FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 0

Mydlenie oczu trwa...

Artykuł z cyklu Artykuły


W sporcie nigdy nie można być czegokolwiek pewnym. Nie inaczej jest w piłce kopanej, w której sytuacja może zmieniać się z sekundy na sekundę. W jednym sezonie możesz zdobyć wszystko, by po roku spaść do niższej ligi. Możesz przegrywać po pierwszej połowie 0:3, by w zaledwie kilka minut drugiej odsłony wprowadzić cały piłkarski świat w osłupienie i wznieść Puchar Europy do góry. W jednym tygodniu możesz pokonać wielką Chelsea, by w kolejnym zremisować z Wigan i przegrać ze Stoke.

Oczywiście jak to w sporcie, jednego dnia wygrywasz, drugiego ponosisz porażkę. Rzecz w tym, by swoje niepowodzenie przyjąć z godnością i nie pozwolić by porażka stała się nawykiem. Niestety, odnoszę wrażenie, że Roy Hodgson przespał dość istotny czas swojego dotychczasowego pobytu na Anfield i obudził się w momencie, z którego nie ma pojęcia jak wybrnąć. Obawiam się, że nasz boss, zapomniał o dość istotnym fakcie, że w lecie zmienił pracodawcę i dyryguje teraz najbardziej utytułowanym klubem Zjednoczonego Królestwa. Football to gra nieprzewidywalna, ale w to, że Wigan czy Stoke City to nagle "silne zespoły", nie uwierzę. Takie cuda to tylko w Erze (a raczej w Fulham), panie trenerze…

Rozumiem szacunek dla przeciwnika, ale w tym przypadku odnoszę wrażenie, że wypowiadając takie słowa Hodgson bardziej myślał o usprawiedliwieniu kolejnego oczekiwanego przez siebie niepowodzenia, niż o docenieniu wątpliwej klasy rywala. A jeśli trener jeszcze przed spotkaniami z drużynami, których gra jest tak nieprzewidywalna jak data Świąt Bożego Narodzenia, mówi o prawdopodobnej stracie punktów, to coś tu jest bardzo nie tak.

Nie wiem ile jeszcze wody w Mersey musi upłynąć i ile dalszych wielkich rozczarowań przyjdzie nam przyjąć, zanim ktoś zauważy, że Hodgson i Liverpool, to nie najlepsze połączenie. Chciałbym wierzyć. I wierzę, ale w klub, nie zaś w obecnego managera. Ciężko ogląda się Gerrarda, Torresa i innych naszych graczy ze spuszczonymi głowami. Roy nie potrafi zarazić ich wiarą, nie wie jak tchnąć dobrego ducha w ten zespół. W zespół, którego nieliczne dobre wyniki w tym sezonie to, jak dla mnie, niestety jedynie dzieło przypadku.

Liverpool nie może pozwolić sobie na dalsze mydlenie oczu i udawanie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Potrzeba stanowczej reakcji. Myślę, że czas, by zacząć zastanawiać się nad tym jak uniknąć popełnienia kolejnego błędu przy wyborze nowego managera. Potrzebujemy na tym stanowisku kogoś, kto wprowadzi do klubu sporo dyscypliny i świeżości. Kogoś, kto w odpowiednim momencie pochwali, a kiedy sytuacja będzie tego wymagać - postawi zawodnika do pionu. Kogoś, kto będzie źródłem wiary i determinacji dla swoich podopiecznych. Hodgson, mimo mojej sporej sympatii do jego osoby, nijak ma się do tego opisu.

Niedawno Roy stwierdził, że sam nigdy nie zrezygnuje, a dzień, w którym zostanie zwolniony z Liverpoolu, będzie najsmutniejszym dniem w historii piłki nożnej. Ja zawsze będę jednak uważał, że nikt nie jest większy i ważniejszy od klubu. Tym bardziej, jeśli się nie sprawdza. To jest Liverpool - tu nie ma miejsca na przeciętność - dlatego pozostaje mi mieć nadzieję, że „najsmutniejszy dzień w historii footballu” wkrótce nadejdzie…



Autor: Czarodziej
Data publikacji: 14.11.2010 (zmod. 02.07.2020)