LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1039

Wywiad z Brianem Barwickiem - część III

Artykuł z cyklu Artykuły


Jak staranna dyplomacja Briana Barwicka pozwoliła na grę w Champions League zarówno Evertonowi i Liverpoolowi?

Brian Barwick może nigdy nie spełnił swojego dziecięcego marzenia o grze dla Liverpoolu, ale odegrał kluczową rolę w dostaniu się klubu do Champions League.

W styczniu 2005 roku odwieczny fan Czerwonych z Childwall zaczął pracę jako dyrektor naczelny Football Association i jeszcze nie zadomowiał się w Soho Square kiedy musiał zmierzyć się z pierwszym dużym wyzwaniem.

Zespół Rafy Beniteza spokojnie przechodził przez kolejne etapy europejskich rozgrywek, jednak Liverpoolowi zagroził rywal zza miedzy, Everton, który mógł odebrać sąsiadom możliwość zdobycia 4 miejsca w lidze.

Barwick przewidział jaki problem może się pojawić, gdyby Liverpool wygrał Champions League.

- Wcześnie zauważyłem potencjalny problem – powiedział.

- Evertonowi szło bardzo dobrze w lidzie i nie byłem przekonany, że Liverpool dotrzyma im kroku. Z kolei Liverpoolowi szło doskonale w Europie, ale zwycięzca Champions League nie wchodził automatycznie do następnych rozgrywek.

- Pomyślałem, że może do rozgrywek mogłoby wejść pięć drużyn a nie cztery, jednak problem był taki, że dopiero co objąłem swoją posadę.

- Podczas przerwy na wiosennym zlocie UEFA poszedłem zobaczyć się z Sekretarzem Generalnym (Lars-Christer Ollson) i poinformowałem go o sprawie. Powiedziałem: „Możemy natknąć się niedługo na problem, gdyż być może będziemy mieli pięć drużyn, które zakwalifikują się do Champions League”.

- Wytłumaczyłem, że Manchester United, Chelsea i Arsenal się zakwalifikują, ale inaczej może być z Liverpoolem i wyglądało na to, że w ich miejscu znajdzie się Everton. W tym wypadku gdyby Liverpool wygrał Champions League, mielibyśmy problem.

- On po prostu zostawił tę kwestię dla FA i powiedział, że nie możemy wystawić pięciu zespołów i to FA ma zdecydować kto zajmie czwarte miejsce.

- Zdarzyło się już raz, że hiszpańska federacja zamieniła Real Zaragozę na Real Madryt, który zajął piąte miejsce w lidze, ale wygrał Champions League.

- Powiedziałem, że nie będziemy tego w taki sposób załatwiać. Jestem wielkim zwolennikiem merytokracji i jeśli Everton zajmuje miejsce w pierwszej czwórce to znaczy, że na to zasługuje. Dostrzegałem w tym problem zawodowy i osobisty.

- Wszyscy wiedzieli, że byłem zagorzałym Liverpoolczykiem i nigdy nie kryłem tego faktu, nawet trudno by było.

- Gdy zbliżały się ostatnie tygodnie sezonu 2004/2005, moja odwieczna miłość do the Reds mogła zrujnować moją pracę gdybym nie był w stanie podjąć pewnych kroków i zrobić tego, co najlepsze dla wszystkich stron.

Po tym jak Liverpool pokonał Juventus, a następnie Chelsea i stworzył prawdziwe widowisko w finale w Stambule przeciwko AC Milan, a Everton zajął czwarte miejsce potencjalny problem stał się faktem.

W następstwie dramatycznego zwycięstwa the Reds zaczęto się domagać powrotu klubu do Champions League.

- To była naprawdę trudna, dyplomatyczna sytuacja – powiedział Barwick

- Po finale, UEFA było wciąż przekonane o tym, że problem po prostu zniknie, gdyż myśleli, że zaakceptujemy fakt, iż wygrana w tych zawodach nie daje drużynie możliwości obrony tytułu.

- Rick Parry, dyrektor generalny Liverpoolu, zajął się tą kwestią. Zaczęliśmy więc okres szybkich negocjacji z ważnymi osobistościami z Genewy. Dyplomacja prezesa FA Geoffa Thompsona i energia kierownika FA Davida Daviesa pomogły nam w paru telefonach i uporać się z irytującą polityką, ale zegar tykał.

- Wciąż naciskaliśmy. Dzwoniliśmy, wysyłaliśmy emaile, spotykaliśmy się i w końcu UEFA złamało się.

- 10 czerwca ogłosili, że Liverpool będzie miał możliwość obrony tytułu na podstawie jednorazowej „historycznej” decyzji, która pozwalała pięciu angielskim klubom na wzięcie udziału w Champions League. Tak o oto, od tej chwili, zwycięzcy Pucharu Europy automatycznie kwalifikowali się do następnej edycji turnieju, nawet gdyby zaszła taka sytuacja, że byłaby to drużyna spoza pierwszej czwórki Premier League.

- To była delikatna sytuacja i trzeba było dużo politycznej dyplomacji by w końcu dopiąć swego, ale udało nam się.

- Oznaczało to, że Liverpool zaczynał w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej, ale ważne było, że byli w turnieju. Udało mi się, jako fan the Reds, pomóc drużynie w zakwalifikowaniu się i to tylko siedząc za biurkiem!

James Pearce



Autor: Tomasi
Data publikacji: 10.09.2011 (zmod. 02.07.2020)