LIV
Liverpool
Champions League
05.11.2024
21:00
LEV
Bayer Leverkusen
 
Osób online 1410

Liverpool w Europie: Złote lata 1974 - 1985

Artykuł z cyklu Artykuły


W 1973 roku po zdobyciu przez Liverpool FC Pucharu UEFA i Mistrzostwa Ligi, Bill Shankly zapytany o to, co jest dla niego cenniejsze, bez wahania stwierdził, że pierwsze miejsce w angielskiej ekstraklasie. Shankly zaznaczył, że sukces w Europie dużo znaczy dla klubu i kraju, ale zwycięstwo w lidze to coś, czego klub zawsze pragnął i co było dla LFC najważniejsze.

Przez 30 lat nic się w tej filozofii nie zmieniło, ale poprzez liczne sukcesy w Europie klub z Liverpoolu wyrobił sobie renomę na świecie i nic nie wskazywało na to, że sezon 1973-74 będzie ostatnim sezonem Shankly'ego jako managera. Bill musiał być podekscytowany tym, że po raz kolejny mógłby stanąć do walki w europejskich pucharach. Jednak jego marzenia nie zostały zrealizowane. Wszystko zakończyło się wielkim rozczarowaniem zanim przyszła zima.

Jego gracze wykonali kawał dobrej roboty pokonując drużynę Esch z Luksemburga 3-1 w dwumeczu. Potem, w drugiej rundzie trafili na Red Star Belgrad. W pierwszym spotkaniu w Belgradzie Chris Lawler zdobył jak się wydawało bezcenną bramkę, jednak dwa tygodnie póĽniej na Anfield Road Liverpool doznał porażki 2-1 po wspaniałych bramkach Lazarevica i Jankovica. Dla Liverpoolu ponownie trafił Lawler, ale jak to póĽniej określiły gazety, było to ''za mało i za póĽno''. Wyglądało na to, że LFC musi się jeszcze sporo nauczyć, zanim sięgnie po najcenniejsze europejskie trofeum w klubowej piłce.

Zanim Shankly odszedł, zdobył z Liverpoolem FA Cup, co było jego pożegnalnym prezentem dla klubu. Dzięki temu LFC mógł po raz trzeci zagrać w Pucharze Zdobywców Pucharów. Pół-zawodowcy Stromsgodset z Norwegii zostali zniszczeni na Anfield, gdyż ta potyczka zakończyła się wynikiem 11-0 dla gospodarzy! Dziewięciu różnych zawodników wpisało się na listę strzelców w tym meczu.

Jedynie Brian Hall i bramkarz Ray Clemence nie zdołali pokonać bramkarza gości tamtego wieczoru. Rewanżowy mecz został rozegrany na narodowym stadionie w Oslo, ponieważ stadion w Drammen okazał się za mały, by pomieścić wszystkich kibiców. W tym spotkaniu zagrał Kevin Keegan, który przez długi czas pauzował na skutek czerwonej kartki, jaką otrzymał w meczu Charity Shield w sierpniu.

Strzelcem jedynej bramki w Oslo był Ray Kennedy, ale to właśnie Kevin Keegan był tym, który zdobył bramkę dla LFC w pierwszej połowie meczu z Ferencvaros, rozgrywanym na Anfield w trzeciej rundzie pucharu. Gdy wszyscy myśleli, że będzie to jedyna bramka meczu, Ferencvaros wyrównał w ostatniej minucie za sprawą Mate. Ta bramka na zdobyta na wyjeĽdzie była na Węgrów niezwykle cenna, ponieważ zmieniła wizerunek tego pojedynku.

W Budapeszcie Liverpool osiągnął bezbramkowy remis i został wyeliminowany z dalszych rozgrywek. Jakby tego było mało, Tommy Smith został ukarany grzywną i zawieszeniem w europejskich pucharach za udawanie urazu na skutek rzuconej racy pod koniec spotkania. Bob Paisley uznał swój pierwszy sezon w LFC za nieudany, mimo że jego podopieczni zakończyli rozgrywki w lidze na drugim miejscu. Jednak druga lokata to porażka dla LFC!

Jednak Bob Paisley był świetnym trenerem, a jedną z jego najwspanialszych decyzji w sezonie 1975-76 było przekwalifikowanie Raya Kennedy ( zakupionego z Arsenalu tego samego dnia, w którym Shankly ogłosił swoje odejście) z napastnika na kreatywnego pomocnika. Kennedy grał z przodu w meczu przeciwko Hibernian i został zmieniony przez Toshacka w drugiej połowie. Gracze LFC próbowali wyrównać po bramce Harpera na początku spotkania. W rewanżu Ray nie wpasował się w mecz, ale za to wielki Walijczyk tak i to bardzo. Toshack zdobył trzy bramki, wszystkie głową. Jego wspaniała gra doprowadziła do zwycięstwa LFC 3-2 a obroniony rzut karny przez Raya Clemence'a uchronił Liverpool przed odpadnięciem z rozgrywek.

Następnie imponujące zwycięstwo 3-1 z San Sebastian na wyjeĽdzie odebrało Baskom ochotę do walki na Anfield. Dwa tygodnie póĽniej, w Liverpoolu zostali zmiażdżeni 6-0. Pod koniec listopada ''The Reds'' pojechali do Polski, aby w kolejnej rundzie zmierzyć się ze ¦ląskiem Wrocław. W tym spotkaniu Ray Kennedy zagrał na swojej nowej pozycji i zaprezentował się znakomicie, strzelając

pierwszą bramkę meczu. Drugą dołożył Toshack. Z kolei na Anfield hat-trickiem popisał się Jimmy Case i robota została wykonana.

W ćwierćfinale los skojarzył Liverpool z Dynamem Drezno, klubem, z którym w sezonie 1972-73 wygraliśmy w tej samej fazie rozgrywek. Tym razem gracze LFC nie zdołali wygrać w Niemczech a mecz zakończył się remisem 0-0. Warto dodać, że ten wynik był dla nas zadawalający, bo było by 1-0 gdyby Ray Clemence nie wybronił rzutu karnego. W rewanżu Liverpool prowadził już dość komfortowo, bo 2-0 po bramkach Case'a i Keegana, lecz Niemcy zdołali strzelić kontaktowego gola i końcówka była nerwowa. Jednak po raz kolejny Ray Clemence uchronił nas przed wyeliminowaniem z turnieju popisując się wspaniałymi interwencjami pod koniec spotkania. W półfinale zagraliśmy z wielką Barceloną. Pierwszy mecz na Nou Camp był wspaniałym popisem naszych obrońców. Graliśmy wtedy w jednolitych białych strojach. Defensorzy LFC potrafili zatrzymać Cruyffa i Neskensa. Grając świetnie z tyłu nie zapomnieliśmy o ataku. Udało się LFC wygrać na Nou Camp 1-0 po bramce Johna Toshacka. Ten gol uciszył nieco kibiców Barcy. W rewanżu Katalończyków przywitało rozkrzyczane Anfield Road. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że wygrana w pierwszym meczu nie daje nam stu procentowych gwarancji na awans do finału. Jeszcze wszystko mogło się wydarzyć. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Pięć minut po wznowieniu gry bramkę dla gospodarzy strzelił Phil Thompson i wydawało się, że jest już po zawodach. Jednak minutę po bramce dla LFC, golem odpowiedział Rexach. Barcelona cały czas napierała, ale Liverpool mądrze się bronił i dostał się do finału Pucharu UEFA. Ich przeciwnikiem w finale była Brugia, która w półfinale wyeliminowała Hamburg wygrywając u siebie 1-0 i remisując na wyjeĽdzie 1-1.

Dwa finałowe mecze z Brugią przypadły na bardzo trudny czas dla LFC. Zbliżała się ostatnia kolejka ligi angielskiej, która miała zdecydować czy mistrzem będzie Liverpool czy QPR, oraz miało się okazać, kto spada: Wolves czy Birmingham. W pierwszym finałowym meczu Pucharu UEFA, Anfield zostało bardzo szybko uciszone, kiedy to Belgowie uzyskali dwubramkową przewagę.

Fatalna główka Phila Neala, która zmyliła Raya Clemence'a i Lambert dopełnił formalności. Kilka minut póĽniej wspaniałe trafienie zaliczył Cools i po pierwszej połowie ''The Reds'' schodzili do szatni załamani. W przerwie Bob Paisley postanowił zastąpić Johna Toshacka Jimmy'im Case'em. Jak się okazało to posunięcie naszego trenera było doskonałe. Najpierw kontaktową bramkę zdobył Ray Kennedy, po znakomitym strzale. Potem Kennedy znów próbował szczęścia, ale trafił w słupek. Na szczęście Jimmy Case był w pobliżu, dobił piłkę do bramki i było 2-2. Następnie Hieghway, został podcięty w polu karnym. Jedenastkę perfekcyjnie wykonał Keegan, który spokojnie zmylił Jensena. Drużyna LFC zdobyła te trzy bramki zaledwie w 5 minut i na początku drugiej połowy spotkania losy potyczki się odwróciły. W ostatnich minutach meczu Belgowie mięli szansę na wyrównanie, jednak nie wykorzystali stuprocentowej sytuacji.

Mistrzostwo Anglii zostało wywalczone w dramatycznych okolicznościach w Wolverhampton i Liverpool jako świeżo upieczony mistrz pojechał do Belgii na drugie spotkanie finałowe. Gracze wiedzieli, że wystarczy im tylko remis, aby puchar trafił w ich ręce po raz drugi. Ale znów zostali bardzo szybko zaskoczeni złym przebiegiem wydarzeń na boisku. Tommy Smith zagrał ręką w polu karnym, a rzut karny zamienił na bramkę Lambert strzelając nie do obrony. Jednak odpowiedĽ Liverpoolu była natychmiastowa. Rzut wolny z narożnika pola karnego, wysunięcie Hughesa, strzał Keegana i bramka znalazła drogę do siatki. Dalsza część meczu stała pod znakiem ataków Brugii i obrony LFC. Nasi gracze wiedzieli, że tej nocy remis to zadawalający wynik. Jednak nie obyło się

bez emocji, jeden słupek, jedno dośrodkowanie, które należało jedynie przeciąć, dotknąć piłki a niechybnie wpadłaby do siatki. Zabrzmiał ostatni gwizdek ku radości tysięcy kibiców LFC, którzy pokonali Kanał La Manche i Emlyn Hughes wszedł dumnie na podium i odebrał puchar. Był to drugi dublet ( Mistrzostwo Anglii i Puchar UEFA ) klubu z Anfield Road w ostatnich czterech sezonach.

Po raz kolejny ''¦więty Gral'' Pucharu Mistrzów był w zasięgu wzroku. Paisley był bardzo sprytnym managerem nielubiącym dokonywać zmian tak samo jak jego poprzednik. Jednak jak już musiał to wiedział, kiedy zastosować inną taktykę czy wpuścić na boisko innego zawodnika. Kiedy mała grupa kibiców bo tylko 22 tys. zasiadła na trybunach Anfield Road by oglądać swoich ulubieńców w meczu pierwszej rundy Pucharu Mistrzów z Belfast Crusaders, nikt nie zdawał sobie sprawy jak skończy się ten sezon dla LFC, zarówno na arenie europejskiej jak i na krajowym podwórku. Amatorzy z Belfastu ostro walczyli na boisku. Jednak Liverpool wygrał choć tylko 2-0. W rewanżu była trochę inna historia, drużyna z Liverpoolu wygrała aż 5-0, a cztery bramki padły w ostatnich 10 minutach spotkania. Druga runda dla graczy LFC była wycieczką w nieznane. Po raz pierwszy pojechali do Turcji i napotkali tam na mizerne warunki do gry w piłkę. Ani płyta, ani trybuny nie były najlepsze. Niedorzeczna decyzja sędziego, który podyktował rzut karny dla Trabzonsporu dała Turkom zwycięstwo przed własną publicznością. Dwa tygodnie póĽniej na Anfield zasiadła ogromna rzesza Turków mieszkających w Anglii, którzy zasiadając na Main Stand mieli dodać skrzydeł przybyszom z Trabzonu. W przeciągu 20 minut Turcy nie robili aż taki dużo hałasu jak na początku spotkania. Trzy bramki dla LFC, autorstwa Heighwaya, Johnsona i Keegana uciszyły skutecznie Turków i dały łatwe zwycięstwo Liverpoolu 3-0.

Cztery miesiące dzieliły drugą rundę rozgrywek od ćwierćfinałów, a na przełomie roku Liverpool wiedział już, że w 1/4 finału zmierzy się z drużyną Saint-Etienne, która rok wcześniej przegrała pechowo w finale z Bayernem Monachium na Hampden Park. Piłkarze LFC wychodząc w pierwszym meczu na murawę Stadionu imienia Geoffreya Guicharda wiedzieli, że zmierzą się z drużyną, która jest zdeterminowana, aby pójść krok dalej niż w zeszłym sezonie. Ale Liverpool też był zdeterminowany. Jednak przegrał pechowo tamtej nocy. Steve Heighway trafił w słupek w drugiej połowie, a 10 minut przed końcem spotkania, heroiczna walka naszych obrońców poszła na marne i Clemenca pokonał Bathenay. W rewanżu na Anfield Road panowała wspaniała atmosfera. Na stadionie zasiadło 55 tysięcy kibiców. Przewaga Francuzów z pierwszego meczu została bardzo szybko roztrwoniona. Już w drugiej minucie spotkania Kevin Keegan zdobył bramkę dla Liverpoolu. W dalszej części meczu wspaniałą dyspozycję pokazywał Ray Clemence, jednak nawet on nie był w stanie wybronić cudownego strzału Dominique Batheneya i w dwumeczu było 2-1 dla Francuzów. Potem do bramki trafił Ray Kennedy, stan meczu się wyrównał, ale w dalszym ciągu do półfinału przechodziło Saint-Etienne zgodnie z zasadą bramek zdobytych na wyjeĽdzie. Czas uciekał i Paisley postanowił zdjąć z boiska zmęczonego Toshacka i zastąpić go Fairclough'iem, młodzieniaszkiem, który miał reputację jokera Boba Paisleya. Fairclough w pełni potwierdził to co nim mówiono. Sześć minut przed końcem spotkania podążył za długim podaniem Raya Kennedy'ego wygrał pojedynek ''bark w bark'' z goniącym go obrońcą i z dziecinną łatwością umieścił piłkę w siatce. Po tej bramce Anfield oszalało. To był jeden z najwspanialszych momentów w historii klubu. Jednak kiedy emocje opadły, wszyscy sobie uświadomili, że to jeszcze nie koniec i do sukcesu daleka droga. Jednak LFC mógł się cieszyć, bo los nie skojarzył ich w półfinale z odwiecznym wrogiem Borussią oraz uniknęli wyczerpującej podróży do Kijowa, aby zagrać z tamtejszym Dynamem. Półfinał z Zurychem nie opiewał w tyle emocji, co mecze z Saint-Etienne. Jednak to Zurych pierwszy zdobył bramkę z rzutu karnego. Bardzo szybko wyrównał Phil Neal i dorzucił drugą bramkę z rzutu karnego. W drugiej połowie na listę strzelców wpisał się jeszcze Heighway. W rewanżu na Anfield Liverpool wygrał 3-0 i dostał się do finału Pucharu Mistrzów.

Finał został rozegrany w Rzymie i była to wspaniała noc dla Liverpoolu FC, o której pisały dużo ówczesne media i o której wiele się pisało w póĽniejszych latach. Było to zaledwie 4 dni po strasznie rozczarowującej porażce z MU w finale FA Cup. Jednak Paisley nie zmienił składu i grali ci sami piłkarze co brali udział finale na Wembley. "The Reds'' zaczęli od mocnego uderzenia. Typowym dla siebie rajdem popisał się Terry McDermott i zdobył zasłużoną bramkę dla LFC. Zaraz po przerwie wydawało się, że ten finał potoczy się po myśli Borussi. Niemcy strasznie napierali, ale Ray Clemence popisał się dwiema niewiarygodnymi interwencjami.

Potem zaatakował Liverpool. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Heighwaya bramkę głową zdobył Tommy Smith. Następnie Kevin Keegan został sfaulowany w polu karnym przez Vogtsa. Do piłki podszedł Phil Neal i wykorzystał szansę. Liverpool Football Club po raz pierwszy został Mistrzem Europy i w pełni na to zasłużył.

Kiedy zajrzysz do książek z historii dowiesz się, że kiedy w 1978 roku Liverpool po raz kolejny zdobywał puchar Europy musiał zagrać tylko 7 meczy, a w dodatku finał rozgrywany był na Wembley. Jednak fakt ten nie powinien umniejszać ich zwycięstwa odniesionego w wielkim stylu- wygrana z Dynamem Drezno 5-1 i Benfica 4-1 na Anfield w drodze do półfinału. Borussia przeniosła się z małego Bokelberg na prawie 2 razy większy stadion w Dusseldorf. Kiedy David Johnson strzelił wyrównującego gola zaledwie 2 minuty przed końcem meczu wydawało się, że to Liverpool będzie miał przewagę w drugim meczu. Niestety gol Rainera Banhofa z wolnego w ostatniej minucie dał prowadzenie Niemcom. Wczesny gol Kennedy'go na Anfield uspokoił nerwy, a Dalglish dał zwycięstwo w dwumeczu Liverpoolowi tuż przed przerwą. Trafienie Jimmy'go Case'a w 2 połowie zmieniło trudne zadanie w łatwe zwycięstwo. Kiedy zawodnicy schodzili z boiska wiedzieli już, że ich przeciwnikiem w finale będzie po raz kolejny Bruges.

Granie finału na neutralnym gruncie, kiedy liczba ich fanów była 10 razy większa niż kibiców LFC musiało być dużym wyzwaniem, ale nie większym niż Rzym 1984 roku. Belgowie skoncentrowali się na obronie i doprowadzali do frustracji piłkarzy i kibiców LFC. Kiedy McDermott wdarł się w pole karne wydawało się, że padnie bramka, jednak jego strzał został zablokowany. Piłkarze Brugii przetrwali do 65 minuty, kiedy to Souness sprytnym podaniem obsłużył Dalglisha, a ten nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Jednak w tym meczu było jeszcze nerwowo, głównie z winy defensorów. Tego wieczoru Hansen wpędzał Clemence'a w kłopoty różnego typu. Jednym z nich było niespodziewane podanie do tyłu. Jednak wtedy znakomicie zachował się Phil, Thompson, który wybił piłkę z linii bramkowej.

Ta sytuacja była jedyną czystą bramkową sytuacją Belgów. Nikt nie liczył na to, że w tym finale zobaczy otwartą grę, taką, jaka była rok wcześniej. Był to jeden z sześciu finałów, który zakończył się wynikiem 1-0. W pięciu z nich góry były angielskie kluby.

Nottingham Forest zadziwił piłkarski świat zdobywając mistrza Anglii 12 miesięcy po tym jak awansował z Second Division. Wtedy nikt nie stawiał ma to, że w pierwszej rundzie Pucharu spotkają się dwie angielskie kluby. Jednak stało się i w sezonie 1978-79 doszło do bratobójczego pojedynku. Może Liverpool radził sobie lepiej z drużynami z kontynentu niż z Wysp. Nie wiadomo, ale klęska w pierwszej rundzie stała się faktem W pierwszym meczu w Nott'm piłkarze Liverpoolu dwoili się i troili. Jednak to gospodarze wygrali 2-0. W rewanżu na Anfield, piłkarze LFC chcieli za wszelką cenę odwrócić losy pojedynku. Jednak tamtego wieczoru Peter Shilton był nie do pokonania.

Rok póĽniej LFC również pożegnał się z Pucharem Mistrzów w pierwszej rundzie. Wtedy to w pierwszym meczu z Dynamen Tbilisi, goście uniknęli wysokiej przegranej, bo mecz zakończył się wynikiem 2-1. W rewanżu Gruzini zdobyli trzy bramki i wyeliminowali ''The Reds'' z rozgrywek. Po zdobyciu Pucharu Mistrzów dwa razy z rzędu, dwukrotne pożegnanie się ''Czerwonych'' z rozgrywkami w tak wczesnej fazie było przykre. Pocieszenie przyszło na własnym podwórku. Najlepsza drużyna LFC w historii zdobyła mistrzostwo Anglii w 1979 roku i powtórzyła ten sukces rok póĽniej. W 1980 roku Nottingham Forest znalazł się w tej samej sytuacji, co LFC w 1978 roku. Próbował zdobyć Puchar Mistrzów po raz trzeci z rzędu. Jednak zostali wyeliminowani przez CSKA Sofia, klub, z którym los połączył Liverpool w trzeciej rundzie, po tym jak ''The Reds'' zwyciężyli Oulu i Aberdeen w poprzednich fazach. W pierwszym meczu na Anfield wygrał w sposób przekonywujący, bo aż 5-1. Hat-trickiem w tym spotkaniu popisał się Graeme Souness. W tych okolicznościach wyprawa do Bułgarii była łatwizną. Liverpool wygrał tam 0-1 po bramce Davida Johnsona. Następnie przyszedł czas na Bayern Monachium. Po meczu na Anfield nasi piłkarze byli sfrustrowani. W prawdzie mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ale wiedzieli, że wyprawa do Monachium bez żadnej bramki w zapasie będzie bardzo trudna. Podobno piłkarze Bayernu po tym spotkaniu już studiowali mapy i obmyślali którędy będą jechać do Paryża, gdzie miał być rozgrywany finał. Jednak piłkarze LFC mieli jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie! Nękana plagą kontuzji jedenastka Liverpoolu została dotknięta kolejną stratą. Na samym początku rewanżu na Olimpiastadion sfaulowany został Dalglish i musiał opuścić plac gry. Jego zmiennik Howard Gayle pograł tylko godzinę i również kontuzjowany został zastąpiony przez Jimmiego Case'a. Colin Irwin i Richard Money - dwaj nasi niedoświadczeni obrońcy rozegrali znakomity mecz, ale widok utykającego Davida Johnsona na skrzydle nie wróżył nic dobrego dla gości. Jednak siedem minut przed końcem meczu Johnson zebrał siły i dograł w tempo do Raya Kennedy'iego, który płaskim strzałem z prawej nogi pokonał bramkarza Bayernu. Gol wyrównujący Bawarczyków w samej końcówce nie przyćmił tego, że ten występ LFC był jednym z najbardziej zapamiętanych meczów w europejskich pucharach. Od rewanżowego meczu z Bayernem do finału w Paryżu było sporo czasu, bo aż pięć tygodni. Było to zbawienne dla takich graczy jak Phil Thompson, Alan Kennedy i Kenny Dalglish, którzy mogli na czas wyleczyć kontuzje. Decydująca akcja finału przeciwko Realowi Madryt miała miejsce w końcówce spotkania. W 81 minucie Alan Kennedy zdobył znakomitą bramkę i Liverpool mógł świętować zdobycie Pucharu Mistrzów w 1981 i odzyskanie korony najlepszego klubu Starego Kontynentu.

Sezony 1981-82 i 82-83 były do siebie podobne. W obu Liverpool FC zdobył Mistrzostwo Anglii, ale jeżeli chodzi o europejskie puchary do dotarł zaledwie do ćwierćfinału. W sezonie 81-82 za łomot sprzed roku zrewanżowała się CSKA Sofia, który wyeliminował „The Reds'' w kontrowersyjnych okolicznościach m.in z boiska został wyrzucony Mark Lawrenson. Z kolei w sezonie 82-83 nie do przejscia okazał się Widzew ŁódĽ, gdzie w Łodzi Liverpool FC grał beznadziejnie a w rewanżu na Anfield zabrakło czasu by zniwelować straty z pierwszego spotkania.

Jednak sezon 1983-84 był całkiem inny. Liverpool dotarł do finału rozgrywek wygrywając wszystkie cztery wyjazdowe mecze, co było wspaniałym osiągnięciem, zwłaszcza, gdy przyszło nam pokonać lub przynajmniej zremisować w Bilbao, po tym jak nie udało nam się to na Anfield. LFC musiał się zmierzyć z wspaniale dopingującymi fanami i dobrze grającymi piłkarzami w Bukareszcie, po zażartym meczu na Anfield, podczas którego Graeme Souness złamał szczękę jednemu z piłkarzy, lecz czego nie dostrzegł żaden z sędziów. Cała Wielka Brytania wierzyła, że dojdzie do brytyjskie finału, kiedy to Dundee Utd dość nie spodziewanie pokonało Romę u siebie na Tannadice 2-0. Jednak piłkarze Romy byli bardzo zdeterminowani i zmotywowani do zwycięstwa, ponieważ było wiadome że finał Pucharu Europy będzie rozegrany na stadionie Olimpico w Rzymie, więc bardzo chcieli zagrać w finale na własnym stadionie i przed własną publicznością. Udało im się i pokonali w rewanżu u siebie Dundee Utd 3-0.

Styl, w jakim Liverpool odniósł sukces w Rzymie w 1984 roku, był porównywalny z sukcesem, który miał miejsce na tym samym stadionie 7 lat wcześniej w 1977 roku. Strzelcem pierwszego gola w finale '84 był Phil Neal - jedyny gracz w składzie LFC grający na Olimpico 7 lat wcześniej. Jeszcze przed przerwą wyrównał Puzzo. Druga połowa nie przyniosła więcej bramek. Podobnie było w dogrywce i po raz pierwszy o tym kto zostanie najlepszym klubem w Europie miały zadecydować rzuty karne. Steve Nicol zgłosił się na ochotnika i wykonywał rzut karny w drużynie LFC jako pierwszy, jednak fatalnie spudłował, posyłając piłkę ponad poprzeczką. Na szczęście Conti i Graziani również spudłowali, podczas gdy następni gracze Liverpoolu byli nieomylni w wykonywaniu jedenastek. Znaczyło to, że jeśli Alan Kennedy pokonałby Tacrediego, to Liverpool zostałby mistrzem Europy po raz czwarty. Tak też się stało, Alan Kennedy pokonał Włocha w pięknym stylu, posyłając go w przeciwną stronę bramki. Na boisku zaczęło się wielkie świętowanie, które próbowali zakłócić obraĽliwymi okrzykami kibice Romy, którzy wychodząc ze stadionu nie mogli pogodzić się z porażką i to na własnym terenie.

W kolejnym sezonie Liverpool bronił mistrzostwa kraju, był także obrońcą Pucharu Ligi Angielskiej oraz Pucharu Mistrzów. Niestety. Jeżeli chodzi o Puchar Ligi to wspaniałą passę LFC ( zdobycie League Cup cztery razy z rzędu ) przerwał Tottenham Hotspur. W lidze Everton był nie do doścignięcia i nie pozwolił sobie wydrzeć pierwszego miejsca. W FA Cup ''The Reds'' doszli do półfinału, lecz tam MU połamał serca kibiców i piłkarzy z Merseyside, pokonując LFC w dogrywce. Wtedy dla wielu - mimo tego, co kiedyś powiedział Bill Shankly na temat europejskich trofeów - zdobycie Pucharu Mistrzów po raz piąty było jedynym i głównym i ostatecznym celem. Cztery bramki Johna Warka przeciwko Lechowi Poznań wyeliminowały Polaków z dalszej gry. Potem Ian Rush strzelił trzy bramki na Anfield w meczu przeciwko starym wrogom - Benfice Lizbona. Następnie wyrównujący gol Steva Nicola w Wiedniu przeciwko FK Austrii był tylko preludium przed pewnym zwycięstwem 4-1 na Anfield Road, gdzie 2 bramki zdobył Paul Walsh. W półfinale zagraliśmy z Panathinaikosem Ateny. Na Anfield wygraliśmy 4-0, gdzie dwie bramki zdobył Ian Rush. W Atenach jedną bramkę dołożył Mark Lawrenson i Liverpool miał zagrać w finale Pucharu Mistrzów po raz piąty. Drugim finalistą był Juventus który w dwumeczu pokonał Bordeaux 3-2.

Ten finał na belgijskim stadionie Heysel mógł być jedną z najwspanialszych nocy w historii Liverpoolu FC, lecz tragedia, która się rozegrała na godzinę przed rozpoczęciem spotkania, wpłynęła na pogorszenie reputacji klubu z miasta Beatlesów. Dziś można powiedzieć, że ta noc była najczarniejszą nocą w historii sportu. Stale stawiamy pytania, czy po tak wielkiej tragedii gdzie 39 osób straciło swoje życie w ogóle był sens rozgrywania tego meczu i jakie były przyczyny tych strasznych wydarzeń. Zwycięstwo w tym spotkaniu utraciło swój blask, a porażka została zaakceptowana ze spokojem, z uwagi na to, co stało się na godzinę przed finałem. Tego wieczoru nikt już nie miał ochoty grać w piłkę. Jednak postanowiono rozegrać ten finał. Jedyna bramka meczu wywołała wiele kontrowersji. Zbigniew Boniek został podcięty wyraĽnie przed polem karnym, lecz sędzia podjął szokującą decyzję i podyktował rzut karny. Jedenastkę ma bramkę zamienił Michel Platini. Jednak wtedy już nic się nie liczyło. Piłkarze LFC nawet nie protestowali przeciwko tej krzywdzącej decyzji sędziego. Juventus wziął Puchar do Włoch, a Liverpool FC jak i inne angielskie kluby został wykluczony z gry w europejskich pucharach. ''Złote lata'' dobiegły końca.

Ľródło: lfchistory.net

tłumaczył: Kolongi



Autor: AirCanada
Data publikacji: 19.09.2005 (zmod. 02.07.2020)