WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 951

Wywiad z Rudzkim

Artykuł z cyklu Artykuły


Prezentujemy Państwu wywiad z komentatorem nc+ i dziennikarzem Przeglądu Sportowego – Przemysławem Rudzkim, gdzie tematem rozmowy będzie oczywiście Premier League.

Witam serdecznie. Jak widzi Pan końcówkę sezonu Premier League? Liverpool długo rozdawał karty, ale wydaje się, że teraz tylko totalny kataklizm, niczym w filmie o Jasiu Fasoli, odbierze tytuł Manchesterowi City?

Niewykluczone, że do tego kataklizmu dojdzie i ten cud mimo niewielkich przesłanek i argumentów po meczu Liverpoolu z Crystal Palace, może się zdarzyć. W każdym razie dla the Reds nie będzie to przegrany sezon, nawet w przypadku zajęcia 2 miejsca w lidze. Odzyskali swoją godność i dumę po trudnych ostatnich latach dla wszystkich kibiców. Jako neutralny fan patrzę na to też w trochę inny sposób.

W tym sezonie na Wyspach wygra futbol, bez względu na to, kto sięgnie po główne trofeum. Zatriumfuje jeden z zespołów, który chce grać w piłkę i jest nastawiony na grę ofensywną.

Z drugiej strony zobaczymy, jakie będzie miało to przełożenie później na Ligę Mistrzów. Spójrzmy na ten sezon. Wydawałoby się, piekielnie mocne City niewiele mogło zrobić przeciwko Barcelonie. Chelsea zagrała brzydko z PSG, ostatecznie awansowała do półfinału, lecz to było wszystko, na co było stać zespół Mourinho.

Manchester United i Arsenal odpadły także stosunkowo wcześnie, więc to wszystko daje nam pewien obraz i każe zadać pytanie, czy to rzeczywiście jest najsilniejsza liga świata?

Przeszliśmy do tematu Champions League. Co Pana zdaniem jest główną przyczyną niepowodzeń angielskiej piłki w Europie w ostatnich latach? Bywało, że mieliśmy 3 przedstawicieli z Anglii w półfinałach, tymczasem ostatnio na dobrą sprawę jedynie Chelsea broni honoru Wysp na decydującym poziomie rozgrywek.

Piłka zmieniła się pod względem transformacji taktycznej. Wydawało się, że taki Bayern na długie lata zdominuje Ligę Mistrzów, ale okazało się, że nie wystarczy wymienić tysiąca podań na boisku, by odnieść sukces, co świadczy o ciągłym rozwoju europejskiego futbolu. Najlepszym przykładem był mecz niemieckiej drużyny z Realem Madryt, który zagrał prostymi środkami z zabójczą skutecznością, co było złotym kluczem do sukcesu. Nie wolno też powiedzieć, by Królewscy rozpaczliwie się bronili przed stylem zaprezentowanym przez Guardiolę.

Gra w Anglii i tamtejszych klubów się zmienia. Kiedyś w przypadku odpadnięcia drużyn z Wysp w europejskich pucharach, mówiło się o zderzeniu z kontynentalnym futbolem, który jest dla nich swego rodzaju nowością.

Angielskie drużyny na przestrzeni ostatnich lat ewoluują i zmieniają swą grę. Powoduje to pewnego rodzaju transformacja hiszpańska czy południowoamerykańska, czyli napływ zawodników czy menedżerów zakorzenionych w tamtejszej kulturze piłkarskiej, którzy mogą nadać odpowiednią jakość tutejszej piłce. Ten proces trwa, dlatego niewykluczone, że wkrótce znów będziemy świadkami skutecznego ataku drużyn z Premier League w Lidze Mistrzów.

Mamy paru fachowców w tej lidze, którzy dają na to nadzieje. Pellegrini, Martínez, Rodgers czy Wenger. Ci wszyscy menedżerowie pragną ofensywnej i opartej na strzelaniu bramek gry swoich zespołów. Pochettino wymaga tego od Southampton, więc ten trend jest dobry. To dla fanów świetna sprawa, gdyż zawsze lepiej ogląda się mecz, kończący się rezultatem 4:3, niż jakieś „nudziarstwo” grane na 0:0.

Wymogiem są tutaj kibice czy presja ze strony właścicieli klubów. Wszyscy pragną atrakcyjnego produktu. Jeśli się nieustannie podnosi ceny biletów, które sięgają coraz to bardziej absurdalnych kwot, fani wymagają ciekawej i barwnej gry, by zaspokoić swojego oczekiwania, w trakcie 90 minut gry.

Doszliśmy już do takiego momentu, że nawet Stoke potrafi wygrać 4:0, co jest niesamowicie pozytywną przesłanką. Myślę, że następny sezon Premier League może być kontynuacją tego, co obserwujemy obecnie, pod względem dramaturgii i wyrównania się tej ścisłej czołówki stawki w lidze. Patrząc tak na chłodno, nawet Arsenal, który jest na czwartym miejscu nie traci wcale zbyt wielu punktów do lidera i to fajnie wróży na kolejną kampanię.

Wróćmy na moment jeszcze do meczu z Chelsea na Anfield. Czy Pana zdaniem Rodgers popełnił błąd w tej rywalizacji? Nie lepiej było zagrać na 0:0, poczekać na to, co zrobi Mourinho, stawiając na obronę, wyrachowany i defensywny futbol?

Moim zdaniem nie. Wystarczyłoby, gdyby Liverpool zamienił tamte 2 akcje z pierwszej połowy na bramki i rozmawialibyśmy teraz zupełnie o czymś innym. Zdaję sobie sprawę, do czego zmierza to pytanie, ale menedżer, który porzuca swój wypracowany styl, by dostosować się do kogoś innego, jest według mnie przegranym trenerem.

Oczywiście Rodgers przegrał to spotkanie, lecz w dalszej, długofalowej perspektywie może wygrać coś więcej. Stworzył coś swojego, unikalnego, do czego prawdopodobnie w przyszłości będą dążyć inni trenerzy. To trochę tak jak z Barceloną prowadzoną przez Guardiolę. Jeśli grała dobrze, to nie interesował jej w ogóle, to co ma w planie zagrać przeciwnik. Wychodziła na boisko i wygrywała z każdym, przeskakując po kolei, przez kolejne szczeble rywalizacji, niezależnie od tego, czy była to liga hiszpańska czy Champions League. Nie sposób było zatrzymać tę machinę.

Rodgers jest zakochany w Barcelonie i nawet kiedyś bardzo fajnie opowiedział o tym Grzegorz Rasiak na łamach Meczu, zdradzając, że Brendan katował ich półtoragodzinnymi taśmami z grą Barcy. Wprowadził to w Swansea, gdzie wszyscy zachwycali się płynną wymianą podań Łabędzi. Odcisnął tak duże piętno na tym zespole, że mimo, iż długo tam już nie pracuje, to Swansea ma wciąż pod względem posiadania piłki, jedne z najlepszych statystyk w Premier League.

Owszem mógł Rodgers totalnie zaskoczyć Mourinho, znając jego upodobania, ustawiając Liverpool we własnym polu karnym i czekać na to, co zrobi Chelsea. Zawiódłby jednak bardzo wszystkich kibiców, którzy przyszli na Anfield, bądź usiedli przed telewizorami. Wszyscy, postronni obserwatorzy spodziewali się, że the Reds rzucą się do gardeł gości, chcąc udowodnić Mourinho, że zmasowana obrona to nie jest fajna rzecz w futbolu, którą niechętnie się ogląda.

Oglądaliśmy spotkanie, w którym Luis Suárez, zawodnik potrafiący oswobodzić się z każdego bloku defensywnego, jest wyłączony z gry. Być może dla koneserów futbolu fajnie jest patrzeć na to, jak można radzić sobie z tej klasy piłkarzem.

Według mnie Rodgers dokonał słusznego wyboru. Chciał kultywować swój styl gry, nie chcąc tutaj doklejać się do kogoś innego. Świadczy to o wielkości menedżera, że jest pewny kierunku, w którym podąża. Obstawiał przy swojej taktyce, będąc pewnym, iż przyniesie ona efekty. Wszyscy pamiętają wspaniałe mecze Liverpoolu na Anfield z Evertonem, Tottenhamem czy Arsenalem. Rodgers to samo chciał uczynić w rywalizacji z Chelsea, tylko natrafił na dużo twardszy mur.

Z perspektywy tych kilkunastu dni, być może to the Blues zabili przyszłego mistrza Anglii w postaci Liverpoolu. Zrobiła to boleśnie, ale bardzo skutecznie.

Czy Pana zdaniem zbyt duża dysproporcja pomiędzy słabą grą obronną, a świetnym atakiem była największą piętą achillesową Liverpoolu w tych rozgrywkach?

Sądzę, że tak. Wydawało się przed sezonem, iż tytuł zdobędzie się silną ławką rezerwowych, co najlepiej można zaobserwować w ekipie City. Z podziwem patrzę na grę Yayi Touré, który został wyłączony z niektórych zadań defensywnych i pozwala sobie na częste włączanie się w akcje z przodu. Bramka na 4:0 z Aston Villą, była kapitalną puentą sezonu Iworyjczyka. Pellegrini dokonał świetnego wyboru, ściągając Fernandinho, dzięki czemu Touré uzyskał dodatkowe możliwości na boisku.

Uważam, że jeśli Liverpool miałby takiego piłkarza jak Brazylijczyk, lub… Xabiego Alonso, to zostałby mistrzem Anglii. Brakuje takiego „plastra” w środku pola. Nie można powiedzieć, że obrona Czerwonych spisuje się słabo. Brakuje im pewnego rodzaju zawodnika – pomostu przed obrońcami. Rodgers będzie musiał rozejrzeć się za takim zawodnikiem latem.

Jak widzi Pan przyszłość w klubie Lucasa? Wydaję się, że nie nadążył za postępem ekipy Rodgersa w ostatnich kilkunastu miesiącach. Poza tym Gerrard to idealny defensywny pomocnik dla tego zespołu w najbliższych 2-3 latach? Menedżer uważa, że to najbardziej inteligentny piłkarz na tej pozycji w Europie, ale czy to będzie najlepsza opcja dla Liverpoolu?

Piłka stała się w dzisiejszych czasach bardzo detaliczna i maleńkie przestawienie czegoś w swojej maszynie, sprawia, że osiąga się lepszy rezultat. Gerrard czy Lampard zawsze będą kojarzyć mi się z zawodnikami, biegającymi od jednego do drugiego pola karnego. Bronią, atakują, strzelają, wykonują stałe fragmenty gry, wszędzie jest ich pełno, stąd ich statystyki strzeleckie w Anglii wyglądają tak fantastycznie.

Lucas nie jest piłkarzem aspirującym do tej klasy topowej. Rodgers, chcąc iść naprzód, realizując swój plan, będzie musiał znaleźć odpowiedniego piłkarza na tę pozycję. Z pewnością słaba gra Brazylijczyka nie jest winą trenera. Jeśli taki, dajmy na to Henderson wspaniale rozwinął się w ostatnich miesiącach w klubie, jest to jasny sygnał, że tak jak powiedziałeś, Lucas nie nadąża za postępem tego zespołu.

Jeśli popatrzymy na Liverpool, to widać, że większość piłkarzy zrobiła kolosalne postępy, natomiast Lucas tego nie uczynił. On nie zapewni drużynie spokoju na tej pozycji w najbliższych latach i Brendan Rodgers na pewno zdaje sobie z tego sprawę.

Prasa na Wyspach i wiarygodne źródła coraz częściej piszą o Lallanie z Southampton, jako coraz bardziej realnym transferze Liverpoolu? Według Pana piłkarz tego kalibru będzie rzeczywistym wzmocnieniem klubu?

Moim zdaniem to bardzo dobry pomysł dla Liverpoolu. To nieustępliwy, waleczny i ruchliwy piłkarz, potrafiący zarówno bronić, jak i atakować. W Southampton nie zrobi już kroku do przodu. Grając w takim klubie, będąc nieustannie w kręgu zainteresowań selekcjonera, wysyłasz jasny sygnał do lepszych klubów, że masz papiery na granie. Lallana jest na pewno jednym z ciekawszych piłkarzy „do wyciągnięcia” latem, więc absolutnie nie dziwi mnie, że Rodgers chciałby takiego gracza. W pojedynkę czasem był w stanie nakręcić całą ofensywną grę Świętych. Spokojnie odnalazłby się w Liverpoolu, a pod okiem menedżera mógłby wznieść się na jeszcze wyższy poziom. Jest spokojnym, bardzo pokornym chłopakiem, który cały czas chce się uczyć i rozwijać, a takich piłkarzy Rodgers lubi. Pod względem charakteru pasowałby do gry the Reds, biorąc pod uwagę, że zawsze zostawia serce na boisku.

Sterling czy Henderson? Który z nich według Pana zanotował większy postęp na przestrzeni ostatnich miesięcy?

Postawiłbym na Hendersona, ponieważ przychodził z innymi oczekiwaniami do Liverpoolu i wszyscy pamiętają, jaki miał start w tym zespole. Mówiono już o nim, jako niewypale, więc zaczynał z takiego powiedzmy, minusowego pułapu. Ciężko pracował, by odrobić stratę w oczach kibiców.

Sterling mimo niewielkiego doświadczenia wszedł do zespołu i potrafił zaskoczyć swą przebojowością i dynamiką w grze. Gra bez kompleksów, niezależnie od tego, kto staje mu na drodze na boisku. W pewnym momencie sezonu Rodgers dał mu odetchnąć, nie chcąc niejako „zajechać” nastolatka, który jednak wrócił do gry i zwłaszcza w końcowym etapie rozgrywek jest bardzo ważną postacią dla Liverpoolu.

Dwójka Anglików być może zrobiła postępy na tym samym poziomie, jednak Henderson miał trudniejsze zadanie, głównie z uwagi zawodnika przychodzącego na Anfield z łatką, wydanych na niego grubych milionów funtów.

Kiedyś Steve Bruce powiedział, że Jordan jest piłkarzem wart każde pieniądze, nawet 20 mln funtów. Wtedy z niego drwiono, ale okazało się, iż Liverpool zapłacił niewiele mniejsze pieniądze za pomocnika Sunderlandu. Dla mnie on jest jednym z najważniejszych obecnie piłkarzy w składzie. Nie był żadną „zapchajdziurą” tylko zawodnikiem, mającym spory wpływ na sukcesy i rezultaty the Reds.

Powiem szczerze, że nie wierzyłem w tego chłopaka. Wydawało mi się, że Liverpool to zbyt duży rozmiar buta dla Hendersona, ale udźwignął ten ciężar. Na dobrą sprawę, ciężko znaleźć wspólny mianownik dla Hendersona i Sterlinga. Wydaje mi się, że ciemnoskóry pomocnik na przestrzeni najbliższych lat może zrobić większa karierę od Jordana.

Czy według Pana kluby Premier League dobrze traktują menedżerów, pod względem zaufania i pozwolenia im na spokojną pracę? Brendan Rodgers jest ex-quo z Lambertem i Bruce'm na czwartym miejscu pod względem stażu pracy w klubie Premier League. Wyprzedzają ich jedynie Wenger, Pardew i Allardyce. Jak Pan na to patrzy?

Również jest to wymuszone pewną transformacją, do jakiej dochodzi w Anglii. Popatrzmy na coraz częstsze zmiany właścicieli na Wyspach. Pojawiają się takie dziwactwa jak Vincent Tan w Cardiff, gdzie za dużymi pieniędzmi , nie zawsze idzie zdrowy rozsądek. Faktycznie coś się zmienia, bo jeszcze niedawno pod względem stabilności pracy menedżerów, z Premier League można było brać przykład. Niewykluczone, że wkrótce średnią długości pracy będą podnosić trenerzy, tacy jak Rodgers czy Martinez.

Cierpliwość jest często wystawiona na próbę, w związku z niesamowitym parciem na wyniki i dobrą grę zespołów. Wielu właścicieli uważa, że mając duże pieniądze, momentalnie można osiągnąć świetne rezultaty, jednak tak to nie działa.

Zgadza się Pan z opinia, że kolejna kampania może być tak zwanym sezonem prawdy dla Liverpoolu? Klub zagra w europejskich pucharach, nie będzie miał już często tyle spokoju w środku tygodnia, grając niejednokrotnie systemem środa – sobota. Czy zespół odpowiednio wzmacniając skład latem poradzi sobie z tą sytuacją?

José Mourinho może przesadził mówiąc, że aktualny sezon dla Liverpoolu jest niczym wakacje, lecz the Reds na pewno mieli przewagę nad innymi rywalami. Nie musieli latać po Europie, mogąc spokojnie przygotowywać się do kolejnej batalii w lidze. Zawodnicy mieli więcej czasu na leczenie tzw. mikrourazów, a jak powszechnie wiadomo, grając w środku tygodnia w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy, jest pod tym względem o wiele trudniej. Rodgers nie będzie miał aż tak wielkiego komfortu, jak w kończącym się sezonie.

Oczywiście, można założyć, że Liverpool będzie miał trudniej pod tym względem, ale też trzeba spojrzeć na drugą stronę medalu. Klub zarobi mnóstwo pieniędzy, dzięki grze w Lidze Mistrzów, ponadto będzie atrakcyjnym, potencjalnym miejscem zatrudnienia dla czołowych piłkarzy.

Rodgersa może czekać misja zbudowania dwóch zespołów, wobec gry w Europie i Premier League. Ciekawe jak sobie z tym poradzi. Nie wiemy tego, gdyż nigdy wcześniej nie prowadził drużyny w Lidze Mistrzów i jest to dla niego nowa sytuacja. W każdym razie bardzo cieszy mnie powrót Liverpoolu do elity. Będziemy mieli do czynienia z powiewem świeżości, ponadto styl the Reds fajnie będzie skonfrontować z silną europejską, hiszpańską, niemiecką czy włoską piłką. Zobaczymy prawdziwą wartość Liverpoolu i miejmy nadzieję, nie raz kawał dobrego widowiska.

Kto urządzi sobie na Wyspach największe szaleństwo transferowe latem? Też się Panu wydaje, że może to być ekipa z Old Trafford?

Sądzę, że na nieszczęście wszystkich, iż to bardzo bliskie mistrzostwo Anglii Manchesteru City, utwierdzi Szejków w przekonaniu, że trzeba kontynuować szaleństwo na rynku w celu podbicia Europy. Co do United, bez dwóch zdań potrzebują zmian. Sir Alex Ferguson z tego zespołu wycisnął wszystko. W różnym stylu, ale potrafił zawsze wygrywać kluczowe spotkania. Nowy menedżer będzie zmuszony ściągnąć trzech, czterech, pięciu klasowych zawodników, którzy odświeżą zespół. Według mnie problemem Diabłów jest to, że ich szatnia jest już trochę „zblazowana”. Trenerowi Manchesteru przyda się kilka nowych ogniw, by nie tylko wzmocnić zespół, ale i zmienić nieco hierarchię wewnątrz klubu.

Uważam, że wrócą do Top 4 w przyszłym sezonie.

Sądzi Pan, że kandydatura Louisa van Gaala jest najbardziej realna i zostanie on nowym szkoleniowcem United?

Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, skoro huczy o tym prasa holenderska i angielska. Aż tak wielu dziennikarzy po prostu nie może się mylić. Oczywiście różne bywały już w futbolu zwroty akcji i być może na ostatniej prostej coś się zmieni, jednak szczerze mówiąc nie sądzę. Słuchając wypowiedzi piłkarzy, którzy pracowali już kiedyś z van Gaalem, to nawet ci, którzy za nim nie przepadali, uważali go za fachowca i dobrego trenera. Potrafi trzymać wszystko twardą ręką, a to kluczowy czynnik, jeśli chcesz rywalizować o najwyższe cele. Van Gaal ma w swoim trenerskim CV dobre zespoły i potrafi pracować z gwiazdami. Ma wszelkie atuty, by odbudować Man United.

Oni będą w nowym sezonie troszkę w sytuacji Liverpoolu z obecnych rozgrywek. Jeden sezon stracony dla Diabłów to jeszcze nie jest wielka katastrofa. Są zespołem, który zawsze walczy o najwyższe cele. Nawet jeśli chwilowo ich duma została nadszarpnięta, to nie wierzę w to, że w kolejnych rozgrywkach nie wrócą do rywalizacji o najwyższe laury.

Jakie wrażenie wywarło na Panu Anfield w czasie wizyty w Liverpoolu z Marcinem Rosłoniem przy okazji komentowania na żywo starcia z the Citizens?

Byłem już wcześniej dwukrotnie w Liverpoolu. Zawsze ujmuje mnie to, że kiedy jestem już na Anfield dwie godziny przed meczem, a potem widzę, co się dzieje na początku rywalizacji, to tak jakbym był na dwóch różnych stadionach! Fajne jest też to, że stanowiska komentatorskie mają drewniane krzesełka, a w każdym z nich jest zapisany jakiś kawałek bogatej historii Liverpoolu. To różni Anfield od wielu bardzo nowoczesnych obiektów, jak chociażby naszego Stadionu Narodowego.

Atmosfera na meczu z City była naprawdę rewelacyjna. Takie same wrażenia mieli Andrzej Twarowski z Rafałem Nahornym po spotkaniu z Chelsea. Mieli dokładnie podobne odczucia jak ja z Marcinem. To jest coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze. Liverpool miał to od zawsze przez te wszystkie lata i wyjątkowa otoczka będzie towarzyszyła temu klubowi.

Andrzej opowiadał mi taką historię, nie chcę się teraz pomylić z datami, ale spotkał kibica, który bodajże od 1946 roku, opuścił na Anfield… 6 spotkań Liverpoolu! Powiedział, że zrobiło to na nim tak kolosalne wrażenie, idealnie odzwierciedla to poziom kibicowania w Anglii. Dzięki temu ta liga tak bardzo przyciąga, fascynuje i ma w sobie taki magnetyzm.

Kto zdaniem Przemysława Rudzkiego zwycięży w finale tegorocznej Ligi Mistrzów?

Trudne pytanie…

Może inaczej, komu będzie Pan kibicował?

Przede wszystkim chciałbym zobaczyć dobry futbol w wykonaniu dwóch drużyn z Madrytu. Patrząc na postawę Realu i Atletico w tym sezonie możemy być spokojni o jakość widowiska. Fajnie byłoby, gdyby wygrali podopieczni Simeone, z uwagi na to, że są miłą nowością w europejskiej piłce. Real wygrał już mnóstwo w swojej historii, w porównaniu z Atletico. Patrząc na ogień i pasję w oczach Diego Simeone, życzę mu tego zwycięstwa, które byłoby dla niego niesamowitym osiągnięciem, pozwalającym wykonać Argentyńczykowi duży krok w trenerskim fachu. Być może też dałoby mu to możliwość zbudowania na dłuższe lata potęgi Los Colchoneros. Sądzę, że większość kibiców w Europie będzie tego wieczoru za Atletico, by napisało swoją fajną historię.

Rozmawiał: Adrian Kijewski



Autor: AirCanada
Data publikacji: 12.05.2014 (zmod. 02.07.2020)