Prawdziwy bałagan w Liverpoolu
Nad Anfield unosiła się atmosfera rezygnacji.
Dało się to wyczuć na boisku od chwili, gdy Murillo wykorzystał niefrasobliwe zachowanie w obronie i w 33. minucie wyprowadził Nottingham Forest na prowadzenie. Zamiast zareagować, Liverpool się rozsypał i bezwolnie pogodził z losem.
Czuć to było również na trybunach — atmosfera była niesamowicie ospała, a kibice masowo kierowali się do wyjść po tym, jak Morgan Gibbs-White podwyższył na 3:0 dwanaście minut przed końcem regulaminowego czasu.
Nie było otwartej fali sprzeciwu wobec Arne Slota. Holenderski szkoleniowiec wciąż ma wystarczająco dużo kredytu zaufania po zeszłorocznym triumfie w Premier League, by nie było poważnych wezwań do zmian mimo fatalnej serii sześciu ligowych porażek w siedmiu meczach. Jednak ogólne poczucie niepokoju wczoraj było ostrzeżeniem — cierpliwość nie jest nieskończona. Czas ucieka, a Slot walczy, by naprawić to, co posypało się w tak alarmujący sposób.
— Odpowiadam za obecne porażki — powiedział Slot dziennikarzom po meczu.
— To zdecydowanie za mało. Ale oczywiście jest z tego wyjście — zwłaszcza przy jakości, jaką mamy w drużynie.
Statystyki są miażdżące.
Liverpool przegrał dwa ligowe mecze z rzędu różnicą trzech goli po raz pierwszy od 1965 roku, gdy ich menedżerem był Bill Shankly.
To dopiero drugi raz w 33-letniej historii Premier League, kiedy zespół The Reds poniósł sześć porażek w pierwszych dwunastu spotkaniach sezonu — wcześniej zdarzyło się to w trakcie rozpadu kadencji Brendana Rodgersa w sezonie 2014/15.
Obecne 20 straconych bramek to również ich najgorszy wynik na tym etapie sezonu Premier League.
Forma u siebie jeszcze do niedawna stanowiła pewną odskocznię od problemów Liverpoolu na wyjazdach. To już jednak przeszłość. Zespół Slota przegrał dwa z ostatnich trzech meczów ligowych na Anfield — to tyle samo porażek, ile w poprzednich 53 spotkaniach na tym stadionie.
Tego z pewnością nie oczekiwali właściciele klubu z Fenway Sports Group, gdy latem zatwierdzali największe wydatki transferowe w historii Liverpoolu. Przewodniczący Tom Werner, obecny na sobotnim meczu, wierzył, że inwestycja rzędu 450 milionów funtów (589 mln dolarów według obecnego kursu) zapewni drużynie zarówno jakość, jak i głód sukcesu potrzebny, by pójść za ciosem i zdobywać kolejne trofea w nadchodzących latach.
Jednak toksyczna obecnie mieszanka zagubionych gwiazd i nowych zawodników, którzy nie potrafią się zaadaptować, wpędziła klub w kryzys. Te same problemy powtarzają się tydzień w tydzień, a wiara w siebie zespołu jest nieustannie podkopywana. Slot jak dotąd nie potrafi znaleźć odpowiedzi na piętrzące się przed nim wyzwania.
— Ostatnio niemal bez przerwy marnujemy swoje sytuacje, a te, do których sami dopuszczamy, zamieniają się w gole. To nie będzie trwało przez cały sezon — powiedział.
Gdyby to tylko było takie proste.
Liverpool miał 75 procent posiadania piłki przeciwko Forest, ale stworzył tylko jedną tzw. dużą okazję bramkową według klasyfikacji Opta.
Nie ma tu mowy o pechu, jeśli nie potrafisz wykonać podstawowych czynności, takich jak właściwe bronienie stałych fragmentów gry. Piłkarze Slota stracili już w ten sposób dziewięć goli w tym sezonie Premier League — tyle samo, co przez całe 38 meczów mistrzowskiej kampanii 2024/25.
Największy kontrast w porównaniu z tamtym sezonem polega jednak chyba na tym, jak krucha jest dziś ta drużyna.
Liverpool zdobył 23 punkty, odrabiając straty w drodze do tytułu w maju. Teraz, po 12 kolejkach, zdobył ich zero. Tam, gdzie kiedyś piłkarze potrafili zacisnąć zęby i walczyć mimo przeciwności, teraz opuszczają głowy. Ich mowa ciała wygląda fatalnie. Cody Gakpo zebrał gromy z trybun już w pierwszej połowie, gdy wyraźnie przegrał pojedynek jeden na jeden z Murillo, a Ryan Gravenberch spotkał się z podobną reakcją po przerwie, gdy wycofał się, zamiast walczyć o piłkę.
Rok temu wydawało się, że nowy trener Slot ma wręcz midasowy dotyk. Jego taktyczne poprawki i przemyślane zmiany wielokrotnie odwracały losy meczów, dzięki czemu Liverpool odskoczył rywalom w wyścigu o tytuł i już się nie zatrzymał. Teraz decyzje Holendra wyglądają na chaotyczne.
Dlaczego wczoraj wystawił Dominika Szoboszlaia na prawej obronie, skoro z powodu kontuzji niedostępni byli Conor Bradley i Jeremie Frimpong? Liverpool od początku musiał odczuć brak atletyzmu reprezentanta Węgier w środku pola.
Slot zwrócił uwagę, że Joe Gomez — niewykorzystany rezerwowy przeciwko Forest — opuścił kilka treningów wcześniej w tygodniu. Jednak jego wyraźna niechęć do korzystania z najdłużej grającego w klubie zawodnika przez cały sezon jest zastanawiająca. Fakt, że Gomez zaczął tylko dwa mecze — oba w Carabao Cup — jest zdumiewający, biorąc pod uwagę braki kadrowe w defensywie oraz fatalną formę Ibrahima Konaté na środku obrony.
Calvin Ramsay również mógł wystąpić na prawej obronie w sobotę, co pozwoliłoby Szoboszlaiowi grać tam, gdzie najlepiej wpływa na mecze.

Ryzyko wystawienia Alexandra Isaka również obróciło się przeciwko Slotowi. Wciąż wszyscy czekają, aż najdroższy piłkarz w historii brytyjskiego futbolu zacznie spłacać choć część z 125 milionów funtów (163,7 mln dolarów według obecnego kursu), jakie za niego zapłacono trzy miesiące temu.
Isak przed tym spotkaniem rozegrał zaledwie około 30 minut — wszystkie w barwach Szwecji — od momentu, gdy miesiąc temu doznał urazu pachwiny w meczu z Eintrachtem Frankfurt i niestety było to widać. Nawet w początkowej fazie gry, gdy Liverpool był dynamiczny, były napastnik Newcastle wyglądał jak oderwany od reszty zespołu. Momentami schodził szeroko w desperackiej próbie włączenia się do gry, ale nigdy nie stanowił zagrożenia. Dotknął piłki raz w pierwszych 20 minutach, a licznik wzrósł do zaledwie 14, gdy został zmieniony przez Federico Chiesę w połowie drugiej części gry. Nie zmusił też bramkarza Matza Selsa do ani jednej interwencji.
Pominięcie musiało być gorzkim ciosem dla Hugo Ekitike — najlepszego strzelca Liverpoolu w tym sezonie z sześcioma golami — który wrócił na Merseyside w znakomitym humorze po zdobyciu pierwszej bramki w seniorskiej reprezentacji Francji przeciwko Ukrainie tydzień wcześniej.
To, jak nonszalancko gospodarze rozpoczęli drugą połowę, tracąc gola na rzecz Nicoli Savony po zaledwie 39 sekundach od wznowienia gry, było symptomem obecnego marazmu. Alex Mac Allister przegrał pojedynek z Neco Williamsem, który po prostu musiał wygrać. Cokolwiek zostało powiedziane w szatni podczas przerwy, najwyraźniej nie dotarło.
A jaki właściwie był plan po tym, gdy zrobiło się 2:0? Trudno powiedzieć. Zmiany Slota wyglądały na desperację, a jego drużyna prezentowała się coraz bardziej chaotycznie. Po raz kolejny mieliśmy widok dwóch pomocników grających poza pozycją w linii obrony. Po raz kolejny Liverpool nie wyglądał na zdolny do podjęcia próby ratowania meczu — z każdą minutą The Reds grali coraz gorzej.
Był to 50. mecz ligowy Slota w roli menedżera Liverpoolu. Warto pamiętać, że żaden trener w historii klubu nie osiągnął tego pułapu z większą liczbą zwycięstw (31). Jednak odpowiedzi musi znaleźć szybko.
To właśnie z Forest zaliczył pierwszą porażkę w angielskiej piłce w tym samym starciu 14 miesięcy temu — i to również z Forest na Anfield zaliczył w sobotę tę najbardziej upokarzającą.
Co za bałagan.
James Pearce

Komentarze (11)
Holender zdewastował psychicznie Quansaha czy Elliota w zeszłym sezonie, ale mistrzostwo było cena dzięki której nie było tego widać. Piłkarze to dzieci , więc ojcowski Klopp był najlepszym co się temu klubowi przydarzyło w ostatnim trzydziestoleciu.
Chociaż nie wiem czy ta kadra potrzebuje aż tyle ojcowskiej czułości ze strony trenera, ale niewykluczone, że dla nowych zawodników byłoby to pomocne.
I czemu do marca wszystko działało fajnie, a teraz nagle taki odwrót? Jak dla mnie to zaszło zbyt dużo zmian w kadrze i niezależnie od tego, kto by ich prowadził piłkarze potrzebują czasu na zrozumienie samych siebie, a dodatkowo stara gwardia nie pomaga.
Zwłaszcza Salah powinien być swego rodzaju mentorem dla nowych jako jeden ze starszych, ale tu już nie ma szans na poprawę. VVD musi niańczyć wiecznie Konate, bo chłop mimo postury jest delikatny jak płatek śniegu, a wymagania ma jakby był Rudigherem.
Piłkarze muszą wziąć większą odpowiedzialność, ale wiedząc, że są nie do ruszenia to mogą robić, co chcą i jak się nie podoba to najłatwiej powiedzieć, że trener jest BE
Sprowadzenie wygranych do farta, a przypisywanie porażek tylko na konto Slota też jest abstrakcyjnym myśleniem, Tak samo na farcie Chelsea wcisnęła nam na 2-1 w ostatniej minucie.
Spore pretensje powinny być też skierowanie do piłkarzy. Konate, Mac Allister, Salah, VVD - powinni stanowić trzon i dawać pewność nowym piłkarzom, których jest sporo, a tymczasem zachowują się jakby sami ledwo pojawili się w klubie i zapomnieli jak się gra ze sobą.
Każdy kto maczał palce w tym, żeby:
●sprowadzić za 400 baniek 3 gości (w tym 2 zbędnych).
●oddać bez zastępstwa jedynego skrzydłowego robiącego różnicę 1vs1.
●zlekcewarzyć wzmocnienie defensywy.
●zastąpić Arnolda wahadłowym który jest jego przeciwieństwem i potrafi tylko szybko biegać.
... jest winien aktualnego stanu rzeczy.