Poznaj Akademię: Bailey Hall
Niektóre frazesy stają się frazesami nie bez powodu – a Bailey Hall w pełni podpisuje się pod tym, że bramkarz musi mieć wyjątkową osobowość.
– Trzeba mieć w sobie trochę szaleństwa, żeby całe życie dawać się obijać piłką – mówi z uśmiechem młody golkiper Liverpoolu U-18.
A potem zaczynają się przesądy.
Od czasu swojego pierwszego testu w Liverpoolu, gdy miał 13 lat, Hall nosi podczas każdego meczu ten sam element garderoby, wierząc, że przynosi mu szczęście.
Lepiej, żeby sam powiedział, o co chodzi.
– Zawsze zakładam te same bokserki – to mój talizman – zdradza w rozmowie z Liverpoolfc.com. – Mam je od pierwszego dnia w klubie.
– Pamiętam, że na początku były na mnie za duże, a teraz w końcu się w nie mieszczę. Dostałem je od dziadka. Od tamtej pory zawsze je mam przy sobie.
– Kiedy przyszedłem na testy, graliśmy z Newcastle. Wygraliśmy 4:1, a ja obroniłem karnego w ostatniej minucie – właśnie wtedy miałem je na sobie.
– Od tego czasu uznałem, że to mój amulet. Nawet jak przestaną na mnie pasować, i tak pewnie będę je nosił!
Bez względu na to, czy ta bielizna ma w sobie jakąś magię, Hall zaprezentował się na tyle dobrze podczas testów, że na stałe trafił do Akademii.
Presję związaną z udowodnieniem swojej wartości w krótkim czasie wspomina jako coś, co tylko go wzmocniło.
– Gdy byłem młodszy, grałem w Sunderlandzie, ale potem nie wszystko szło po mojej myśli, nie rozwijałem się tak, jak trzeba – opowiada. – Zacząłem pracować z trenerem bramkarzy, potem poszło już z górki. Zostałem zauważony, zaproszono mnie na testy i trafiłem tutaj.
– Oczywiście czułem presję, ale kochałem każdy moment i to mnie napędzało. Lubię presję, bo wtedy wiem, że robię coś dobrze.
W przypadku Halla bramkarski los był przesądzony od samego początku.
– Miałem może pięć albo sześć lat, gdy pierwszy raz stanąłem na bramce i od razu to pokochałem – wspomina. – Grałem też w polu, dla zabawy, w drużynie szkolnej. Chciałem być napastnikiem, ale nie byłem zbyt dobry. Najbardziej lubiłem bronić.
Dla młodego bramkarza nie ma lepszego miejsca niż Liverpool. Przykład Alissona Beckera i awans Caoimhina Kellehera z Akademii do pierwszego zespołu tylko potwierdzają, że warto tu ciężko pracować.
– Chyba muszę powiedzieć, że wzoruję się na Alissonie – mówi Hall. – Jest najlepszy na świecie. Ma niesamowitą prezencję w bramce i jest dobry we wszystkim.
– Moje największe atuty? Osobowość – potrafię się dogadać z każdym, niezależnie od sytuacji – rozegranie piłki i charakter na boisku. Myślę, że mogę dużo dać drużynie.
– Lubię mieć piłkę przy nodze, bo wtedy jestem pod presją – a pod presją gram najlepiej.
Jego postępy w drużynie U-18 zostały docenione w lutym, gdy podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt.
Taki rozwój i przełomowe momenty kariery są dla niego warte rozłąki z rodziną i przyjaciółmi w rodzinnym Sunderlandzie.
– Na początku nie było tak źle, ale teraz zaczyna mi tego brakować – przyznaje. – Szczególnie kontaktu z dziadkami. Ale gdy tylko wracam do domu, staram się spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Są ze mnie dumni i wiedzą, dlaczego mnie nie ma.
Komentarze (0)