LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 906

Mój pierwszy mecz na Anfield


Na tydzień przed meczem Liverpoolu ze Stoke nie myślałem nawet o wyniku. Narastała jedynie ekscytacja związana z pierwszą wizytą na Anfield. Zadawałem sobie wiele pytań: czy zagra Gerrard? Kto wyjdzie w podstawowej XI? Czy rzeczywiście atmosfera na Anfield jest taka jak ją ludzie opisują?

Moja podróż do Liverpool przebiegła następująco: z Sanoka do Rzeszowa, z Rzeszowa do Londynu, z Londynu do Liverpoolu pociągiem. Zdziwiło mnie, że podróż pociągiem trwała równe 2 godziny.

Jako że przyjechałem sześć godzin przed meczem, zacząłem krążyć po okolicy. Przypadkowo doszedłem do "Liverpool One", gdzie natrafiłem na oficjalny sklep Liverpoolu FC, w którym kupiłem moją pierwszą koszulkę z nazwiskiem Gerrarda na plecach oraz szalik. Mając mnóstwo czasu, chodziłem bez celu, aż dotarłem do rzeki Mersey.

Po zobaczeniu Mersey skierowałem się w stronę Anfield Road. Po godzinie żmudnej drogi wreszcie zobaczyłem napis "The Kop" oraz bilbord z naszymi idolami .

Zbliżając się do Anfield coraz głośniej słyszałem śpiewy, krzyki kibiców. Gdy stanąłem przed "Shanky's Gate" przebiegły mnie ciarki. Oczywiście musiałem wstąpić na małe zakupy w sklepie przy stadionie.

W drodze do trybuny, na której miałem miejsce, zainteresowałem się tłumem przy "Main Stand". Setki osób czekały na przyjazd autobusu z drużynami obu ekip. Pierwszy przyjechał autobus gości. Na przywitanie graczy Stoke składała się mieszanka buczenia i owacji. Nagle rozległy się gorące krzyki, The Reds przyjechali na stadion. Kibice skandowali nazwiska zawodników, którzy wychodzili z autobusu. Piłkarze udali się w stronę szatni, ja w stronę mojej trybuny. Byłem na stadionie, na obiekcie wybudowanym w 1884 roku - ponownie przeszły mnie ciarki. Widok murawy oraz trybun sprawił, że chciało mi się płakać ze szczęścia.

Pierwsi na rozgrzewkę wyszli piłkarze Stoke, kilka minut potem na murawę wybiegli gracze Liverpoolu. Powitały ich głośne brawa od garstki kibiców, którzy weszli na stadion na trzydzieści minut przed rozpoczęciem meczu.

Na piętnaście minut przed meczem spiker podał skład: Reina, Carragher, Coates, Sktrel, Johnson, José Enrique, STEVEN GERRARD!, Adam, Henderson, Downing, Kuyt. Na trybunach zapanowało zdziwienie, ludzie zadawali sobie pytania - gdzie podziewa się Agger oraz dlaczego nie gra Carroll i Bellamy.

Na 5 minut przed meczem kapitan wyprowadził drużynę z szatni, na trybunach zapanowała wrzawa i rozbrzmiał hymn - prawie 40 tysięcy kibiców odśpiewało ''You'll Never Walk Alone'' z uniesionymi szalikami. Podczas hymnu po raz trzeci przeszły mnie ciarki. Tym razem ich siła była większa, nogi się pode mną uginały, a dłonie drętwiały .

Podczas pierwszej połowy fani Stoke byli głośniejsi od naszych kibiców z trybuny The Kop. Entuzjastycznie reagowali jedynie podczas ciekawych zagrań, rajdów Enrique, zjawiskowych dograń Gerrarda czy Adama. Nim się obejrzałem, połowa już się skończyła, a część kibiców momentalnie opuściła stadion. Ja na szczęście zdecydowałem się zostać na moim miejscu. W przerwie meczu na murawie pojawił się Sami Hyypia, by wyłonić zwycięzcę konkursu Carlsberga, a kibice po zaczęli śpiewać pieśni poświęcone Finowi.

Piłkarze wyszli ponownie na murawę, skład pozostał niezmieniony, a na trybunach można było usłyszeć opinie, że Kuyt powinien opuścić murawę. Doping naszych kibiców w drugiej połowie się poprawił, ponieważ do fanów z The Kop dołączyli kibice z Main Stand. Głównym powodem hałasu były błędy Howarda Webba. Przy zmianach Carrolla za Downinga i Bellamy’ego za Hendersona odżyliśmy, licząc, że któryś z nowych zawodników spowoduje, że zdobędziemy 3 punkty. Po zmarnowaniu przez Kuyta stuprocentowej sytuacji na zdobycie gola, pierwsi widzowie zaczęli opuszczać stadion.

W końcu Howard Webb zagwizdał po raz ostatni. Gdy piłkarze schodzili do szatni towarzyszyły im gwizdy przemieszane z aplauzem, a na twarzach fanów było widać rozczarowanie. Po wyjściu ze stadionu było cicho, jakbym wszedł do teatru.

To była moja pierwsza wizyta na Anfield, choć mam nadzieje, że nie ostatnia. Moje odczucia są mieszane, jestem szczęśliwy, że zawitałem na stadionie The Reds i widziałem moich idoli z dzieciństwa, ale też ogrania mnie smutek spowodowany remisem.

Jestem dobrej myśli i wierzę, że następnym razem będę świadkiem zwycięstwa na Anfield Road.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (15)

ttC 04.02.2012 00:06 #
Też kiedyś tam zawitam ! :)
przemocc 04.02.2012 00:07 #
Mega zazdroszczę! Klasa relacja!
Istanbul 04.02.2012 00:09 #
Fajnie napisane, ale chyba trzeba poprawić stylistykę.
Diesel 04.02.2012 00:19 #
ogólnie fajnie, tylko np. ja wolałbym niektóre wątki bardziej rozwinięte... ale cóż, jest dobrze ! :)
drobna literówka przy "Shankly"
Oski_LFC 04.02.2012 01:39 #
Jak na grafika, to naprawdę fajnie napisane Ziaja. Współczuję Ci jedynie wyniku, ale powiedzmy sobie szczerze - magia Anfield pozwala nam zapomnieć o różnych niepowodzeniach...
Pippen 04.02.2012 04:21 #
Gdybys kiedys mial zamiar tam zaiwtac ponownie pisz odrazu do mnie i tez jade !! Najgorsze jest to zegdy nie mam z kim, a samemu mam jakis lęk. Jestem z Katowic ale to nie problem
Pozdrawiam
ofak 04.02.2012 07:35 #
jjaanek mozesz podac jakies namiary na siebie? gg albo maila?
Marta 04.02.2012 08:48 #
Dzięki Ziaja, przez Ciebie się popłakałam ;) A tak serio, to naprawdę świetny artykuł. Wiem, co mówię, chodziłam do klasy dziennikarskiej ;P
kuba111 04.02.2012 09:45 #
No nic tylko pogratulowac ;) fajnie wiedzieć, że ktoś z okolic był na Anfield.
orskiba 04.02.2012 10:03 #
zazdroszcze ci... ps. tez mam zamiar spełnic to marzenie w niedalekiej przyszłosci :)
destick 04.02.2012 10:58 #
Może opowiem co nie co o mojej przygodzie z Liverpoolem

Zacznę od tego że zaplanowałem mój wyjazd w grudniu (na czerwiec) i zakupiłem bilety z półrocznym wyprzedzeniem. Zapłaciłem około 200 zł (za 2 osoby). Lot bezpośredni Gdańsk-Liverpool

Wreszcie nadszedł upragniony 3 czerwca. Lot bez przeszkód, 1,5h
Wreszcie postawiłem nogę na John Lennon Airport

Moje zwiedzanie Liverpoolu nie uwzględniało meczu, tak więc pierwszego dnia pozwiedziałem samo miasto. Muzeum The Beatles, Cavern Club, gigantyczna katedra, Albert Docks i wiele innych atrakcji, to wszystko zachwyciło mnie.

Nocleg w samym centrum miasta, a wydaje mi się że tani - 15 funtów za pokój za noc + śniadanie, cena niezbyt wygórowana jak na położenie i warunki (pokoik z TV i łazienką, super)

Rankiem 04.06 zjadłem English Breakfast, osobiście wtedy ciarki przeszły mnie najbardziej, wiedziałem że zaraz wsiąde w autobus na Anfield

Dopiero po przybyciu na miejsce zobaczyłem o co naprawdę chodzi. Jak więlką organizacją jest LFC. Wycieczka 30-40 osób co pół godziny przez cały dzień, tydzień, rok - zawsze pełna ekipa. Sklep w którym jest wszystko, od skarpet, zapaliniczek, ołówków, kart, bielizny, kubków, szczoteczek do zębów po koszulki, pola, t-shirty, bluzy, kurtki i sprzęt meczowy. Odbyłem wycieczkę po stadione, obejrzałem cudowne Anfield od środka. W muzeum puszczają film, "Road to Istanbul"
Przechodzi się obok pucharu i wchodzi do małej "sali kinowej"
Wywiady i filmiki z naszym polskim bohaterem Jurkiem Dudkiem. Poryczałem się jak jakiś dzieciak, kibice w sali kinowej zaczęli bić brawo, cuuudowne chwile

Spędziłem w Liverpoolu jeszcze 1 dzień, pozwiedziałem, spędziłem noc w Cavern Club, wrociłem do domu
Szczęśliwy jak cholera...
Monia1991 04.02.2012 11:27 #
Brawo Ziaja, miło się czytało. Trochę zazdroszczę... Też chciałabym być na Anfield, niestety moi znajomi nie podzielają mojego entuzjazmu, a sama jechać troszkę się boję...
Sagittarius 04.02.2012 12:19 #
Moj pierwszy wyjazd to generalnie zobaczenie stadionu do okola... niestety. Drugi to stanowcze ''NIE'' od kasjerki w TicketOffice kiedy zapytalem ''Czy sa jeszcze bilety na Stoke'' - fajnie jechalo sie 250 mil na nic. Trzeci wyjazd - udany bo mecz zobaczylem ale nie bylo to Premier League a Jamie Carragher's Testimonial. Mecz towarzyski z Evertonem zakonczony 3:1 i kilka pozytywnych wspomnien... Chocby reakcja fanow The Reds na karnego dla nas, ktorego wywalczyl... Michael Owen. Jedni klaszcza, drudzy bucza. Poza tym fajnie bylo zobaczyc Jurka i innych bohaterow z 2005 roku - nie wszystkich ale kilku ich bylo. Najwieksza atrakcja okazal sie jednak Gary McAllister, ktory przypominal nieco otylego dziadka a cale Anfield radosnie zachecalo go by co chwile strzelal... z kazdej pozycji. W sumie tyle - zycze kazdemu szansy do wyjazdu na stadion Czerwonych. Pozdrawiam.
kristoflfc 04.02.2012 12:26 #
zazdroszczę,też mi się marzy wizyta na Anfield
pepo30 04.02.2012 12:30 #
Witam ja tez mialem przyjemnosc byc na Anfield Road bylo 23 08 2008r Liverpool gral wtedy z Middlesbrogh wygrywajac 2-1 pierwsz bramke stracilismy w 70 min ktora strzelil nam Mido a 84min po strzale Carry pilka odbila sie od Pogatetza i wpadla do bramki a formalnosci dokonal Gerrard strzelajac piekna bramke o ile dobrze pamietam to 95min,bylo to dla mnie wielkie przezycie zobaczyc swoich ulubiencow jak graja, a jadac na mecz niemialem biletu ktory kupilem przed stadionem od konikow za 60f ale chyba kazdy kibic LFC dalby kazde pieniadze zeby zobaczyc jak graja TheReds i posluchac 40tys.ludzi jak spiewaja "YNWA"to przezycie zostanie mi na cale zycie w mym sercu i zycze kazdemu kibicowi LFC zeby choc raz mogl byc na takim meczu pozdrawiam...

Pozostałe aktualności

Klopp: Nie ma już żadnej presji  (1)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com
Statystyki przed meczem z Tottenhamem  (0)
03.05.2024 12:21, Fsobczynski, liverpoolfc.com
Van Dijk może nie zagrać z Tottenhamem  (22)
03.05.2024 11:35, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Zdjęcia z czwartkowego treningu The Reds  (0)
03.05.2024 10:27, Bartolino, liverpoolfc.com
Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (8)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com