LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1189

Część III

Artykuł z cyklu Kevin Keegan


Shanks był niesamowity. Po tym, jak zagrałem ledwie tuzin meczów, powiedział mi, że trafię do reprezentacji Anglii i ja sam nigdy nie zwątpiłem w to nawet przez minutę. Nie wiem, czy jego psychologia działała na wszystkim, ale z pewnością działała na mnie.

Pamiętam przygotowania do meczu z West Hamem United, przepełnionym bohaterami Mistrzostw Świata, jak Bobby Moore, Martin Peters i Geoff Hurst. Shanks przyglądał się zawodnikom West Hamu wychodzącym z autobusu i kierującym się do korytarza prowadzącego do szatni, jak zawsze patrząc im w oczy i na sposób, w jaki szli. Po spełnieniu rytuału przyszedł do naszej szatni i widząc, że jestem nerwowy, wziął mnie na stronę. "Widziałem właśnie tego Bobby'ego Moore'a. Co za wrak człowieka. Kuleje i wygląda, jakby do świtu siedział w klubie nocnym. Ma łupież i nie będzie cieszył się dzisiaj grą przeciwko tobie, synu." - powiedział.

Pomimo próby przekonania mnie, że będę grał przeciwko jednonogiemu kalece, który całą ostatnią noc spędził w nocnym klubie i był bardziej przestraszony mnie niż ja jego, nie było niespodzianką to, że ten Bobby Moore zagrał fantastycznie, jak cała reszta chłopaków z West Hamu. Lecz jak zdarzało się to często w tamtych czasach, pokonaliśmy ich - i to drugi raz w tamtym sezonie. Cieszyłem się doświadczeniem gdy przeciwko światowej klasy obrońcy, a potem Bobby został moim dobrym przyjacielem. Po meczu, Shanks podszedł do mnie i powiedział: "Eh, synu, co za piłkarz z tego Bobby'ego Moore'a. Nie zagrasz przeciwko lepszemu". To była znowu jego psychologia. Po podbudowaniu nie przed meczem, po jego zakończeniu wychwalał przeciwnika, żebym nie odszedł z myślą, że poradziłem sobie dobrze z powodu jego słabości.

Shanksowi nigdy nie brakowało szybkiej riposty, czy podczas żartów z kibicami, pogawędek z mediami, czy kiedy wprowadzał młodego zawodnika do zespołu. Kiedy graliśmy z Manchesterem City na Maine Road, Mike Summerbee dał biednemu Alecowi Lindsayowi popalić w tamtą mokrą, błotnistą noc. Pokonali nas 2-1, a kiedy schodziliśmy z boiska Shanks był ekstremalnie zawiedziony, jak zawsze, kiedy przegrywaliśmy. Jakiś dowcipniś krzyknął do niego: "Ten Mike Summerbee musi być lepszy niż sam Tom Finney". Wszyscy wiedzieli, że Shanks kochał Finneya ponad wszystkich piłkarzy. Odwrócił się i spojrzał na tego kibica Manchesteru City i powiedział, "Ta, chłopcze, prawdopodobnie masz rację. Jest lepszy niż Tom, ale musisz pamiętać, że Tom ma teraz prawie sześćdziesiąt lat".

Wiele komentarzy Shanksa stało się częścią futbolowego folkloru. Często opowiadał o Finneyu. "Tommy Finney był silny jak grizzly", mówił. "Tommy Finney mógłby biegać przez tydzień. Grałbym z nim nawet w płaszczu. Kiedy wrzucaliśmy piłkę, kryło go czterech ludzi. Kiedy powiedziałem ludziom w Szkocji, że Anglia przyjeżdża ze skrzydłowym, który jest lepszy niż Stanley Matthews, wyśmiali mnie. Ale nie było im do cholernego śmiechu, kiedy wielki Georgie Young biegał po całym Hampden Park szukając Tommy'ego Finneya". Nigdy też nie przepuścił okazji, by dopiec lokalnym rywalom, Evertonowi. "Są dwie drużyny w Liverpoolu", mówił. "Liverpool i Rezerwy Liverpoolu". I nigdy nie miał dość opowiadania historii z finału 1966 roku. Twierdził, że Księżna Margaret, która była przedstawiana graczom przed rozpoczęciem meczu, spytała kapitana Briana Labone'a, "Gdzie jest Everton?". Labone odpowiedział: "W Liverpoolu, ma'am." Według Shanksa Księżna Margaret odpowiedziała: "Oczywiście. Mieliśmy tutaj waszą pierwszą drużynę w zeszłym roku."

Shanks nigdy osobiście nie zagrał w derbach Merseyside, ale jeśli jakiś Evertończyk chciał użyć tego przeciwko niemu, odpowiadał: "Byłem równie zaangażowany jak moi piłkarze podczas wszystkich meczów derbowych, odkąd tu jestem. Kopałem każdą piłkę, wybiłem głową każde dośrodkowanie i raz strzeliłem trzy gole - jeden padł dosyć szczęśliwie, ale dwa pozostałe były wielkie".

Kiedy Shanks był tematem w "This is Your Life", wszyscy założyli najlepszy sprzęt, bo wiedzieliśmy, że będziemy w telewizji. Shanks, zgodnie z tradycją programu, absolutnie nic o tym nie wiedział. Byliśmy w drodze na nasz mecz w Londynie a on miał spotkać się na peronie na Euston z Eamonnem Andrewsem z Wielką Czerwoną Książką. Wszystkie światła telewizyjne czekały już w gotowości, ale nasz wagon przejechał obok nich. Shanks obserwował to wszystko przez okno i spytał co się dzieje. Powiedzieliśmy, że pewnie jest z nami na pokładzie jakaś gwiazda filmowa. To wydawało się go uspokoić. "Żeby tylko nas to nie opóźniło", powiedział. Potem myśleliśmy, że może on podążyć śladami Danny'ego Blanchflowera i odmówić wyjścia. Na szczęście dla wszystkich zaangażowanych, nie zrobił tego.

Jest bardzo wiele historii o Shanklym, a jego legenda rosła nawet po jego śmierci, 29 września 1981 roku. Usłyszeć je można tak często, że w końcu zaczyna się wierzyć, że było się częścią tych wszystkich wydarzeń. Wszyscy zapamiętają jego najbardziej znany komentarz - "Piłka nożna to nie jest sprawa życia i śmierci. To coś o wiele ważniejszego". Nie żartował. Kochał futbol i ludzi z nim związanych, ale nie lubił pochlebców. Wywarł największy wpływ na moją piłkarską karierę. Kiedy Bill Shankly mówił, słuchałeś. W rzeczywistości jednak nie mówił tak dużo, jak ludzie z zewnątrz mogliby myśleć. To były po prostu dopowiedzenia tu i ówdzie. Jego największą umiejętnością była motywacja piłkarzy i potwierdzi to każdy zawodnik, który z nim pracował. Potrafił zmobilizować każdego, z kim miał kontakt, chociaż ja byłem tak głodny sukcesu, że o mnie nie musiał się martwić.



Autor: Miler
Data publikacji: 17.07.2011 (zmod. 02.07.2020)