LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1077

McAuley: To urodzony zwycięzca


Hughie McAuley został trenerem Stevena Gerrarda gdy ten miał zaledwie osiem lat i od tego czasu patrzył, jak rozkwita w jednego z najlepszych graczy Liverpoolu.

Teraz oboje są bliskimi przyjaciółmi i razem sprawują pieczę nad organizacją obozów piłkarskich pod fundacją Stevena Gerrarda w jego rodzinnym Huyton.

W tym tygodniu McAuley rozmawiał z Liverpoolfc.com o sześćsetnym występie Steviego dla the Reds, oraz wspominał niesamowitą podróż, jaką przebył Gerrard, poczynając od gwiazdy akademii a stając się legendą Liverpoolu.

Hughie, kiedy pierwszy raz spotkałeś Stevena Gerrarda?

Po raz pierwszy ujrzałem go na oczy gdy miał osiem lat, gdy przybył na boiska Vernon Sangster. Grał wtedy dla swojej lokalnej drużyny juniorskiej Whiston. Stevie został nam zarekomendowany. Był małym chłopcem o blond włosach, który od momentu, gdy ujrzało się go na boisku, dawał do zrozumienia ‘wow, to jest to’

Jakie szczególne cechy posiadał już w tak młodym wieku?

Od razu można było zobaczyć, że był liderem na boisku. Umiejętności dowódcze mogą być ukazane na kilka sposobów. Jedni potrafią mówić, inni dawać przykład; a Steven w tak młodym wieku posiadał obie te cechy. Dawał celne wskazówki kolegom z drużyny, co dawało efekty – i to samo dzieje się po dzień dzisiejszy. Te cechy są u niego nadal widoczne. To urodzony zwycięzca. Miał duży wpływ na grę poprzez swój stosunek do partnerów, zaznaczając przy tym swoją pozycję– to było w 1988.

Czy miałeś jakiekolwiek wątpliwości, że Steven może dać to samo Liverpoolowi?

Nawet przez chwilę w to nie wątpiliśmy. Naszym celem od początku było zapewnienie mu warunków i danie szansy w klubie, by mógł rozpocząć wspaniałą karierę. Był taki okres, że przechodził przez masę kontuzji. Ostatecznie pokonał wszystkie przeciwności losu. Chciał grać, pragnął by występować dla Liverpool Football Club. Był czerwony, chciał dołączyć do klubu i nic nie mogło mu w tym przeszkodzić. Posiadał mentalność zwycięzcy, która jest niezbędna, by stać się podstawowym graczem Liverpoolu.

Istnieje bardzo dobrze wszystkim znana historia, kiedy Steven podczas gry na podwórku przebił sobie palec widłami. Czy pracownicy Akademii mocno się tym przejęli?

Byliśmy bardzo zmartwieni, ponieważ dopiero co dołączył do klubu. Steve Heighway natychmiast ocenił sytuację. Jego rodzice oczekiwali od nas jakiejś porady. Heighway od razu powiedział, że nie zgadzają się na amputację. Postąpili słusznie dla niego. To był straszny szok dla kogoś w tak młodym wieku, ale znaliśmy jego potencjał.

Stevie od zawsze był motorem napędowym środka pola?

Dla mnie jak najbardziej. Od zawsze był graczem, który lubi posiadać piłkę, rozgrywać ją do przodu, uderzyć na bramkę, bądź kreować sytuacje. Zawsze był dynamiczny. Podczas sparingów dostawał okazje do tego, by spróbować gry zarówno jako defensywny gracz, oraz w ataku. Ale Steven to piłkarz kompletny i może grać absolutnie wszędzie. Z jego punktu widzenia, pozycja środkowego pomocnika jest o wiele lepsza, gdyż lubi być przy piłce oraz kontrolować grę.

Czy Steven posiadał jakieś słabe punkty? Nad czym trzeba było pracować?

Gdy był młodszy, czuliśmy, że może być zbyt agresywny w odbiorach. Odbierał piłkę bezwzględnie, czasem raniąc przy tym przeciwników, co mogło skutkować tym, że przy takiej ilości ataków w końcu i jemu może się coś stać. Myślę, że od tego czasu bardzo złagodniał, jednocześnie nadal siejąc zamęt, oraz zna ryzyko, jakie niesie za sobą kontuzja. Wtedy był zdesperowany by wygrać pojedynek, czasem ładując się w sytuacje, w których powinien był odpuścić. Ale on po prostu taki jest. Jak tylko dostał się do wyjściowej jedenastki, szybko nauczył się, jak należy grać.

Nie ukończył akademii Lilleshall. Jak to na niego wpłynęło?

Był tym bardzo rozgoryczony, patrząc na ten szczególny czas z rozczarowaniem. Z naszego punktu widzenia oznaczało to, że możemy z nim pracować. Szczególnie zachwycony był Steve Heighway oraz Dave Shannon. Również cieszyłem się mając go u nas na dwa lata zamiast w Lilleshall. Byliśmy niesamowicie zaborczy o naszych graczy, w szczególności tych pokroju Stevena.

Powiedz nam, dzięki czemu Steven był obecny, gdy Liverpool triumfował w finale FA Youth Cup w 1996

Zaangażowaliśmy się w FA Youth Cup i Steve Heighway stwierdził, że to wyśmienita okazja, by wyróżniająca się młodzież nabrała doświadczenia będąc obecna jako część całego wydarzenia. Pojechaliśmy do Hiszpanii i wygraliśmy turniej w St Sebastian biorąc ze sobą Stevena i Michaela Owena. Wzięliśmy ich, by zaczerpnęli doświadczenia przebywając ze starszymi graczami oraz by nauczyć ich, jak poradzić sobie, gdy nadejdzie czas by reprezentować klub. Spodobało im się to. Zabraliśmy ich do Melwood oraz na finały pucharu. Nadal pamiętam drogę przez Wembley Way oraz moją żonę, Marię, trzymającą Stevena za rękę. Była przerażona na myśl, że mógłby się zgubić, gdyż mając 13 czy 14 lat nadal był malutki. Wiedzieliśmy jak zapalony był do tego, by przyjechać i wspierać Liverpool. Wyobraźcie sobie, tysiące ludzi maszerujących przez Wembley Way; to mogło być przerażające dla młodziaka. A po środku tego wszystkiego maszerujący Steven. Moja żona momentalnie złapała go za rękę, przyciągając do siebie, by być pewną, że go nie zgubimy.

Widziałeś wielu graczy przedzierających się przez Akademię, ale jeśli chodzi o Stevena, czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie go wznoszącego puchar dla Liverpoolu?

Kiedy pracujesz z młodymi zawodnikami, pracujesz ciężko z każdym w Akademii najlepiej jak potrafisz, by pomóc im stawać się coraz lepszymi. Zawsze widziało się kilku, którzy mieliby szansę dostania się do drużyny rezerw, a przy sprzyjających okolicznościach, dostania szansy gry w pierwszej drużynie. Takich jak Steven, Michael Owen, Jamie Carragher czy Robbie. Fowler. Oczy Stevena podczas meczu finałowego mówiły same za siebie, „chcę tam być”. Lecz nawet bez tego wiedzieliśmy, że pewnego dnia chciałby się znaleźć na boisku, stać się częścią tego wszystkiego. I dzięki Bogu udało mu się.

Jak trudna była droga z młodzieżówki do drużyny rezerw a następnie pierwszego składu?

Steven nie grał zbyt wielu meczy w drużynie rezerw ze względu na kontuzje. Grał głównie dla akademii. Pamiętam mecz U-19 przeciwko Tottenhamowi. Grali tam tacy jak Peter Crouch. Nie minęło kilka tygodni, gdy pojawił się w Melwood i stał częścią planu Gerarda Houlliera i Phila Thompsona. Zobaczyli w nim niesamowity talent. Diament, który wymagał oszlifowania. To był idealny moment dla niego by opuścić Akademię i przenieść się do Melwood, by grać dla pierwszej drużyny.

Byliście bardzo dumni gdy stawiał pierwsze kroki w pierwszej drużynie?

Byliśmy niesamowicie dumni, zresztą tak jak z innych przed Stevenem. To był lokalny chłopak, zdeterminowany by grać dla Liverpoolu, spełniający właśnie swoje marzenia. Jako młodziak musiał przejść przez wiele trudności, ale podołał dzięki swojej pasji do gry. Steven nigdy nie spoczywa na laurach, gra każdy kolejny mecz i walczy do końca jak zawsze ze względu na szacunek do klubu oraz kibiców. Wie dokładnie, ile dla Liverpoolu znaczy sukces, którego częścią pragnął być od zawsze.

600 meczy dla Liverpoolu – to jest osiągniecie…

Pojawił się w klubie gdy miał 8 lat, czyli spędził tu już 24 lata. Spędził ten czas ze wspaniałymi ludźmi, których wspierał ze wzajemnością. Według mnie był świetnym przykładem dla młodych graczy w Merseyside i wizytówką Akademii. Jego osiągnięcia są znane wszystkim. Powiedzmy sobie szczerze, gracze tego kalibru nie przewijają się często. To gracz światowej klasy, posiadający niesamowite zdolności. Sen, którym Steven żył, jest tutaj dla innych dzieciaków aby mogli to wykorzystać.

A co z Waszymi relacjami ze Stevenem? Nadal jesteście blisko?

Tak. Nadal się spotykamy, wychodzimy na kawę. Zrobiliśmy razem wiele dla jego fundacji, z czego jestem naprawdę zadowolony. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi poza boiskiem. Rozmawiając o drużynie, widzę, jak nadal jest zdeterminowany, zupełnie jak kiedyś. Zawsze będę go wspierał. A on nada będzie szedł naprzód.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Zubol89 08.11.2012 21:03 #
Trzeba oddać trenerom takim McAuley naprawdę sporo. Potrafili sprawić, że złota generacja wychowanków Liverpoolu nie spaliła się podczas pierwszych kontaktów z seniorską piłką.

Pozostałe aktualności

Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (5)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com
Jaros z Pucharem Austrii  (1)
02.05.2024 13:27, Ad9am_, liverpoolfc.com
Wieść, na którą John W. Henry czeka od lat  (5)
02.05.2024 10:54, Bartolino, Liverpool Echo
Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo