0:0 do przerwy
Pierwsza połowa na Anfield zakończyła się bezbramkowym remisem.
We wtorek 4 listopada o godzinie 21 czasu polskiego na Anfield rozpoczęło się jedno z najciekawszych spotkań 4. kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów, Liverpool Arne Slota podejmował Real Madryt prowadzony przez Xabiego Alonso. To starcie, które elektryzowało całą piłkarską Europę, a dla kibiców The Reds miało szczególne znaczenie. Liverpool stanął naprzeciw drużyny, z którą w ostatnich latach toczył wiele pamiętnych bojów, a na ławce rywali zasiadł były ulubieniec Anfield.
Stawka tego meczu była ogromna. Real Madryt wygrał wszystkie trzy dotychczasowe spotkania w fazie ligowej. Królewscy imponowali skutecznością i pewnością siebie. Historyczny bilans pomiędzy klubami przemawiał na korzyść Realu.
Liverpool rozpoczął spotkanie z ogromnym impetem, narzucając Realowi Madryt swoje tempo gry już od pierwszych minut. Zespół Arne Slota zepchnął Królewskich do głębokiej defensywy, długimi fragmentami utrzymując się przy piłce i szukając luk w szczelnie ustawionej obronie gości. Mimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki i agresywnego pressingu, przez pierwsze dwadzieścia kilka minut brakowało jednak klarownych sytuacji bramkowych.
W tym czasie oba zespoły prezentowały dużą dyscyplinę taktyczną. Oglądaliśmy prawdziwe piłkarskie szachy. Dopiero w 28. minucie kibice na Anfield poderwali się z miejsc, gdy Dominik Szoboszlai znalazł się sam na sam z Thibautem Courtois. Węgier oddał mocny strzał z bliskiej odległości, ale belgijski bramkarz zachował zimną krew i zdołał odbić piłkę, ratując Real przed stratą gola.
Chwilę później emocje ponownie sięgnęły zenitu. W 30. minucie arbiter po konsultacji z VAR analizował sytuację, w której Aurelien Tchouaméni odbił ręką uderzenie Szoboszlaia w polu karnym. Ostatecznie sędzia uznał, że pomocnik Realu nie poszerzał sylwetki, a kontakt był przypadkowy. Zdecydował więc o rzucie sędziowskim, co wywołało głośne protesty publiczności.
Liverpool nie zwalniał tempa, a aktywny Szoboszlai raz po raz próbował zaskoczyć Courtois strzałami z dystansu. W 43. minucie jego potężne uderzenie ponownie z trudem sparował bramkarz Realu. Madrytczycy również mieli swoją szansę. Po indywidualnej akcji Jude’a Bellinghama groźnie zrobiło się pod bramką Giorgiego Mamardashviliego, jednak gruziński golkiper zachował czujność i obronił strzał Anglika. Jeszcze przed gwizdkiem arbitra po raz kolejny czujność Courtoisa między słupkami sprawdził strzałem zza pola karnego Alexis Mac Allister.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, choć tempo gry i liczba emocjonujących sytuacji zwiastowały, że po przerwie kibiców na Anfield może czekać prawdziwy piłkarski spektakl.
Składy:
Liverpool: Mamardashvili - Bradley, Konaté, van Dijk, Robertson, Szoboszlai, Gravenberch, Mac Allister, Salah, Ekitiké, Wirtz
Real Madryt: Courtois - Valverde, Militão, Huijsen, Carreras, Tchouaméni, Bellingham, Camavinga, Güler, Vinicius Jr., Mbappé

Komentarze (39)
Humpty dumpty chyba czytal komentarze na LFC.pl
chwilo trwaj
Flo musisz to wykorzystać
To robimy tych rasistów 🥊
Tylko 3 punkty 😊⚽⚽
Come on LFC 🔴💪
Wirtz 🤩
To najlepszy Bradley jakiego widziałem. Mega pewny siebie, czyści niemal wszystko, daje sporo w ofensywie i rozegraniu, Vinicius nie ma z nim gry, zostaje mu tylko nurkowanie. Brawo. Oby to był zwiastun lepszej formy, bo jej potrzebujemy.
P.S. Karny ewidentny.
Moim zdaniem karny się należał.