Slot po blamażu z PSV
Liverpool szybko stracił bramkę po rzucie karnym Ivana Perišicia. Wynik meczu rozgrywanego na Anfield, szybko wyrównał jednak Dominik Szoboszlai. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:1.
Guus Til tuż po wznowieniu gry przywrócił prowadzenie PSV, a Couhaib Driouech podwyższył prowadzenie ekipy gośći na 3:1. Driouech w doliczonym czasie gry dobił the Reds zdobywając czwartą bramkę dla holenderskiego zespołu.
Przedstawiamy wypowiedź Arne Slota z pomeczowej konferencji prasowej.
O tym, co jego zdaniem zmieniło się w drugiej połowie…
Myślę, że dużo zmienił głównie. Choć już na początku drugiej połowy – zanim straciliśmy bramkę – mieliśmy więcej problemów niż w pierwszej części. Trudniej było nam być tak agresywnymi w pressingu jak w pierwszych 45 minutach. Miało to trochę związek z Hugo Ekitike, który tuż po przerwie poczuł lekki ból pleców i dlatego jego pressing nie był już tak intensywny.
Wiem, bo śledzę ligę holenderską, że jeśli nie jesteś wystarczająco agresywny przeciwko PSV, to oni mają piłkarzy, którzy potrafią cię ograć. To bardzo dobry zespół z bardzo dobrymi piłkarzami, co moglibyśmy zauważyć przy ich drugim golu. Po tym, jak strzelili na 2:1, mieliśmy swoje sytuacje na wyrównanie, tylko że, nie pierwszy raz w tym sezonie, ich nie wykorzystaliśmy.
O tym, skąd biorą się indywidualne błędy…
Myślę, że zawsze chodzi o drużynę i wszyscy możemy zrobić więcej. Zarówno indywidualnie, na przykład w kontekście trzech momentów, które sugerujesz. Ale ta praca dotyczy każdego, także mnie. Nie sądzę, że to właściwy moment, by podkreślać indywidualne błędy. Bardziej chodzi o drużynę, bo błędy indywidualne zdarzają się w piłce i to jest naturalne. Musimy dopilnować, że jeśli już je popełniamy, to reagujemy tak, by nie prowadziły do gola, a jeśli prowadzą, to żebyśmy byli wystarczająco dobrzy, by wrócić do meczu. To sprawa zespołu, nie jednostek.
O tym, czy decyzja o zmianie Ibrahima Konaté na Federico Chiesę była taktyczna…
Tak, to była trudna decyzja, bo do momentu, o którym wspomniałeś, moim zdaniem grał dobrze. Ale kiedy przegrywasz 3:1, to to, co zawsze robiłem – i będę robił nadal – to wprowadzenie dodatkowego napastnika. Trudno było mi to zrobić, wiedząc, że świat zewnętrzny skupi się jeszcze bardziej na jego błędzie, ale uważam, że musiałem tak postąpić. Niestety nie przyniosło to niczego poza tym, że straciliśmy bramkę na 4:1.
O tym, czy piłkarze są „w szoku” w związku z obecną formą…
Tak, myślę, że to szok dla wszystkich. Dla piłkarzy, dla was – dziennikarzy... Także dla mnie, dla wszystkich. To szok i coś bardzo, bardzo, bardzo niespodziewanego, biorąc pod uwagę jakość, jaką mamy. Czy to brak pewności siebie? Nie widziałem tego w pierwszej połowie.
Oczywiście, trudno jest, gdy po porażce 0:3 w kolejnym meczu szybko tracisz gola. Widziałem jednak tę mentalność, którą ci piłkarze pokazywali wiele razy odkąd tu jestem – wrócili do gry, tworzyli sytuacje, zamknęli przeciwnika na jego połowie. A po kolejnym ciosie, przy wyniku 2:1, znów widziałem, że tworzyliśmy sobie okazje, by wyrównać. Ale pod koniec meczu wynik pokazywał 3:1, a następnie 4:1.
O tym, czy uważa, że "uczciwe jest to, by toczyła się dyskusja o jego przyszłości”…
Nie sądzę, że ważne jest, czy to uczciwe, czy nie. Ale rozumiem, że to jest normalne. Jeśli którykolwiek menedżer na świecie przegrywa mecze, a tym bardziej tyle, ile my przegraliśmy, to normalne, że ludzie mają na ten temat opinie. A czy są one fair czy nie – to już ocenią inni. Ale tak, wiem, że to jest naturalne. Jeśli tyle przegrywasz, to ludzie zaczynają o tym mówić.
O tym, jak bardzo „martwi się” o swoją pozycję…
Nie zgadzam się, że jakość piłkarzy Liverpoolu jest niewidoczna. Widzę naprawdę dużo momentów, w których pokazują swoją jakość – ale nie przekłada się to na wynik.
Ale co do pytani to nie, nie martwię się o to. W tym sensie, że skupiam się na innych rzeczach niż martwienie się o własną pozycję. Staram się analizować, pomagać piłkarzom jak tylko mogę. Oczywiste jest, że nie robię tego tak jak w zeszłym sezonie, bo gdy mówimy o indywidualnych błędach, to one również wynikają z pracy zespołowej. Więc znów: muszę robić to lepiej. To właśnie staram się robić każdego dnia – pracować nad poprawą gry drużyny. Na tym się skupiam.
O tym, czy „ma wsparcie i rozmawia z osobami nad sobą” w klubie…
Tak. Warto jednak zaznaczyć, że nie słyszę co chwilę o tym, że jestem wspierany, mam wsparcie i tak dalej. Rozmawiamy dużo – gdy wygrywamy, jak w zeszłym sezonie, i gdy przegrywamy. Wyciągają pomocną dłoń do mnie i do drużyny. Więc tak, mamy te rozmowy, ale nie dzwonią do mnie co minutę, żeby powiedzieć, że nadal mi ufają. Prowadzimy normalne rozmowy i w nich czuję to zaufanie. Nie rozmawiałem z nimi jeszcze po tym meczu, więc zobaczymy.
O tym, ile czasu zajmuje mu dojście do siebie po porażkach…
Długo. Dłużej niż po zwycięstwie, bo po zwycięstwie od razu skupiasz się na następnym meczu. Teraz próbujesz znaleźć odpowiedzi – ale to nie jest takie proste, jak niektórzy myślą. Bo gdyby było proste, już wcześniej bym te odpowiedzi zastosował, żeby zacząć wygrywać. Ale priorytetem jest, jak zawsze w piłce, przygotować drużynę do następnego meczu – a przygotowanie to nie tylko taktyka. Przygotowanie może oznaczać rozmowy indywidualne jutro albo rozmowy zespołowe.
Staram się wkładać w to tyle wysiłku, ile mogę, żeby poprawić sytuację – nie tylko ja, mój sztab robi to samo, a piłkarze wkładają naprawdę, naprawdę ogrom pracy. Choć patrząc na porażki 0:3 i 1:4 można odnieść wrażenie, że tego nie robimy, to dziś znów widziałem drużynę, która walczyła po kolejnych ciosach, ale niestety nie była w stanie osiągnąć pozytywnego wyniku.

Komentarze (0)