AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1459

Globalna rodzina LFC: Rosja


Liverpool ma już swoje oficjalne konto na VK – najpopularniejszym portalu społecznościowym w Rosji, czas więc poznać bliżej tamtejszych kibiców, odwiedzając Petersburg.

Iwan Potapow miał trzynaście lat, kiedy pierwszy raz zobaczył transmisję meczu the Reds w telewizji. Był to finał Pucharu Anglii z 1996 roku, który wygrał ostatecznie Manchester United, jednak to ekipie z Merseyside przybył nowy kibic. Oto jego historia…

Imię: Iwan Potapow

Wiek: 30 lat

Miasto/kraj: Petersburg, Rosja

Zawód: dziennikarz, tłumacz

Dlaczego właśnie Liverpool?

Moi rodzice byli wielkimi zwolennikami wszystkiego, co irlandzkie i brytyjskie, a ja jako dziecko uwielbiałem Beatlesów. O Liverpoolu mówiono, iż jest najbardziej irlandzkim miastem w Anglii i na dodatek stamtąd pochodzili moi muzyczni idole, lepiej trafić nie mogłem. Jest tam też Everton, ale panowie w czerwonych trykotach mają fajniejszą nazwę.

Jakie jest twoje pierwsze kibicowskie wspomnienie?

Debiut zaliczyłem oglądając finał Pucharu Anglii w 1996 roku, kiedy Ian Rush wchodził z ławki. Wtedy kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak świetnym zawodnikiem był.

Jak kiedyś Rosjanie zdobywali najświeższe informacje o angielskiej piłce?

Jeszcze w ZSRR wydawana była brytyjska gazeta propagująca socjalistyczne poglądy – „Morning Star” i magazyn „Mecz”.

Pojawiały się jakieś trudności w dostępie do newsów lub transmisji meczów?

Oczywiście, przez żelazną kurtynę nie przedostawało się nic, włącznie z wiadomościami sportowymi, aż do wczesnych lat dziewięćdziesiątych, a od tego czasu musiało upłynąć kilka kolejnych lat, abyśmy mieli dostęp do oglądania futbolu na żywo.

Kto był twoim pierwszym idolem futbolowym?

Robbie Fowler. Byłem dzieciakiem, kiedy on w bardzo młodym wieku przebojem wszedł do pierwszego zespołu i zrobił ogromną różnicę. Zakochałem się wtedy w jego umiejętnościach i podziwiam go do dziś!

Co wspominasz najmilej jako fan Liverpoolu?

Większość moich wyjazdów na mecze jest czymś niezapomnianym, ale widok Johna Arne Riise strzelającego zwycięską bramkę Barcelonie był po prostu wspaniały. Garstka kibiców the Reds zagłuszyła wtedy dziewięćdziesiąt tysięcy Katalończyków.

A najgorzej?

Ciężkie pytanie, ale wskażę chyba „wielki szwindel”, czyli czas, kiedy klub był w złych rękach.

Kto jest twoim ulubionym trenerem wszech czasów?

Niestety nie dane było mi podziwiać w akcji Billa Shankly’ego, a w czasach Boba Paisleya i Kenny’ego Dalglisha byłem dzieckiem. Zostaje mi Rafa Benítez, w mojej opinii nie tylko genialny trener, ale też dobry człowiek.

Byłeś kiedyś na Anfield?

Tak. Jest tam fantastycznie nawet podczas nudnych meczów.

Gdzie byłeś podczas cudu w Stambule?

Przegapiłem okazję oglądania go na żywo i sam byłem sobie winien, więc pozostało mi tylko zasiąść do meczu w domu, z żoną. Pamiętam, że powiedziałem jej w przerwie, iż musimy szybko coś strzelić, żeby mieć jakiekolwiek szanse. Po trzeciej bramce chciałem kolejnej. Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z tego, co działo się po ostatnim gwizdku sędziego, ale to musiała być najszczęśliwsza noc w moim życiu. Nie spałem do rana, wysyłając smsy do moich znajomych, którzy wiedzieli, że kibicuję LFC. To były piękne czasy…

Tam, skąd pochodzisz, działa jakaś baza kibiców the Reds?

Tak, i to ogromna. Żeby obejrzeć mecz z FC Homel zebrali się chyba fani z całego terenu byłego Związku Radzieckiego!

Którą z drużyn uznajecie za naszego największego rywala?

Zależy. Manchester United i Everton uznawane są za naszych wrogów numer jeden przez starszych fanatyków, ale młodsi kibice, którzy zaczęli swoją przygodę dzięki Stambułowi, powiedzą, że Everton został wyparty z tego grona przez Chelsea.

Jakie strony internetowe odwiedzasz, by dowiedzieć się czegoś o klubie?

Mamy kilka rosyjskich witryn, sporo profili na VK. Lubię LiverBird.ru, naszą oficjalną stronę i internetową wersję Liverpool Echo. A jest jeszcze Twitter i RAWK.

Masz swoich lokalnych ulubieńców?

W dzieciństwie lubiłem Zenit, ale to było setki lat temu. Ironią losu jest fakt, że teraz wydają na transfery więcej, niż Liverpool i regularnie grają w Lidze Mistrzów. Wierzcie lub nie, ale nie jestem zazdrosny.

Kto jest twoim ulubionym piłkarzem z obecnie grających?

Ciężka sprawa… Dirk Kuyt był moim pupilem do czasu, kiedy odszedł. Tak samo Carragher, pierwszy zawodnik, którego awansu z rezerw do podstawowej drużyny byłem świadkiem. Teraz najbardziej lubię Lucasa, spodobał mi się już od pierwszych dni w klubie. Ma za sobą ciężki okres, ale ja od zawsze wiedziałem, że to mentalny zwycięzca i o wiele lepszy gracz, niż się ludziom wydaje. Mam wrażenie, że zaraził się silną osobowością Carry, bo obaj są zawodnikami dającymi z siebie wszystko na boisku i za to ich kocham.

Jeśli mógłbyś spotkać kogokolwiek związanego z Liverpoolem teraz lub w przeszłości, kto by to był?

Robbie Fowler, mój idol. Przyjemnie byłoby też powspominać stare, dobre czasy z Rafą. Dobrze znam naszą historię, chętnie pogawędziłbym więc z takimi tuzami futbolu, jak Ian Callaghan, Roger Hunt, Gerry Byrne, Ronnie Moran, Brian Hall, Peter Thompson, Steve Heighway, Alan Kennedy, Kenny Dalglish, Ian Rush… I wielu innych.

Co sprawia, że jesteś dumny z bycia kibicem LFC?

Mnóstwo rzeczy. Kiedyś przede wszystkim lokalizacja, później zdobywane trofea, historia, atmosfera na meczach, wspaniałe noce, które przeżywałem dzięki futbolowym uniesieniom, i najważniejsze – ludzie, których zrzesza wspólna pasja. Dzięki Liverpoolowi poznałem wiele nowych osób. Część z nich, głównie z Anglii, stała się moimi przyjaciółmi. To oddani fanatycy, a ja jestem dumny z bycia jednym z nich. Należy jeszcze wspomnieć o godności i postępowaniu rodzin, które ucierpiały z powodu katastrofy w Hillsborough i teraz dążą do prawdy i sprawiedliwości.

Na zakończenie powiedz nam, co znaczy dla ciebie „the Liverpool way”?

To skomplikowane pytanie. Nie jestem pewien, czy sam znam na nie odpowiedź. Zawiera się w tym wiele aspektów – sposób, w jaki rozwiązuje się wszystkie problemy w klubie, tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie… Najważniejsze jest jedno. Liverpool FC to jedyna instytucja, w której kibice są, byli i zawsze będą jej częścią. Mam nadzieję, że nasi fani nigdy nie będą postrzegani jako tak zwane „pikniki”. Jesteśmy jedną wielką rodziną.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

Arvedui 14.08.2013 20:37 #
Wszedłem sobie na tę LiverBird.ru, którą pan Iwan nam tu proponuje. Jak na kraj, który ma 140 milionów obywateli, to "fansite", który publikuje 3 posty na dobę jakoś d*** nie urywa.

Pozostałe aktualności

Fantastyczny comeback ekipy rezerw  (1)
05.05.2024 21:13, AirCanada, liverpoolfc.com
Elliott: Uwielbiam strzelać gole na Anfield  (2)
05.05.2024 21:06, AirCanada, liverpoolfc.com
Statystyki  (0)
05.05.2024 19:56, Zalewsky, SofaScore
Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (9)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com