LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 868

Whelan: Musimy wygrać derby


Mówi się, że czas leczy rany. Jednocześnie pomaga on w zatuszowaniu złych wspomnień. Oto dowód. Ronnie Whelan opowiedział o walce w derbach Merseyside i przyjaźni, jaka istniała pomiędzy Liverpoolem a Evertonem, gdy The Toffees odesłali swoich sąsiadów na ostatnie miejsce tabeli.

- Drużyna, w której grałem była ostatnia? Naprawdę? Jesteś pewien? - pytał ze sceptycyzmem Whelan.

Nieczęsto człowiek, który dawniej nosił kapitańską opaskę, a obecnie jest szanowanym w Irlandii komentatorem telewizyjnym, staje się oszołomiony. Jednak wiadomość, że derbowa porażka w październiku skutkowała miejscem w strefie spadkowej, odjęła mu mowę.

Tamtego dnia bohaterem został jego sąsiad zza płotu Graeme Sharp, który zdobył jedną z najwspanialszych bramek w historii rywalizacji w Merseyside. To ten gol wzbudził alarm w szeregach The Reds.

- Każdy pamięta tamto spotkanie i bramkę Sharpy'ego - mówił Whelan - To był trudny czas. Dopiero co odszedł Graeme Souness (do Sampdorii), a Joe (Fagan) próbował uporządkować zespół.

- Przypominało to trochę obecną sytuację, kiedy nowi piłkarze starali się, a wyniki nie były satysfakcjonujące. Pamiętajmy tylko, że wówczas byliśmy zdobywcami Pucharu Europy i mieliśmy ogromną wiarę w swoje umiejętności.

- Spójrz na drużynę z tamtego okresu: Rushie, Kenny (Dalglish), Lawro (Mark Lawrenson), Jockey (Alan Hansen), Phil Neal. Oczywiście nie radziliśmy sobie wtedy. Wciąż jestem w szoku gdy myślę, że znajdowaliśmy się w strefie spadkowej.

Nic dziwnego. Podczas swojej 15-letniej kariery nad Mersey, Whelan przyzwyczaił się do pięknej gry i sukcesów. Sześć tytułów mistrzowskich, trzy Puchary Ligi oraz po dwa Puchary Anglii i Europy.

Początek sezonu 1984-1985 był naprawdę nieudany. W sześciu meczach Liverpool remisował trzy razy, przegrywając także z beniaminkiem Howard Kendall.

- Kiedy wracam myślami do tamtych dni, pamiętam iż były one przepełnione spotkaniami, na których dyskutowaliśmy, o czym rozmawialiśmy na spotkaniu dzień wcześniej, które odbyło się aby porozmawiać o tym, co zostało powiedziane na poprzednim. To był czas pełen napięcia - opowiada Whelan.

- Joe nigdy nie był entuzjastą tego typu zebrań, ale nagle, gdy rezultaty zaczęły się pogarszać odbywały się one nieustannie. Ostatecznie zostawił nas, abyśmy sami sobie z tym poradzili. Po jednym dniu, gdy wymieniliśmy się spostrzeżeniami i poglądami, byliśmy gotowi wrócić na boisko.

To prawda. Trzy dni po porażce z Evertonem, Ian Rush ustrzelił hat-tricka w meczu Pucharu Europy przeciwko Benfice, co zapoczątkowało serię 13 zdobytych punktów na 15 możliwych w lidze.

- To pokazuje nasz charakter. Potrafiliśmy powrócić do dobrej formy i wygrać cztery z pięciu spotkań. Zakończyliśmy sezon na drugim miejscu i dotarliśmy do finału Pucharu Europy. Kiepska forma nie trwała długo.

Powtórzenie tego osiągnięcia po pięciu kolejnych meczach bez zwycięstwa byłoby idealnym impulsem, zwłaszcza że Liverpool odebrałby trzy punkty lokalnemu rywalowi. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.

- Bez wątpienia The Reds stoją przed trudnym zadaniem. Jestem skłonny powiedzieć nawet, że Everton jest faworytem. Wygrali ostatni mecz ligowy i mają przewagę w postaci własnego stadionu - uważa Whelan - Musimy jednak podejść do tej potyczki w odpowiedni sposób, bowiem sukces może podnieść nas z kolan.

Wsłuchując się w słowa Whelana, nie można oprzeć się wrażeniu, że wciąż darzy on wyjątkowymi uczuciami klub, który reprezentował 493 razy. Wypadniecie z czołówki czyni go smutnym i zakłopotanym.

Sąd Najwyższy potwierdził wczoraj, że ciemne chmury najprawdopodobniej oddalą się wkrótce znad Anfield. Niektórzy Czerwoni zaczęli nawet wyobrażać sobie Johna W. Henry'ego na konferencji prasowej po wygranej na Goodison.

- Czy nie byłoby to miłe? - pyta Whelan, marząc o tym samym - Pokonanie Evertonu i pojawienie się nowych właścicieli, uczyniłoby poniedziałkowy poranek cudownym. Zbyt dużo czasu minęło od momentu, kiedy po raz ostatni mogliśmy po weekendzie czuć się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

- Opuściłem klub w 1994 roku i zaledwie 16 lat wystarczyło, by zapanował w nim ogromny bałagan. Nie wierzę, że ludzie (Hicks i Gillett) byli przygotowani na pogrążenie nas w takich długach. Możemy być tylko wdzięczni, że koniec jest już bliski.

- Jednak rzeczą, która da nam impuls i skieruje w odpowiednim kierunku będzie niedzielne zwycięstwo. Jesteśmy daleko od optymalnej formy, ale pokonanie Evertonu powinno być pierwszym krokiem naprzód. To nasz nadrzędny cel -podsumował Whelan.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Wspomóżcie małą fankę Liverpoolu  (3)
29.04.2024 22:08, AirCanada, własne
Spięcie, które symbolizuje kryzys Liverpoolu  (7)
29.04.2024 19:16, GiveraTH, The Athletic
Gravenberch: Każdy jest rozczarowany  (0)
29.04.2024 15:21, Margro1399, Liverpoolfc.com
Dirk Kuyt: Anfield pokocha styl Arne Slota  (0)
29.04.2024 14:43, Bartolino, The Athletic
Salah zostanie w klubie na kolejny sezon  (36)
29.04.2024 13:11, BarryAllen, The Athletic
Wszystkie twarze Arne Slota  (19)
29.04.2024 12:56, Zalewsky, własne
Shearer i Wright o decyzji Anthony'ego Taylora  (5)
29.04.2024 11:45, Bajer_LFC98, Liverpool Echo