Parry broni sprzedaży z 2007 roku
Były dyrektor generalny Liverpoolu, Rick Parry, bronił decyzji o sprzedaży klubu George'owi Gillettowi i Tomowi Hicksowi z 2007 roku. Mówiono, że Hicks i Gillett przejęli władzę w klubie pomimo konkurencyjnej oferty Dubai International Capital (DIC).
Parry, który razem z prezesem i właścicielem, Davidem Mooresem, podjęli decyzję o sprzedaży, podkreśla, że DIC nie ubiegało się o klub.
- To nie był przypadek, że odrzuciliśmy Dubai. Byli oni preferowanymi oferentami, jednak zrezygnowali – powiedział Parry dla London's Evening Standard.
Rządy Hicksa i Gilletta, które zakończyły się w zeszłym roku wraz z kupnem klubu przez Fenway Sports Group po zaciekłej walce w sądzie, były pełne kłótni pomiędzy właścicielami oraz pomiędzy menedżerem, Rafaelem Benitezem, a właścicielami.
Oczekiwany stadion w Stanley Park nie urzeczywistnił się, a klub walczył z dużym długiem, który został zaciągnięty przez Hicksa i Gilletta. Parry uważa, że większość tych problemów wyniknęła ze złych relacji pomiędzy właścicielami.
- Myślę, że jednym z fundamentalnych problemów były ich złe relacje pomiędzy sobą.
Parry opuścił klub w 2009 roku i, pomimo często chaotycznej ery Hicksa i Gilletta, czuje, że pewne rzeczy poszły dobrze.
- Nie zapomnij, że przed moim odejściem – to był rok 2009 – byliśmy na drugim miejscu w lidze. Mieliśmy wydać 20 milionów funtów na piłkarzy. Oni nam to obiecywali. Byliśmy z nimi bardzo blisko wygrania Premier League w sezonie 2008-2009 – przegraliśmy o 4 punkty z Manchesterem United, jednak zebraliśmy ogromną ilość punktów.
- To nie była więc całkowicie czarna rozpacz. Wtedy, w 2009 roku, nikt nie przypuszczał, że nie wydadzą żadnych pieniędzy na piłkarzy. W tamtym czasie prawdopodobnie zdali oni sobie sprawę, że muszą całkowicie sprzedać klub.
Parry podkreślił również, że pozostaje w dobrych relacjach z Benitezem.
- Nie dostaniesz się do biznesu, jeśli chcesz współpracować z łatwymi ludźmi. Musisz pracować ze zwycięzcami. On ma duże wymagania i jest perfekcjonistą. Ciągle jestem jednak z Rafaelem w przyjaznych relacjach.
Komentarze (0)