LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1261

Trzy kropki: Mecz z Man United


Taktyczne roszady, obezwładniająca nieskuteczność, nieciekawa sytuacja w tabeli… Dzień po meczu z United te tematy spędzają nam sen z oczu, więc w Trzech kropkach postanowiliśmy się z nimi zmierzyć. Gorąco zachęcamy do zapoznania się z dzisiejszymi opiniami Kinia25LFC, PiotrkaB i Rafa.

– O ogólnym przebiegu meczu… (PiotrekB)

Już po zobaczeniu wyjściowego składu Rodgersa wielu kibiców łapało się za głowy. Jones w bramce? Henderson jako prawy defensor? Johnson jako jeden z trójki środkowych obrońców? Czy to wszystko może się dobrze skończyć? Nieoczekiwanie pierwsze minuty meczu wydawały się mówić, że tak. Liverpool odważnie rzucił się do ataku, a fani przecierali oczy ze zdumienia – takiej płynności w grze nie widzieli od długich miesięcy. Niestety, w 12. minucie Valencia ośmieszył Allena jak dziecko, a odpuszczony przez Coutinho Rooney nie miał najmniejszych problemów ze skierowaniem piłki do siatki. The Reds zostali szybko skarceni, ale nie zamierzali się poddawać. Niestety kolejne akcje przynosiły tylko frustrację, nawet po wypracowaniu dobrych sytuacji zawodziło wykończenie – brylował w tym zwłaszcza Sterling. Pięć minut przed przerwą dośrodkowanie z lewego skrzydła bezwzględnie wykorzystał Mata. Sędzia nie zauważył w tej sytuacji metrowego spalonego, ale trzeba też zauważyć fatalne zachowanie naszej obrony ze Škrtelem i Allenem na czele. W przerwie Rodgers zastąpił nieźle spisującego się Lallanę Balotellim. Włoch, mimo dość dobrej postawy dołożył ogromną cegiełkę do festiwalu zmarnowanych sytuacji. Tymczasem defensywa po raz kolejny pokazała kompletne zaćmienie umysłu, w kuriozalny sposób pozwalając van Persiemu strzelić do pustej bramki. Przegrana z United pokazuje, jaki ogromny dystans dzieli Liverpool od ligowej czołówki.

– O małej rewolucji taktycznej… (Kinio25LFC)

Co zrobić, jeśli wiesz, że tylko jeden, góra dwóch graczy z bloku defensywy wie, o co w tym sporcie chodzi? Spróbować przenieść część z ich zadań na całkiem dobrze poczynającą sobie drugą linię. Najpewniej z takiego właśnie założenia wyszedł Brendan Rodgers, przy okazji obdarzając swoim pomysłem także i formację ofensywną, gdzie na szpicy zobaczyliśmy nominalnego skrzydłowego, podczas gdy we wspomnianych już „tyłach”, ambitnie udzielał się Jordan Henderson. Przed spotkaniem myślałem, że wychodząc w formacji 3-4-3 pokazujemy charakter, że to pokerowe zagranie. Po ostatnim gwizdku skłaniam się raczej ku temu, że był to kolejny akord rozpaczy, choć oddam naszej drugiej linii, że zwłaszcza za sprawą Coutinho i Lallany, poczynała sobie bardzo dobrze. Zawsze jednak brakowało przysłowiowej kropki nad „i”.

– O grze z nieco większym animuszem… (Raf)

Trzeba przyznać, że tym razem „walka o wynik” nie zakończyła się na przedmeczowych zapowiedziach piłkarzy. Ambitniejsza postawa znalazła swoje odzwierciedlenie w stylu gry the Reds. Przede wszystkim zawodnicy połączyli agresję z bardziej skoordynowanym pressingiem, dzięki czemu gracze United często rozgrywali piłkę na pograniczu straty. W atakach z kolei podopieczni Rodgersa w końcu przestali grać dramatycznie przewidywalnie, dzięki dołożeniu do większej odwagi, przydatnej od czasu do czasu w życiu, umiejętności myślenia. Tym samym podskoczyła liczba wykreowanych szans i nie kłuje już tak w oczy statystyka strzałów. Problem leży jednak w tym, o czym ostatnio wspomniał Brendan – cała zabawa z budowaniem ekipy zaczyna się od nowa. Tak więc lepszy styl nie przełożył się na rezultat. Niestety, jeśli ten zespół nie przejdzie radykalniejszej przemiany, frustrację spowodowaną brakiem stwarzanych sytuacji bramkowych, zastąpimy problemem ich frajerskiego niewykorzystywania.

– O dramatycznym kontraście, gdy idzie o skuteczność… (Kinio25LFC)

Jest sytuacją zgoła zabawną, gdy gospodarz oddaje raptem kilka strzałów na naszą bramkę i niemal wszystkie znajdują drogę do siatki. W tym samym czasie, Liverpool nakładami sił Lallany, Sterlinga i notującego całkiem niezły come-back, Balotellego, obija bramkarza United, poprzeczkę i wszystko wokół. Oczywiście, nikt nie odbiera hiszpańskiemu golkiperowi garści dobrych interwencji, jednak umówmy się, że od piłkarzy którzy poprzedni sezon zakończyli na drugim miejscu w lidze powinno się wymagać aby chociaż jedna z tych akcji, jakie sobie wypracowaliśmy, zakończyła się golem. Wydaje się że przesądziło samolubstwo, pech, De Gea i brak pewności siebie. No, i jeszcze „w pakiecie” brak Sturridge’a. Ale przecież nie mieliśmy być klubem jednego zawodnika, prawda?

– O ugrzęźnięciu w ligowym „peletonie”… (PiotrekB)

Poprzedni sezon rozbudził apetyty kibiców, którzy wierzyli, że zespół Rodgersa podejmie poważną walkę o Top 4, jednak po rozczarowującej serii słabych spotkań Liverpool zajmuje dopiero 10. miejsce w tabeli Premier League, siedem punktów od miejsca premiowanego udziałem w Lidze Mistrzów. Jeśli Everton wygra dziś z QPR, the Reds spadną o kolejną lokatę. Miarą regresu Liverpoolu jest fakt, że nawet za najczarniejszych czasów Hodgsona osiągał lepsze wyniki – po 16 meczach zgromadził wówczas 22 punkty, o jeden więcej niż teraz. Tyle samo zdobył Rodgers w swoim pierwszym sezonie za sterami the Reds, jednak wtedy ratował go ciągły postęp. Drużyna stale się rozwijała, by ostatecznie otrzeć się o mistrzostwo Anglii. Najważniejszym elementem był jej ofensywny styl, dosłownie skręcający karki boiskowym rywalom. Liverpoolowi nie można było odmówić charakteru, walki o każdą piłkę. To właśnie tego brakuje najbardziej pogrążonemu w przeciętności zespołowi z Merseyside. O ile w pierwszej kampanii Rodgersa miejsce w tabeli wydawało się o wiele za niskie w porównaniu z tym, co reprezentowała sobą tamta drużyna, tak obecna pozycja doskonale odzwierciedla słabą i niespójną postawę the Reds. To nie przypadek, że zespoły takie jak West Ham, Southampton czy nawet Swansea są w tabeli nad Liverpoolem – za ich grą stoi konkretny pomysł oraz własny styl.

– O szansie na rehabilitację lub pogłębienie klęski… (Raf)

Mecz z Bournemouth na ich terenie na pewno nie będzie łatwą przeprawą. Najlepsza obecnie ekipa Championship, zapewne mocno celuje w finał. Z kolei motywacja piłkarzy Liverpoolu jest ogromną zagadką. Albo podtrzymają nastawienie z meczu Czerwonymi Diabłami, albo po opadnięciu kurzu z prestiżowego pojedynku będą kompletnie bezpłciowi. Mówiąc o szansie na rehabilitację, trzeba wskazać, że jest to szansa na odbicie się dla samych piłkarzy. Rodgersa na pewno mecze pucharowe nie uratują, jeśli wyniki w lidze nie zmienią się w cudowny sposób. A na te nasza dotychczasowa postawa w Capital One Cup nie miała dotychczas większego wpływu.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (7)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (1)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com