bardzo maÅ‚o prawdopodobne, żeby zdobyÅ‚ tyle trofeów, co jego poprzednicy to bez wÄ…tpienia pozostanie jednym z najwspanialszych lokalnych bohaterów tego klubu jeszcze przez wiele, wiele lat.

Gerrard jest Królem miejscowych chÅ‚opaków i pozostaje już tylko jedno nazwisko do omówienia... Kenneth Mathieson Dalglish. „Szybciej tutaj chodĽ, zanim siÄ™ zorientujÄ…, co zrobili,” takimi sÅ‚owami zwróciÅ‚ siÄ™ Bob Paisley do Prezesa Johna Smitha, gdy pozyskano za ówczeÅ›nie rekordowÄ… sumÄ™ 440 000 funtów Kenny’ego z Celticu. I nikt siÄ™ nie dziwi.

On nie byÅ‚ typowym snajperem, nie byÅ‚ najlepszy w walce w powietrzu i nie byÅ‚ najszybszy, jednak bez najmniejszego cienia wÄ…tpliwoÅ›ci, byÅ‚ najlepszy. MiaÅ‚em ogromne szczęście, że widziaÅ‚em na żywo jego grÄ™ kilka razy i to, co najbardziej pamiÄ™tam to podniecenie, gdy Kenny dostawaÅ‚ piÅ‚kÄ™. Podczas wyprawy na stadion Oxford United – Manor Ground w 1987 roku, Dalglish zaliczyÅ‚ jeden z najwspanialszych wystÄ™pów. Kibice szaleli, gdy tylko dotykaÅ‚ piÅ‚ki i co chwila krzyczeli – „Mistrz!”. I nim wÅ‚aÅ›nie byÅ‚. To nie tylko jego wizja i inteligencja byÅ‚y niezwykÅ‚e, ale jego umiejÄ™tność wykorzystania swoich atutów zanim przeciwnik wiedziaÅ‚, co siÄ™ dzieje.

Jego technika byÅ‚a kluczowa i czÄ™sto subtelnie przyjmowaÅ‚ piÅ‚kÄ™ na stopÄ™, bÄ…dĽ klatkÄ™ piersiowÄ… i chwilÄ™ póĽniej w fenomenalny sposób kopaÅ‚ piÅ‚kÄ™, na nogÄ™, bÄ…dĽ gÅ‚owÄ™ partnera z zespoÅ‚u, albo od razu do siatki rywali. Wiele razy korzyÅ›ci z tych podaÅ„ czerpaÅ‚ Rush i każdemu można byÅ‚o wybaczyć, że sÄ…dziÅ‚, iż istnieje taki piÅ‚karz: „Dalglish – Rush – GOL!” Jego panowanie nad piÅ‚kÄ… byÅ‚o doprawdy wyjÄ…tkowe. SÅ‚ynÄ…Å‚ z umiejÄ™tnoÅ›ci zastawienia piÅ‚ki ciaÅ‚em i sam David O’Leary jeden z najlepszych Å›rodkowych obroÅ„ców tamtych czasów narzekaÅ‚, że nie daÅ‚o siÄ™ Kenny’emu odebrać piÅ‚ki: „on robi malutki kroczki wokół piÅ‚ki, sprytnie ustawia nogi i korzysta z Å‚okci. Z której strony bym nie podszedÅ‚, zawsze natknÄ™ siÄ™ na jego ciaÅ‚o. Niektórzy szkoccy dziennikarze narzekali, że byÅ‚ maÅ‚omówny.

Pewnego dnia odbył taką konwersację z dziennikarzem:

DALGLISH: „Nie byÅ‚o.”

DZIENNIKARZ (zakÅ‚opotany): „Czego nie byÅ‚o?”

DALGLISH: „Spalonego.”

(DALGLISH odchodzi)

PóĽniej dziennikarz zdał sobie sprawę, że Dalglish odnosił się do tragicznych decyzji sędziów w meczu sprzed kilku tygodni, z którego pisał sprawozdanie. Kilka lat póĽniej stwierdził, że był to najbardziej dokładny wywiad, jaki kiedykolwiek w życiu przeprowadził z Kennym. Jednak Szkot miał cięty język i wypowiadał się równie świetnie, jak grał na boisku. Gdy on, albo jego drużyna trafiła do siatki, na jego twarzy pojawiał się szczery uśmiech urodzonego zwycięzcy. Jego 14 tytułów mistrzowskich w roli piłkarza i menadżera na Wyspach to niezwykłe osiągnięcie, które chyba nigdy nie zostanie pobite i kibice Cetlicu też słusznie uważają go najlepszego w historii ich klubu.

Ciężko jest się powstrzymać przed myślą, co mógł osiągnąć na Anfield, gdyby pomyślnie przeszedł testy w 1966 roku. Dziwnym trafem już nie chcemy roztrząsać, co by się stało, gdyby tego samego roku zaliczył testy w West Hamie.

Dalglish prowadził Celtic w najczarniejszych latach dla klubu, co przypłacił uszczerbkiem na psychice i wkrótce już nie mógł tego znieść. Jako młody zawodnik Celticu w 1971 roku był świadkiem tragicznych wydarzeń na Ibrox Park, a potem musiał przeżyć horror Heysel i Hillsborough. Słynne zdjęcie, jak Kenny opuszcza boisko u boku Briana Clougha ukazuje twarz człowieka, który widział już wystarczająco dużo i nie potrafił już w pełni poświęcić się tej grze, gdy widział tak wiele cierpiących ludzkich istnień.

Jednak jakimś cudem nie opuścił klubu. Mimo zmiennego szczęścia w różnych drużynach (to on może poszczycić się sprowadzeniem Didiego Hamanna do Anglii) i końcowego zakończenie przygody z piłką, pozostaje nierozerwalną częścią Liverpoolu. Podczas spotkań The Reds jest zawsze mile widzianym gościem na trybunach i tak naprawdę rządzi sercami, tych którzy go widzieli, jak gra. On jest Królem.

Oczywiście jeśli chcemy się upodobnić choć trochę do Włochów pod względem szanowania historii klubu to nie możemy zapominać o Billym Liddellu, który został godnie uhonorowany przez kibiców szóstym miejscem. Ciężko jest porównać Dalglisha do Liddella, nie tylko ze względu na różną pozycję na boisku (Billy, jako świetny atleta, idealnie pasowałby do współczesnej piłki), ale ze względu na to, że występowali w zupełnie różnych drużynach. Dalglish był jednym w zespole pełnym zwycięzców.

Mimo poczÄ…tkowych sukcesów, gdy w sezonie 1946/47 Billy poprowadziÅ‚ Liverpool do Mistrzostwa Anglii, Liddell nie zdobyÅ‚ nic wiÄ™cej (oprócz drugiego miejsca w FA Cup w 1950 roku), a Liverpool spadaÅ‚ coraz niżej. ReprezentowaÅ‚ barwy klubu przez kolejne 14 lat, a jego koÅ„cowe lata kariery zbiegÅ‚y siÄ™ z poczÄ…tkiem nowej ery Shanksa. W 1951 roku Shankly nie zdecydowaÅ‚ siÄ™ objąć posady menadżera Liverpoolu, ze wzglÄ™du na potencjalne zbyt duże wpÅ‚ywy dyrektorów klubu: „JeÅ›li nie ustalam skÅ‚adu, to w takim razie od czego tutaj jestem?” zastanawiaÅ‚ siÄ™.

Gdyby sprawy potoczyły się inaczej to Shanks wraz z Liddellem mogliby ponownie wprowadzić Liverpool na salony już dekadę wcześniej.

Podczas swojej 23-letniej kariery na Anfield, Liddell grał niemal na każdej pozycji, był Kapitanem zespołu, 26 razy reprezentował Szkocję, dwa razy Wielką Brytanię (jedynym piłkarzem, który powtórzył ten wyczyn był Sir Stanley Matthews), osiem razy z dziewięciu był najlepszym strzelcem klubu (grając na skrzydle) i walczył na wojnie. Również pełnił rolę księgowego w klubie i trenował jedynie dwa razy w tygodniu, ale nigdy nie ujrzał kartki podczas meczu. Jego kolega z zespołu Albert Stubbins nawet twierdził, że Billy nigdy nie przeklinał. Bardzo ciężko pracował dla miejscowej społeczności, a w końcu został stypendystą dla Uniwersytetu w Liverpoolu po tym, jak zakończył karierę.

Czy naprawdÄ™ możemy powiedzieć, że byÅ‚ jakiÅ› lepszy pracownik tego klubu w historii? WÄ…tpiÄ™. W koÅ„cu za jego czasów klub byÅ‚ nazywany Liddellpool i mówiono, że „podtrzymuje The Kop” na wÅ‚asnych barkach. Jednak nigdy nie widziaÅ‚em, jak on gra. I tak, jak wiÄ™kszość osób interesujÄ…cych siÄ™ futbolem muszÄ™ siÄ™ zadowolić tym, co przeczytam. W pewnym sensie to szkoda, jednak czy na pewno chcielibyÅ›my galeriÄ™ sÅ‚aw? Czy chcemy przypisywać piÅ‚karzom numery? Nie wydaje mi siÄ™.

Wielu, którzy widzieli grę zarówno Liddella, jak i Dalglisha powie, że ten pierwszy był najwspanialszym piłkarzem, który zakładał Czerwoną koszulkę. I ja ich wysłucham. Jednak ja każdemu wnukowi, który będzie chciał mnie posłuchać powiem, że Kenny był lepszy, niż ktokolwiek, kogo w swoim życiu ujrzą. Przynajmniej dla mojego pokolenia, zawsze będzie tylko jeden Król. I niech panuje długo.

Liam Blake



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 20.10.2006 (zmod. 02.07.2020)