WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 892

Liverpool pożegnał się z kreatywnością

Artykuł z cyklu Artykuły


Ci, którzy martwili się o to, jak będzie sobie radził Liverpool pod nieobecność Mohameda Salaha i Sadio Mané, nie mogą się czuć uspokojeni.

Pierwszy poważny test, odkąd gracze ci wylecieli na Puchar Narodów Afryki, był w wykonaniu drużyny Jürgena Kloppa festiwalem frustracji. Po raz pierwszy od dziewięciu miesięcy the Reds zakończyli mecz na Anfield bez zdobycia bramki. Klopp przyjmował wyzywający ton, gdy mówił, że to dopiero pierwsza połowa rywalizacji.

- Jest 0-0. Arsenal prawdopodobnie czuje, że jest w lepszej sytuacji, ale my nie uważamy, że ten dwumecz się dla nas skończył. Będziemy próbować ponownie - powiedział.

- Wiemy, że możemy grać lepiej i wiemy, że musimy grać lepiej.

Wygrana na Emirates w przyszły czwartek może sprawić, że fatalny pierwszy mecz odejdzie w zapomnienie.

Sposób w jaki Liverpool nie poradził sobie z Arsenalem, pomimo posiadania jednego zawodnika więcej przez ponad godzinę gry, po tym jak czerwoną kartkę otrzymał Granit Xhaka, nie będzie miał znaczenia, jeśli uda się zapewnić sobie miejsce w finale z Chelsea na Wembley.

Jeśli jednak nie uda się tego dokonać, to wszystkie palce będą wskazywać na ten występ, pełen błędów, braku jakości i błędnych decyzji.

To przypomnienie, że wraz z wyjazdem Salaha, Mané i Keity, Liverpool nie tylko pożegnał się ze strzelaniem bramek, ale również z kreatywnością. Salah ma już na koncie nie tylko 16 bramek w lidze, ale również 9 asyst. To on sprawia, że coś się dzieje. Jego przyspieszenie i niezwykłe umiejętności sprawiają, że jest w stanie stworzyć coś z niczego, ponieważ potrafi operować na małych przestrzeniach.

Bardzo brakowało Egipcjanina przeciwko przeciwnikowi, który skutecznie zamknął się po tym, jak Granit Xhaka został wyrzucony z boiska, za znokautowanie Diogo Joty tuż przed polem karnym. Wieczory takie jak ten tylko wzmacniają pozycję agentów Salaha w negocjacjach, ponieważ widać, że bez niego nie ma Liverpoolu.

Najważniejsze jest to, że Liverpool podawał powoli i przewidywalnie. Gdy zawodnicy dochodzili do obiecujących sytuacji, nagle wszystko zaczynało się walić. Brakowało iskry i sprytu.

Klopp wystawił najsilniejszy możliwy skład, jego drużyna miała posiadanie piłki na poziomie 78%, a mimo to musiała czekać do 92. minuty na pierwszy celny strzał, który oddał Curtis Jones. Arsenal docenia ten remis, ale mógł nawet wygrać, gdyby nie świetna obrona Alissona, którą powstrzymał Bukayo Sakę.

Nieobecność Salaha zeszła się w czasie z fatalną formą Trenta Alexandra-Arnolda, po powrocie z izolacji spowodowanej koronawirusem. W jego przypadku to rzadkość. Alexander-Arnold, który zaliczył tak samo jak Salah, dziewięć asyst w lidze w tym sezonie, wczoraj stracił piłkę 24 razy. Młody Anglik w tym sezonie ligowym zalicza statystycznie 3,1 kluczowego podania na mecz, ale w czwartek nie zaliczył ani jednego. Jego zazwyczaj wymierzone co do centymetra dośrodkowania, szybowały wysoko w przestworza.

Zarówno Salah, jak i Alexander-Arnold stworzyli po 11 groźnych szans bramkowych w tym sezonie Premier League. Na trzecim miejscu znajduje się Mané, który ma na koncie 7 wykreowanych sytuacji. Dwóch z tych zawodników jest teraz w Kamerunie, a trzeci spędził ostatni tydzień w izolacji i nie był sobą. Opcje Kloppa są ograniczone, ponieważ Divock Origi i Thiago są ciągle kontuzjowani. Menadżer wybrał do środka pola na mecz z Arsenalem raczej zawodników pracowitych, a nie dynamicznych. Po czerwonej kartce dla Xhaki nie spieszył się również ze zmianami.

Z pewnością na boisku nie byli potrzebni jednocześnie James Milner i Jordan Henderson wraz z Fabinho, w sytuacji, gdy Liverpool właściwie tylko atakował.

Jones, który został wprowadzony za Milnera po godzinie gry szybko pokazał dlaczego powinien był wejść wcześniej. Wniósł do gry coś nowego, wbiegając między zawodników Arsenalu i sprawiając im problemy. Pomocnik zaliczył również dwa kluczowe podania (tylko Andy Robertson zaliczył więcej) oraz oddał jedyny celny strzał, wybroniony przez Ramsdale'a. Jones musi zagrać w pierwszym składzie przeciwko Brentford w niedzielę.

Trójka napastników w postaci Takumiego Minamino, Roberto Firmino i Diogo Joty, była najlepszym na co mógł sobie pozwolić Klopp, ale oni również nie błysnęli. Cała trójka ma łącznie tylko 3 asysty w tym sezonie Premier League i to było widać. Brakowało tempa, siły i zrozumienia.

Nie otrzymywali oni zbyt wielu dobrych piłek. Wpływ na to mogła mieć ostatnia zniżka formy Jordana Hendersona, ale też żaden z nich starał się wykreować coś samemu. Arsenal miał z nimi zbyt proste zadanie.

- Podjęliśmy kilka złych decyzji. Za bardzo się spieszyliśmy. Wyglądało to tak, jakbyśmy poczuli zbyt dużą presję po czerwonej kartce - powiedział Klopp.

- Nie byliśmy wystarczająco kreatywni. Wiele rzeczy robiliśmy nie wystarczająco dobrze.

Firmino i Jota nie oddali nawet jednego strzału w ciągu 90 minut, natomiast Minamino oddał ich 6, ale żaden nie sprawił problemów Ramsdalowi. Japończyk musiał schować głowę w dłoniach, po tym jak wykopał piłkę wysoko na the Kop w końcówce spotkania.

Noce takie jak ta, bez wątpienia kierują uwagę na inwestycje w skład dokonane przez właścicieli. Tego lata przyszedł tylko Ibrahima Konaté. To sprawiło, że na klub spadła krytyka za to, że nie załatał dziur po odejściu Georginio Wijnalduma i Xherdana Shaqiriego, decydując się na zaufanie młodym Hervey'owi Elliottowi i Kaide Gordonowi.

Klopp z pewnością chciałby mieć teraz więcej ofensywnych opcji, ale jak na razie nie ma śladu wzmocnień.

Musi pracować z tym co ma i próbować znaleźć formułę, która pozwoli przełamywać obronę rywali bez użycia najgroźniejszych broni. Terminarz jest stosunkowo łaskawy podczas Pucharu Narodów Afryki: Brentford, Arsenal, Crystal Palace i Cardiff City.

Jeśli jednak Salah, Mané i Keïta mają wrócić do drużyny, która nadal rywalizuje na wszystkich frontach, to spotkanie tak fatalne jak to, nie może się powtórzyć.

James Pearce



Autor: Redbeatle
Data publikacji: 14.01.2022