PNE
Preston North End
Towarzyski
13.07.2025
16:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 2011

Stambuł: Moja generacja

Artykuł z cyklu Artykuły


Czerwoni mojej generacji, albo może raczej w moim wieku majÄ… dziwnÄ… znajomość z Pucharem Europy. W 1977 roku obejrzenie meczu The Reds w telewizji to dla szeÅ›ciolatka byÅ‚a wspaniaÅ‚a sprawa. Szczerze mówiÄ…c w caÅ‚ym sezonie tylko dwa mecze byÅ‚y transmitowane na żywo w telewizji – FinaÅ‚ FA Cup i FinaÅ‚ Pucharu Europy. WiÄ™c maj 1977 roku byÅ‚ wyjÄ…tkowy pod wieloma wzglÄ™dami, ale najwspanialsze byÅ‚o to, że mogÅ‚em zobaczyć The Reds w akcji. Najpierw w maju 1977 roku byÅ‚ FinaÅ‚ FA Cup Liverpool – Manchester United, ze smutnym i niesprawiedliwym zakoÅ„czeniem. To byÅ‚ przeciÄ™tny mecz i porażka 1-2 spowodowaÅ‚a, że ogrodzenie bardzo po tym meczu ucierpiaÅ‚o. Na szczęście kilka dni póĽniej nadeszÅ‚y chwile peÅ‚ne chwaÅ‚y.

25 maja 1977 roku, Liverpool vs Borussia Munchengladbach i wczeÅ›niejsze wydarzenie z Wembley straciÅ‚y swoje znaczenie. Nawet w umyÅ›le szeÅ›ciolatka nie byÅ‚o żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, który mecz byÅ‚ ważniejszy. To byÅ‚ mój poczÄ…tek z europejskÄ… piÅ‚kÄ… i byÅ‚o to bardzo ekscytujÄ…ce. PorównujÄ…c z poprzedniÄ… sobotÄ… to tak Monte Carlo vs East Grinstead. Po pierwsze i bardzo znaczÄ…ce, Liverpool graÅ‚ w czerwonych strojach, tak jak powinno być zawsze. Po drugie na trybunach byÅ‚o wspaniaÅ‚e morze czerwonych i biaÅ‚ych flag. Po trzecie, to byÅ‚o z pewnoÅ›ciÄ… europejskie – wokół boiska byÅ‚a szeroka pomaraÅ„czowa bieżnia, piÅ‚ka byÅ‚a czarna, a gÅ‚os Barry’ego Daviesa trzeszczaÅ‚ tak, jakby mówiÅ‚ przez telefon i można byÅ‚o wyczuć, dystans, jaki dzieli nas od tego miejsca. Po czwarte i najważniejsze The Reds miażdżyli bezradnÄ… tego dnia drużynÄ™ peÅ‚nÄ… gwiazd Reprezentacji NRD. Wtedy NRD byÅ‚o Mistrzami ¦wiata i Finalistami Mistrzostw Europy.

Puchar Europy byÅ‚ piÄ™kny nawet dla oka szeÅ›ciolatka. ByÅ‚ piÄ™kny, wspaniaÅ‚y, niezwykÅ‚y naraz – wielki, bÅ‚yszczÄ…cy, srebrny puchar z wielkimi ‘uszami’. WyglÄ…daÅ‚ dobrze w rÄ™kach Emlyna Hughuesa, zresztÄ… tak, jak rok póĽniej. PorównujÄ…c to z garnkiem, który widziaÅ‚em podczas FinaÅ‚u FA Cup, byÅ‚o widać, że to jest PUCHAR. FA Cup wyglÄ…daÅ‚, jak stary, brzydki puchar wziÄ™ty ze sklepu z antykami. Już wszystko wiedziaÅ‚em – FA Cup byÅ‚ tym drugim, najważniejszy jest Puchar Europy...

Rok póĽniej sukces z Rzymu został powtórzony z niewielką trudnością, przed rekordową publicznością na Wembley podczas meczu z Belgami, którzy grali w półfinale z wielkim Juventusem. Tym razem zdobycie Pucharu Europy było łatwe a czerwono-biała armia była wszechpotężna.

PrzesuÅ„my zegar o kolejne 12 miesiÄ™cy i już nie byÅ‚o tak kolorowo. Nottingham Forest zdobyÅ‚o wielki, srebrny, bÅ‚yszczÄ…cy Puchar, który jak pamiÄ™taÅ‚em należaÅ‚ do nas. W tym samym czasie The Reds zostali Mistrzami Anglii, ale byÅ‚em zazdrosny – a nawet zÅ‚y. ZostaÅ‚a odebrana mi radość, jakÄ… zawsze przeżywaÅ‚em pod koniec sezonu. Co siÄ™ dzieje? Jeszcze gorzej, rok póĽniej byÅ‚o to samo. ZaczÄ…Å‚em nienawidzić Nottingham Forest, a byÅ‚o wiadomo, że Liverpool jest znacznie lepszy, od jednowymiarowego zespoÅ‚u Clougha.

Nie musiałem się długo martwić. Rok póĽniej wszystko było, jak należy. Wszechpotężny Real Madryt został pokonany w Paryżu, w sezonie, kiedy zajęliśmy piąte miejsce w lidze (czegoś to Wam nie przypomina?). Wielki, błyszczący, wspaniały Puchar wrócił we właściwe ręce.

Dorastałem w Birkenhead i byłem przyzwyczajony do Zdobywania Pucharu Europy i jaki 10-latek często wspominałem fakt, że jesteśmy Zdobywcami Pucharu Europy. Nie było to miejsce pełne zróżnicowania rasowego. Bardzo rzadko spotykało się turystów, a wycieczki zagraniczne to był wielki luksus. Nie wiedzieliśmy, jak bardzo uwielbiany jest Liverpool na całym świecie. Każdy tryumf w Pucharze Europy dodawał energii, sprawiał, że chce się żyć. Tak wielka była jego magia.

W 1984 zdobyliÅ›my to trofeum po raz kolejny w Rzymie, wtedy byÅ‚em już nastolatkiem i to byÅ‚ czwarty tryumf w moim życiu – zdobywanie Pucharu Europy przez Liverpool staÅ‚o siÄ™ normÄ…. To byÅ‚y nasze rozgrywki. DorastaÅ‚em z tymi zwyciÄ™stwami. KochaÅ‚em Puchar Europy. Zaczęło siÄ™ w Rzymie w 1977 roku. Mimo wszystko to byÅ‚ najpiÄ™kniejszy i najwiÄ™kszy z dużych, bÅ‚yszczÄ…cych Pucharów. To byÅ‚o coÅ›, co zdobywaliÅ›my regularnie w moim życiu. To byÅ‚a część życia. Puchar Europy to byÅ‚y specjalne rozgrywki, która moja drużyna – Liverpool FC – zdobywaÅ‚ regularnie. Regularnie, jak w zegarku The Reds przywozili go z za granicy i prezentowali w autobusie. Jak masz czternaÅ›ci lat, to osiem lat, to tak jak by caÅ‚e życie, a jeÅ›li coÅ› trwa przez caÅ‚e życie to oczekujesz, że bÄ™dzie trwaÅ‚o wiecznie. Potem byÅ‚o Heysel.

Tutaj nie będą się rozwodził nad tym, co się wydarzyło w Heysel. To był tragiczny, czarny dzień, który nie powinien się zdarzyć i łatwo można było mu zapobiec, ale to był ostatni raz dla mojej generacji, kiedy Liverpool wystąpił w Finale Pucharu Europy. Szesnaście lat póĽniej mieliśmy mały przedsmak tego wydarzenia, ale natrafiliśmy na Leverkusen i rozegraliśmy z nimi dziwny mecz.

Po takim wspaniaÅ‚ym poczÄ…tku z najwspanialszym z pucharów dwadzieÅ›cia lat póĽniej byliÅ›my gÅ‚odni – przygotowani do walki. To byÅ‚ nasz Puchar i część naszej historii, część z nas – każdego z nas. Każdy mecz w tym pucharze darzyliÅ›my szacunkiem, ponieważ to mógÅ‚ być nasz ostatni wystÄ™p. Trzeba siÄ™ nauczyć cieszyć szczęśliwymi chwilami i potrzebujesz doÅ›wiadczenia z okropnymi momentami. Heysel, dwa lata póĽniej Hillsbrough – dwa tragiczne wydarzenia spowodowaÅ‚y, że ja i moja generacja zaczÄ™liÅ›my patrzeć na Liverpool Football Club w innym Å›wietle, niż to byÅ‚o podczas wspaniaÅ‚ych lat peÅ‚nych sukcesów. LFC staÅ‚ siÄ™ dla nas duchowym totemem, a Puchar Europy staÅ‚ siÄ™ Å›wiÄ™tym graÅ‚em, który przypominaÅ‚ o naszych poczÄ…tkach z tym klubem i najszczęśliwszych chwilach.

DwadzieÅ›cia lat póĽniej po Heysel zagraliÅ›my z Juventusem w Ä‚†wierćfinale Ligi Mistrzów. To byÅ‚a szansa, żeby publicznie pokazać, że żaÅ‚ujemy wydarzeÅ„ z 1985, by przeprosić za tamte wydarzenia, ale także by grać normalnie ze Å›wiadomoÅ›ciÄ… tej tragedii.

Wszystkie te rzeczy zostały wykonane z godnością podczas meczu z Juventusem, dzięki LFC i wspaniałym kibicom i szliśmy naprzód i w górę. Siła i emocje na Anfield podczas tego meczu to był powrót do przeszłości. To był wieczór, który przypominał nam wspaniałą europejską historię. I u tych, którzy przeżyli te wspaniałe osiem lat dominacji w Europie, wywołało to multum emocji, które doprowadziły nas do Azji Mniejszej, Konstantynopola, albo, jak kto woli do Stambułu, żeby walczyć o to, co kiedyś uważaliśmy, za nasze. Przeznaczenie, albo nazwijcie to sobie, jak chcecie, jakaś niewiarygodna siła powodowała, że chcieliśmy ten duży, błyszczący Puchar, który był symbolem klubu i także symbolem mojej generacji.

W najlepszym artykule prasowym, od momentu powrotu ze StambuÅ‚u, Observer napisaÅ‚: „Droga do StambuÅ‚u tak naprawdÄ™ zaczęła siÄ™ 20 lat temu, kiedy wspaniaÅ‚e dokonania Liverpoolu w Pucharze Europy napotkaÅ‚y na tragiczny koniec..” Prawie miaÅ‚ racjÄ™, ale nie do koÅ„ca. Droga do StambuÅ‚u zaczęła siÄ™ i ma swoje korzenie w Rzymie w 1977 roku, kiedy po raz pierwszy siÄ™gnÄ™liÅ›my po Puchar Europy. Wtedy także rozpoczęła siÄ™ era dominacji Liverpoolu w Europie, która wróciÅ‚a 25.05.05 w Stambule – dwadzieÅ›cia osiem lat po pierwszym, wspaniaÅ‚ym tryumfie.

Nasz głód i tradycja były widoczne w Stambule w różnych formach, od wielkiej chmary czerwono-białych flag i ludzi zgromadzonych na Taksim Square, po nieustępliwość i pewnego rodzaju świadomość przeznaczenia, które powodowały, że szliśmy naprzód i w końcu zostaliśmy koronowani Mistrzami Europy po 21 latach. Heysel to był bardzo smutny przystanek naszej drogi do Stambułu, wszyscy go żałujemy, który mam nadzieję, czegoś nas nauczył i spowodował, że nasz głód zwycięstwa był jeszcze większy. Ale nie ma wątpliwości, że wszystko się zaczęło 25.05.77 w Rzymie.

WracajÄ…c, do mrocznych, zimowych miesiÄ™cy sezonu 2004/05, Steven Kelly, redaktor pisma Through The Wind and Rain, trafnie skomentowaÅ‚, że to byÅ‚ najdziwniejszy sezon, jaki w życiu widziaÅ‚. Wtedy udowadniaÅ‚ tÄ… tezÄ™ pokazujÄ…c ogromnÄ… liczbÄ™ kontuzji w Liverpoolu i wiele błędnych, a znaczÄ…cych decyzji sÄ™dziów, które miaÅ‚y miejsce niemal przez caÅ‚y sezon. MieliÅ›my wiele pecha, ale głównie w jednym meczu graliÅ›my wspaniale, żeby za tydzieÅ„ zagrać beznadziejnie. WÅ‚aÅ›nie to jest najdziwniejsze w tym sezonie wedÅ‚ug Steve’a. A sezon miaÅ‚ niewyobrażalne zakoÅ„czenie, 25.05.05 byÅ‚a to jedna z najwspanialszych nocy w historii Liverpoolu. W koÅ„cu miaÅ‚o to miejsce po przeciÄ™tnym sezonie w lidze, w którym wyprzedziÅ‚ nas Everton, nie bÄ™dÄ…c mistrzami.

Rok 2005 byÅ‚ także peÅ‚en różnych zbiegów okolicznoÅ›ci. Lista tych przypadków powiÄ™kszaÅ‚a siÄ™ im bliżej byliÅ›my StambuÅ‚u. JeÅ›li kiedykolwiek w sporcie liczy siÄ™ przeznaczenie, to Liverpool wÅ‚aÅ›nie za jego sprawÄ… dotarÅ‚ do FinaÅ‚u. To tak, jak by ktoÅ› zdecydowaÅ‚, że teraz kolej na Liverpool FC, żeby wznieÅ›li srebrny Puchar, jako że klubu z najwiÄ™kszymi tradycjami w Pucharze Europy – Ajax, Real Madryt, Bayern Munchen i Milan niedawno go zdobywali. Teraz przyszÅ‚a kolej na nas, ponieważ wÅ‚aÅ›nie nas brakowaÅ‚o w tej ukÅ‚adance.

Kiedy spotkaliÅ›my siÄ™ z Chelsea w Półfinale Ligi Mistrzów, przegrywajÄ…c z nimi już trzy razy w tym sezonie, przez gÅ‚upi samobój w Carling Cup, powinniÅ›my mieć rzuty karne zarówno na Anfield, jak i na wyjeĽdzie i jeden z naszych najważniejszych zawodników zostaÅ‚ wykluczony z gry na pół sezonu, żeby niespodziewanie wrócić na półfinaÅ‚ – musieliÅ›my teraz wygrać. Wrażenie, że gramy przeciwko aroganckiej drużynie, spotÄ™gowaÅ‚o siÄ™, kiedy znowu w pierwszym meczu, nie dostaliÅ›my ewidentnego rzutu karnego, Cech miaÅ‚ jednÄ… z najlepszych parad, a Gudjohnsen cynicznie zmusiÅ‚ arbitra do pokazania Alonso żółtej kartki, która wyeliminowaÅ‚a go z rewanżu. Alonso po raz drugi nie zagraÅ‚ z powodu Chelsea. Jednak istniaÅ‚a sprawiedliwość i niewyobrażalna fala emocji, podczas najwspanialszego wieczoru na Anfield w historii, dziÄ™ki sprawiedliwej bramce i katastrofalnemu strzaÅ‚owi Islandczyka wygraliÅ›my. Moc byÅ‚a z nami i to byÅ‚ moment skupienia siÄ™ jej.

Było coś magicznego, mistycznego w naszej drodze do Finału w tak nieprzewidywalnych okolicznościach. Stawaliśmy się siłą nie do powstrzymania. Stambuł to bardzo żywe, egzotyczne i zwariowane miasto. Bez pełnej życia, egzotycznej i zwariowanej hordy fanów, Stambuł nie byłby zadowolony z Finału. Na szczęście sprostaliśmy oczekiwaniom Turków i Stambuł przeżył jedną z najwspanialszych nocy w swojej współczesnej historii. Tam miał miejsce najwspanialszy Finał Pucharu Europy i tam byli najwspanialsi fani na świecie, którzy mieli misję, by spełnić przeznaczenie i odzyskać swoją wielkość w najwspanialszych rozgrywkach. Prawda jest taka, że podczas naszego pobytu w Turcji, była dziwna symbioza pomiędzy Liverpoolczykami, a Stambułem. Jeśli ktoś tego nie czuł, to albo nie było go w Stambule, albo jest pozbawiony jakichkolwiek zmysłów.

Moja podróż do StambuÅ‚u zaczęła siÄ™ o 8 rano na lotnisku w BelfaÅ›cie, we wtorek 24 maja, czekaÅ‚em na lot do Amsterdamu. Nie byÅ‚ to jakiÅ› wyjÄ…tkowy poczÄ…tek, ale szczęśliwy. Kontroler na lotnisku nie byÅ‚ zadowolony z wyglÄ…du mojego czÄ™sto używanego paszportu. PowiedziaÅ‚ „Nie wiem, czy Pan bÄ™dzie mógÅ‚ podróżować” i poszedÅ‚ siÄ™ z kimÅ› skonsultować. WyobraĽcie sobie tÄ… scenÄ™, stojÄ™ na lotnisku z maÅ‚ym bagażem, biletem do StambuÅ‚u i moim paszportem w przeddzieÅ„ najważniejszego meczu Liverpoolu od 20 lat i sÅ‚yszÄ™, że nie bÄ™dÄ™ mógÅ‚ opuÅ›cić Belfastu. StaÅ‚em tam tak, przez 5 minut, kiedy kontroler wróciÅ‚ i oznajmiÅ‚, że mogÄ™ lecieć, ale na nastÄ™pny raz muszÄ™ sprawić sobie nowy paszport. ByÅ‚em zadowolony poszedÅ‚em dalej i o ósmej rano wypiÅ‚em moje pierwsze piwo na poczekalni na lotnisku.

W samolocie siedziałem obok rezerwowego napastnika Derry City, który także jest kibicem Liverpoolu. To był spoko gość, ale trochę dziwny. Bo jeśli ktoś wypija dwie podwójne brandy i kilka koktajli w ciągu godzinnego lotu jest trochę dziwny. Jednak moją prawdziwą misją było znalezienie miejsca, gdzie mógłbym trochę odświeżyć mój paszport, żeby nie napotkać na żadne przeszkody podczas dalszej podróży.

Centralny Amsterdam nigdy się nie zmaterializował. Na pociągu, którym jechaliśmy było wyraĽnie napisane Centralny Amsterdam, a jechaliśmy i jechaliśmy, minęliśmy Amsterdam Arena, wyjechaliśmy na jakieś pola i pociąg zatrzymał się dopiero jakieś 40 kilometrów za stolicą Holandii w miejscowości Amerfort. Dla doświadczonego podróżnika było to trochę dobijające. Jednak w przeciwieństwie do mojego kolegi z Derry nie przejąłem się tym zbytnio. Mój kolega bardzo się starał mnie zdenerwować, nabluzgał Pani sprzedającej bilety, ale ja jako porządny kibic uniknąłem dodatkowej opłaty za nieplanowaną wycieczkę i grzecznie czekałem na najbliższy pociąg. Jedną pozytywną rzeczą było to, że naprawiłem sobie mój paszport. Pożegnałem się z nowo poznanym kolegą i wyruszyłem na lotnisko, jako że lot do Stambułu nieuchronnie się zbliżał.

Okazało się, że pociąg do Centralnego Amsterdamu podzielił się, a my siedzieliśmy w złej jednostce. Podczas samotnej podróży mogą pojawić się problemy i wcześniejsze plany mogą lec w gruzach, i nie zawsze uda się spotkać z przyjaciółmi o umówionej godzinie. Godzinę póĽniej byłem już po odprawie i spokojnie czekał na samolot, a z paszportem tym razem problemów nie miałem.

Podczas lotu do StambuÅ‚u nic specjalnego siÄ™ nie zdarzyÅ‚o. Z lotniska Ataturk wziÄ…Å‚em taksówkÄ™ na Taksim Square gdzie spotykaÅ‚em siÄ™ z Johnem Mackinem, Paulem Stewartem i resztÄ… naszej 10-osobowej ekipy. Lot byÅ‚ spokojny, ale tego samego nie można powiedzieć o taksówce. Mój turecki kierowca byÅ‚ przerażajÄ…cy. Na policzku miaÅ‚ szeÅ›ciocalowÄ… szramÄ™ i wyglÄ…daÅ‚ tak, jakby mógÅ‚ wziąć swój samochód i rzucać nim pokoju. ByÅ‚y takie momenty, że jechaliÅ›my na dwóch koÅ‚ach. KibicowaÅ‚ Fernabahce, ale nie byÅ‚ zbytnio zadowolony z tryumfu swojej drużyny w ostatni weekend. Szczerze mówiÄ…c byÅ‚ w okropnym nastroju. Przynajmniej do momentu, kiedy zobaczyÅ‚ reklamÄ™ Forda i Ligi Mistrzów wokół jednego drzewa, co doprowadziÅ‚o go do szaÅ‚u. „Futbol, Futbol” krzyknÄ…Å‚ i uderzyÅ‚ w kierownicÄ™. Pierdol mnie, pomyÅ›laÅ‚em sobie. Czy ten gość, jest dalekim, tureckim kuzynem Alexa Fergusona? ByÅ‚em zadowolony, że dotarÅ‚em na Taksim Square w dobrym stanie.

Przywitał mnie widok zadowolonych i upitych kibiców The Reds. W tym momencie około 23:00 we wtorek można było wyczuć elektryzującą atmosferę. Młodzi Turcy wjeżdżali na plac i wymachiwali różnymi flagami z samochodów, a niektórzy nawet prowokowali kibiców The Reds. Ale minęło kilka godzin i Turcy zorientowali się, że kibice Liverpoolu byli tylko zainteresowani śpiewaniem i piciem piwa. Powiem więcej, tam było tysiące Czerwonych Pielgrzymów. Nakręcali Turkom biznes i byli dobrzy w śpiewaniu i piciu.

Odnalazłem Mackina, bagaż zaniosłem do hotelu i dołączyłem do reszty kibiców. Byliśmy na placu do 4:30 nad ranem i ciągle piliśmy kolejne puszki Efesa, opowiadaliśmy różne historia i jednym słowem podkręcaliśmy atmosferę. Sztandary były już wyniesione podczas miłego poranka i idealnym początkiem dnia podczas, którego odbędzie się Wielki Finał było wypicie piwa. Głównym tematem rozmowy prowadzonej podczas porannego picia były niezliczone zastępy kibiców The Reds w Stambule. Było ich tysiące i byli wszędzie. Podczas europejskich meczów zawsze natykasz się znane twarze, ale tym razem odnalezienie kogoś w tym tłumie było niemożliwe. Niektórzy Turcy do nas dołączali, niektórzy byli dobrze nastawieni, inni wręcz przeciwnie, ale szybko mieli do czynienia z lokalną policją. Jeśli tureccy kieszonkowcy chcą wyżyć z kradzieży to muszą szukać łatwiejszych celów, niż kibice The Reds i muszą polepszyć swoje umiejętności. Większość kibiców była zdumiona tym, jak słabo oni to robią. Turcy chcieli wiedzieć dlaczego stoimy na ulicy nad ranem i kiedy planujemy pójść spać. Niektórzy się zatrzymywali i wracali razem z Liverpoolczykami do domów, żeby z nimi pogawędzić. Byli zdumieni widokiem tysięcy ludzi maszerujących po ulicy, ale chętnie do nas dołączali. Próbowałem im wytłumaczyć, że uczestniczą w Wielkiej Pielgrzymce, podczas której dziesiątki tysięcy fanów z różnych miejsc przybyło, żeby odnowić swoją znajomość z Pucharem Europy.

Kiedy poszedłem spać w porannych godzinach w środę na Taksim Square powoli zaczynało ubywać ludzi, ale ciągle dużo osób ciągle się bawiło. Ale już o 10:30 znowu plac był pełen fanów i z bardzo dobrze wyczuwalna byłą elektryzująca atmosfera, która narastała z każdą godziną. Taksim Square był nawałnicą zmysłów. Wspaniały zapach kebabów, szaleni taksówkarze, jeżdżący po placu i głosy tysięcy śpiewających kibiców The Reds. Plac był przepełniony czerwienią i bielą. To był słoneczny dzień i chmara kibiców urządziła sobie coś w stylu karnawału na początek dnia.

W czasie całego mojego pobytu w tym wspaniałym mieście naliczyłem chyba czterech kibiców Milanu. Mieliśmy ogromną przewagę liczebną. Zadawaliśmy sobie jedno pytanie: jak możemy przegrać z takimi kibicami? Zazwyczaj jestem ogromnym pesymistą, ale tym razem nie wyobrażałem sobie porażki. Za dużo osób marzyło o zwycięstwie, więc nie mogliśmy przegrać. Byłem irracjonalnie pewny zwycięstwa. Wszyscy byliśmy. Wydaje mi się, że zaczęliśmy wierzyć w przeznaczenie i, że pomożemy piłkarzom w przywiezieniu wielkiego, srebrnego Pucharu do Liverpoolu. Taki był nastrój w naszej ekipie, jak szliśmy rano przez ulicę w stronę rzeki na poranny lunch.

Nigdy do niej nie doszliśmy, ale spotkaliśmy grupę miłych Kurdów, którzy lepiej mówili po angielsku niż większość osób z naszej grupy. Spędziliśmy mniej więcej godzinę wypoczywając na słońcu i podziwianiu wspaniałych widoków rzeki i miasta. Widok niezliczonych meczetów spowodował, że Kensington wyglądał, jak dzielnica średniej klasy. Widać było, że jesteśmy na krańcu Europy i bardzo blisko Azji. Jak na standardy europejskich wycieczek mieliśmy spokojny i cichy dzień. Wszystko było ok. W pewnym momencie ja i Mackin poszliśmy do małego stoiska z rybami, żeby kupić kilka sardynek i ośmiornic, ale normalnie kupilibyśmy jeszcze butelkę, albo dwie wina, ale to nie była odpowiednia pora. Więc zdecydowaliśmy się wypić po jednym zimnym piwie. To nie był dzień, żeby się upić.

Kiedy wróciliśmy na plac tłum osiągnął niewyobrażalne proporcje. W to popołudnie widać było całą magię tego miejsca. Ale nikt nie miał takich flag, jak nasze. Okay było kilka, ale przeciętnych, a my mieliśmy prawdziwe dzieła. Muszę przyznać, że widok tysięcy fanów The Reds na Taksim Square spowodował, że łezka zakręciła się w oku.

WÅ›ród tego tÅ‚umu odnalazÅ‚em dwie w sumie nie znaÅ‚em ich osobiÅ›cie, ale sÄ… dosyć sÅ‚awne w niektórych krÄ™gach. Pierwszy z nich nawet w latach osiemdziesiÄ…tych byÅ‚ muzykiem, a teraz jest dobrze znanym poetÄ…. PiknikowaÅ‚ sobie pod legendarnÄ… flagÄ…: „Ali bab i ponad 40 rozbójników.” Jednak nasz przyjaciel nie byÅ‚ szczęśliwy. „Za dużo weÅ‚ny” krzyczaÅ‚, „Turcy sÄ… w porzÄ…dku, ale za czÄ™sto chodzÄ… siÄ™ modlić”. Ja mu na to odpowiedziaÅ‚em, ze dzisiaj jest FinaÅ‚ Pucharu Europy, wiÄ™c chyba weÅ‚na nie jest zbyt ważna. WedÅ‚ug mnie każdy kto dotarÅ‚ na te obrzeża Europy (a nie byÅ‚o to tanie) zasÅ‚użyÅ‚ na to, żeby tu być. Ale podziwiaÅ‚em spokój mojego przyjaciela. StaÅ‚ sobie spokojnie na ziemi i te sceny nie poruszyÅ‚y nim za bardzo, w przeciwieÅ„stwie do mnie. Ja siÄ™ zamieniÅ‚em w sentymentalnego czÅ‚owieka przez te wszystkie wydarzenia. KolejnÄ… rozmowÄ™ miaÅ‚em z Kenem Doddem, który generalnie potrafi naprawić wszystko w sobie tylko znany sposób. Jego najwiÄ™kszym zmartwieniem byÅ‚o to, czy pojedzie do Japonii. JeÅ›li wygramy to od razu rezerwuje bilet i leci. ByÅ‚em bardzo zaskoczony tym, co mówi i zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy on sobie nie żartuje, ale byÅ‚ Å›miertelnie poważny. ChciaÅ‚em nim wstrzÄ…snąć i powiedzieć, że to jest FinaÅ‚ Pucharu Europy, ale on jest zbyt solidny. Potem jeszcze narzekaÅ‚ na swojego kolegÄ™ z Niemiec.

JeÅ›li nasz dzieÅ„ byÅ‚ spokojny, to tego samego nie można powiedzieć o drodze na stadion. ZamówiliÅ›my sobie minibusa, który miaÅ‚ nas zawieĽć na stadion, ale o 18 go jeszcze nie byÅ‚o, wiÄ™c już mieliÅ›my brać taksówki, ale wÅ‚aÅ›nie w tym momencie wÅ‚aÅ›nie przyjechaÅ‚ bus. Skrzynki z Efesem byÅ‚y wniesione na pokÅ‚ad, tureckie techno włączone i ruszyliÅ›my w drogÄ™. Problem byÅ‚ taki, że w zasadzie to nie jechaliÅ›my. UtknÄ™liÅ›my w korku na Taksim Square, w sumie nic dziwnego w koÅ„cu 70,000 ludzi jedzie na stadion. Jak staliÅ›my w korku kilku izraelickich dziennikarzy bas odwiedziÅ‚o, pomogli nam wypić piwa, pogadaliÅ›my trochÄ™ i ogólnie ciepÅ‚o powitaliÅ›my. W koÅ„cu zaczÄ™liÅ›my jechać i prowadziÅ‚ nas kolega kierowcy jadÄ…cy na motorze. Przynajmniej do momentu, kiedy zostaÅ‚ przyuważony przez Woody’ego, który powiedziaÅ‚ Rolfowi Harrisowi, że motor jest dwuosobowy.

Woody był jedyną osobą, której nie znałem wcześniej, a mieszkałem razem z nim w pokoju, ale dzięki atmosferze, jaką stworzył na drodze na stadion będę go zawsze ciepło wspominał. W zasadzie nie zabawiał nas, tylko tych wszystkich, którzy jeĽdzili po ulicy i byli w tym momencie na chodniku. Nawet doprowadził do tego, że szanująca się, bardzo dobra gazeta o nas napisała.. Observer tak opisał jego dokonania...

Niektórzy najbardziej pomysłowi fani The Reds zatrudnili motocyklistów, żeby nie stać tak długo w korku. Lokalna młodzież z dwukołowymi środkami transportu brała kilka lirów za podwiezienie pasażera. Jeden taki chłopak bardzo się poświęcał, stojąc na swoim motorze, tylko w szortach, tenisówkach i z kilkoma tatuażami na klatce piersiowej. Na jednym ramieniu miał wytatuowaną puszkę z piwem, a na drugim koszulkę. Na drodze często były postoje, ale nasz dzielny Turek nic sobie z nich nie robił i dzielnie jechał naprzód omijając stojące samochody, relaksując się przy tym pijąc co jakiś czas piwo.

¦piewaÅ‚ też piosenkÄ™, którÄ… fani Liverpoolu zaadoptowali sobie, jako hymn w Stambule „Ring of Fire”. Jednak żadnych słów, tylko melodia, ta sama jakÄ… mogliÅ›cie usÅ‚yszeć od Stevena Gerrarda, kiedy podszedÅ‚ do fanów po meczu. „De de de de de de der der”.

Nie znaczy to wiele, ale brzmi genialnie w połączeniu z pełnym odwagi gościem, z gołą klatką piersiową, pędzącym na swoim motorze. W pewnym momencie dołączył do nich jeszcze jeden kibic i razem było ich trzech na jednym motorze.

Tą trzecią osobą był kolejny pasażer naszego autobusu, Simon Morris, który się zamienił z cichego, spokojnego księgowego, w szalone zwierzę. On był w zasadzie gościem u nas, ale potrafił się kłócić i wydaje mi się, że był jedynym gościem, który wbił się na turecki motor, zaczął śpiewać Ring of Fire i zachowywał się jak Apacz.

Jak już byliśmy bliżej stadionu, ruch samochodowy był zablokowany, więc resztę drogi przebyliśmy pieszo. Nie byliśmy sami. Setki fanów The Reds wychodziło z taksówek i autobusów i maszerowali w kierunku wspaniałego obiektu. Wyglądało to, jakby horda ludzi maszerowała do obiecanej im ziemi. Niektórzy ludzie narzekali na położenie stadionu i drogi dojazdowe. Stadion stał w centrum niczego i była jedna droga na stadion i jedna wyjazdowa, ale dla mnie to tylko sprawiło, że ta wspaniała noc była jeszcze bardziej szalona i nieprawdopodobna.

Wyruszyliśmy z hotelu o 18, a miejsca na stadionie zająłem dopiero na 10 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego, czyli o 21:35, a długo nie chodziliśmy wokół stadionu. Więc w sumie przebyliśmy 20 kilometrów w trzy i pół godziny, ale ta podróż to była wspaniała zabawa w wyjątkowym towarzystwie. Nie było żadnego znaku kolegi Mackina, jako że rozdzieliliśmy się podczas wędrówki na stadion. Nagle znikąd, jakby za sprawą magii pojawił się obok mnie, ubrany w jeden ze swoich kostiumów Mr Benna, albo przynajmniej miał jakaś dziwną fryzurę, jakby pożyczoną od jakiegoś sprzedawcy kebabów. To było to. Byliśmy gotowi.

Gol Maldiniego zepsuÅ‚ caÅ‚y nastrój. ByÅ‚em przekonany, że jedna bramka może zadecydować o losach meczu, a my już jÄ… tracimy w pierwszej minucie meczu, grajÄ…c z mistrzami catennacio. Po pół godzinie gry niemalże popeÅ‚niliÅ›my samobójstwo. Potem po już sÅ‚awnym Å›piewie YNWA w przerwie meczu postanowiÅ‚em udać siÄ™ do toalety. „PójdĽmy sobie,” zaproponowaÅ‚ Mackin. „PójdĽmy na miasto siÄ™ powozić.” W jednej chwili mój nastrój siÄ™ zmieniÅ‚ od zaÅ‚amania do wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci. „Pierdol siÄ™, to jest FinaÅ‚ Ligi Mistrzów. Nigdzie nie idziemy. Wracaj na miejsce i dopinguj swojÄ… drużynÄ™. Raz w życiu bÄ…dĽ mężczyznÄ…. Walcz i bierz, co zdobÄ™dziesz.” To byÅ‚ oÅ›wiecajÄ…cy moment a la Churchill – szczerze.

Teraz byłem w pełnowymiarowej bitwie z Bazylei. Wierzyłem w sukces i byłem gotów zwymyślać każdego kto nie wierzył. Ostatni raz, kiedy widziałem Liverpool przegrywający 0-3 do przerwy było to w Bazylei. Wtedy, tamtej nocy ja wierzyłem, że uda nam się wygrać. Wrzeszczałem, modliłem się, robiłem wszystko bylebyśmy wygrali. Udało się doprowadzić do remisu, ale to nie wystarczyło. Byłem jakoś dziwnie pewny, że teraz będzie tak samo. Pierwsza połowa byłą tak podobna do meczu w Bazylei, że bardzo podobnie myślałem. Druga połowa o dziwo też była niebywale podobna. Smicer grał dobrze, zdobył gola na 2-3 i wyrównującą bramkę zdobyliśmy po dobitce rzutu karnego. To było niewiarygodne.

Po przerwie już nie usiadÅ‚em na moim miejscu. Zamiast tego razem z 45,000 kibiców dopingowaliÅ›my nasz zespół. ChciaÅ‚em znaleĽć drogÄ™ na miejsce prawÄ… stronÄ…, Gerrard zdobyÅ‚ gola. CieszyÅ‚em siÄ™ z tej bramki, Smicer zdobyÅ‚ kolejnÄ…. W momencie, jak uÅ‚ożyÅ‚ swoje ciaÅ‚o to byÅ‚o pewne, że zdobÄ™dzie gola, ale oglÄ…dajÄ…c to kilka raz, byÅ‚a to dużo trudniejsza pozycja, niż tak naprawdÄ™ wyglÄ…daÅ‚o. Zanim ktokolwiek pojÄ…Å‚, że Vladi zdobyÅ‚ nieprawdopodobnÄ… bramkÄ™, strzaÅ‚em z 20 metrów w Finale Pucharu Europy, mieliÅ›my rzut karny. Oczy to wszystko widziaÅ‚y, ale mózg nie mógÅ‚ a tym nadążyć. Wszyscy wokół mnie drapali siÄ™ po gÅ‚owach i zadawali sobie pytanie „Co tu siÄ™ do cholery dzieje?”

Na chwilÄ™ wróciÅ‚em na swoje miejsce, nie ma tam Mackina. „MyÅ›laÅ‚, że siÄ™ zgubiÅ‚eÅ› i poszedÅ‚ Cie szukać”, powiedzieli mi kibice siedzÄ…cy obok mnie. PowiedziaÅ‚em im, że nic mi nie jest i poszedÅ‚em z powrotem na górÄ™, gdzie byÅ‚em, jak padaÅ‚y wszystkie gole. Choć szczerze mówiÄ…c to, co chwila chodziÅ‚em z góry na dół. WyglÄ…daÅ‚o, że wszÄ™dzie skupione byÅ‚y jakieÅ› dziwne, ekscentryczne rzeczy i osoby. Obok mnie siedziaÅ‚ starszy kibic z czerwonÄ… twarzÄ…. „To jest okropne dla mojej anginy,” powiedziaÅ‚ i wziÄ…Å‚ kolejnÄ… tabletkÄ™ do ust. Teraz jest w peÅ‚ni zdrowy, ale baÅ‚em siÄ™ o moje serce, po tym, co siÄ™ zdarzyÅ‚o i zważajÄ…c gdzie jestem – na najbardziej dramatycznym Finale Pucharu Europy, obok goÅ›cia, który wyglÄ…daÅ‚, jakby w każdej chwili mógÅ‚ umrzeć. Przez resztÄ™ meczu jednym okiem patrzyÅ‚em na grÄ™, a drugim na niego. ZwróciÅ‚ mojÄ… uwagÄ™ na goÅ›cia, który po mojej prawej, zwaÅ‚ go Duży czÅ‚owiek. „Gdzie poszedÅ‚ duży czÅ‚owiek? Tam jest! On jest jasnowidzem! On jest kimÅ›! On to wszystko przewidziaÅ‚!” ObejrzaÅ‚em dokÅ‚adnie tego tajemniczego mistyka. MiaÅ‚ na sobie dÅ‚ugi pÅ‚aszcz i dÅ‚ugi czerwono-biaÅ‚y szalik. WyglÄ…daÅ‚ caÅ‚kiem tajemniczo, jakby byÅ‚ z filmu Mike’a Lee. „Cisse wejdzie na boisko i strzeli zwyciÄ™skÄ… bramkÄ™. MówiÄ™ wam. WidzÄ™ to w gwiazdach.” WÅ‚aÅ›nie w tym momencie Djib wstaÅ‚ z Å‚awki. ZaczynaÅ‚em myÅ›leć, że ktoÅ› wypiÅ‚ za dużo Efesu w autobusie.

Kiedy Jerzy obroniÅ‚ ostatniego karnego, zaczÄ…Å‚em skakać, walnÄ…Å‚em kilku goÅ›ci po plecach i potem na kogoÅ› wpadÅ‚em. To byÅ‚ Mackin. Podczas rzutów karnych siedziaÅ‚ pod krzeseÅ‚kami i piÅ‚ puszki Efesa z ‘dziwnie czerwonym goÅ›ciem z anginÄ…’. To byłą zbyt nieprawdopodobne. Potem bardzo dÅ‚ugie chwile uÅ›cisków i wielka radość. Przynajmniej udaÅ‚o nam siÄ™ usiąść na wrÄ™czenie medali.

CzuliÅ›my siÄ™, jak bohaterzy wojenni. Ostatni raz, kiedy siÄ™ razem widzieliÅ›my to byÅ‚o kilka godzin temu, tuż przed meczem. Wszyscy byli dumni. Teraz jesteÅ›my razem i Å›wiÄ™tujemy najszczęśliwsze chwile naszego życia. To byÅ‚ cud. To byÅ‚a niebywaÅ‚e. Ale wszyscy razem dzieliliÅ›my te wspaniaÅ‚e chwile. Mackin powiedziaÅ‚ „ZapamiÄ™tajcie ten moment zawsze.” ZapamiÄ™tamy. Na stadionie sÅ‚ychać YNWA. Zaczęło do mnie docierać, co siÄ™ staÅ‚o. ZadzwoniÅ‚ do mnie telefon, to mój tata. Po prostu podniosÅ‚em go i pozwoliÅ‚em sÅ‚uchać, co siÄ™ dzieje. „JesteÅ›my Mistrzami, Mistrzami Europy. Kiedy The Reds bÄ™dÄ… wznosić Puchar Europy, my tam bÄ™dziemy. Championi, Championi, Championi, Liverpool.” To można byÅ‚o usÅ‚yszeć na stadionie.”

Każdy chciał lepiej widzieć Puchar. Zachęcaliśmy piłkarzy, żeby go nam pokazali. Widzieliśmy takie nieprawdopodobne rzeczy przez te dwie pół i godziny, że ciężko w to uwierzyć. Ale mamy swój wieczór z przeznaczeniem. Przez chwilę pomyślałem o Emlynie Hughuesie. On byłby wniebowzięty w tym momencie. Zacząłem myśleć, że Emlyn maczał palce w tym, co się stało. RIP.

Co robisz, kiedy widzisz, jak twoja ukochana drużyna po wspaniałej walce odnosi największe zwycięstwo wszechczasów przeciwko faworytom? Właśnie taki mieliśmy dylemat. Musieliśmy godnie uczcić to, co się stało, ale po pierwsze musieliśmy iść na miasto. Niestety nie było szansy znalezienia naszego autobusu w tym chaosie. Spotkaliśmy Simona Morrisa na jednym z autobusów jadących na Taksim Square. Był przepełniony, ale jakoś udało nam się wepchnąć do środka. Ciężko było tam oddychać, mało co, a drzwi zostały by rozwalone taki był tam tłum. Jakieś dwie godziny póĽniej znaleĽliśmy pustą drogę i zaczęliśmy szybciej jechać. Po kilku minutach usłyszeliśmy dziwny odgłos, jakby coś dużego uderzyło o ulicę. Z tyłu pojazdu unosił się czarny, trujący dym. Nasz autobus się palił w centrum niczego.

Kaskader Morris nie byÅ‚ pokonany przez maÅ‚y kawaÅ‚ek palÄ…cego siÄ™ autobusu, wiÄ™c pamiÄ™tajÄ…c o jego wyczynach na motorze, rzuciÅ‚ siÄ™ przed nadjeżdżajÄ…cy samochód w stylu goÅ›cia ze Stursky’ego i Hutcha. Kierowca siÄ™ zatrzymaÅ‚ i nagle siÄ™ okazaÅ‚o, że ma pasażerów. DostaÅ‚ polecenie, żeby jechać na Taksim Square. Kierowca nie mówiÅ‚ po angielsku, ale miaÅ‚ na sobie czerwonÄ… koszulkÄ™ Liverpoolu z lat 70-tych. Dziwny wieczór i dziwny gość.

Kiedy dojechaliśmy na plac dowiedzieliśmy się, że Peter Hewey oglądał cały mecz od początku do końca, natomiast Woody w przerwie wyszedł, ale wrócił na stadion, kiedy jadać taksówką dowiedział się, że jest 3-2. Justin, który przyleciał z Nowego Jorku też cały mecz był na trybunach. Jak wróciliśmy to znaleĽliśmy go śpiącego w fotelu, ale namówiliśmy go, żeby poszedł z nami na nocne śniadanie. Zdobycie Pucharu Europy w tak dramatycznych okolicznościach robi z ludĽmi przedziwne rzeczy. Rozejrzałem się po barze i niemal wszyscy mieli takie same uśmiechy na twarzach. Po tej huśtawce emocji, wszyscy wyglądaliśmy trochę, jak po katastrofie ekologicznej. Ale teraz był czas na szampana, kebabu, jeszcze więcej szampana i Efes. O 7 rano poszliśmy na Taksim Square potańczyć, dobry pomysł na świętowanie. Morris jeszcze raz bawił się w Apacza i bawił się na całego. O 8 pożegnaliśmy Nico, który wracał do Belgii, ale obiecaliśmy mu, że będziemy świętować w Antwerpii, bo tam będę jechał grać w piłkę. O 9 poszedłem spać, a o 11 już byłem na nogach.

W czasie lunchu pożegnaÅ‚em kolegów i poszedÅ‚em do Jamesa Joyce’a razem z Mickiem Holendrem i Joe, ponoć tam pokazywali retransmisjÄ™ tego wspaniaÅ‚ego wydarzenia. UderzyÅ‚y mnie to, że jak oglÄ…daÅ‚em to jeszcze raz u Nico w Antwerpii, zauważyÅ‚em, jak pozytywny wpÅ‚yw na kibiców i piÅ‚karzy miaÅ‚ gol Gerrarda i jak zaskoczyÅ‚ Milan. Kiedy jesteÅ› w Å›rodku nie zauważasz tego, ale my także byliÅ›my częściÄ… tego wspaniaÅ‚ego meczu. WspaniaÅ‚a parada Dudka spowodowaÅ‚a, że wszyscy byli zdumieni, nawet jak oglÄ…dali to już trzeci raz. Joe także zwróciÅ‚ uwagÄ™ na to, że Dudek przed każdym karnym podawaÅ‚ piÅ‚kÄ™ strzelcowi i patrzyÅ‚ mu prosto w oczy. Tego nie zauważyÅ‚em bÄ™dÄ…c na stadionie. Każdy piÅ‚karz Milanu strzelaÅ‚ podczas gwizdów, natomiast piÅ‚karze Liverpoolu mieli skandowane ich nazwiska podczas wykonywania jedenastek. Wokół mnie na stadionie wszyscy byli bardzo nerwowi, jak Smicer podchodziÅ‚ do karnego, ale potem Joe zwróciÅ‚ mi uwagÄ™, że zupeÅ‚nie niepotrzebnie. Smicer ma bardzo dobrÄ… technikÄ™. JeÅ›li nikt mu nie przeszkadza, zawsze wykorzysta jedenastkÄ™.

Chwilę póĽniej poczułem, jakbym się przeziębił po meczu. W końcu temperatura na stadionie była ogromna, a na górze schodów było naprawdę duszno. Przez cały kolejny tydzień, jak myślałem o Finale ciągle przechodziły mnie dreszcze i miałem gęsią skórkę. Normalnie tylko ciężkie narkotyki mogą wywołać takie objawy.

Impreza ciągle trwała, jak rozmawialiśmy między sobą w różnych barach. Wieczór skończył się około 4:30 rano, jedną z największych imprez w historii Liverpoolu w barze na przeciwko hotelu Flight Options. O 4:40 piłem piwo i chciałem zamówić taksówkę, bo o 7:30 miałem mój lot do Amsterdamu. O 6 rano obudziłem się w tym samym fotelu, ale nie do końca wiedziałem, gdzie jestem. Trochę spanikowałem, ale na lotnisku byłem już o 6:25 i spokojnie przeszedłem odprawę. Jakieś pięć godzin póĽniej byłem już w Antwerpii w hotelu i poszedłem spać. Miałem przed sobą kolejne cztery dni pełne świętowania. Jutro moja drużyna z Belfastu przyjeżdżała, żeby zagrać towarzyski mecz z zespołem Nico.

Kolejny ranek to jeden z najdziwniejszych momentów caÅ‚ej wycieczki. ByÅ‚em w hotelu w Antwerpii po pierwszej dobrze przespanej nocy od trzech dni. SpaÅ‚em caÅ‚e 6 godzin. ZostaÅ‚em obudzony o 8 rano przez Å›piewy dochodzÄ…ce z pobliskiego baru, znanego, jako ‘szalony bar’, ponieważ jego wÅ‚aÅ›ciciele pijÄ… aż do upadÅ‚ego. PrzechodzÄ…c do rzeczy, Å›piewy brzmiaÅ‚y, jakby z Merseyside od fanów Evertonu „My nienawidzimy Liverpoolu”. Nie jesteÅ›cie w stanie sobie tego wyobrazić. Na poczÄ…tku pomyÅ›laÅ‚em, że mi siÄ™ to wydaje z powodu braku snu, ale belgijski kolega, który byÅ‚ w tym barze uÅ›wiadomiÅ‚ mi, że to prawda. To byÅ‚a zbyt dobra okazja, żeby jÄ… zmarnować, wywiesiÅ‚em flagÄ™ Road to Istanbul Champions League ‘The Final 2005’ za okno hotelowe. Potem jeszcze zaczÄ…Å‚em krzyczeć „Patrzcie evertoÅ„skie Å›winie, My jesteÅ›my chÅ‚opakami Shankly’ego”. Oni tylko mieli otwarte usta i pokazywali mnie palcem, tak jakby zobaczyli samolot po raz pierwszy w życiu.

Kilka kolejnych dni spędziłem miło w innym wielkim mieście Europy. Ludzie, którzy znali Nico i znali mnie z poprzednich wizyt wybiegli z baru, żeby mi pogratulować. Wydarzenia z 25.05.05 zwróciły uwagę całej Europy. Potem sobie pomyślałem, że dobrze uważałem w środę rano, że nie możemy przegrać mając takich kibiców i z ręka przeznaczenia na ramieniu. Liverpool i jego fani mają specjalną znajomość z Pucharem Europy i my po prostu uczestniczyliśmy w procesie odnawiania tej znajomości. Teraz mam zamiar spędzić resztę wakacji na wznoszeniu toastów... a jakbyście zapomnieli.. JESTE¦MY MISTRZAMI, MISTRZAMI EUROPY.... PONOWNIE.



Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 11.07.2005 (zmod. 02.07.2020)