Liverpool wygrywa w Japonii
Liverpool zakończył swoje Azjatyckie tournee zwycięstwem z Yokohama F. Marinos 1:3! Bramki dla ekipy Arne Slota zdobyli Florian Wirtz, Nyoni oraz Rio Ngumoha.
Liverpool starał się od początku meczu budować akcje szybkimi podaniami granymi na lewe i prawe skrzydło. Przez pierwsze pięć minut spotkania podopieczni Arne Slota zdobywali przestrzeń i próbowali obsłużyć podaniami nowych zawodników klubu. Ekipa z Japonii skrzętnie czekała na odbiór i kontratak.
W siódmej minucie spotkania to „gospodarze” doszli do głosu i oddali strzał po rzucie wolnym. Uderzenie głową po dośrodkowaniu okazało się jednak niecelne. Liverpool rozpoczął akcje od własnej bramki. Chwilę później Gakpo otrzymał podanie od Szobo, ale jego strzał wylądował na słupku.
W 12 minucie meczu Kerkez popełnił błąd próbując od razu po odbiorze ominąć dwóch rywali. Sytuacje uspokoił Virgil, wybijając piłkę na rzut rożny. Zagrożenia nie było. Pierwszy kwadrans upłynął dość spokojnie dla obu drużyn. W drugi, Liverpool wchodził mając rzut rożny po próbie strzału z dystansu Floriana Wirtza. Uderzenie zostało zablokowane a Niemiec podszedł do narożnika.
Liverpool cechowała spora niedokładność w wymienianiu podań oraz częste faulowanie przeciwników. Przed kilka minut na boisku nie działo się w zasadzie nic. Kibice za to zachowali się bardzo ładnie i w 20 minucie oddali hołd Diogo Jocie. W tej samej minucie Salah posłał piękne podanie do Gakpo, ten jednak nie potrafił pokonać bramkarza w polu karnym. Mo obsłużył chwilę później Szoboszlaia cudownym zagraniem, ale Węgier nie opanował piłki będąc sam na sam z bramkarzem.
The Reds rozkręcali się z akcjami ofensywnymi a Salah bawił się zagraniem piątką do Bradleya w polu karnym. Szansę miał później Ekitike, ale strzał piętką został zablokowany na rzut rożny. Ekipa Arne Slota radziła sobie coraz śmielej w ofensywie, ku uciesze fanów.
W 34 minucie kolejną akcję na strzał z dystansu miał Gakpo. Uderzenie okazało się jednak tak niecelne, że gdyby nie fakt iż stadion jest wysoki, mielibyśmy przerwę w grze na szukanie piłki. Kilka minut później ekipa z Japonii mogła stanąć sam na sam z bramkarzem Liverpoolu, jednak Bradley wespół z Virgilem oddalili zagrożenie.

Po niecałych 40 minutach na pochwalę na pewno zasługiwali Mo Salah, Cody Gakpo za podania, próby strzałów i bycie pod grą. Na minus dla całej drużyny była jednak skuteczność podań i dokładność przy akcjach ofensywnych. Dało się również dostrzec, że Ekitike nie ma być napastnikiem wracającym po odbiór. Szukał pozycji, podań oraz dojścia do piłki, jednak koledzy nie za bardzo chcieli współpracować.
Przed końcem pierwszej połowy bardzo dobrą interwencją popisał się nowy bramkarz Liverpoolu. Uderzenie głową fantastycznie sparował na rzut rożny. Zagrożenia nie było a następne minuty nie przyniosły nic ciekawego. Było sporo walki po obu stronach boiska, przypadkowych zderzeń zawodników oraz niedokładności. Słowem podsumowania - typowy sparing przed sezonem.
Drugą połowę od początku zaczął Curtis Jones oraz Darwin Núñez Murawę opuścili Gravenberch oraz Ekitike. Jeśli chodzi zaś o sprawy czysto boiskowe, to gospodarze zaatakowali Liverpool strzałem głową, ale niecelnym. Później zabrakło precyzji przy przyjęciu w polu karnym.
Liverpool przeszedł do ofensywy a w 50 minucie bardzo dobre podanie otrzymał Darwin. Jego przyjęcie/strzał okazało silę jednak bardzo niecelne. Do rozgrzewki podszedł Endō a cały stadion przywitał tą wiadomość gromkimi brawami.
55 minuta przyniosła gola dla rywali. Curtis Jones nie przejął podania zagranego w pole karne a zawodnik gospodarzy Uenaka delikatnym strzałek pokonał bramkarza Liverpoolu. Virgil sugerował jeszcze spalonego, ale arbiter uznał, że gol został zdobyty prawidłowo. The Reds przegrywali 1:0. Od razu starali się przejść do ofensywy.
Taktyka za bardzo nie zmieniła się względem pierwszej połowy. Piłki zagrywane na boki a później szukanie w polu karnym ostatniego zawodnika. Gakpo oraz Darwin nie potrafili jednak dobrze opanować posyłanych do nich podań. Yokohama natomiast kontrowała i w 59 minucie miała groźną akcję zakończoną niecelnym strzałem. W tej samej minucie na boisku pojawił się Endō, który zastąpił Van Dijka.
Po godzinie gry można było wyróżnić Wirtza, który najpierw pressował i starał się atakować a w 61 minucie umieścił piłkę w siatce. Wysoki odbiór piłki zaliczył Jones, podał do Salaha, ten zagrał w pole karne do Anglika, Curtis piłki nie dotknął a całą akcję zwieńczył golem Florian Wirtz. W nagrodę został zmieniony przez Rio Ngumohe.
Na boisku pojawili się kolejny zawodnicy i skład po 65 minutach wyglądał następująco: Mamardashvili - Frimpong, Endō, Tsimikas, Robertson - Jones, Mac Allister - Elliott, Nyoni, Ngumoha - Núñez. Yokohama nie chciała być dłużna i starała się nadal atakować Liverpool skrzydłami. Nowa obrona jednak zachowywała koncentrację.
67 minuta dała drugą bramkę Liverpoolowi. Piękne podanie w pole karne zanotował Frimpong a piłkę do bramki na wślizgu zanotował Nyoni. Cieszył się strzelec, asystent, cała ławka rezerwowych oraz pełny stadion w Japonii. A i pewnie rodzina młodego zawodnika szczęśliwa również była po objęciu prowadzenia przez Liverpool.
Nowy skład na boisku spisywał się coraz lepiej a akcje były składne, szybkie i atrakcyjne dla oka. Nowa linia obrony sprawnie dyrygowała tempem meczu a pomocnicy przenosili ciężar gry do przodu. Rio kręcił obrońcami na lewej stronie boiska i oddał groźny strzał na bramkę, jednak golkiper odbił piłkę. Chwilę później Liverpool miał rzut wolny blisko pola karnego.
Do piłki podszedł Macca uderzył w mur, później dobijał Tsimkas, ale również w obrońców a trzeci strzał w jednej akcji oddał Alexis, tym razem bardzo niecelny. Przynajmniej rozwiał wątpliwości. Dzięki pressingowi Harveya Elliotta oraz Curtisa Jonesa w ostatnim kwadransie Liverpool otrzymał rzut rożny. Mac Allister podszedł do piłki i dośrodkował w pole karne. Strzał głową oddał… Endō. Niestety niecelny. Kibice mimo to bili brawo.

Frimpong popisał się jeszcze jednym fantastycznym dryblingiem i późniejszym zagraniem w pole karne, lecz tym razem Nyoni nie zdobył bramki. Wcześniej Endō poczuł w sobie ducha Tsushimy i ominął dryblingiem trzech zawodników.
W 80 minucie w zasiekach obrony the Reds pojawiły się błędy, ale rywale nie potrafili ich wykorzystać. Wszystko wskazywało na to, że zwycięstwo zostanie obronione do końca meczu. Frimpong czarował, dawał się faulować, Endō wraz z Tsimikasem rządzili defensywą a cała reszta piłkarzy szukała przestrzeni do uruchomienia ataku.
Atak udał się kolejny raz Frimpongowi, który otrzymał świetne podanie od Elliotta, niestety zabrakło precyzyjnego zagrania w ostatniej fazie akcji. Później młody Anglik faulował przeciwnika. Otrzymał za przewinienie żółtą kartkę. Jak widać, sędzia też chciał zapisać się w historii tego spotkania.
87 minuta meczu przyniosła błysk geniuszu Rio. Przyjął piłkę, ściął do środka i mocnym strzałem po ziemii pokonał bramkarza. Tym samym sprawił wielką radość sobie, ale przede wszystkim Salahowi, który prawie wstał, żeby nagrodzić brawami młodego skrzydłowego Liverpoolu. Piękna akcja i 1:3!
Rywale oddali w 90 minucie strzał na bramkę Liverpoolu, ale był on bardzo niecelny.
Na koniec spotkania Liverpool oddał całą kanonadę na bramkę Yokohamy, ale wszystkie strzały okazały się zablokowane. Sędzia zakończył spotkanie a the Reds mogli cieszyć się zwycięstwem wraz ze swoimi fanami.
Liverpool: Mamardashvili; Bradley (Frimpong 63′), Konaté (Tsimikas 63′), Van Dijk (Endō 60′), Kerkez (Robertson 63′); Gravenberch (Jones 46′), Szoboszlai (Mac Allister 63′), Wirtz (Nyoni 63′); Salah (Elliott 63′), Gakpo (Ngumoha 63′), Ekitike (Núñez 60′)
Komentarze (37)
Przyjdzie jeden.
Wyglądał jakby grał z młodzikami. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że to tylko klub z Japonii, ale wyróżniał się na tle wszystkich. Będzie z niego pożytek i być może już w tym sezonie. Oby tylko głowa dojeżdżała, bo talent ogromny.
Jak u Rio wszystko kliknie jak należy, ominą go kontuzje, gwałtownie nie urośnie i dojedzie głowa (wydaje się, że tutaj jest OK), doczekamy się w końcu kolejnego wonderkida, bo w sumie w ostatnich latach w Liverpoolu nie mamy ich zbyt wielu (Sterling, Trent).