LIV
Liverpool
Premier League
01.01.2026
18:30
LEE
Leeds United
 
Osób online 1121

Wnioski po starciu z Wilkami


Liverpool pokonał Wolverhampton Wanderers 2:1 w meczu rozgrywanym na Anfield, podczas którego oba kluby oddały hołd Diogo Jocie.

Przez większość pierwszej połowy wydawało się, że dominacja Liverpoolu nad piłką nie przełoży się na wynik, a goście prezentowali zaciętą grę w obronie, która omal nie zatrzymała Arsenalu na początku tego miesiąca. Jednak dwa gole zdobyte w ciągu 89 sekund przez Ryana Gravenbercha i Floriana Wirtza (pierwszy gol Niemca w barwach klubu) dały zespołowi Arne Slota wrażenie całkowitej kontroli nad grą w miarę zbliżania się przerwy.

Jednak Wolves zdobyli bramkę w drugiej połowie, co sprawiło, że reszta meczu stała się bardziej nerwowa, niż powinna. Rezerwowy Conor Bradley popisał się znakomitym blokiem w końcówce, uniemożliwiając wyrównanie Jhona Ariasa, ponadto drużyna Slota nadal jest podatna na ataki w obronie.

Poniżej przedstawiamy analizę dzisiejszego spotkania.

Kolejne oznaki postępu ze strony niedoskonałego Liverpoolu?

Mimo że zarządzanie drużyną Liverpoolu podczas rozgrywek nadal budzi obawy, ostatnie wyniki zespołu pokazują stałą poprawę w porównaniu z poprzednimi miesiącami - wrześniem i listopadem.

Podopieczni Slota odnieśli cztery zwycięstwa z rzędu i zanotowali serię siedmiu meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach, po wcześniejszym okresie dziewięciu porażek w 12 meczach.

Słabe wyniki spotkań - trzy z ostatnich czterech zwycięstw różnicą jednej bramki - pokazują jednak, że jest jeszcze wiele do poprawienia. Po pokonaniu zaledwie nieznacznie drużyny Tottenhamu, która w zeszłym tygodniu kończyła mecz w dziewiątkę, Liverpool z trudem pokonał zajmujące ostatnie miejsce Wolves, szczególnie przez nerwową grę w drugiej połowie, która sprawiła, że ​​wielu kibiców na Anfield czuło się nieswojo aż do ostatniego gwizdka.

Ich niezdolność do obrony stałych fragmentów gry po raz kolejny uwidoczniła się w drugiej połowie, kiedy gol Santiago Bueno wywarł presję na gospodarzach.

Liverpool stracił w tym sezonie 12 bramek po stałych fragmentach gry - najwięcej, obok Nottingham Forest i Bournemouth. Tylko West Ham United (10) stracił więcej bramek po rzutach rożnych niż Liverpool (siedem), a jeśli istnieje jakiś wyraźny powód, dla którego nie są już w wyścigu o tytuł, wystarczy spojrzeć na te szokujące liczby.

Przed meczem Slot powiedział, że ich negatywny bilans stałych fragmentów gry - 12 straconych i trzy zdobyte - sprawia, że ​​nie są w stanie konkurować z drużynami, które są od nich lepsze.

I nie tylko stałe fragmenty gry stanowią problem. Liverpool ma problemy z zabiciem meczów w tym sezonie i dopóki nie wykaże się większym zaangażowaniem, zawsze będzie powód do obaw. Na razie robią to, co muszą, wygrywając mecze, ale wciąż daleko im do płynności.

Długie oczekiwanie Floriana Wirtza na gola dobiegło końca

Jeśli kiedykolwiek któryś z piłkarzy Liverpoolu potrzebował gola, to był nim właśnie Wirtz.

Tuż przed przerwą i zaledwie 89 sekund po tym, jak Liverpool otworzył wynik spotkania, Niemiec zaliczył swojego pierwszego gola dla The Reds.

Wirtz, który przez cały mecz stwarzał zagrożenie, znakomicie wykorzystał okazję do strzelenia bramki, oddalając się od obrońców Wolves, a następnie, po świetnej akcji Hugo Ekitike, pokonał bramkarza Jose Sa.

To był gol, którego kibice Liverpoolu spodziewali się zobaczyć znacznie wcześniej, ale pomimo regularnej gry na różnych pozycjach, 22-latek miał problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji i dopiero teraz zaczyna nabierać tempa.

Fakt, że Wirtz potrzebował aż 23 meczów, aby świętować zdobycie bramki, również uwydatnia trudności, z jakimi zmagał się od momentu dołączenia do klubu. Kilka tygodni temu nie przyznano mu wyrównującego gola przeciwko Sunderlandowi, ponieważ uznano go za samobójczego, ale dziś nikt nie był w stanie go powstrzymać.

Jego finezyjne umiejętności, sprytne ruchy i zręczna współpraca z Ekitike sprawiły, że wyróżniał się przez cały czas, ale najważniejszym momentem był w końcu strzelony gol.

Wzruszające sceny, gdy oba kluby wspominają Diogo Jotę

Pierwsze spotkanie Liverpoolu i Wolves po śmierci Diogo Joty zapowiadało się jako wydarzenie pełne emocji.

Dodatkowym atutem spotkania była obecność rodziny portugalskiego napastnika, która po raz pierwszy od zwycięstwa nad Bournemouth w inauguracyjnym meczu sezonu Premier League w sierpniu wróciła na Anfield.

Przed rozpoczęciem meczu młodzi synowie Joty, Dinis i Duarte, wyszli na boisko jako maskotki wraz z kapitanem Liverpoolu, Virgilem van Dijkiem. Wdowa po nim, Rute Cardoso, stała przy linii bocznej boiska i patrzyła, jak chłopcy kopali piłkę z Van Dijkiem przed The Kop. Rozległy się gromkie brawa, a na widowni wisiał transparent z napisem: „Diogo Jota. Na zawsze w naszych sercach”.

To właśnie w Wolves w 2017 roku Jota po raz pierwszy zaznaczył swoją obecność w angielskiej piłce nożnej. Trzy lata później jego kariera wkroczyła na wyższy poziom po transferze do Liverpoolu za 45 milionów funtów.

Piłkarze i sztab szkoleniowy Wolves odwiedzili Anfield w piątkowy wieczór, kiedy tymczasowy prezes wykonawczy Nathan Shi, główny trener Rob Edwards i portugalski kolega Joty, Jose Sa, złożyli wieńce pod pomnikiem znajdującym się przed stadionem.

Jota zginął w wypadku samochodowym wraz ze swoim bratem Andre Silvą w hiszpańskiej prowincji Zamora na początku lipca. Van Dijk napisał w programie przedmeczowym:

- To coś, z czym wszyscy wciąż się zmagamy. Nasze myśli, jak zawsze, pozostają z rodziną Diogo i Andre. Nigdy, przenigdy nie zostaną zapomniani, a pamięć o nich pozostanie z nami na zawsze.

Kibice gości oddali hołd Jocie, śpiewając mu swoją piosenkę w 18. minucie, numer, który nosił w klubie w czasie, gdy grał w klubie. Niektórzy trzymali koszulki Wolves z jego nazwiskiem na plecach. Następnie, w 20. minucie, reszta kibiców Anfield przejęła ścieżkę dźwiękową, gdy oddano mu hołd.

Kiedy Gravenberch otworzył wynik spotkania mocnym strzałem, Holender pokazał, że Jota jest najważniejszy, gdyż zadedykował mu gola, świętując go w stylu małego rekina, z którym utożsamiany był jego były kolega z drużyny.

Co miał do powiedzenia Arne Slot?

Trener Liverpoolu przyznał, że to był ważny mecz dla Floriana Wirtza.

- Jestem pewien, że poczuł ulgę - powiedział Slot.

- Widziałem jego reakcję po strzeleniu gola i to samo można było zaobserwować u jego kolegów z drużyny - byli bardzo szczęśliwi.

- W piłce nożnej, być może słusznie, ocenia się nas głównie na podstawie wyników, a zawodników głównie na podstawie goli i asyst. Czasami zapominamy, co innego można robić w trakcie meczu.

- Myślę, że rozegrał dla nas kilka dobrych meczów, ale myślę też, że z każdym kolejnym spotkaniem gra on coraz lepiej. Jest coraz bardziej sprawny i był coraz bliżej swojego pierwszego gola, więc nie jest niespodzianką, że dzisiaj strzelił gola.

- On jako pierwszy zrozumie, że jeden gol to za mało. Mam więc nadzieję, że strzeli dla nas o wiele więcej bramek niż tylko tę jedną. Ale podobała mi się też jego gra w większości dzisiejszych fragmentów meczu. Myślę, że w wielu momentach był wyjątkowy.

Gregg Evans, James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jürgen Klopp: „Mój Diogo” (1)
27.12.2025 22:45, Kubahos, The Observer
Arne Slot po meczu z Wolves (1)
27.12.2025 22:15, GingerElf, liverpoolfc.com
Wnioski po starciu z Wilkami (0)
27.12.2025 22:00, Klika1892, The Athletic
Edwards: Taki zespół chcę oglądać (0)
27.12.2025 21:47, Gall1892, wolves.co.uk
Skrót meczu (0)
27.12.2025 19:56, AirCanada, własne
Statystyki (2)
27.12.2025 18:09, Gall1892, Sofascore
Składy na pojedynek z Wolverhampton (21)
27.12.2025 14:46, AirCanada, liverpoolfc.com