FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 523

Przepraszam dalekie od skruchy

Artykuł z cyklu Artykuły


"Przepraszam" wydaje się najtrudniejszym do wypowiedzenia słowem, ale w końcu – lepiej późno niż wcale – pozorne przeprosiny padły wczoraj z ust Luisa Suareza i Liverpoolu. Nie było wzmianki na temat Patrice'a Evry, ani wyrażenia skruchy.

Przeprosiny te zostały skierowane do tych, których obraziło użycie przez Suareza słowa "negro". Nie wspominając łaskawie Evry z nazwiska, pojawiła się tam sugestia – być może wyrażona nieświadomie – że obraza sięgnęła dużo dalej niż Old Trafford.

Jest to najmniej szczery sposób wyrażenia przeprosin – przeprasza się nie za to, co się uczyniło, ale "za to, że ktoś poczuł się obrażony" – biorąc jednak pod uwagę okoliczności, jest to przynajmniej mały krok do pojednawczego tonu, którego wyraźnie brakowało we wcześniejszym stanowisku Suareza i Liverpoolu na ten temat. I w końcu stało się. Przestano podtrzymywać poprzednią postawę oporu, agresji, braku skruchy.

Suarez został wykluczony na osiem meczów, które zgodnie z tym, co wyraził w swoim wtorkowym oświadczeniu "zniesie z rezygnacją kogoś, kto nie zrobił nic złego i kto czuje się krańcowo smutny z powodu tego wydarzenia".

Przedstawiając siebie jako ofiarę, Suarez, wspierany przez Liverpool postąpił źle i wyjątkowo nieodpowiednio. Nawet jeżeli zawodnik i jego klub skupili się na ochronie własnych interesów, a nie na szerszych kwestiach, to wojownicze stanowisko ukazało się szkodliwe dla klubu.

Cokolwiek pomyślelibyśmy o działaniach Suareza i Liverpoolu w ciągu dwóch ostatnich tygodni, nikt nie chciałby im odebrać prawa do apelacji, gdyby ich postępowanie było wyważone. Niezależnie od powszechnej i oczywistej niechęci do tego, co Suarez miał powiedzieć i o co został oskarżony – z czego większości zaprzecza – ta sprawa nigdy nie sprowadzała się tylko do słowa "negro", tak, jak przeczytamy o tym na ostatnich stronach angielskojęzycznych gazet.

Żona Suareza ponoć nazywa go "negro", nawiązując do jego ciemnej cery i czarnych włosów. Urugwajski napastnik odnosi się do Glena Johnsona, swojego kolegi z Liverpoolu tym samym terminem. Można odbyć sensowną debatę językową dotyczącą tego, czy powyższe ma znamiona rasizmu, nawet jeśli ten argument o beztroskim stosowaniu takich wyrazów w Ameryce Łacińskiej zabrzmi dla większości z nas, jako społeczeństwa, które jest pewnym stopniu z tyłu, a nie krok do przodu, jeśli chodzi o integrację rasową.

Tak, czy owak, zwrócenie się do przeciwnika per "negro" uważane jest w Urugwaju za przejaw rasizmu. Jest to powszechnie przyjęte zarówno w kraju pracodawców Suareza, jak i w innych miejscach.

Poza tym, trudno jest brać na poważnie argumenty, że zawodnik Liverpoolu utrzymywał, że jego zwrot w kierunku Evry miał charakter pojednawczy.

Nigdy, ze strony the FA nie chodziło tu o jakąś akcję skierowaną przeciwko Liverpoolowi czy obcokrajowcom. Można by powiedzieć, że jest to całkowicie jednostronne podejście. Sprawa Suareza może być bardzo ważnym testem dla kampanii the FA przeciwko rasizmowi. Alternatywą dla takiego postępowania było jednak potraktowanie tej sprawy łagodnie, co w rezultacie dało by zawodnikom swobodę w używaniu koloru skóry, jako punktu odniesienia podczas boiskowych konfliktów.

Jedną z wielu rozczarowujących rzeczy związanych z tą żałosną sagą jest to, że kara Suareza zawiera zawieszenie, a nie uwzględnia prób edukacji piłkarza, dlaczego, w przekonaniu FA popełnił on jeden z najgorszych czynów, jakiego można się dopuścić na angielskich boiskach. Być może dostał on radę, by przeczytać 115-stronicowy raport FA, albo przynajmniej najważniejsze fragmenty dotyczące jego, ale poza tym, podtrzymywany przez klub w przekonaniu, że nic złego się nie stało, nie ma on wielu powodów, żeby dowiedzieć się, dlaczego został on ukarany.

W pewnym sensie Suarez skończył jako ofiara – ofiara bardzo kiepskiej porady prawnej po pierwsze. Ale ofiara? Nie, nie, nie, po tysiąckroć nie.

Oliver Kay



Autor: Mersey
Data publikacji: 05.01.2012 (zmod. 02.07.2020)