SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1227

Kolejne wątpliwości wokół Suáreza

Artykuł z cyklu Artykuły


Kiedy we wrześniu ubiegłego roku, pod koniec 10 meczowej kary zawieszenia za ugryzienie Branislava Ivanovicia, Luis Suárez starał się odzyskać kondycję wymaganą do rozgrywania meczów, musiał wziąć udział w zamkniętym dla publiczności meczu rozegranym między zespołem Liverpoolu U-21 i szkółką Barnsley.

Ci którzy mieli okazję być na tym spotkaniu, zachowają we wspomnieniach dwie rzeczy - charakterystyczne dla Suáreza zaangażowanie oraz to, ile razy ojciec jego żony, Gustavo Balbi, uruchomił alarm w zaparkowanym koło boiska samochodzie napastnika.

A więc wczoraj nie po raz pierwszy hałas uczyniony przez teścia Suáreza zakłócił spokój Liverpoolu. Słowa wypowiedziane przez Balbiego "że najlepszym rozwiązaniem dla napastnika byłoby przeniesienie się do Hiszpanii" mogą być rozpatrywane na kilka różnych sposobów.

Po pierwsze może on zwyczajnie chcieć, by rodzina była bliżej niego - postawa zrozumiała w przypadku każdego ojca, czy dziadka. Ale innym wyjaśnieniem może być to, że Balbi ogrywa istotna rolę w strategi, której celem jest upewnienie się, że Suárez będzie w stanie wymusić przenosiny do Barcelony, albo Realu Madryt.

Z jednej strony nie ma nic nowego w tym, że Suárez pragnie mieć swój udział w La Liga. Od dłuższego czasu było to jego zadeklarowaną ambicją, o której mówił wielokrotnie on, albo ktoś z kręgu bliskich mu osób (ostatnio jego prawnik, Alejandro Balbi). "Jeśli pojawi się naprawdę duża oferta ze strony realu Madryt, będzie bardzo trudno powiedzieć nie" - stwierdził niedawno Balbi. - "Luis Suárez miał zawsze ochotę grać w Hiszpanii".

Liverpool, podobnie jak inni, zdaje sobie sprawę, że jest wielce nieprawdopodobne, by ktoś z najbliższej rodziny Suareza i jego prawnik wypowiadali się w taki sposób, nie mając zgody piłkarza.

Warto zwrócić uwagę, że Suárez, który na mistrzostwach świata ma obowiązek wypowiadać się dla mediów jako piłkarz Urugwaju, miał okazję zdystansować się od tych pogłosek, a jednak tego nie zrobił. Podobnie jak to było zeszłego lata, kiedy starał się o transfer, jedyny wniosek jako można z tego wyciągnąć jest taki, że rozpoczęła się gra, której kulminacją będą wymarzone przenosiny do Hiszpanii.

Nie jest to jednak wynik z góry przesądzony. To może być coś zupełnie innego - i dlatego głosy dochodzące z obozu Suáreza są o wiele mniej agresywne, niż rok temu, kiedy starał się wymusić swój transfer do Arsenalu.

Tym razem przekaz jest taki, że w prawdzie Suárez bardzo chciałby grać dla Realu albo Barcelony, będzie jednak ciągle szczęśliwy jeśli przenosiny nie dojdą do skutku i będzie musiał pozostać na Anfield. Minęły dni, kiedy Suárez palił za sobą mosty i robił z siebie persona non grata. Minęły przynajmniej na razie. W zamian pojawiły się bardziej dyplomatyczne próby zapewnienia sobie przenosin, takie, które umożliwią Urugwajczykowi dopłynięcie z powrotem do brzegu, jeśli nie dostanie tego, czego pragnie.

Z tej perspektywy wygląda na to, że wnioski zostały wyciągnięte. Zeszłego lata Suárez i jego agent, Pere Guardiola, spodziewali się że Real złoży odpowiednią ofertę, jednak tak się nie stało, ponieważ Florentino Perez, zdecydował się skupić wszystkie środki na ściągnięciu Garetha Bale'a. Piłkarz i klub obserwowali się wzajemnie przez wiele miesięcy, jednak w decydującym momencie, Real nie wykonał ruchu. To sytuacja, w której Suárez nie chce się ponownie znaleźć. Nie chce tez publicznie domagać się transferu jeśli jedynym zainteresowanym miałby się okazać jeden z ligowych rywali Liverpoolu - jak to się zdarzyło w zeszłym roku, kiedy Arsenal bezskutecznie starał się go sprowadzić.

Tak więc podczas gdy Real i Barcelona starają się czynić odpowiedni szum, Suárez ma nadzieje nie okazywać publicznie swych pragnień tak długo, aż jeden z tych klubów złoży konkretną ofertę, zwłaszcza że przekonał się, iż John W. Henry, właściciel Liverpoolu, jest gotów grać twardo. To wszystko oznacza, że będziemy obserwować początkowe stadium czegoś, co może okazać się fałszywą wojną, taką która może doprowadzić do transferu o sile trzęsienia ziemi, albo do niczego w ogóle.

Istotna różnicą jest to, że teraz Suárez ma w swym kontrakcie klauzulę wykupu, którą inne kluby mogą wykorzystać. To było kluczowym warunkiem, podpowiedzianym mu przez jego doradców, kiedy w grudniu zdecydował się podpisać nowy kontrakt. Chcieli oni uniknąć powtórki sytuacji z ostatniego lata, kiedy Suárezowi nie udzielono zgody na przenosiny do Arsenalu, ponieważ opiewająca na 40 milionów funtów klauzula zmuszała Liverpool jedynie do rozpoczęcia negocjacji, a nie do sprzedania go.

Teraz wszystko jest o wiele bardziej przejrzyste, ale także cena jest wyższa - prawdopodobnie w okolicach 80 milionów funtów. Dopiero się okaże, czy Real albo Barcelona (a może oba kluby) zdecydują się wydać tak wiele na piłkarza, który jest teraz uznawany za jednego z najlepszych na świecie, ale który kosztować będzie dodatkowe pieniądze za cały nadmiarowy bagaż, jaki ze sobą zabierze do któregoś z hiszpańskich miast.

W chwili obecnej Liverpool ciągle utrzymuje, że Suárez pozostanie jego piłkarzem, kiedy zakończy się letnie okienko transferowe. Jednak poziom pewności znacznie się obniżył, kiedy stało się co raz bardziej widoczne, iż Suárez podnosi swą spódniczkę, kusząc Real i Barcelonę, a oba klubu zaczynają z nim flirtować.

Z tego powodu Liverpool wyraził swe zainteresowanie Alexisem Sanchezem, który miałby być dodatkiem na wypadek gdyby Suárez zrealizował swe marzenie i przeszedł do Barcelony. W tym jednak momencie marzenie pozostaje tylko marzeniem. Liverpool nie dostał żadnych ofert za piłkarza, ani żadnych ofert nie szuka. Sytuacja wygląda tak, że słowa wypowiedziane przez jego prawnika i teścia, a także wszystkie przecieki do mediów, są niczym innym jak szumem w tle, choć szumem złowieszczym.

Nie wszystko co wiąże się z Suárezem wymaga teorii pisku. Nie wszystko co on mówi, jest próbą wymuszenia transferu, albo dowodem na to, że jest on niewdzięcznikiem, który nie chce ponieść odpowiedzialności za swe czyny. Czasami słowa, które padają z jego ust naprawdę zostają źle zrozumiane, nie wyjaśnione dostatecznie, albo ich sens utracony w tłumaczeniu. Jego ostatnie uwagi dotyczące "angielskich mediów" to zaledwie najnowszy przykład usterek komunikacyjnych, których na razie nikt nie stara się naprawić.

Wypowiadając się po zwycięstwie 2:1 nad Anglią, a przed kluczowym spotkaniem z Włochami, Suárez zwrócił się w kierunku tych, którzy w jego odczuciu atakują go z niezasłużoną surowością. "W ciągu ostatnich lat zbyt wiele osób w Anglii śmiało się z mojego podejścia." - powiedział w zeszłym tygodniu. Było to stwierdzenie, które spowodowało, że wiele osób w Anglii oskarżyło go o bycie niewdzięcznikiem, który nie potrafi stanąć twarzą w twarz z własnymi błędami i nie potrafi dostrzec dobrej woli, jaką mu wielokrotnie okazano podczas ostatniego sezonu.

Wczoraj ten wątek znalazł swa kontynuację: "To, co stało się po meczu z Anglią - nie chciałem zaatakować nikogo, to tylko część mediów zaczęła sobie ze mnie żartować, a ty do tych mediów należysz" - powiedział do jednego z angielskich dziennikarzy. - "Powinieneś wiedzieć, co się stało, i dlaczego mi to robią". Zostało to już przez niektórych zinterpretowane jako część strategii, której celem jest zapewnienie sobie przenosin do Realu Madryt i Barcelona, albo ciągły brak żalu za przeszłe grzechy.

Ci, którzy znają Suáreza najlepiej, twierdzą, że rzeczywistość jest taka, iż jego ostatni wybuch złości był wynikiem gniewu wywołanego czymś, co według niego było nieusprawiedliwionym atakiem, jaki jedna z angielskich gazet wykonała przed meczem Urugwaju z Anglią. "Czas by się odgryźć" - taki oto nagłówek pojawił się tego dnia w The Sun. Znalazło się tam także zdjęcie na którym widoczni są Daniel Sturridge, Wayne Rooney oraz Raheem Sterling z opuszczonymi szczękami i widocznymi kłami podpisane "Zjedzmy Suáreza na kolację". Pokazano tą okładkę Suarezowi przed meczem - reszta to już historia.

Problemy które się pojawiły od tego momentu są liczne i skomplikowane. Z jednej strony jest Suárez, który nie sprecyzował dokładnie przyczyny swego gniewu, a z drugiej strony są media, które przy braku konkretnych wskazówek z jego strony, wyciągnęły swoje własne wnioski.

Sprawę dodatkowo komplikują ludzie z otoczenia Suáreza, którzy - bez wątpienia na jego życzenie - ciągle rozmawiają na temat możliwości przenosin piłkarza do La Liga. Pełno szarych obszarów, woda została zamącona i dlatego dwa plus dwa zaczęło się równać pięć.

Jeśli Suárez, jak to sugerują ludzie z jego otoczenia, rzeczywiście chce dołączyć do Barcelony albo Realu Madryt, to niewątpliwie pasuje mu wytworzenie pewnego dystansu między nim, a krajem w którym obecnie gra. To może być równie dobrze produkt uboczny jego ostatniego wybuchu złości, ale nie jest to przyczyną.

On po prostu poczuł się źle potraktowany i nie jest w stanie ukryć swego rozczarowania, jakie to miało wywołać. To czy zgodzimy się z jego reakcją, pod wieloma względami jest nieistotne. Suárez tak się czuję a złość, którą żywi w sobie od chwili, kiedy ujrzał ową okładkę, stała się dla niego dodatkową motywacją, by zagrać jak najlepiej w meczu z Anglią i wzmocniła jego radość kiedy mu się to udało.

Tony Barrett



Autor: Asfodel
Data publikacji: 24.06.2014 (zmod. 02.07.2020)