FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1222

Balo nigdy nie szanował klubu

Artykuł z cyklu Artykuły


Ostatnie dni w Liverpoolu Balotelli spędził siedząc w hotelu i nie odzywając się do kolegów z zespołu. Swoim zachowaniem od początku pobytu na Merseyside nie zaskarbił sobie żadnych przyjaciół. Czy po jego odejściu jest czego żałować?

Mario Balotelli bezpośrednio po przejściu do Liverpoolu zrobił na wszystkich bardzo kiepskie wrażenie. Niektórzy do dzisiaj kręcą głowami z niedowierzaniem, wspominając jego zachowanie. Warto przytoczyć jedną z historii, która wydarzyła się niedługo po przybyciu Włocha na Anfield.

Wrzesień 2014 roku. Zwykły poranek na boisku szkoleniowym Melwood. Brendan Rodgers – były trener Liverpoolu – otwiera sesję treningową mającą na celu przygotowanie drużyny do zbliżającego się ważnego meczu. Jednym z ćwiczeń podczas treningu jest praca nad obroną przed dośrodkowaniami z rzutów rożnych. Rodgers zwołuje piłkarzy i każe im ustawić się na swoich pozycjach, szczegółowo określając miejsce, w którym poszczególni piłkarze mają stać, by najlepiej zareagować na rozwój zdarzeń przy stałym fragmencie gry. Menedżer się rozgląda i widzi, że jedna osoba w drużynie kompletnie ignoruje jego polecenia i stoi nie tam, gdzie powinna. Nietrudno oczywiście zgadnąć, kto to taki. Rodgers nie ma zamiaru opóźniać pracy więc krzyczy do Balotellego, by ten zajął pozycję. Włocha nie interesują jednak polecenia menedżera.

– Nie – odpowiada ze spokojem.

Rodgers zatrzymuje się i przez chwilę nie wie nawet, co powiedzieć. Zupełnie niedowierza w to, co się właśnie stało. Piłkarze czekający już od dobrej chwili w polu karnym również zamierają. Menedżer w ostrych słowach żąda od niesfornego Włocha wyjaśnień.

– Ja nie wracam na rożne – mówi Balotelli.

– Jestem napastnikiem – dodaje. Wydaje się, że zupełnie nie rozumie, dlaczego to w ogóle jakiś problem.

Dla grupy piłkarzy, którzy szczycą się swoją chęcią do ciężkiej pracy i posłuszeństwem wobec wymagań taktycznych Brendana Rodgersa, grupy zawodników którzy kilka miesięcy wcześniej nieomal zostali mistrzami kraju, tego rodzaju podważanie autorytetu trenera jest kompletnie niepojęte. Dla niektórych członków drużyny Balotelli od razu stracił szanse na aklimatyzację w klubie.

– Zachowywał się bardzo źle – wspomina Steven Gerrard w swojej niedawno opublikowanej autobiografii.

– Jakoś żeśmy się dogadywali, ale doskonale wiem, dlaczego Jose Mourinho powiedział, że nad Balotellim nie da się zapanować. W dyskusji z nim od początku stoi się na przegranej pozycji.

Rodgers nie przeszedł do porządku dziennego nad niesubordynacją nowego podopiecznego. Rozkazał Balotellemu natychmiast zająć pozycję. Włoch w końcu niechętnie się zgodził, ale jego niedbalstwo i lekceważące podejście nie zaskarbiło mu niczyjej przyjaźni. To tylko jeden z incydentów, które udowadniają, że klub stracił na jego transferze 16 milionów funtów.

Dlaczego w ogóle zajmujemy się tą sprawą na tydzień po przejściu Włocha do Nicei? Cóż, może chodzić na przykład o komentarz Mino Raioli. Agent piłkarza stwierdził, że Jurgen Klopp potraktował jego pupila jak „gówno”. Nie poprzestał jednak na tym i dalej krytykował niemieckiego szkoleniowca za niewystawianie Balotellego w meczach przedsezonowych. Chyba nietrudno zrozumieć, dlaczego Klopp – jeden z najpoważniej podchodzących do treningów trenerów na świecie, który na każdym kroku zmusza swoich piłkarzy do wysiłku fizycznego i psychicznego – nie chciał, żeby ktoś tak niezdyscyplinowany dekoncentrował resztę zespołu? To prawda, że Liverpool bardzo chciał jak najszybciej pozbyć się Balotellego. Zainteresowanie wykazały Ajax i Besiktas, ale nic z tego nie wyszło. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy Raioli udało się wepchnąć Włocha (który notabene w dalszym ciągu uważa, że należy mu się Złota Piłka) do drużyny z riwiery francuskiej.

Balotelli marnuje swój talent w najgorszy możliwy sposób. Nikomu nie powinno być go żal. Zawodnik zmarnował szanse na grę na najwyższym poziomie w Milanie, Manchesterze City i Liverpoolu. Nie reprezentował Włoch w żadnym meczu od Mundialu w 2014 roku. Balotelli nie ma prawa zwalać winy na nikogo innego.

Spytani o odczucia względem Włocha, piłkarze obecni na Melwood w momencie zdarzeń ze wspomnianej anegdoty odpowiadali, że czuli tylko żal i frustrację. Przez chwilę widzieli w Balotellim napastnika o nieograniczonych możliwościach. Gdy mu się chciało, nie miał sobie równych. Nikt nie był w stanie odebrać mu piłki. Miał szybkość, siłę i warunki fizyczne. Potrafił upokorzyć każdego bramkarza strzelając raz po raz w sam róg bramki – nie do obrony. Dzisiaj Włocha nie da się określić mianem klasy światowej, ale kiedyś zapowiadało się, że wkroczy do ścisłej czołówki.

– Gdyby ktoś kazał mi wybrać napastnika z Premier League o najlepszych warunkach fizycznych, sile i panowaniu nad piłką, nie zastanawiałbym się nawet przez chwilę – pisze Gerrard w swoim wspomnieniach.

– Gdyby w jakiś sposób udało się zmienić jego mentalność, Mario Balotelli byłby bezkonkurencyjny. Niestety zdolności i talent nic nie znaczą, jeśli nie ma się odpowiedniego podejścia.

To nie musiało się w ten sposób skończyć. Przed przybyciem Balotellego Gerrard nie mógł usiedzieć w miejscu – krzątał się po jednym z biur na Melwood, podekscytowany, że do drużyny przychodzi tak utalentowany gracz. Inni reagowali podobnie. Bardzo wielu doświadczonych piłkarzy z zespołu próbowało przemówić Balotellemu do rozumu, ale on nigdy nie był zainteresowany grą. Ostatnie dni w Liverpoolu Włoch spędził dąsając się w hotelu. Z kolegami z drużyny nie utrzymywał żadnego kontaktu. W zespole nigdy nie było względem Balotellego żadnego ostracyzmu. Nikt go nie ignorował ani nie izolował. Niestety Włoch nigdy nie wyszedł z żadną inicjatywą. Nie okazywał szacunku i nigdy nie chciał stać się częścią grupy. Pierwszą oznaką późniejszego zachowania był już ten początkowy moment, gdy nie chciał wrócić we własne pole karne, by pomóc kolegom w obronie rzutu rożnego.

Dominic King



Autor: Konop
Data publikacji: 09.09.2016 (zmod. 02.07.2020)