EVE
Everton
Premier League
24.04.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1239

List otwarty Michaela Edwardsa

Artykuł z cyklu Artykuły


Dziesięć lat to całkiem długo w karierze zawodowej każdego człowieka. W realiach piłki nożnej taki czas jest sam w sobie pewną epoką, zwłaszcza w klubie takim jak Liverpool, gdzie oczekiwania i standardy nigdy nie są niższe od tych, na jakie zasługują kibice. Bycie częścią klubu w trakcie tego okresu było zaszczytem z uwagi na ludzi, z którymi miałem szczęście pracować i z uwagi na sukcesy, którymi wspólnie się cieszyliśmy.

Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy, a w moim przypadku oznacza to, że niedawno zakończyłem moje ostatnie letnie okno transferowe jako dyrektor sportowy Liverpoolu. Nawet pisanie tych słów wydaje się nieco surrealistyczne, ale z końcem tego sezonu spakuję swojego laptopa i wyjdę po raz ostatni ze swojego biura w AXA Training Centre. Zanim jednak to nastąpi, chciałem skorzystać z okazji, by wyjaśnić powody swojego odejścia, gdyż szczerze uważam, że kibice zasługują na klarowny przekaz w takich momentach. Ostatnie, czego bym chciał, to nieuzasadnione spekulacje, zwłaszcza, że wiem, że Liverpool Football Club, który zostawiam, nie mógłby znajdować się w lepszych rękach.

Jak większość ludzi w moim wieku często oglądałem Liverpool w telewizji, kiedy dorastałem i był to najbardziej dominujący zespół w angielskiej piłce za moich dziecięcych lat. Spędzałem godziny w ogrodzie na tyłach domu, starając się odtworzyć grę swoich idoli z ekranu telewizora, ale nie muszę mówić, że nigdy nie zbliżyłem się nawet odrobinę do poziomu któregokolwiek z nich, chociaż nie była to kwestia tego, że nie próbowałem. Nawet jako dziecko wiedziałem, że sposób, w jaki piłkarze Liverpoolu reprezentują ten klub, wyznacza standardy, do których każdy powinien dążyć. Po prostu musisz być najlepszy lub być w stanie dawać siebie tyle, żeby wnosić wkład jako najlepszy element całego kolektywu, więc nawet w najbardziej odległej przyszłości nie wyobrażałem sobie wtedy, że pewnego dnia pojawię się na Anfield, a już na pewno nie na stanowisku, które piastowałem przez ostatnie pięć lat.

Od początku planowałem ograniczyć swój czas pracy w klubie do maksymalnie 10 lat. Kochałem pracę tutaj, ale jestem wielkim zwolennikiem zmian. Uważam, że są one dobre dla jednostki, a w środowisku pracy, są także dobre dla pracodawcy. W trakcie tych lat zmieniliśmy tutaj wiele rzeczy (mam nadzieję, że na lepsze), jednak ktoś nowy wniesie inną perspektywę, nowe pomysły i mam nadzieję, że będzie mógł budować na (lub zmieniać) rozwiązaniach, które jak do tej pory udało się wprowadzić. Dzięki temu, moim zdaniem, biznes/kluby piłkarskie budują swoją przewagę. Trzeba ewoluować i sednem tego typu procesu zawsze są ludzie. Taka ewolucja zawsze była kluczowa dla historii Liverpoolu i mam nadzieję, że to jest ta jedna rzecz, która nigdy się nie zmieni.

Moja żona może potwierdzić, że nie jestem najlepszy w działaniu tu i teraz. Zawsze patrzyłem do przodu i w ciągu ostatnich lat wiedziałem, że nadchodzi moment mojego odejścia i uważam, że idealnie pasującym rozwiązaniem jest przejęcie mojej roli przez Juliana Warda. Podobnie jak w moim przypadku wątpię, żebyście otrzymali wiele komunikatów z jego strony, ale w tych okolicznościach wypowiem się w jego imieniu ze świadomością, że to, co powiem, zostanie przyjęte z pełną zgodą przez tych, którzy spotkali się z nim w klubie i poza nim.

Julian od wielu lat zdobywał umiejętności potrzebne do pracy na tym stanowisku i istnieje niezliczona liczba elementów jego rozwoju, które można by było wyróżnić, ale żaden nie jest ważniejszy niż jego niesamowita praca, jaką sześć lat temu wykonał przy tworzeniu naszego działu wypożyczeń. To właśnie w tym czasie nie tylko położył podwaliny pod długofalowy proces, który stale przynosi istotne korzyści zawodnikom i klubowi, ale także przyspieszył swoją naukę w wielu obszarach, z którymi trzeba sobie radzić jako dyrektor sportowy. W zeszłym roku przyjął funkcję asystującego dyrektora sportowego i w ciągu 12 miesięcy został wprowadzony w pozostałe aspekty tej roli, które są kluczowe do pełnienia jej z sukcesem. Powtarzam, wyróżnienie Juliana całkowicie związane jest z tym, co wierzę, że stanowi kluczowy elementem tzw. the Liverpool Way, czyli awans ze struktur wewnętrznych z zapewnieniem, że wiedza ekspercka, doświadczenie oraz wiedza o samej instytucji są pielęgnowane w taki sposób, w jaki powinny. Do końca tego sezonu będę kontynuował pomaganie mu do momentu zakończenia transformacji na szczeblach zarządczych, w ramach której pracujemy wspólnie z Mike'em Gordonem - facetem, który nigdy nie śpi.

Kiedy informowałem Mike'a o swojej decyzji o odejściu, powiedziałem, że mam nadzieję, że kolejne partnerstwo, które się zawiąże, będzie tak dobre jak nasze. Wspólnie z Jürgenem, a wcześniej z Brendanem, w minionych latach musieliśmy podjąć wiele decyzji, z których niektóre okazały się lepsze od pozostałych, ale z których każda była podejmowana w najlepszym interesie Liverpoolu. Mike unika świateł reflektorów, większość z was pewnie by go nie rozpoznała, gdyby szedł ulicą (co zawsze mnie trochę bawiło), ale to naprawdę mądry człowiek, który ciężko pracuje, myśli strategicznie i jest w stanie nawiązać więź z bardzo szerokim spektrum ludzi.

To Mike mnie awansował i we mnie uwierzył. Dał mi szansę, a kiedy już to uczynił, dał mi następnie dużo autonomii i odpowiedzialności, czyli coś, za co zawsze będę wdzięczny. Poprzez to, że pozostaje w cieniu, wiem, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy ze skali jego zaangażowania w codzienną pracę klubu nie tylko w moim obszarze działań, ale we wszystkich obszarach działań zarządczych. Tak wielką pasją darzy Liverpool i ewidentne jest jego zaangażowanie we wszystkie sprawy oraz wola do zrobienia wszystkiego, co w jego mocy, by klub mógł rywalizować najlepiej, jak to tylko jest możliwe.

Jak samo FSG potwierdziło, być może zrobili kilka rzeczy niewłaściwie, ale czasami łatwo jest przeoczyć ogrom tego, co zostało zrobione dobrze i jako osoba, która blisko współpracowała z nimi przez długi czas, wiem, jaką mają pasję do wygrywania i do samego klubu. Przemiana Liverpoolu z klubu, do którego dołączyłem przed dekadą, jest tak znaczna, że trudno wskazać jakieś pozostałości poza nazwą i właśnie za to, w szczególności Mike, zasłużył na wielkie słowa uznania.

Gdy kogokolwiek spotykałem, zawsze byłem pytany o piłkarzy, których kupujemy lub których sprzedaliśmy i wiem, że transfery są jednym z najbardziej ekscytujących obowiązków, które wykonywałem w ramach tej funkcji. Sprzedawanie i kupowanie może dawać wiele radości i jest to coś, co mi się podobało, zwłaszcza jeżeli zawodnik, którego kupiliśmy, zrobił pozytywną różnicę. Natomiast, jak w przypadku każdego działania, istnieje wiele osób, które wspólnie ze mną pracowały i których ciężka praca oraz specjalistyczna wiedza nie powinny być nigdy pomijane i umniejszane.

Dave Follows i Barry Hunter dołączyli do Liverpoolu rok po mnie i stali się integralną częścią procesu budowania światowej klasy działu scoutingu. Dla tych, którzy nie wiedzą, a nie może ich być wielu, Barry był bezkompromisowym środkowym obrońcą Irlandii Północnej i ma książkę kontaktową, z której można wyczytać, kto jest kim w piłce nożnej. Zawsze jest w działaniu i może pochłonąć większą ilość jedzenia niż przeciętny samiec słonia. Dave to po prostu Google. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś z taką pamięcią oraz z taką zdolnością do myślenia poza schematami, kiedy wymagane są innowacyjne rozwiązania.

Przez lata nazywano mnie "facetem od statystyk", co dla tych, którzy znają mnie najlepiej, jest całkiem zabawne. Oczywiście tak, mamy człowieka od statystyk. Nazywa się Ian Graham i podobnie jak Dave i Barry dołączył niedługo po mnie z firmy, która nazywała się Decision Technology. Wiedza o tym, że jest fanem Liverpoolu, wystarczyła Johnowi Henry'emu i mi do przekonania go, by dołączył do klubu, zamiast działać jako konsultant dla innego. Ian i jego zespół (Daf, Tim i Will) to w moich oczach grupa geniuszy i bez wątpienia najlepsi w swoim fachu w świecie piłki nożnej. Wbrew popularnym poglądom, nie kupujemy zawodników ze względu na "parametry", ale informacje, które zapewniają nam ich analizy, odgrywają kluczową rolę w podejmowaniu decyzji. Niezależnie czy jest to nagranie wideo, pisemny raport, dane, analiza pochodzenia, czy też stary, dobry scouting z trybun, wszystko trafia do jednego, wielkiego naczynia podejmowania decyzji. A gdy podejmujesz decyzję, wszystkie te informacje pozwalają ci minimalizować ryzyko.

Poza wymienionymi zawsze obecny był Woody [Dave Woodfine] jako spoiwo łączące wszystkie elementy. To były oficer Królewskiej Marynarki Wojennej, którego znałem od wielu lat, który jest najlepiej zorganizowaną osobą, jaką możecie w życiu spotkać (powinniście zobaczyć, jak pakuje walizkę), ale jest też osobą rozwiązującą problemy i która potrafi doprowadzać sprawy do końca. Razem tworzyliśmy zespół i razem dzięki ciężkiej pracy oraz oddaniu Jonathana Bambera, Prestona Jonesa i Danny'ego Stanwaya stanowiliśmy grupę ludzi, która w ostatnich latach pomogła klubowi "kupić i sprzedać" wielu piłkarzy.

Obok tego działa najważniejszy obszar ze wszystkich - menadżer i zawodnicy. Nic nie dzieje się bez tych ludzi. Harry Redknapp pewnego razu powiedział mi: "Ed, wszystko zależy od piłkarzy" i miał rację. Zaangażowanie, jakie pokazują ci chłopacy oraz presja, z jaką się mierzą grając dla takiego klubu, są ogromne. Mam wielki szacunek dla każdego z nich i sukcesy, jakie odnosili minionych latach, są w przypadku każdego z nich w pełni zasłużone. Mają szczęście, że grają dla takiego klubu jak Liverpool, a Liverpool ma szczęście, że są jego zawodnikami.

Inne pytanie, które często jest mi zadawane, brzmi: "Kto był/jest twoim ulubionym piłkarzem?". To naprawdę trudne pytanie, więc nawet nie będę próbował odpowiadać. Powiem tylko tyle, że mój pies ma na imię Bobby. Kiedy kupujemy zawodnika, Jürgen zawsze mówi, to czy osiągnie on sukces, zależy w 50% od niego i w 50% od samego piłkarza. Uważam, że nie ma potrzeby, żebym komukolwiek mówił o Jürgenie i o tym, co zrobił dla tego klubu, ale uważam, że czas jego przybycia i wdrożenie jego filozofii oraz charakter lidera zostaną w Liverpoolu na zawsze zapamiętane.

Bycie menadżerem Liverpoolu jest prawdopodobnie trudniejsze niż granie (chociaż mówią, że koszulka dużo waży), jednak zapewnił fanom tak dużo radości i umocnił tak wiele historycznych dla klubu wartości, że z pewnością zapisze się na kartach historii jako jeden z najwybitniejszych menadżerów klubu. Jest wymagającym człowiekiem. Chce wygrywać niezależnie od tego, czy gra w padla, czy w finale Ligi Mistrzów i za moich czasów w LFC zawsze niewiarygodnie prowadził zespół. Julian i Jürgen zbudowali bardzo dobrą relację i jestem przekonany, że na dalszej drodze zaprowadzą klub do kolejnych sukcesów.

Jest jeszcze tak wiele ważnych osób, z którymi pracowałem dla LFC i które mógłbym wspomnieć i właśnie to sprawia, że ten klub jest tak wyjątkowym miejscem do pracy. Jednak mając ukończony nowy ośrodek treningowy, wielu kluczowych piłkarzy związanych z klubem wieloletnimi umowami i pewnym zakresem ciężkiej pracy przekutym w trofea, jak powiedziałem na wstępie: nadszedł dla mnie czas, by ruszyć dalej.

Wprawdzie będę jeszcze w pobliżu do końca tego sezonu, ale chciałem skorzystać z tej okazji, żeby przekazać swoje najszczersze podziękowania i uznanie każdemu, z kim pracowałem oraz wyrazić swoją wdzięczność dla FSG za daną mi szansę.

YNWA



Autor: Poommaster
Data publikacji: 11.11.2021