FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 931

Piłkarz: John Aldridge

Dekada 1980
Data urodzenia 1958-09-18
Miejsce urodzenia Liverpool
Data debiutu 21 luty 1987 roku, przeciwko Aston Villi (wyjazd) Dywizja Pierwsza: remis 2-2
Inne kluby South Liverpool, Newport County, Oxford United, Real Sociedad, Tranmere Rovers (jako zawodnik i trener)
Występy 104
Bramki 63

Życiorys

John Aldridge jest jednym z najlepszych napastników w historii brytyjskiego futbolu i kibic "The Reds". Podczas swojego pobytu na Anfield zyskał status legendy wśród fanów z The Kop. Aldo został sprowadzony w styczniu 1987 roku, żeby zastąpić Iana Rusha, który odszedł do Juventusu i trzeba przyznać, że był niezwykle podobny z wyglądu do Walijczyka.

Jak się później okazało był to jak najbardziej trafiony transfer dla "The Reds". Aldridge urodził się w Gaston i gdy dorastał jego idolem był wielki napastnik z Liverpoolu – Roger Hunt, ale mógł tylko marzyć, o tym żeby pójść w ślady wielkiego idola.

Na początku tułał się w lokalnej drużynie Południowego Liverpoolu, skąd odszedł do Newport County, a potem do Oxford United. W tym drugim zespole prezentował się znakomicie i dzięki wielu bramkom przykuł uwagę ówczesnego menadżera "The Reds" – Kenny’ego Dalglisha. Aldridge kosztował 750 tysięcy funtów i nie potrzebował czasu na zastanowienie, gdy dowiedział się o możliwości gry na Anfield. W swoim debiucie w barwach Liverpoolu zdobył bramkę – nie dał najmniejszych szans Peterowi Shiltonowi strzałem głową.

Jednak jego instynkt strzelecki ujawnił się dopiero w kolejnych rozgrywkach, gdy do drużyny trafili John Barnes i Peter Bardsley. Razem stworzyli jeden z najlepszych ofensywnych triumwiratów w historii Liverpoolu i Aldo trafił do siatki w każdym z dziewięciu pierwszych spotkań nowego sezonu w lidze. Zakończył ten niezapomniany sezon jako najlepszy strzelec w klubie i walnie przyczynił się do dobrego funkcjonowania Czerwonej Maszyny, która sięgnęła po tytuł nie przegrywając pierwszych 29 spotkań w sezonie – wtedy był to rekord rozgrywek.

Jednak sama końcówka była niezwykle pechowa, ponieważ w Finale FA Cup Dave Beasant obronił wykonywany przez niego rzut karny i to Wimbledon sięgnął po to cenne trofeum. Jednak 11 miesięcy później odpracował to niepowodzenie. Reprezentant Irlandii bardzo szybko zapomniał o tej przestrzelonej jedenastce i kilka miesięcy później w meczu o Tarczę Dobroczynności z tym samym przeciwnikiem zdobył fantastyczną bramkę uderzeniem z przewrotki, a potem odpowiedział na powrót syna marnotrawnego – Iana Rusha, zdobywając hat-tricka w meczu z Charltonem.

Aldirdge był silny w walce w powietrzu, nigdy się nie poddawał i był niezwykle popularny wśród kibiców "The Reds". W sezonie 1988/89 ciągle grał fenomenalnie i utrzymał miejsce w pierwszej jedenastce mimo powrotu Rusha.

Bardzo mocno dotknęła go tragedia z kwietnia 1989 roku na Hillsborough i postawił sobie zadanie – wygra FA Cup dla tych wszystkich, którzy zginęli tamtego dnia. Zdobył decydującą bramkę w powtórzonym Półfinale przeciwko Nottingham Forest na Old Trafford, a potem otworzył wynik Finału z Evertonem. Sceptycy ciągle powtarzali, że Rush i Aldridge nie mogą grać razem, choć statystki ukazywały inny obraz.

Jednak na początku sezonu 1989/90 uznał, że Aldridge nie jest mu potrzebny i świetny snajper odszedł za 1,1 milionów funtów do Realu Sociedad. Wcześniej zdążył jeszcze godnie pożegnać się z kibicami podczas meczu z Crystal Palace, które zostało zmiażdżone 9-0 na Anfield. Przy stanie 5-0 Liverpool dostał rzut karny i trybuny widziały tylko jednego kandydata do wykonania jedenastki. Aldridge siedział wtedy na ławce rezerwowych, jednak pośpiesznie przeprowadzono zmianę, żeby Aldo mógł pożegnać się z kibicami. Nie zawiódł. Spokojnie umieścił piłkę w siatce nie dając szans bezradnemu Perry’emu Sucklingowi. W tym momencie na stadionie rozległ się najgłośniejszy ryk tamtejszej nocy i nawet tak twardy Scouser przyznał, że uronił kilka łez, gdy rzucał po meczu koszulkę i buty w trybuny.

Krótko grał na Anfield, ale zawsze będzie dobrze wspominany jako ulubieniec The Kop, a jego miłość do klubu wciąż jest wieczna. Jako dowód wystarczy posłuchać jego relacji w radio.