LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1112

Lucas zyskał wsparcie kibiców


Lucas Leiva przyznaje, że jego początki w Liverpoolu były trudne. Teraz jednak, pod kierownictwem Kenny'ego Dalglisha, brazylijski pomocnik rozkwita. Po ponad trzech latach w Merseyside, wciąż zmaga się z lokalnym akcentem, ale rozumie go na tyle, by grać w sposób, który powoduje, iż fani wymawiają jego nazwisko bez cienia ironii.

Jednakże pomimo znacznego polepszenia relacji z kibicami na Anfield, Brazylijczyk przyznaje, że każdy jego ruch na boisku będzie skrupulatnie oceniany. To znane mu uczucie.

- Gra dla Liverpoolu niesie za sobą presję podobną do tej, gdy reprezentuję mój kraj - mówi Lucas - Obie grupy fanów mają bardzo niewielki margines tolerancji dla porażki i nie zawahają się wymagać od drużyny więcej. Występowanie w Liverpoolu, to jak bycie obserwowanym przez Brazylijczyków!

24-latek wie o czym mówi, ponieważ brał udział w każdym z ostatnich pięciu spotkań od momentu powołania go przez nowego selekcjonera Mano Menezesa, z którym pracował dawniej w Gremio. Razem z grającym w Chelsea Ramiresem, tworzy silny duet w środku pola i o ile w ostatniej chwili nie przytrafi mu się kontuzja, powinien znaleźć się w wyjściowej jedenastce na towarzyski mecz ze Szkocją, rozgrywany w niedzielę na Emirates.

Niemniej jednak, Lucas ujawnia, iż musi przekonać Menezesa do swojej przydatności w planach na przyszłość. Od momentu przejęcia zespołu, do którego doszło po kiepskim występie w ćwierćfinale Mistrzostw Świata przeciwko Holandii, Menezes wprowadził bardziej ofensywny system gry, podczas gdy Lucas ma w Liverpoolu zadania bardziej defensywne niż dawniej w Gremio.

- W Gremio mogłem dowolnie wychodzić do przodu i uczestniczyć w ataku. Wszystko zmieniło się, gdy przybyłem do Liverpoolu, gdzie musiałem stać się pomocnikiem przetrzymującym piłkę. Dopasowanie się zajęło trochę czasu, a konieczność zadomowienia się w nowym otoczeniu jeszcze to utrudniła. Konieczne było udowodnienie Mano, że wciąż mogę być użyteczny.

Faktycznie, Lucas przypisuje swoją walkę o przekonanie do siebie kibiców i początkowe bezbarwne występy na Anfield, prośbie Rafy Beniteza o zmianę sposobu gry. Rzadko pojawiał się w pierwszym składzie, a pośrednio sprawiał klubowi problemy - w przegranym przez 3-0 spotkaniu Brazylii z Argentyną w półfinale Igrzysk Olimpijskich 2008, otrzymał czerwoną kartkę za faul na Javierze Mascherano, który odniósł wtedy kontuzję.

- Moja sytuacja nie wyglądała dobrze i część kibiców nie była z tego zadowolona - mówi - Wciąż uważam, iż ludzie powinni ujrzeć wówczas bardziej kompletny obraz. Przenosiny do Liverpoolu wiązały się ze zmianą kraju, języka, a istotnym detalem był fakt, że miałem tylko 20 lat i przybyłem do klubu z wielkimi tradycjami, w najbardziej wymagającej lidze świata. Dodatkowo, kibice pamiętali, że grupa zawodników brała udział w dwóch z trzech ostatnich finałów Ligi Mistrzów. Niemożliwe było zwykłe wskoczenie w zespół. Być może fani myśleli, że brazylijski pomocnik posłuży się magią.

Jego frustrację i obawy łagodziły długie rozmowy z rodzicami oraz wsparcie Beniteza, który wyrażał je publicznie, a prywatnie radził mu trzymać głowę w górze i pracować ciężej. Lucas chętnie opowiada o roli, jaką Hiszpan odegrał w odbudowywani pewności siebie, a fakt, iż odejście Beniteza był ciosem, nie jest niespodzianką, bowiem Brazylijczyk spodziewał się, że klub sprzeda go przy pierwszej nadarzającej się okazji.

- Jak mógłbym obwiniać Liverpool (gdyby do tego doszło)? Wówczas nie miałem za sobą serii spotkań, które pokazałyby jakim jestem piłkarzem. Miałem wrażenie, że nie będą na mnie liczyć, rozpoczynając nową erę. Ostatecznie klub znalazł ze mną wspólny język. Byłem szczęśliwy, ponieważ nikt nie chce opuszczać Liverpoolu, bez możliwości pokazania swoich umiejętności.

Taka szansa nie pojawiła się natychmiast. Przybycie Roya Hodgsona przyniosło ze sobą spadek formy, który skutkował odpadnięciem z Carling Cup i znalezieniem się w strefie spadkowej. Doniesienia mówiły, że piłkarze stracili wiarę w menedżera. Jednakże Lucas zaprzecza, jakoby bunt miał dpprowadzić do zapisania Hodgsona na kartach historii Liverpoolu, tylko jako najkrócej pracującego tam szkoleniowca.

- Straciliśmy Rafę i do momentu rozpoczęcia okresu przygotowawczego nie było następcy. Roy wniósł prostą filozofię, która nie sprawdziła się w drużynie, nie dzieje się to pierwszy, ani ostatni raz. Plotki o nas, nie trenujących wystarczająco ciężko to nonsens. Podobnie jak pytania o trenerskie zdolności Roya. W Fulham wykonał kawał dobrej roboty, a teraz dobrze radzi sobie w West Bromie.

Odejście Hodgsona na początku roku wiązało się z zatrudnieniem Kenny'ego Dalglisha, pod wodzą którego Lucas i cały Liverpool zaczęli się poprawiać. Pomocnik poznał go, gdy pełnił funkcję ambasadora klubu oraz wcześniej, gdy Brazylijczyk przechodził szybki kurs poznania kultury Liverpoolu. Wśród stert płyt Beatlesów, pochłonął on wiele składanek z golami Liverpool FC. Wiele z nich zdobył jego nowy menedżer.

- Mogłem zobaczyć, że jako piłkarz Dalglish był niesamowity, ale wywarł na mnie wrażenie również jako szkoleniowiec. Świat jest pełen wielkich piłkarzy, ponoszących porażkę jako trenerzy. Dalglish uratował naszą pewność i pomógł w pozytywniejszym myśleniu.

Dalglish wraz ze swoim asystentem, Stevem Clarkiem dokonali zmiany, która zdaniem Lucasa najbardziej widoczna była w pierwszej połowie meczu z Manchesterem United, wygranym 3-1.

- Podczas tygodnia poprzedzającego spotkanie, Dalglish mówił o możliwych taktykach United i dał do zrozumienia, jak ważne będzie zastosowanie przez nas części ich własnych sposobów. Ciągle powtarzał, że należy zdusić ich w środku pola. Zrobiliśmy co powiedział i mieliśmy wspaniałe popołudnie. Jego motto brzmi: Uprośćcie to i pracujcie razem.

Wystarczyło to, by wybaczyć Szkotowi jego żarty na temat towarzyskiego spotkania w Londynie. Przed kilkoma tygodniami, Dalglish nieustannie powtarzał swoim zawodnikom, że Szkocja zdoła wreszcie przełamać złą passę w dziesiątym meczu przeciwko Brazylii. Po obiecującym początku Menezesa i zwycięstwach nad Stanami Zjednoczonymi, Iranem i Ukrainą, Canarinhos potknęli się w meczach z Argentyną i Francją. Zwycięstwo na Emirates będzie kluczem do utrzymania fanów po swojej stronie.

- To nowa era, a drużyna wciąż się formuje, ponieważ po ostatnim Mundialu odeszło wielu graczy - mówi Lucas - Oba spotkania przegraliśmy 0-1, Argentyna zdobyła bramkę w 90. minucie, a przeciwko Francji przez blisko godzinę graliśmy w dziesiątkę. Szkocja będzie zdeterminowana, by nas zaskoczyć, a my musimy z odpowiedzialnością temu zapobiec.

Gdy Lucas powróci do klubu, będzie miał na głowie więcej spraw, niż tylko dyskutowanie na temat meczu z Dalglishem. Jego kontrakt kończy się w 2012 roku i ma nadzieję na wznowienie rozmów o jego przedłużeniu. Chce zostać i żartował nawet, iż chciałby usłyszeć swojego nowonarodzonego syna Pedro, mówiącego po angielsku w charakterystyczny dla Scouserów sposób. Wciąż jednak czeka na ruch klubu.

- Nie mam powodów do odejścia i mam nadzieję, że klub widzi to w ten sam sposób. Wspaniale byłoby zagrać dla Liverpoolu w Lidze Mistrzów i nie widzę powodów, dla których mielibyśmy nie powrócić do tych rozgrywek.

- Mamy zjednoczony skład, który pragnie przywrócić klub na należne mu miejsce.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, skysports.com
Klopp: Mogą mnie skreślić z listy abonentów  (2)
04.05.2024 14:36, B9K, thetimes.co.uk
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com
Statystyki przed meczem z Tottenhamem  (0)
03.05.2024 12:21, Fsobczynski, liverpoolfc.com
Van Dijk może nie zagrać z Tottenhamem  (25)
03.05.2024 11:35, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com