LIV
Liverpool
Premier League
19.10.2025
17:30
MUN
Manchester United
 
Osób online 527

Jan Molby: Klopp nie zwróciłby na mnie uwagi


Jan Molby wspomina swoje przybycie do Liverpoolu, kiedy jako rozgrywający z zagranicy spotkał się z twardą, szczelną angielską defensywą – co nasuwa porównania do współczesnego takiego przypadku. 

– Czułem się trochę tak, jak teraz Florian Wirtz – mówi Molby. – Na początku nie mogłem złapać oddechu po pierwszych 25 minutach, w każdym meczu. Zajęło mi 18 miesięcy, żeby pokazać, co potrafię. Udało mi się to w połowie drugiego sezonu. Coś po prostu zaskoczyło. Tak, jakby wszystko zwolniło, a ja zacząłem grać tak samo szybko, jak grałem w mojej głowie. Nagle poczułem się komfortowo.  

Czterdzieści lat później nikt już nie pamięta o trudnych początkach Molby’ego. Zapisał się w historii jako trzykrotny mistrz i dwukrotny zdobywca Pucharu Anglii, archetyp ukształtowanego pomocnika i maestro rzutów karnych (strzelił dla Liverpoolu 42 z 45). Tak bardzo szanował swoje nowe miasto, że przybył do Liverpoolu już z lekkim scouserskim akcentem. 

Od tego czasu każdy futbolowy artysta na Anfield, od Xabiego Alonso po Wirtza, porównywany jest do poziomu podań wielkiego Duńczyka. 

– Jest taki moment, w którym musisz się wyróżnić, bo inaczej ciągle będziesz zestawiany z poprzednikami – wspomina Molby. – W moim przypadku był to Graeme Souness. Przez rok słyszałem tylko, że nie uda mi się wejść w buty Sounessa. Potem menedżerem został Kenny Dalglish i wszystko się zmieniło.

– Na czym polegała różnica? To był trener, który mi ufał i chciał, żeby to zadziałało. Kenny był niedoceniony jako taktyk. Kochał reprezentację Danii z lat 80. i wprowadził zmiany, które dały mi więcej przestrzeni i czasu. Przez jakiś czas graliśmy trójką środkowych obrońców, a ja wchodziłem z ławki, jako cofnięty rozgrywający.  

Zmiana była nadzwyczajna. Molby w swoim drugim sezonie strzelił 21 goli, czym pomógł The Reds w zdobyciu dubletu w 1986 roku. Wtedy wreszcie Anfield zobaczyło elitarne umiejętności, które nabył z Ajaksie, grając u boku weterana Johana Cruyffa. 

– Kiedy przybyłem do Liverpoolu, Kenny kończył już karierę piłkarską, więc to Cruyff był najlepszym zawodnikiem, z jakim grałem, nawet w wieku 35 czy 36 lat – mówi Molby. – Przed meczem siedział w szatni, paląc papierosa, a potem wychodził na boisko i robił rzeczy niewyobrażalne. Widział to, czego nie dostrzegał nikt inny. 

– Graliśmy z Celtikiem na wyjeździe w Pucharze Europy w 1982 roku w niesamowitej atmosferze, Cruyff był w tej młodej drużynie Ajaxu, pełnej 18-, 19- i 20-latków. Zebrał nas i powiedział: „To moja gra. Zaopiekuję się wami”. Przysięgam, że dał jeden z najlepszych indywidualnych występów, jakie kiedykolwiek widziałem i zremisowaliśmy 2:2.

– Miałem szczęście grać z wieloma wybitnymi zawodnikami: Cruyffem, Frankiem Rijkardem, Ronaldem Koemanem, Marco van Bastenem, Michaelem Landrupem… zatem wiele potrzeba, żeby mi zaimponować. Przyjechałem do Liverpoolu i zobaczyłem takich graczy jak Ronnie Whelan i Steve Nicol, którzy nie byli nawet uważani za największe gwiazdy, i pomyślałem: „To najwyższy standard, jaki można osiągnąć”.

– Kiedy rozmawiałem z kolegami z Ajaxu i reprezentacji Danii, mówiłem im: „Jest tu taki piłkarz, Ronnie Whelan, po prostu niewiarygodny”. Szczerze mówiąc, Ronnie to jeden z najbardziej niedocenianych zawodników, z jakimi grałem. Wszyscy, którzy go znali, powiedzą ci, jaki dobry był. Pasowałby do Liverpoolu Jürgena Kloppa i Manchesteru City Pepa Guardioli. 

– Potem, w 1987 roku, przyszedł John Barnes. Był oszałamiający. W ciągu dwóch tygodni sprawił niesamowite emocje. Grałem przeciwko niemu w Watford i myślałem, że jest OK. A potem byłem z nim w drużynie i zrozumiałem, że jest na zupełnie innym poziomie, niż ktokolwiek z nas mógł sobie wyobrazić. Z miejsca ląduje w każdej jedenastce wszech czasów Liverpoolu. Patrząc na kogoś takiego, jak John Barnes, widzi się to od razu, prawda?

Do której współczesnej drużyny Molby pasowałby najbardziej? 

– Sądzę, że Klopp raczej nie zwróciłby na mnie uwagi, jestem innym typem piłkarza, niż on preferował. Nie pasowałbym do jego środka pola.

– Nie chcę sobie przesadnie umniejszać, ale też zbytnio się wychwalać. Może za czasów rywalizacji Kloppa z Guardiolą miałbym więcej szans na grę w drużynie Pepa. Myślę, że odnalazłbym się w stylu Arne Slota. 

Molby mógł grać w jednej drużynie z Guardiolą w legendarnym „dream teamie” Cruyffa. 

– W 1990 roku zgłosiła się po mnie Barca. Dogadali się na kwotę 1,6 miliona funtów, ale Liverpool chciał dostać wszystko z góry. To był zaszczyt, być w planach samego Cruyffa.  

– Souey [Souness] podszedł do mnie tego dnia, gdy świętowaliśmy zdobyte mistrzostwo w 1990. Właśnie podnieśliśmy trofeum, wypiliśmy kilka drinków na mieście, a potem pamiętam, jak Souey i jego asystent Phil Boersma siedzieli ze mną w samochodzie, i mówili, że chcą mnie w Rangersach. Kenny nie chciał mnie sprzedać, ale nie jestem pewien, czy sam bym odszedł. Niczego nie żałuję, dzięki temu byłem częścią tego miasta przez 41 lat, zamiast przez sześć. 

Pozostanie w Liverpoolu ugruntowało dziedzictwo Molby'ego, zapewniając mu szacunek wśród pierwszej fali piłkarzy z zagranicy, którzy poprzedzili kosmopolityczną rewolucję Premier League.

– Dania była pierwszym krajem, który wykupił prawa telewizyjne do angielskiej piłki nożnej – wspomina Molby – więc dorastałem oglądając ją. W dzieciństwie byłem fanem Arsenalu, z powodu finału Pucharu Anglii w 1971 roku. To moje pierwsze wspomnienie oglądania meczu na żywo w telewizji. Arsenal wygrał wtedy z Liverpoolem, więc zacząłem im kibicować. Wciąż mam słabość do tego klubu, choć oczywiście to nic w porównaniu z moją miłością do Liverpoolu. Jednak jest to jeden z powodów, dla których zawsze chciałem grać w Anglii. 

– W 1984 roku nieoficjalnie uzgodniłem umowę z Howardem Wilkinsonem w Sheffield Wednesday, a także rozmawiałem z Crystal Palace i Manchesterem City. Wtedy nieżyjący już, znakomity skaut Liverpoolu, Tom Saunders – jeden z legend szatni Billa Shankly'ego – zaproponował mi 10-dniowy okres próbny w Liverpoolu. Powiedział, że w klubie chcą mi się lepiej przyjrzeć, bo słyszeli wiele dobrego, ale ich skauci nie obserwowali mnie osobiście. W Ajaksie pytali: „Na próbę? Jesteś pewien? Reprezentujesz Danię…” Ale to był Liverpool, więc nie zważałem na to. Podobało mi się takie podejście: „Proszę bardzo, zaimponuj nam, albo weźmiemy kogoś innego”. Nie czułem się jak zawodnik z zagranicy. Pamiętam poczucie dumy, gdy wszyscy myśleli: „Cóż, jesteśmy Liverpoolem, mistrzami Europy, więc dlaczego zagraniczni piłkarze nie chcieliby do nas dołączyć?”

– Mój kolega z reprezentacji Danii i kiedyś z Ajaxu, Jasper Olsen, dołączył rok wcześniej do Manchesteru United. Argentyńczycy ze Spurs [Ossie Ardiles i Ricky Villa] byli prawdopodobnie najsłynniejszymi zagranicznymi piłkarzami w Anglii, Ipswich i Southampton też przyjęły kilku. Było nas jednak niewielu. Ci z nas, którzy przybyli wtedy do kraju, byli tak naprawdę pionierami. Wraz z ich sprowadzeniem Premier League osiągnęła kolejny poziom. Patrząc z perspektywy czasu, uważam, że ta pierwsza fala była bardzo ważna. Musieliśmy dobrze się spisać, żeby zachęcić kluby do poszukiwania piłkarzy poza Anglią.

– Niektórych trenerów trzeba było przekonać, że reprezentant Danii będzie lepszą opcją, niż Brytyjczyk, przywykły do trudności ligi. Zawsze pojawiało się pytanie: „Jak poradzą sobie z piłką latającą dookoła na trudnym terenie w meczu wyjazdowym we wtorek wieczorem? Różnica polegała na tym, że chodziło o radzenie sobie na stadionach Watford Grahama Taylora i Plough Lane Wimbledonu, a nie w Stoke.

– To faktycznie było trudne i męczące. Kiedy pierwszy raz pojechałem na Wimbledon w 1986 roku, wyłączyli ogrzewanie w szatni i dali nam do rozgrzewki niedopompowane piłki – tego typu rzeczy. Myśleli, że supergwiazdy Liverpoolu nie poradzą sobie z czymś takim. Pokonaliśmy ich 3:1.

Molby nadal jest stałym bywalcem Anfield i współpracuje regularnie z duńską telewizją. Znajdujący się niedaleko stadionu mural „Jan Molby Community Room” świadczy nie tyle o statusie kultowego bohatera, co jest raczej dziwacznym wynikiem mediów społecznościowych. 

– To przez komika, Troya Hawke’a. Stał przed Waitrose, witając klientów, a kiedy obsługa kazała mu odejść, powiedział: „Przepraszam, musi pan rozmawiać z moim szefem, Janem Molbym”. Ktoś powiedział, że nie ma pojęcia, kim jest Jan Molby. Kiedy to się dostało do mediów społecznościowych, ktoś w John Lewis – należącym do tej samej organizacji – odpowiedział: „My oczywiście wiemy, kto to”. Skontaktowali się ze mną i powiedzieli, że chętnie zaangażują Troya i mnie, żeby Jan Molby nie tylko zawsze był mile widziany, ale też mógł mieć własny pokój. Drobny żart stał się więc okazją do zrobienia dużego gestu. Wpadliśmy na pomysł sali spotkań społeczności. Kiedy nakręciliśmy film promujący wydarzenie, zanim wróciliśmy do domu obejrzało go już 400 000 osób, następnego dnia było ich już 1,5 miliona.

 Viralowe hasło Hawke'a: „Co zrobiłby Jan Molby?” to pytanie, które mogą sobie zadawać debiutanci w Premier League, tacy jak Wirtz, gdy szukają swojej drogi. Jaką radę ma dla nich sam Molby? 

– Lubię zawodników, którzy zachowują spokój przy piłce. Podoba mi się to, co widzę u Martina Zubimendiego. W Liverpoolu ma to Alexis Mac Allister – nigdy nie panikuje i zawsze wygląda, jakby był o krok przed wszystkimi.

– Oczywiście, uwielbiałem Xabiego Alonso. Kiedy podawał, wyglądało to, jakby widział dobrze, co się stanie, zanim ktokolwiek inny to zobaczył. Teraz w statystykach liczą się asysty, ale nikt nie docenia tego drugiego czy trzeciego podania, które otwiera grę, a to właśnie zadanie tego typu zawodników. 

– Jako piłkarz musisz mieć osobowość. Tu się chodzi tylko o umiejętności, ale o siłę charakteru, żeby je pokazać.

Chris Bascombe

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Tommyy 07.10.2025 10:16 #
Wirtz ma wszystkie potrzebne papiery, żeby odpalić. Jedynie presją możemy go zniszczyć, a na pewno ma w głowie, że najprościej byłoby uciec z podkulonym ogonem do Xabiego, który wie jak o niego zadbać.. I to za zaniżoną kwotę.
A wtedy pretensje moglibyśmy mieć sami do siebie za nieumiejętne wprowadzanie nowych raczy i do tego precedens Isaka na pewno ustali nowe realia na rynku transferowym na najbliższe lata.

Pozostałe aktualności

Robbo bez kontuzji (0)
07.10.2025 18:36, Maja, thisisanfield.com
Arne Slot podbija Holandię (0)
07.10.2025 17:46, Bartolino, thisisanfield.com
Skąd problemy Liverpoolu? (1)
07.10.2025 17:15, Sz_czechowski, The Athletic
Obowiązki reprezentacyjne graczy the Reds (0)
07.10.2025 16:26, Redbeatle, liverpoolfc.com