LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1053

Wywiad z… Adriánem!


Człowiek, który mówi, że czuje się jak u siebie w domu, opowiedział o tym, w jaki sposób cierpliwość pomogła mu w otrzymaniu upragnionej szansy. Zapraszamy do lektury obszernego wywiadu z drugim bramkarzem Liverpoolu.

W Melwood wiatr obija szyby kroplami deszczu, a Adrián zaczyna mówić o swoich przemyśleniach.

- Tak właściwie to Liverpool bardzo przypomina mi o Sevilli. Są tam dwa wielkie kluby grające w lidze – Real Betis i Sevilla, a tutaj mamy Everton i Liverpool. Oczywiste jest zatem, że wszyscy kochają w tych miejscach futbol – powiedział bramkarz do dziennikarzy Liverpoolfc.com w rozmowie, która miała miejsce jeszcze przed zawieszeniem rozgrywek.

- To miasto piłki nożnej. W każdy weekend jeden z klubów rozgrywa tutaj mecz, więc to coś fajnego. Panuje dobra atmosfera i naprawdę podoba mi się życie tutaj. Moja rodzina również je lubi.

- Przez kilka lat mieszkałem w Londynie, a potem przeniosłem się do Liverpoolu. Tak, jest to inne miasto, ale dla mnie jest ono bardziej rodzinne. Ludzie są sobie bliżsi, lubią z tobą rozmawiać i podpytywać o różne sprawy.

Jest jednak pewna kluczowa różnica między rodzinnym miastem Adriána, a jego obecnym miejscem zamieszkania.

- Tak! Temperatura jest inna i nasłonecznienie też. Jednak pod względem ludzi i relacji między nimi jest całkiem podobnie.

Minionego lata Adrián nie mógł być już dalej od mroźnej pogody w Merseyside. Oczywiście w przenośni. Powszechnie wiadomo, że po opuszczeniu West Hamu, kiedy jego kontrakt wygasł, 33-latek wrócił na południe Hiszpanii.

- Odchodząc z West Hamu wiedziałem, że interesują się mną różne kluby, ale na stole nie pojawiła się żadna konkretna propozycja. Nic też nie zostało podpisane na papierze. Po prostu było zainteresowanie i ogólne rozmowy, ale nie było to nic, co oznaczałoby bliskie podpisanie umowy – wspomina.

- Wiedzieliśmy, że musimy poczekać do końca sezonu. Kontrakt wygasł 30 czerwca, więc zakończyliśmy sezon i zacząłem szukać nowego klubu.

- Otrzymaliśmy wyśmienitą opcję powrotu do Hiszpanii i kilka innych propozycji z różnych krajów: Turcji, Meksyku, Arabii Saudyjskiej, ale ja myślałem sobie: „Poczekaj, poczekaj, a coś wielkiego się pojawi”, ponieważ byłem gotowy i zgromadziłem wystarczające doświadczenie w Premier League.

- Były dobre propozycje, ale żadna z nich nie budziła mojego pełnego przekonania, więc czekaliśmy, a potem, jak dobrze wiecie, sezon się skończył, a ja z rodziną pojechałem na wakacje. Naprawdę cieszyłem się wakacjami w czerwcu, ale 1 lipca musiałem rozpocząć własne przygotowania przedsezonowe.

- Przebywałem w Sevilli. Mam tam dobrą znajomość z trenerem bramkarzy, który swego czasu pracował ze mną w Realu Betis. Był bez pracy, więc zadzwoniłem i powiedziałem: „Słuchaj, muszę przygotować się kondycyjnie i trenować tak mocno, jak to tylko możliwe, ponieważ gdzieś podpiszę kontrakt i muszę być w 100% gotowy”.

- Lipiec zatem spędziliśmy na treningach we własnym zakresie. Odbywało się to w obiektach trzecioligowej drużyny z Sevilli – Union Deportiva Pilas. Otworzyli swoje budynki specjalnie dla mnie. Nawet dali mi klucze, żebym mógł tam każdego dnia trenować. Trenowałem rano, czasami w nocy, czasami popołudniami, czekając aż pojawi się odpowiednia propozycja.

Determinacja i profesjonalizm, połączone z niezachwianą wiarą, że wspomniana „wielka” propozycja w końcu się pojawi, nieustannie towarzyszyły Adriánowi w tym okresie.

- Wiedziałem, że pojawi się jakaś oferta, ponieważ ostatnie sześć lat spędziłem w West Hamie, a wcześniej grałem w Realu Betis w La Liga – kontynuuje.

- Grałem całkiem dobrze, więc wierzyłem w swoją decyzję. Chodziło natomiast o przygotowanie się pod względem fizycznym, o utrzymanie ilości treningów i oczywiście o przygotowanie się do momentu, kiedy będzie konkretna oferta do przyjęcia.

- Po realizacji każdej sesji treningowej w Sevilli odbywały się rozmowy telefoniczne z agentami. Otrzymałem wiele wiadomości i telefonów na temat aktualnej sytuacji i możliwych kontraktach, ale wiedziałem także, że skoro robię wszystko, żeby być przygotowanym fizycznie, to każda z możliwości oznacza moją decyzją, która ma być dla mnie odpowiednia.

- A potem pojawiła się najlepsza oferta. Zadzwonili do mnie na początku sierpnia…

Nagle wszystko zawirowało.

- Ktoś z klubu skontaktował się z moją agentką, a ona od razu zadzwoniła do mnie. Było popołudnie i siedziałem w domu, a ona powiedziała: „Słuchaj, dzwonili z Liverpoolu”.

- Odpowiedziałem: „OK, wysłuchajmy ich”, ponieważ to była opcja, na którą czekałem – pójście do wielkiego klubu, granie o innego rodzaju cele. To była możliwość, z której chciałem skorzystać, więc dopięliśmy wszystko w 48 godzin. Przyleciałem do Londynu, przeszedłem testy medyczne i 5 sierpnia pojawiłem się tutaj.

Zaledwie cztery dni później, kiedy Alisson doznał kontuzji łydki w otwierającym sezon spotkaniu z Norwich City, narzucona sobie samodzielnie determinacja do bycia przygotowanym została wynagrodzona. Wszedł do akcji w Premier League.

- Powiem szczerze, że nie miałem za bardzo czasu, żeby o tym myśleć. Ten okres przygotowawczy, który sam sobie zorganizowałem, był chyba najlepszym ze wszystkich poprzednich, ponieważ musiałem przygotować swoje ciało na odpowiedni poziom. Wyobraźcie sobie, że nie byłbym odpowiednio przygotowany kondycyjnie, a potem musiałbym wyjść w piątek na mecz?

- Oczywiście był to pechowy uraz Aliego, ale życie bramkarza czasem tak wygląda. Trzeba być gotowym na swoją okazję, a ja byłem więcej niż gotowy na ten piątkowy mecz, na zaczęcie kariery w Liverpoolu i pokazanie, że jestem na dobrym poziomie i gram w drużynie po to, by pomagać w realizacji największych celów, które sobie obraliśmy.

A potem? Spełnienie marzeń w Turcji.

- Przyznaję, że jeśli mógłbym sobie wyśnić ten mecz przed meczem, to tak by wyglądał! To było dla mnie wymarzone spotkanie – mówi z uśmiechem.

- To był mój pierwszy występ w wyjściowej jedenastce dla Liverpoolu, mecz w Stambule w Superpucharze Europy na stadionie pełnym kibiców the Reds.

- Spotkanie było bardzo długie, było też bardzo ciepło. Pogoda była fajna, ale temperatura naprawdę wysoka. Przeszliśmy przez dogrywkę, a potem rzuty karne. Ostatni strzał obroniłem stopą.

- To było maksimum szczęścia w tamtej chwili, a ja czułem: „Jestem tutaj, jestem tutaj, żeby pomagać zespołowi na sto procent i właśnie to pokazałem”. Właśnie po to podpisałem ten kontrakt.

Ta wygrana z Chelsea była pierwszym z 10 meczów rozegranych z rzędu w pierwszej drużynie. Jeśli wliczy się wygraną w rzutach karnych, to 9 z tych spotkań zakończyło się zwycięstwem.

W ogólnym rozrachunku Adrián zagrał w 18 meczach w tym sezonie, ale to Alisson ma ugruntowaną pozycję pierwszego golkipera na Anfield.

Dla Adriána taka sytuacja niewiele zmienia i każdego dnia pracuje on w ramach swojej roli zastępcy numeru jeden.

- Mentalnie przygotowuję się dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy byłem pierwszym bramkarzem, ponieważ nigdy nie miałem przeświadczenia, że jestem drugim golkiperem „na zawsze”, który ciągle będzie siedział na ławce i czekał, i czekał, i czekał, i nie myślał o tym, żeby wejść na boisko.

- Na każdej sesji treningowej przygotowuje się tak, jakbym miał zagrać, ponieważ to sprawia, że czuję się gotowy, jeśli pojawi się dla mnie okazja. Jestem gotowy na wszystko. Nigdy nie przygotowuję się do siedzenia na ławce rezerwowych w weekend.

- Oczywiście Ali wie, że jest numerem jeden i dobrze sobie radzi. To topowy bramkarz, jeden z najlepszych na świecie. Zasłużył na każdą nagrodę, którą otrzymał, ponieważ pokazał to swoją grą.

- Uważam jednak, że rywalizacja jest świetna. Taka zdrowa rywalizacja między nami jest lepsza, ponieważ pozwala nam się rozwijać. Strefa komfortu nie jest dobra dla nikogo w żadnym momencie życia. Każdego dnia trzeba się rozwijać i naciskać oraz próbować dawać z siebie wszystko.

- Wydaje mi się, że nasza rywalizacja jest zdrowa. Między nami panuje dobra atmosfera, a to dobre dla nas, dla drużyny i dla menadżera.

A jak wygląda ogólna atmosfera w drużynie?

- Naprawdę łatwo było zaadaptować się do tego, jak drużyna funkcjonuje poza boiskiem, ponieważ mamy naprawdę fajną szatnię. Ludzie widzą wielkie nazwiska, ale każda z tych osób ciężko pracuje i nikt nie czuje się lepszy od innych. To pierwsze i najważniejsze odczucie, jakiego doznaje się w tym zespole.

- Każdego dnia chce mi się pracować. Kocham piłkę nożną. Kocham grę jako bramkarz. Żeby być bramkarzem, trzeba kochać bycie między słupkami, rzucanie się niezależnie od tego, jaka jest pogoda – pada czy nie pada, wieje czy jest bezwietrznie!

- Wiadomo, czasami pogoda jest dla ciebie sprzymierzeńcem, a czasem już nie do końca, ale nie chodzi o pogodę. Chodzi nastawienie i cieszenie się tym, co się robi zawodowo, co się robi w ramach tej wspaniałej pracy.

- Uważam, że to najlepsza praca na świecie, ponieważ robimy coś, co kochamy. Oczywiście wciąż chcę robić więcej na treningach i rozgrywać więcej meczów, a także grać w kolejnych sezonach.

Czy można zatem stwierdzić, że Adrián pozytywnie ocenia swoje decyzje z minionego lata?

- Ten klub przekroczył wszystkie moje oczekiwania – podsumowuje.

- Uważam, że przybycie tutaj było idealnym wyborem w odpowiednim czasie. Przybyłem do klubu, który obecnie jest najlepszy na świecie. Naprawdę cieszę się, że tak zdecydowałem, że miałem w sobie cierpliwość tamtego lata i że mogę być tutaj.

Rozmowę przeprowadzili dziennikarze Liverpoolfc.com

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Luis Díaz graczem meczu z Młotami  (0)
29.04.2024 01:20, AirCanada, własne
Skrót meczu  (0)
29.04.2024 00:28, Piotrek, liverpoolfc.com
Shearer: Mo może czuć się pokrzywdzony  (6)
28.04.2024 19:22, B9K, Liverpool Echo
Quansah po meczu z West Hamem  (0)
28.04.2024 15:48, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Media po spotkaniu z West Hamem  (0)
28.04.2024 15:13, Fsobczynski, thisisanfield.com
Redknapp: Czas Salaha w klubie dobiega końca  (9)
28.04.2024 10:40, Ad9am_, Sky Sports
Salah odmawia wywiadu i zaskakuje w mediach  (46)
27.04.2024 20:44, BarryAllen, Liverpool Echo