LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 998

2 kroki do przodu, 3 w tył

Artykuł z cyklu Artykuły


Liverpool FC cierpi w tym sezonie na ciężką dolegliwość. Najpierw robi dwa kroki naprzód, a potem trzy kroki w tył. Zawsze, kiedy pojawia się jakaś nadzieja na namacalny postęp dla drużyny Brendana Rodgersa, następuje bolesne sprowadzenie na ziemię.

Przed Bożym Narodzeniem można było jeszcze mieć cień nadziei na miejsce w czołowej dwójce, przyznajmy, że niezbyt prawdopodobne. Następnie nadzieja ta została szybko rozwiana.

Po obiecującym zwycięstwie na wyjeździe z West Hamem Brandan Rodgers został zapytany o możliwość walki o czwarte miejsce. Boss the Reds odpowiedział wtedy: - Dlaczego czwarte miejsce? Czemu mielibyśmy nie powalczyć o drugie?

Mecz z Aston Villą następnego dnia dał mu odpowiedź.

Rodgers zachował wtedy swoje zdanie dla siebie.

Jednak niektórzy z kibiców Liverpoolu zapoznali się z obiecującym terminarzem i rozważali możliwość wyprzedzenia Evertonu po raz pierwszy raz w tym sezonie.

Wciąż może się to wydarzyć, jednak trzeba poczekać na następne porażki the Blues, a ostatnia ich przegrana z United stwarzała dla Liverpoolu szansę odrobienia punktów.

Siła rozpędu jest niedocenianym w piłce nożnej czynnikiem.

Liverpool, choćby nie wiem jak próbował, nie potrafi w ogóle się rozpędzić.

Przed ostatnim meczem wyniki the Reds na Anfield były imponujące. Wygrali pięć z ostatnich sześciu spotkań, w pięciu nie stracili gola.

I jedynie jedno z tych spotkań zostało wygrane przy udziale dynamicznego talizmanu jakim stał się Daniel Sturridge, jednak w poniedziałek niezwykle go brakowało.

Wiara Rodgersa w swoje zasady jest godna podziwu. Rodgers niezachwianie wierzy, że jeśli plan A nie wypali, to ma w zanadrzu inny. To plan A, wałkowany aż do skutku.

Jednak gra podaniami the Reds nie stoi jeszcze na takim poziomie, aby można było zdominować inne zespoły.

Kiedy Jordan Henderson strzelał piętą po dośrodkowaniu Glena Johnsona na początku drugiej połowy wydawało się, że stosowanie planu A się opłaca.

Henderson oddał swój strzał po akcji, która zaczęła się na lewej obronie Liverpoolu, jednak Ben Foster sparował go nogą i kandydat na Bramkę Roku stał się jedynie kolejną zmarnowaną szansą.

Foster, wspaniale zatrzymując dwa strzały Gerrarda, w tym jeden z karnego, miał jeden z tych wieczorów, dzięki którym bramkarz staje się gwiazdą skrótów z kolejki.

Jednak swoje szanse Liverpool miał rzadko, a okazja na gola z 11 metrów była naprawdę dużym uśmiechem od losu.

The Reds desperacko potrzebowali odrobiny kreatywności. Kiedy Luis Suarez nie jest w stanie jej zapewnić to okazuje się, że niewielu piłkarzy potrafi przejąć pałeczkę.

Kiedy Suarez pokazywał swoje przebłyski geniuszu, były one trochę jak perły rzucone przed wieprze.

Podczas drugiej połowy, która była bardzo fajna, poukładana… i nieco bez iskry, najczęściej omawianym wydarzeniem był zawadiacki trick Suareza.

Jego dośrodkowanie, wykonane prawą stopą za lewą, postawną nogą, było tak niezwykłe, że w pomieszczeniu dla prasy wybuchła dyskusja, czy takie zagranie ma jakąś nazwę.

Wg wszechwiedzącego medium o ludzkiej świadomości jakim jest Twitter taki zawijas nazywa się „Rabona”.

Jednak był to jeden z niewielu przejawów geniuszu w meczu, który rozpaczliwie go potrzebował.

Potrzebny był taki geniusz, jaki pokazywał Daniel Sturridge odkąd wylądował na Anfield. W poniedziałek z powodu stłuczonej nogi siedział on jednak trzęsąc się z zimna.

Philippe Coutinho to kolejny piłkarz, który został sprowadzony po to, żeby w końcówkach spotkań „robić różnicę”, jednak Brazylijczyk wciąż stara się zapamiętać drogę do Melwood, nie mówiąc już znalezieniu sobie miejsca na boisku. Jego 15-minutowy występ był otrzeźwiającym doświadczeniem.

Rodgers zawsze podkreślał, że minie nieco czasu, zanim zbierze skład, który będzie w stanie realizować jego misterny plan gry.

Znamienny był fakt, że w poniedziałek mecz zaczęła praktycznie jedenastka Kenny’ego Dalglisha.

Steve Clark spędził 18 miesięcy pracując z każdym z tych piłkarzy. Wyszło to w praniu, kiedy bezbarwny West Brom frustrował Liverpool, zanim zadał mu w końcówce dwa ciosy.

Liverpool Rodgersa to naprawdę wersja robocza.

Fani the Reds muszą być cierpliwi, zanim postęp stanie się namacalny.

James Pearce



Autor: SithLordEcik
Data publikacji: 13.02.2013 (zmod. 02.07.2020)