FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 947

"The Red Revival" - "Czerwone Odrodzenie"

Artykuł z cyklu Artykuły


Pisząc książkę o drużynie, której kibicujesz, w trakcie sezonu, który odkrywa zasłony, zawsze będzie ryzykownie. To, mówiąc krótko, jest loteria.

Po wszystkim, tylko najbardziej masochistyczni fani chcą czytać o godnych pogardy miernotach w ich klubie, wydarzenia powinny dobrze się skończyć w takim wypadku.

To samo stosuje się do okropnego sezonu, chyba że są w nim jakieś ciekawe, zaskakujące rzeczy: litewski zarząd zwalnia 17 menedżerów przed ¦więtami, po czym sam podaje się do dymisji; gwiazdorski snajper rezygnuje z piłki, stając się producentem sera z koziego mleka w austriackim pogórzu; piłkarski strajk przeciwko racjonowania cukru, poprzez wzięcie na zakładniczkę kobietę od herbaty i nie opuszczanie baru dla pracowników przez trzy miesiące.

Mówiąc szczerze, cokolwiek ludzie chcą czytać, wolę nie pisać o miernotach, czy katastrofach.

W zeszłym sezonie, pisząc "Golden Past, Red Future" ("Złota Przeszłość, Czerwona Przyszłość" - przyp. red.), przygotowywałem się jedynie do zadokumentowania zakończenia lat Houliera i rozpoczęcia ery Beniteza i zobaczenia co stało się przez ten czas.

Ta książka została rozpoczęta zimą, mniej więcej w czasie, gdy the Reds odpadli z FA Cup, po meczu z Burnley. Mało pomyśle rozpoczęcie. Nawet teraz nie potrafię uwierzyć, że skończyło się chwałą w Stambule. Miałem nadzieję, że przyzwoita książka, nawet napisana przed Stambułem, była napisana bardziej stosownie, wyłącznie dzięki zespołowi i jego poczuciu dramaturgii. Miałem szczęście.

W tym sezonie historia jest inna: mniej chwały, o wiele więcej konsekwencji. Ciągle może być satysfakcjonujące zakończenie, na Millenium Stadium w Cardiff. The Reds wygrali pierwsze dwa finały pucharu tam rozgrywane, a póĽniej w 2001r. Jednak wyróżnienie Stambułu nie jest opinią.

Żeby wprowadzić na rynek nadchodzącą książkę, by zmienić w czasie dla jego wydania w czerwcu, musiała był oficjalnie zarejestrowana, zawierając tytuł i numer ISBN już w styczniu. W wielu przypadkach jest łatwiej napisać książkę w retrospektywie, po wydarzeniu, ale czułem o wiele większe powiązanie z problemem tematu, pisząc gdy sezon się odkrywa. Modyfikacje tekstu mogą mieć miejsce aż dopóki prasy się nie kręcą więc, może być on wypuszczony na rynek jako ciągle współczesny. Wybierając tytuł w połowie pisania, oczywiście wybrałem daleki od ideału.

W tym czasie "Red Revival" ("Czerwone Odrodzenie" - przyp. red.) miało perfekcyjny sens. Osiemnaście miesięcy pracy Beniteza to niezaprzeczalna krzywa w górę, krocząc w tym sezonie jako zespół, jeśli nie koniecznie możliwa powtórka najlepszych momentów sezonu 2004/05 byli w o wiele lepszej formie z tygodnia na tydzień.

Jednak wtedy the Reds trochę uderzali w ścianę. Przez chwilę "Red Relapse" ("Czerwony Nawrót" - przyp. red.),"Red Rewind" ("Czerwone Przewinięcie" - przyp. red.), czy "Red Reversal" ("Czerwone Załamanie" - przyp. red) wyglądały bardziej właściwie. Nigdy nie byłem kuszony przez "Red Hot" ("Czerwony Gorący" - przyp. red.), chociaż nie można powiedzieć, że niektórzy recenzenci poczuli by się inaczej.

Niezaprzeczalny postęp był zagrożony byciem podważonym przez zmęczenie i utratę pewności siebie, szczególnie z powodu siły ataku. Większość ludzi wciąż może czuć postęp, ale twarde fakty były w niebezpieczeństwie stania się szczegółowymi w najlepsze. Nie ma punktu w którym wszystko przebiega wspaniale na pierwszych okrążeniach w wyścigu, ale pełzanie na dłoniach i kolanach aż do linii mety.

Pomiędzy wczesnym styczniem i pierwszym tygodniem lutego, punkty zostały upuszczone na Boltonie (gdzie co prawda punkt i dwa gole nie oznaczają złego wyniku), Manchesterze United, Birmingham, Chelsea i Charltonie. PóĽniej, gdy liga się ustabilizowała, wyglądający na zmęczonych Reds rozbili się na skałach Benfiki.

Definicja

Co możemy powiedzieć jako definicję "odrodzenia" w kontekście Liverpool Football Clubu? W jaki sposób będziemy wiedzieć, czy to autentyk, czy kolejny fałszywy świt? I czy jakiekolwiek odrodzenie wytrzymuje porównanie z naprawdę wysokimi punktami klubowe historii? Na wszystkie te pytania musiałem odpowiedzieć.

Przede wszystkim, nie jestem kimś, kto oczekuje od Liverpoolu kolejnej dominacji w angielskiej piłce; przynajmniej nie w taki sposób jak to klub zrobił. Mogę sobie życzyć, mogę marzyć, jednak nie oczekuję.

W odróżnieniu od lat przeszłych, w pracy są teraz unikalne czynniki. OK, jeden unikalny czynnik - nazywany Chelsea. Alba bardziej konkretnie - pieniądze Chelsea. W piłce nigdy wcześniej się to nie zdarzyło i nawet wielki Bob Paisley nigdy nie musiał konkurować z klubem o możliwości posiadania bezgranicznych funduszy.

Wszystko, co może zrobić Liverpool w kategoriach odrodzenia jest bycie najlepszym, jak to tylko możliwe w "dniu dzisiejszym". A miejmy nadzieję, że kilka lat sprawi, że będzie on na tyle dobry, by otrzymać koronę mistrzowską.

To co najbardziej podoba w dotychczasowych osiągnięciach Rafy Benieza to fakt, iż one połączyły klubową teraĽniejszość z jego chwalebną przeszłością. Wszystko, w czym obecna drużyna wytrzymuje porównanie z tą z błogich czasów musi być respektowane.

Miała miejsce seria dziesięciu wygranych ligowych spotkań, która rozpoczęła się w paĽdzierniku, a zakończyła tylko jednym meczem mniej niż rekord z 1982 roku; bijąca rekord seria jedenastu czystych kont, a dokładniej 1041 minut bez straty gola; zbliżenie się do rekordu największej ilości czystych kont w sezonie, który wynosi 34, podczas gdy Reds zaliczyli już 31, a wciąż mają do rozegrania jeszcze siedem albo osiem meczów (zależy to od półfinału FA Cup); oraz największa liczba punktów na tym etapie sezonu Premiership.

Za żadne z tych osiągnięć nie przyznaje się nagród, czy trofeów, ale one sprawiają, że stajesz się traktowany poważnie. Im więcej osiągnięć jest faktem, tym bardziej czuć postęp. By zrobić cokolwiek tak dobrze lub nawet lepiej niż najlepsze zespoły przeszłości, przysparza godnego uznania.

To, że miało to miejsce rok po wygraniu Ligi Mistrzów jest znakiem, iż początkowy sukces Beniteza nie był fuksem, lecz częścią tendencji budowniczej. To był sezon "wielkiego meczu" i to propaguje także poczucie ważności; Liverpool Football Club potrzebuje czuć się ważnym - częścią zasłużonej elity, nie tylko w historii.

Gra w Superpucharze Europy i Klubowych Mistrzostwach ¦wiata; w Lidze Mistrzów po Nowym Roku obecność, mając przegrany zaledwie 1 z 20 meczów na europejskiej scenie w roku 2005; w półfinałach FA Cup, po pokonaniu Manchesteru United po raz pierwszy od 85 lat w tych rozgrywkach oraz po rekordowej wygranej 7-0 na wyjeĽdzie z Birmingham; stabilizacja w najlepszej czwórce. To wszystko jest wypadkową poprawy.

Wygrywanie w procentach

Kolejny czynnik, który mnie interesuje to wygrywanie w procentach w sezonie. Tegosezonowy wskaĽnik zwycięstw we wszystkich rozgrywkach to 61,1%, a 59,4% w lidze. Wliczając to do klubowego ogólnego wyniku w najwyższej klasie rozgrywkowej w 90 sezonach, wychodzi 46,98%.

Od kiedy powstało Premiership, tylko jeden sezon był lepszy w procentach: 2000/01, w którym LFC zdobyło potrójna koronę, gdy wskaĽnik wyniósł 61,3%. Mimo to ligowe osiągnięcie było o wiele mniej imponujące - 52,6%. Rok póĽniej wskaĽnik ligowy był lepszy i bardzo imponujący - 63,2%, ale ogół wyniósł tylko 57%.

Oczywiście czasy się zmieniły. Wskazuje na to choćby, jak przesunięto słupki (oczywiście w metaforze: nie chodzi tu o pracę facetów od kopania w ziemi) że obecny stosunek zwycięstw jest nadzwyczajnie wyższy, niż średnia poprzez 18 sezonów zakończonych zwycięstwem w lidze, który wynosi 60,2%.

Właściwie wygrane w procentach tego sezonu Premiership są korzystniejsze niż w pięciu z tych zwycięskich sezonów, z czego dwa miały miejsce na początku lat 80-tych, a tylko wyjątkowe sezony, jak 1978/79 (z 71,4% meczów wygranych) i 1987/88 (65%), wyraĽnie dystansują obecny.

W tych liczbach łatwo jest zobaczyć, że zespół jest w bardzo dobrej formie. Oczywiście zespoły są ostatecznie oceniane ze srebra (potocznie z trofeów - przyp. red.) i z pozycji w lidze i żadne statystyki nie zmienią tego faktu. Trzeba stać się bardzo dobrą drużyną, zanim stanie się naprawdę wspaniałą.

Patrząc na te wszystkie znaki postępu, nie oczekuję, że to się tu zatrzyma. Następny sezon powinien zastać Reds w nawet lepszej formie, gdyż Rafa przykłada się do pracy na następnym poziomie. Trzeci sezon jest tym, w którym menedżer przeważnie zaczyna dochodzić do szczytu swoich sił, gdy ma poważanie i zrozumienie piłkarzy i gdy ma czas na kupno określonych piłkarzy dla określonych ról.

To jest całe sedno odrodzenia: nie należy być zadowolonym z tego, gdzie the Reds doszli i tam zostać. Trzeba walczyć o więcej i kontynuować ulepszanie się.

Paul Tomkins

¬ródło: Liverpoolfc.tv



Autor: Witz
Data publikacji: 29.03.2006 (zmod. 02.07.2020)