LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1154

Blood Red: Jak zniechęcić fanów?


Ma to, czego chciał. Trzynaście miesięcy po wyrażeniu chęci dołączenia do Barcelony Javier Mascherano wreszcie może wsiąść w samolot do stolicy Katalonii. Mimo bycia jednym z najważniejszych graczy The Reds w ostatnich sezonach, nieuniknione już odejście Monster Mascha raczej nie wywoła wielu łez wśród kibiców.

Nie pokazanie się jednak na boisku w Manchesterze to było za wiele. Jedną rzeczą jest wypowiadanie się o swoim nieszczęśliwym pobycie na Merseyside, inną opowiadanie, że się uczy włoskiego, ale odmowa założenia koszulki Liverpoolu to coś zupełnie innego i znacznie poważniejszego.

Ci, którzy oddaliby oszczędności całego życia za możliwość reprezentowania klubu z Liverbirdem na piersi przez chociaż 5 minut nigdy nie pojmą poniedziałkowej decyzji Mascherano i właśnie dlatego nie założą żałoby po jego odejściu.

Taka szkoda. Czy się go lubi czy nie, nikt nie może zaprzeczyć, że mały facet z San Lorenzo stał się jednym z najważniejszych graczy Liverpoolu odkąd Rafa Benitez uratował jego karierę wyciągając z West Hamu.

Ze swoją energetyczną, drapieżną grą był chyba naszym najlepszym graczem w finale Champions League w 2007 roku przeciwko Milanowi.

Pomijając to, że znany jest z utraty zimnej krwi, zazwyczaj w meczach z Manchesterem United na Old Trafford i niepotrzebnego odcinania się sędziom nie da się zaprzeczyć, że z Mascherano w środku Liverpool stanowił znacznie silniejszą ekipę, niż bez niego.

Dlaczego więc ta jakże udana znajomość Argentyńczyka z Merseyside kończy się w tak nieprzyjemny sposób? Jak człowiek, który 9 miesięcy temu pędził wzdłuż trybun Goodison Park świętując zwycięstwo stał się obiektem tak wielu nieprzychylnych uwag odchodząc z Anfield?

Wszyscy znali zdanie żony Javiera i nie było sekretem, że chce on odejść, więc kiedy Barcelona przypuściła ostatnie natarcie, aby zdobyć jego podpis, zawodnik dał jasno do zrozumienia, że tym razem obietnice złożone poprzedniego lata muszą zostać dotrzymane.

To doprowadziło do dyskusji w Melwood w ostatnią sobotę między Mascherano a Hodgsonem. Argentyńczyk poinformował trenera o swojej decyzji, a źródła zbliżone do gracza zapewniają, że Javier chciał dać Anglikowi czas na pełne przygotowanie zespołu na poniedziałkową wycieczkę do Manchesteru.

Chciał trenować z kolegami, ale Hodgson, który musiał przekazać kadrze szczegółowe wytyczne i ustawienie na City, odesłał go z dala od głównej grupy, gdzie mógł trenować w duecie z Alberto Aquilani.

Inni na pewno widzieli to trochę inaczej. Kiedy Liverpool potrzebował wszystkich możliwych graczy na arcyważne starcie, niektórzy zawodnicy słusznie odebrali to jako samolubne działanie osłabiające zespół.

- Nie jest mi łatwo bronić zachowania Mascherano, ponieważ profesjonalistom płaci się by grali i jeśli otrzymują wezwanie do wejścia na boisko, wchodzą i grają. Sytuacja jest skomplikowana, to trzeba przyznać, ale piłkarze muszą zrozumieć, że jeśli podpisują kontrakty, mają grać – mówił Hodgson o zachowaniu swojego podopiecznego.

Być poproszonym o założenie koszulki Liverpoolu i reprezentowanie klubu to zaszczyt i szansa, której nigdy nie powinno się odrzucać. Prośba, o odsunięcie osobistych ambicji na 90 minut nie należy do tych najtrudniejszych do spełnienia.

Zestawienie zachowania Mascherano z Dirkiem Kuytem stawia Argentyńczyka w jeszcze gorszym świetle. Holender wiedział, że Inter jest zainteresowany sprowadzeniem go i gdyby chciał, mógłby powiedzieć Hodgsonowi, że nie czuje się w najlepszej kondycji psychicznej, aby zagrać z City. On jednak bez słowa wyszedł na boisko i walczył za Liverpool Football Club.

Byłoby miło, gdyby Javier mógł rozpoczynać kolejną piłkarską przygodę w swojej karierze z wysoko uniesioną głową ze słowami podziękowań od wdzięcznych fanów wciąż brzmiących w uszach. Niestety, do Hiszpanii leci on z nadszarpniętą reputacją, odprowadzany przez falę dezaprobaty, którą sam wywołał aktem desperacji.

Może kiedyś, patrząc w przeszłość Javier stwierdzi, że mógł lepiej rozwiązać tę sprawę. W końcu to w Liverpoolu dostał szansę na pokazanie swoich talentów, czego efektem są obecne wymarzone przenosiny.

Nie powinien nigdy zapomnieć tego, co Liverpool dla niego zrobił, ani pomijać wielkiego wsparcia, które otrzymywał od The Kop przez cały okres swojego pobytu na Anfield. Z drugiej strony jego krytycy muszą pamiętać, że za każdym razem, kiedy wychodził na boisko dawał z siebie wszystko, aby uszczęśliwić tak wierzących w niego kibiców.

Być może najsmutniejsze z tego wszystkiego stają się teraz słowa piosenki ułożonej trzy lata temu przez szczęśliwych fanów, śpiewających, że Liverpool ma najlepszą linię pomocy na świecie. Teraz, kiedy Mascherano poszedł w ślady Xabiego Alonso i Momo Sissoko, ciężko odnaleźć ten optymizm z 2007 roku.

Dominic King

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Luis Díaz graczem meczu z Młotami  (0)
29.04.2024 01:20, AirCanada, własne
Skrót meczu  (0)
29.04.2024 00:28, Piotrek, liverpoolfc.com
Shearer: Mo może czuć się pokrzywdzony  (6)
28.04.2024 19:22, B9K, Liverpool Echo
Quansah po meczu z West Hamem  (0)
28.04.2024 15:48, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Media po spotkaniu z West Hamem  (0)
28.04.2024 15:13, Fsobczynski, thisisanfield.com
Redknapp: Czas Salaha w klubie dobiega końca  (9)
28.04.2024 10:40, Ad9am_, Sky Sports
Salah odmawia wywiadu i zaskakuje w mediach  (46)
27.04.2024 20:44, BarryAllen, Liverpool Echo