LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 897

Blood Red: Odciążyć Stevena i Nando


Spośród mnóstwa tematów, które omawiali Liverpoolczycy w ostatnich sezonach jeden powtarzał się niezwykle często. Dotyczy on pytania, czy rzeczywiście na całą efektywność The Reds składa się magiczna gra pewnego angielsko-hiszpańskiego duetu.

Takie sugestie mocno irytowały Rafę Beniteza, który lubił przytaczać przykłady spotkań wygranych przez Liverpool bez udziału Stevena Gerrarda i Fernando Torresa.

Najważniejsze z nich miało oczywiście miejsce we wrześniu 2008 roku, kiedy z El Nino na ławce i kapitanem grającym tylko przez małą część meczu The Reds pokonali Manchester United odrabiając jednobramkową stratę.

Słysząc, że bez tego duetu nie są w stanie zrobić nic specjalnego rozdrażnieni musieli być też pozostali zawodnicy. Mając na boisku Reinę, Mascherano, Benayouna, Alonso i Kuyta nie można powiedzieć, aby jedenastka była naprawdę słaba.

W tym roku jednak zarzuty dotyczące niezbędności Gerrarda i Torresa do zdobywania punktów wydają się bardziej uzasadnione. Wystarczy przejrzeć kilka prostych statystyk.

Liverpool zdobył w 12 meczach Premier League 13 goli. W każdym z nich, oprócz trafienia Ngoga z Arsenalem po podaniu Mascherano, udział mieli Nando lub Stevie.

Wygrana z West Bromem? Torres strzela ze skraju pola karnego. Dwie bramki na Old Trafford? Rzut wolny i karny po faulach na El Nino na bramki zamienia Gerrard. Tydzień później z Sunderlandem? Fernando asystuje przy bramkach Kuyta i Gerrarda, które zapewniły nam remis 2:2. Porażka z Blackpool? Kapitan dośrodkowuje idealnie na głowę Kyrgiakosa, a ten zdobywa jedyną bramkę The Reds w tym meczu. Seria trwa dalej. Zwycięstwo z Blackburn? Znów Steven asystuje Kyrgiakosowi, a Torres strzela zwycięską bramkę. Bolton? Torres podaje piętą do Maxi’ego i trzy punkty jadą na Anfield.

W ostatnich meczach nasz numer 9 strzelał bramki po podaniach Kuyta, Meirelesa i Gerrarda w meczach z Chelsea i Wigan. Nie da się nie zauważyć, że nadszedł czas, aby ktoś zaczął zdejmować odpowiedzialność za wszystko z barków naszych najlepszych graczy.

Oczywiście nie chodzi o narzekanie na to, jaki wpływ mają Steven i Torres na drużynę. Zatrzymanie ich obu w klubie tego lata było ogromnym sukcesem i od pierwszego dnia było widać, jak bardzo Hodgson wyczekuje współpracy z nimi.

Szczególnie Stevie G ma za sobą świetny miesiąc i po jego wyczynie z Napoli nawet Jamie Carragher nie wytrzymał, i nazwał swojego długoletniego kumpla najlepszym zawodnikiem w historii Liverpool Football Club.

Obaj znacząco przewyższyli nadzieję, jakie się w nich pokładało i jeśli w jakiś sposób The Reds doczołgają się w maju do miejsca premiowanego grą w Champions League, niejeden toast będzie musiał zostać wzniesiony za panów z numerami 8 i 9 na koszulkach.

- Tego się właśnie oczekuje od graczy z ich możliwościami – powiedział niedawno Hodgson – Każdy wie, że są międzynarodowymi gwiazdami Premier League. Jeżeli mamy sobie naprawdę dobrze radzić w tym sezonie, potrzebujemy Gerrarda i Torresa na pełnych obrotach. Konieczne są gole Fernando, myślenie i kontrola Stevena. Z Wigan mogliśmy to zobaczyć tylko w krótkich fragmentach, jak wtedy, kiedy wypracowali razem gola. Jednak w poprzednich meczach, z Napoli, Chelsea, Blackburn i Boltonem było to widoczne gołym okiem w znacznie większych dawkach.

Teraz Roy już wie, że do zwycięskiego Liverpoolu potrzebny jest wkład zawodników z każdego miejsca na boisku. Swój postęp musi kontynuować Lucas, strzelając swoje 4-5 goli w sezonie, podobnie jak Meireles.

Joe Cole przyznał, że jego forma spadła od odejścia ze Stamford Bridge, ale jeśli odnajdzie dyspozycję z najlepszych czasów w Chelsea, atak Liverpoolu otrzyma potężne wzmocnienie.

Jeśli piłkarze chcą się dowiedzieć, o ile muszą podnieść poziom swojej gry, wystarczy że spojrzą na dwóch swoich kolegów z szatni. Gerrard i Torres powinni dodawać ofensywie Liverpoolu wspaniałego blasku, a nie odpowiadać za poczynania w ataku od początku, do końca.

Pepe nie jest gotowy na poddanie się

Pepe Reina opuścił we środę szatnię przyjezdnych bardzo szybkim krokiem krokiem i ze złowieszczym błyskiem w oku.

Nic dziwnego. The Reds właśnie stracili dwa punkty, ale zdenerwowanie i zaaferowanie Hiszpana mogło dotyczyć szerszego obrazu. Nietrudno było zobaczyć, że nie spodobały mu się doniesienia medialne wkładające mu w usta słowa o chęci opuszczenia Liverpoolu.

Reina na pewno dużo rozmyślał w ostatnich miesiącach o kierunku, w którym zmierza Liverpool Football Club. Nie mam jednak wątpliwości, że na boisku Pepe był tak samo pewny, oddany i skuteczny jak zawsze. Jego przywiązanie i chęć wykazania się na Merseyside są takie same jak w lecie 2005 roku.

Jeżeli Reina zobaczy w ciągu 12 miesięcy rzeczywisty krok do przodu, wszelkie plotki o możliwym odejściu zwycięzcy Mistrzostw Świata odejdą w zapomnienie.

Kocha Liverpool jako miasto, a jego młoda rodzina wspaniale się tu czuje. Reina rozumie, jakim przywilejem jest gra dla The Reds, ceni wartości i tradycje klubu i bardzo chce odnieść sukces dla kibiców stojących w każdym meczu za jego bramką i uwielbiających go.

Nie ma możliwości, aby odszedł pod wpływem impulsu lub bez naprawdę poważnego powodu.

Dobry dyrektor wykonawczy będzie gwarantem postępu w LFC

W tym tygodniu podrzędna prasa sugerowała, że zatrudnienie przez NESV dodatkowej firmy w celu znalezienia następcy Purslowa oznacza, że amerykańska spółka nie przewidziała wszystkiego decydując się na wykupienie Liverpoolu.

Błędem byłoby jednak nie docenienie wpływu, jaki Spencer Stuart będzie miało na sytuację w klubie z Anfield w najbliższych miesiącach.

Liverpool Football Club jest teraz wielkim, globalnym biznesem, ale także wspaniałym klubem piłkarskim i ktokolwiek zajmie stanowisko dyrektora wykonawczego, musi wykazać się wiedzą o Premier League i zawodnikach. Kluczowe jest po prostu wybranie odpowiedniego człowieka.

Dominick King

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (1)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (4)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (16)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic