AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1555

MICHAŁ POL dla LFC.PL


Dzięki uprzejmości Michała Pola mamy przyjemność zaprezentować Państwu wywiad z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" i Sport.pl. Dowiedz się, kto ma większe szanse na mistrzostwo Anglii i czy Pol nie uśnie oglądając kolejne starcia Liverpoolu z Chelsea Londyn.

LFC.PL: W weekend Manchester zagra z Aston Villą bez Vidicia, Ferdinanda, Scholesa, Ronaldo, Rooneya i Berbatowa, kontuzjowani są też bracia Da Silva. Jak takie osłabienia mogą wpłynąć na United i wizję gry Fergusona?

Michał Pol: Pamiętajmy, że Aston Villa to nie jest już ta drużyna z początku sezonu. Bardzo podobali mi się ci młodzi zawodnicy jak Young, jak Agbonlahor, którzy zresztą przebili się do reprezentacji Anglii. Myślałem, że to rzeczywiście jest ten moment, kiedy Aston Villa przełamie tę magiczną wielką czwórkę i wepchnie się do niej kosztem Arsenalu, ale stracili rozpęd. Nigdy do końca nie wiem - zawsze mi się wydaje, kiedy czytam, kto ma nie zagrać w Manchesterze United, że to jest jakaś regularna ściema, bo na końcu okazuje sie, że przynajmniej połowa rzekomo kontuzjowanych jest jakoś reaktywowana magiczną mocą sztabu medycznego. Zobacz, ile już tak razy było, że Wayne Rooney miał pauzować miesiąc, tymczasem po tygodniu już wraca i gra. Rozumiem, że w podtekście pytania jest, czy Liverpool wróci na pierwsze miejsce w tabeli. Jest to możliwe, ale pamiętajmy słowa Beniteza - trzeba wygrać wszystko, co zostało i liczyć, że Manchester się potknie. I o dziwo się potknął od razu, natychmiast. Jest bardzo prawdopodobne, że z Villą potknie się po raz drugi. Ale jak pamiętasz mecz Liverpoolu z Villą, to nie była taka drużyna, która mogłaby mocno skrzywdzić United.

Co według Ciebie wpłynęło na to, że zespół Beniteza, który przegrał 2:0 z walczącym o utrzymanie Middlesbrough, potrafił kilka dni później dwukrotnie pokonać Real Madryt i rozbić Manchester?

Ja tego też do końca nie rozumiem, ale najbardziej dziwi mnie, jak mogli przegrać z Middlesbrough. Nie mam na to wyjaśnienia oprócz tego, jak zawsze w przypadku wielkich drużyn, które wygrywają z równymi sobie i mocniejszymi od siebie, a przegrywają ze słabeuszami, chociaż trudno mówić w lidze angielskiej o słabeuszach, bo każda drużyna gra do końca i wywiera presję, jak w żadnej innej lidze. Moim zdaniem jest to tylko kwestia głowy i motywacji.

Losowanie Ligi Mistrzów przebiegło dla Manchesteru znakomicie, dla Liverpoolu wręcz tragicznie. Nie będziesz znudzony widząc po raz kolejny spotkania Chelsea z zespołem Beniteza?

Nie będę znudzony, a "tragicznie" powinni mówić raczej wszyscy ci, którzy mogą spotkać się z Liverpoolem w drodze do finału. To, co pokazał Liverpool w meczach z Realem - co nie było aż tak dziwne, bo to już piąty sezon z rzędu, kiedy nie mogą przejść do 1/4, ciągle zmienia się trener, który zwalniany jest nawet po odnoszeniu sukcesów - było fantastyczne. A ta konsekwentna praca Beniteza w Liverpoolu przynosi efekty. Bardzo się cieszę z tego pojedynku. Z jednej strony żałuję, że któraś angielska drużyna odpadnie, ale fantastycznie będzie zobaczyć ich konfrontację. Tak inną, bo Chelsea gra teraz zupełnie inaczej niż za czasów Mourinho. Już za Avrama Granta było ciekawiej, a teraz, z dotknięciem Hiddinka, The Blues grają z wielkim entuzjazmem. To będzie mecz o wiele bardziej podobny do dwumeczu Liverpoolu z Barceloną, niż tego, co oglądaliśmy do tej pory. Ktoś musiał na kogoś trafić, ale uważam, że Manchester dostał wyjątkowo łatwą drogę do finału. Były nawet takie nagłówki - "czerwony dywan Manchesteru do finału". Zastanawiam się, czy to, że Liverpool będzie musiał grać z Chelsea, nie będzie miało wpływu na ich grę w lidze. Nie sposób się zregenerować w ciągu paru dni. Czy nie będzie znowu tak, jak z Middlesbrough - tutaj pokonamy Chelsea, a potem zabraknie siły na drużynę z niższej półki.

Często porównuje się dwa finały Ligi Mistrzów: z 1999 i 2005 roku. Który przoduje w Twoim rankingu?

Stawiam je chyba na równi. Mniej bramek padło w Barcelonie i dramaturgia zaczęła się dopiero w ostatnich pięciu minutach, ale mimo to było mnóstwo emocji. Wszyscy, oprócz mieszkańców Monachium, kibicowali wtedy Manchesterowi United, to było takie starcie dobra ze złem. Tego nie było w przypadku meczu Liverpoolu z Milanem, był po prostu wielki mistrz, doświadczony, i taki raczej outsider, tak się wydawało. Ale mecz był fantastyczny, bajkowy scenariusz, coś jak z wybitnych filmów o boksie, o Rockym, gdzie nagle Liverpool budzi się, natchiony słowami Beniteza. Może ze względu na Dudka stawiałbym ten mecz trochę wyżej.

Co według Ciebie jest w tym sezonie bardziej prawdopodobne: sześć pucharów Manchesteru United czy podwójna korona Liverpoolu?

Och, trudno odpowiedzieć na to pytanie. Raczej wszystko się skończy takim podziałem, nie wiem czy to jest racjonalne stwierdzenie, ale nie wierzę, że jedna drużyna może zgarnąć wszystko. Myślę, że Liverpool zdobędzie jedno trofeum - sam nie wiem, którego bardziej mu życzyć. Chyba jednak mistrza Anglii, w Lidze Mistrzów mają co sezon jak nie finał, to półfinał. Nie ma tam zawodnika, który wybrałby Ligę Mistrzów zamiast Premier League.

Liverpool wygrał mistrzostwo po raz ostatni, gdy wyjazdowe koszulki były szare. Drużyna Beniteza skończyła też 2008 rok na pozycji lidera, a zwykle w takich sytuacjach zespół kończy sezon na pierwszym miejscu. Czy tego typu zabobony mają wpływ na piłkarzy? Milan chce przecież zawsze rozgrywać finały Ligi Mistrzów w szczęśliwych dla siebie, wyjazdowych strojach.

Ja wierzę w te wszystkie zabobony, bo one tworzą legendę futbolu. Wiele razy byłem w Afryce i oglądałem tam futbol i ligowy, i reprezentacyjny. Oni wierzą w czary, rytuały, dżudżu, czyli amulety. W lidze nigeryjskiej jest na przykład oficjalny zakaz stosowania czarów. Był przypadek unieważnienia meczu, bo bramkarz zawiesił rezerwowe rękawiczki w bramce. A w środku miał na pewno dżudżu, bo piłkarze nie oddali nawet jednego celnego strzału, mimo że mieli rzut karny. Poszedł oficjalny protest do federacji i mecz został powtórzony w uczciwych warunkach.

A co myślisz o ligomistrzowych limitach dotyczących obcokrajowców, które zaostrzają się z roku na rok? Kluby, jak Liverpool, Chelsea czy Arsenal mogą mieć kiedyś duży problem.

Jestem przeciwny temu. Myślę, że to jest nie do przeprowadzenia, bo jest sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Takich limitów nie da się narzucić. Ja rozumiem, że chodzi o wychowanków, ale wiemy, czym stały się kluby - wielkimi, międzynarodowymi przedsiębiorstwami. Ale takie zasady tylko obniżą poziom, a chcemy przecież, żeby stale rósł.

W dwóch ostatnich meczach Pepe Reina zaliczył dwie asysty, a Bruce Grobbelaar powiedział, że jak tak dalej pójdzie, Pepe strzeli gola. Początki Hiszpan miał w Liverpoolu raczej nieudane, przez Polaków był nielubiany za sympatię, jaką darzył go Benitez, co spowodowało gwałtowne zatrzymanie kariery Jurka Dudka. Co Ty myślisz o Reinie, czy ten transfer wyszedł Liverpoolowi na dobre?

Myślę, że to jest świetny transfer, jeden z najlepszych transferów Rafy Beniteza. Nie podobało mi się to, oczywiście byłem zdumiony, bo Dudek został bohaterem, a nagle został sprowadzony jego następca. Pierwszy mecz rozegrał przecież dopiero po paru miesiącach. Reina i Benitez mają tego samego agenta, więc wydawało mi się to mało czyste, choć nie rzucam tutaj oskarżenia, to nie jest polska liga na szczęście. Jednak Benitez pokazał, że wie, co robi. Reina na pewno jest w piątce najlepszych bramkarzy świata. To niebywały, siłowo grający na przedpolu bramkarz. Tego brakuje wszystkim polskim golkiperom. Na linii są świetni, ale brakuje u nich tej dominacji w powietrzu, którą ma Reina. Moim zdaniem przewyższa w tym aspekcie nawet Casillasa.

Robbie Keane. Pechowiec, na którego uwziął się Benitez, czy raczej zawodnik, który nie dorósł i już nie dorośnie do klubu pokroju Liverpoolu?

Nie, ja myślę, że Keane nie pasował do stylu gry Liverpoolu. To jest dobry zawodnik, idealny na ligę angielską, który sprawdziłby się pewnie w każdym innym klubie, ale nie pasował do tego systemu. Moim zdaniem Liverpool gra idealnie, kiedy z przodu jest wysunięty Torres, a za nim taki fałszywy napastnik Gerrard. Zresztą Benitez powiedział, że Gerrard w miarę rozwoju kariery powinien przesuwać się coraz bardziej do przodu i skończyć ją jako rasowy napastnik. Tam nie było po prostu miejsca dla żadnego Keane'a. Myślę, że był pechowcem, i nie powinien w ogóle odchodzić z Tottenhamu. To był nieprzemyślany transfer obu stron.

Kto z dwójki Gerrard-Torres jest według Ciebie ważniejszy dla Liverpoolu?

To są dwaj wielcy zawodnicy, ale jednak nie ma dwóch zdań, że Liverpool to Steven Gerrard. Jak myślimy Liverpool, to mówimy Gerrard. To zresztą nie moje odkrycie, to Alex Ferguson powiedział, że nie ma zawodnika na świecie, który miałby większy wpływ na drużynę, niż Gerrard. On tak dominuje, jest tak charyzmatyczny, tak prawdziwy. Jest tylko paru takich kapitanów na świecie. Na szczęście nie trzeba wybierać, czy Torres, czy Gerrard. Jednak o ile jestem w stanie wyobrazić sobie Liverpool bez Torresa, to nie wyobrażam sobie Liverpoolu bez Gerrarda.

Jeszcze niedawno, zanim Benitez przedłużył kontrakt, wiele mówiło się o zmianie trenera. Jakie jest twoje zdanie na ten temat i kto mógłby objąć posadę po Benitezie, gdyby nie podpisał nowej umowy?

Bardzo wysoko oceniam Hiszpana i to już od początku jego pracy w Liverpoolu. Widać było, że weszli na wyższy poziom, niż za czasów Gerarda Houlliera. Współczesny trener, ja to nazywam - "trener-mózgowiec", podłączony do laptopa praktycznie cały czas. To jest trener XXI wieku i myślałem o tym, że może odejść, byłem nawet pewien, że odejdzie do Realu Madryt. Jeżeli ktoś mógłby przywrócić Realowi świetność, to mógłby to być wyłącznie Benitez. Gdybym chciał wygrać wybory prezydenckie w Realu, obiecałbym Hiszpana na stanowisku trenera i trzy lata czasu na stabilizację zespołu. Ale kto mógłby go zastąpić, to nad tym się nawet nie zastanawiałem. Ciężko by było znaleźć taką osobę, jak Benitez.

Rozwija się ostatnio temat kibiców drużyn zagranicznych, którzy ponoć nie mogą się równać z kibicami zespołów lokalnych, ponieważ nie mogą co tydzień wspierać klubu na stadionie, cała ich łączność z drużyną przerywa się w momencie odejścia od komputera. Jak Ty się na to zapatrujesz?

Ja jestem właśnie zbudowany takimi kibicami. Od kiedy mam bloga i częściej bywam w Internecie, wyżej cenię kibiców drużyn zagranicznych. Patrzę na strony tych klubów, bardzo wysoko je oceniam. Chodzi mi o pasję, z jaką ludzie piszą o swoich drużynach, o ilość czasu, jaką im poświęcają. Nie widzę powodów, dla których mieliby być gorsi od fanów polskich zespołów. Każdy w końcu kiedyś trafi na Anfield czy Santiago Bernabeu, ale liczy się pasja, z jaką ludzie podchodzą do swojej drużyny.

Która drużyna, anonimowo, ma w "Gazecie" najwięcej wielbicieli?

Niech pomyślę... Jest mocne lobby Manchesteru United, są też bardzo oddani kibice Interu Mediolan, a drugi AC Milan, żeby było śmieszniej. I myślę, że Barcelona też byłaby wysoko. Choć jest jeden kolega, który po prostu lubi ligę hiszpańską i wspiera i Real, i Barcelonę. Nie ma żadnego zadeklarowanego fana Liverpoolu, choć ja byłem na przykład bardzo w pewnym momencie emocjonalnie zaangażowany, to było więcej, niż klub, o którym się po prostu pisze. Byłem na Anfield podczas prezentacji Jerzego Dudka, a ponieważ okazało się, że Jurek nie miał ze sobą menedżera, to tłumaczyłem całą konferencję w Melwood i byłem łącznikiem pomiędzy nim, a angielskimi dziennikarzami. Tym bardziej, że byłem na pamiętnym meczu z Manchesterem United, kiedy Dudek puścił bramkę-ducha. Później usiadł na ławce, ale dopiero po kolejnym meczu z Ipswich, kiedy koledzy i kibice mieli koszulki "Jerzy, You'll Never Walk Alone". Gerard Houllier powiedział mi, że gdyby od razu posadził Jurka na ławce, nigdy nie odzyskałby dobrego bramkarza. Gdzie traktuje się jeszcze piłkarzy w taki sposób? To jest możliwe tylko na Anfield, gdzieś, gdzie klub jest czymś więcej. Miałem wtedy olbrzymią sympatię do Liverpoolu, nieprofesjonalną wręcz.

Jak w takim razie, będąc dziennikarzem sportowym, udało ci się wyzbyć prywatnych sympatii?

Właściwie to nigdy ich nie miałem, więc nie miałem się czego wyzbywać. Oczywiście nie wliczam w to reprezentacji Polski, ale nie miałem jakiegoś problemu, to nie ma żadnego wpływu - za chwilę trzeba usiąść i napisać obiektywny tekst. Emocje możemy zawrzeć albo w komentarzach, albo w innych artykułach. Pamiętam, że kiedyś zabawiliśmy się przed wyborem najlepszego piłkarza Europy, czy świata - nie pamiętam już - i każdy napisał emocjonalny tekst opisujący jednego piłkarza. Ja wybrałem Michaela Owena i on wygrał. Po prostu bardzo lubię dobry futbol i jest mi wszystko jedno, czy Ligę Mistrzów wygra Barcelona, czy Liverpool.

Zakłady bukmacherskie wychodzą ze świetną ofertą: za złotówkę można obstawić tegorocznego mistrza Anglii, a ewentualna wygrana zostanie pomnożona przez sto. Na kogo byś postawił?

Zwiedziony tym regresem formy Manchesteru i nokautem na Old Trafford w jaskini lwa... Gdybym miał postawić, to postawiłbym na Liverpool.

rozmawiał Piotr Czernicki-Sochal

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Klopp: Wygrana z Liverpoolem znaczy więcej  (0)
08.05.2024 19:29, Bartolino, Liverpool Echo
Zenden zaskoczony zatrudnieniem Slota  (0)
08.05.2024 17:44, Wiktoria18, Liverpool Echo
Morton i Phillips zadowoleni z wypożyczeń  (0)
08.05.2024 12:30, ManiacomLFC, liverpoolfc.com
Szoboszlai o swoim pierwszym sezonie na Anfield  (7)
07.05.2024 19:13, GiveraTH, thisisanfield.com
Nabór do redakcji serwisu  (1)
07.05.2024 17:38, AirCanada, własne
Mellor pod wrażeniem Elliotta  (0)
07.05.2024 16:05, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com