Szoboszlai - kandydat na przyszłego kapitana
Jest pewna historia z wczesnych lat Dominika Szoboszlaia, która doskonale oddaje jego nieustępliwy charakter.
Zdeterminowany, by pobić rekord testu wydolnościowego w swoim pierwszym profesjonalnym klubie — Red Bull Salzburg — Szoboszlai wszedł na bieżnię i kazał wciąż zwiększać tempo. Robił to raz za razem, aż w końcu przekroczył wyznaczony próg.
Wyniki, jakie wówczas osiągnął jako nastoletni pomocnik, do dziś pozostają niepobite w austriackim klubie. Ta anegdota idealnie pokazuje, że gdy Szoboszlai postawi sobie cel, niemal niemożliwe jest, by go powstrzymać.
To potwierdziło się ponownie w pierwszych miesiącach obecnego sezonu.
Latem, gdy kibice Liverpoolu układali swoje przewidywane składy na mecz otwarcia przeciwko Bournemouth na Anfield, wielu z nich nie umieszczało w wyjściowej jedenastce reprezentanta Węgier. Po sprowadzeniu Floriana Wirtza — drugiego najdroższego piłkarza w historii klubu — wydawało się, że Szoboszlai będzie musiał walczyć o utrzymanie miejsca w składzie. Jednak zamiast przestraszyć się rosnącej konkurencji, 25-latek wszedł na jeszcze wyższy poziom.
Trener Arne Slot wystawiał go we wszystkich minutach 10 meczów Premier League oraz czterech spotkań Ligi Mistrzów — w tym w okresie, gdy musiał zagrać na prawej obronie z powodu braków kadrowych.
Jego wszechstronność i regularność sprawiają, że jest obecnie najbardziej niezawodnym zawodnikiem w drużynie. Po kolejnym znakomitym występie w zwycięskim meczu z Realem Madryt (1:0) we wtorek, Szoboszlai został uznany także za jednego z najważniejszych piłkarzy zespołu.
— To, co widzicie, to właśnie Dom — powiedział po meczu z Madrytem kapitan i obrońca Liverpoolu, Virgil van Dijk. — Jest bardzo ważny. Energia, jaką wnosi na boisko, jest niesamowita, jego jakość jest wyjątkowa, a do tego uczy się z każdym meczem i rozwija w zawodnika, jakim wszyscy wierzymy, że może się stać.
— Pokazuje to już w reprezentacji swojego kraju, a teraz chodzi o to, by utrzymał ten poziom przez cały sezon. Trzymał głowę nisko i dalej robił swoje.
Niewielu wątpi, że Szoboszlai da się rozproszyć, nawet jeśli jego świetna forma naturalnie wywołała pytania o to, czy i kiedy mistrzowie podejmą próbę przedłużenia jego kontraktu, który wygasa w czerwcu 2028 roku. Wstępne rozmowy z Liverpoolem na temat nowej umowy już trwają, choć klubowe źródła podkreślają, że porozumienie nie jest jeszcze bliskie. Jego kolega z pomocy, Ryan Gravenberch, również ma kontrakt do 2028 roku i także może liczyć na lepsze warunki po swoich znakomitych występach.
Biorąc pod uwagę formę Szoboszlaia w tym sezonie, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby Liverpool rozważał go również jako przyszłego kapitana, jeśli Van Dijk odejdzie po wygaśnięciu swojego kontraktu pod koniec przyszłego sezonu — w momencie, gdy Holender będzie o tydzień od swoich 36. urodzin.
Status Węgra w drużynie czyni go naturalnym kandydatem, zwłaszcza że umowy Andy’ego Robertsona i Ibrahima Konaté wygasają już w czerwcu przyszłego roku, a kontrakty Alissona i Mohameda Salaha kończą się latem 2027. Jeśli większość z nich odejdzie, Szoboszlai stanie się jednym z najbardziej doświadczonych zawodników na Anfield.
Nie jest typem głośnego lidera, lecz prowadzi przykładem. Wie też, co znaczy dźwigać ciężar odpowiedzialności — w 2022 roku, w wieku zaledwie 22 lat, został najmłodszym kapitanem w historii reprezentacji Węgier.
Jak ujął to były napastnik Liverpoolu Robbie Fowler w analizie meczu z Realem Madryt dla stacji Prime Sport:
— Może nie jest krzykaczem, może nie rozgrzewa tłumu w ten sposób, ale prowadzi innych przykładem — przez to, jak biega po boisku.

Oczywiście, do podjęcia decyzji o przyszłej opasce kapitańskiej jeszcze daleka droga, ale Liverpool to klub, który od dawna słynie z planowania z wyprzedzeniem.
W erze Slota nie ma już grupy kapitańskiej, jaka istniała za kadencji Jürgena Kloppa. Van Dijk jest jednoznacznym liderem zespołu, a Robertson jego zastępcą. Jednak odkąd Szoboszlai dołączył z RB Lipsk w lecie 2023 roku, ugruntował swoją pozycję jako kluczowy zawodnik i jest gotowy na większą odpowiedzialność.
Niedawno został ojcem, dobrze czuje się w Liverpoolu z rodziną i nie ukrywa, że chciałby zostać w klubie na dłużej. Uwielbia Anfield, relację z kibicami i docenia wsparcie, jakie zespół otrzymuje.
— Myślę, że to najszczęśliwszy moment w mojej karierze, na boisku i poza nim — mówił w lecie w wywiadzie dla oficjalnej strony klubu. — Czuję, że otaczają mnie odpowiedni ludzie — nie tylko w piłce, ale też poza nią.
Umiejętność radzenia sobie z presją i powracania po trudnych chwilach to coś, co odróżnia tych, którzy w Liverpoolu odnoszą sukcesy, od tych, którzy zawodzą. Szoboszlai ma już na koncie mistrzostwo Anglii i jest głodny kolejnych trofeów.

Jest blisko z Salahem — obaj mają wspólną cechę: nieustanne pragnienie gry w każdym meczu i ciągłe udowadnianie swojej wartości.
Jednym z najbardziej symbolicznych obrazków poprzedniego sezonu było zdjęcie Szoboszlaia leżącego twarzą do murawy po końcowym gwizdku meczu z Manchesterem City na Etihad w lutym. Dał wtedy z siebie absolutnie wszystko, prowadząc Liverpool do pierwszego od prawie dekady zwycięstwa ligowego na tym stadionie (2:0). Gdy wstał z trawy, podszedł do niego Pep Guardiola, by osobiście pogratulować mu występu.
Podobnej intensywności oczekuje się od niego w najbliższą niedzielę, gdy Liverpool ponownie zagra w Manchesterze. Nie powinno to jednak robić na nim wrażenia. Już w zeszłym sezonie główny trener przygotowania fizycznego Liverpoolu, Ruben Peeters, zapytany przez belgijski magazyn GVA, który zawodnik najbardziej imponuje mu pod względem wydolności, wskazał właśnie Szoboszlaia:
— Jego zdolność do biegania i intensywność, z jaką gra od pierwszej do ostatniej minuty, są niespotykane — powiedział.
W meczu z Realem Madryt jego liczby znów były imponujące: najwięcej strzałów celnych (5), podań (40) i dośrodkowań (3), drugi wynik w drużynie pod względem kontaktów z piłką (55). Pressował wysoko, pokonywał ogromne dystanse, śledził ruchy rywali i idealnie asystował przy bramce Alexisa Mac Allistera. Jedynym niedosytem był brak własnego gola, bo Thibaut Courtois kilkukrotnie go zatrzymał.
Rzadko zdarza się, by ciężko pracujący pomocnicy otrzymywali należne im uznanie od kibiców, którzy częściej skupiają się na strzelcach bramek. Dopiero gdy Manchester City zaczął mieć problemy po kontuzji Rodriego, Hiszpan zaczął być naprawdę doceniany. Declan Rice błyszczy w Arsenalu i coraz częściej zbiera zasłużone pochwały, ale i on może nigdy nie być postrzegany jako „gwiazda numer jeden”.
Szoboszlai natomiast w końcu otrzymuje uznanie, na jakie zasługuje — zwłaszcza od tych, którzy oglądają Liverpool co tydzień.
Przydałoby mu się lepsze wykończenie sytuacji, ale to, czego brakuje mu w skuteczności, nadrabia kompletną, dominującą grą w środku pola.
To zdecydowanie najlepszy zawodnik Liverpoolu w tym sezonie — a jednocześnie ma się wrażenie, że jego podróż na Anfield dopiero się zaczyna.
Gregg Evans

Komentarze (2)
Szkoda, że z tym Konate sytuacja utkwiła w martwym punkcie i się przeniesie raczej do Madrytu. Będziemy musieli dwóch stoperów pozyskać w najbliższych dwóch okienkach transferowych. Im szybciej zaczniemy to planować tym lepiej.