LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 893

Posezonowe oceny wg LFC.pl – cz. 4


Sezon 2014/2015 już od jakiegoś czasu za nami, kampania nie potoczyła się tak, jakbyśmy sobie mogli tego wymarzyć. Redaktorzy LFC.pl postanowili ocenić poczynania boiskowe naszych podopiecznych w tym pełnym rozczarowań sezonie. Zapraszam na czwartą i zarazem ostatnią część posezonowych ocen według LFC.pl!

WYJŚCIOWA XI:

Brad Jones (5 spotkań) – 3

Prawdziwy „szach mat” Rodgersa. Ku zdziwieniu wszystkich kibiców zastąpił Mignoleta w arcyważnych meczach z United i Arsenalem. Jednak dał ciała na całej linii bramkowej. Przez lata spędzone na ławce rezerwowych i brak praktyki, zapewne próbował opanować alternatywne techniki obrony strzałów. Niestety strzał Rooneya udowodnił, że zdolności telepatii i wyczuwania intencji napastnika za pomocą wewnętrznej Ki wymagają u niego znacznej poprawy. Trzeba jednak mu oddać, że przynajmniej był kreatywny i stawiał na różnorodność wpadek. Jak w spotkaniach z Bournemouth i Kanonierami, gdzie jego odpowiedzią na wspomnianą paradę w ciemno była tym razem zbyt pasywna postawa w bramce. Jedynie w pucharowym starciu ze Swansea, mógł się odpowiednio odprężyć i pomyśleć chociażby o swojej umiarkowanie optymistycznej perspektywie finansowej w związku z wygasającym kontraktem, a wraz z nią o ostatniej analizie The Economists, pt. „model krótkoterminowych inwestycji na przykładzie przeszczepu włosów Wayne’a Rooneya”. Wspomniany stan refleksji mógł dać jakiś efekt, bo poskutkował pierwszą udaną obroną groźnego strzału od lat. Co tu dużo mówić – niezależnie czy jego następcą byłby Ádám Bogdán czy Kowalski Bogdan – gorzej na pewno nie będzie.

Glen Johnson (28 spotkań) – 3,5

Na 28 występów zagrał raptem dwa dobre mecze, gdzie szczególnie wyróżnił się ofiarną dobitką ze Stoke. Reszta spotkań to jednak brawurowa opowieść o człowieku, który poszedł studiować i podobnie, jak to mają w zwyczaju robić studenci polskiej polibudy – szybko postanowił pieprzyć to wszystko i zostać ninją. Był to jednak shuriken obusieczny, ponieważ jego sztuka maskowania się osiągnęła tak nieludzki poziom, że był wręcz niemożliwy do zlokalizowania na murawie przez pełne 90 minut. Niestety czasy, w których kibice the Reds chcieli go przekwalifikowywać na skrzydłowego bezpowrotnie minęły. Statyczny i bezproduktywny w ofensywie Anglik w połączeniu z tradycyjnymi błędami w obronie i brakiem chęci do gry, stał się stałym uczestnikiem wszelkich wariacji epitetów złośliwych fanów. Anonimowy i na swój sposób tragiczny koniec kariery w Liverpoolu. No cóż, taki już los prawdziwego ninja.

Steven Gerrard (41 spotkań) – 5

Miniona kampania ikony Liverpoolu nie należała do szczególnie udanych i słusznie panuje przekonanie, że nasz kapitan zakończył karierę w ukochanym klubie o sezon za późno. Nie chodzi tu wyłącznie o dobro klubu, ale i samego Steviego G. Mecze ze Stoke i Crystal Palace były niegodnym pożegnaniem legendy the Reds. Ostatnie spotkania z odwiecznymi rywalami, gdzie cały mecz z Evertonem Gerrard sobie przespacerował, a z United przespacerował się nawet po stopie Andera Herrery, za co wyleciał po 38 sekundach, również pozostawiają duży niesmak. Trzeba jednak dodać, że przynajmniej w liczbie strzelonych goli nie zszedł poniżej pewnego poziomu i zdobył ich najwięcej z całej drużyny (13 we wszystkich rozgrywkach). Miał też swoje momenty, w których mogliśmy sobie przypomnieć o jego klasie, jak: karny w ostatniej minucie meczu z Ludogorcem, perfekcyjne rzuty wolne z the Toffees, Basel i Wimbledonem, czy rewelacyjne bramki głową z the Dons i Chelsea. Nie zmienia to jednak faktu, że Stevie niewiele mógł zaoferować zespołowi poza golami z lub po stałych fragmentach gry. Wystarczy wspomnieć, że przez cały sezon zaliczył w lidze tylko jedną asystę. Raziła jego bierność w defensywie i ofensywie. Jego pojedyncze, klasowe przerzuty nie mogły przysłonić prawdy o zbyt częstym hamowaniu kolegów w kreowaniu akcji. Nie sprawdził się kompletnie jako defensywny pomocnik, za co jednak nie ponosi pełnej odpowiedzialności. Niska nota wynika natomiast z prostej przyczyny – mam za duży szacunek do kariery naszego kapitana, żeby sztucznie mu podwyższać ocenę ze względu na całokształt twórczości. Niech jego osiągnięcia przemówią same za siebie.

Jordan Williams (1 spotkanie) – Bez oceny

Zagrał zaledwie w jednym spotkaniu, dlatego noty nie dostanie, ale warto coś wspomnieć o jego występie. Otóż pojawił się w końcówce drugiej połowy słynnego starcia z Middlesbrough, zmieniając świetnego Rossitera i trzeba przyznać, że zrobił swoje. Strzelił nawet karnego w niekończącym się konkursie jedenastek, po którym każdy, kto powiedział, że jest to czysta loteria, zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Philippe Coutinho (52 spotkania) – 8

Zawodnik, który stoi u progu wielkiej kariery, ale chimeryczność wyraźnie zatrzaskuje mu jeszcze drzwi przed nosem. Nadal brakuje mu konsekwencji i regularności w grze na najwyższym poziomie, jednak jako jeden z nielicznych nie stracił na jakości po odejściu Suáreza. Nie wiem czy zasłużył na obecność w jedenastce sezonu Premier League, ale trzeba przyznać, że coraz sprawniej wykorzystuje na boisku swoje niebywałe umiejętności techniczne. Mimo, że w pierwszej części sezonu grał nierówno, od wejścia z ławki w meczu z QPR w październiku był chyba jedynym graczem, który trzymał poziom w tamtym kiepskim dla the Reds czasie. Niestety poza wspomnianym okresem, potrafił całkowicie przepadać na boisku. Druga odsłona kampanii to już osobna historia, gdzie Brazylijczyk był głównym bohaterem imponującego marszu Liverpoolu po Top 4. Jego strzały z Southampton i City były kosmiczne, a pasja jak biła po strzelonych golach urzekająca. Wielki talent i jeszcze większe serce do gry. Równiejszy w przekroju całego sezonu był Henderson, ale prawda jest taka, że poziom umiejętności i potencjał Philippe są dla Anglika osiągalne co najwyżej w Fifie.

Raheem Sterling (52 spotkania) – 7

Były momenty, kiedy młody Anglik był motorem napędowym każdej akcji ofensywnej the Reds. Szczególnie na początku sezonu, kiedy praktycznie każda sytuacja w ataku była oparta na jego szybkości i dryblingu. Nawet na późniejszym etapie, kiedy cała ekipa wyraźnie obniżyła loty, starał się ciągnąć całą grę. Statystycznie jest w czołówce zespołu niemal w każdym ofensywnym aspekcie: najwięcej wykreowanych szans w lidze (75), najwięcej kluczowych podań (68), drugie miejsce w udanych dryblingach (103), drugie miejsce w strzelonych bramkach i asystach (po 7 w obu statystykach). Wyraźnie brakowało mu jednak obecności napastnika z prawdziwego zdarzenia, który skupiłby na sobie część uwagi obrońców i mógł kończyć akcje. Na szpicy potrafił niejednokrotnie świetnie ruszyć do piłki, by zaraz zmarnować setkę. Na skrzydle potrafił w pewnym momencie uczynić swój największy atut, jakim jest drybling, przekleństwem całej ekipy, gdy nieustannie spowalniał akcje i pozwalał na ponowną organizację przeciwnikom. Był to – podobnie jak u Coutinho – dość nierówny sezon, który potwierdził jego potencjał, ale z całą pewnością nie klasę piłkarską. Genialnej bramce z Chelsea, można przeciwstawić nieskuteczność z United; cechy przywódcze ze spotkania Bournemouth, cechom zagubionego dzieciaka z pierwszego starcia z Basel. W końcówce sezonu było widać już kompletny brak zaangażowania, spowodowany nierozwiązaną sprawą kontraktu. Dlatego, mimo ogólnie pozytywnego wpływu na grę zespołu oraz mając z tyłu głowy rzucanie młodym skrzydłowym po niekoniecznie szczęśliwych dla niego pozycjach, nie zasługuje na więcej.

Daniel Sturridge (18 spotkań) – 4,5

Niestety sezon 2014/2015 był dla naszego napastnika totalną katastrofą. Seria kontuzji, których doznał Anglik kompletnie podcięła mu skrzydła. Tak naprawdę nie miał szans na zdobycie lepszej oceny. Miał niezły początek kampanii, gdzie stopniowo wywierał coraz większy wpływ na całą ekipę Czerwonych. Gol z Southampton czy asysta z City, a później efektowny występ z Tottenhamem dały nadzieję na to, że można żyć bez Suáreza. Niestety wkrótce okazało się, że duet SaS przerodził się co najwyżej w parę taneczną z Moreno. Niestety poza przerwą na chwilę chwały w meczu z West Hamem, reszta sezonu to pasmo piętrzących się nieszczęść, przeplatanych wycieczkami do LA.

Brendan Rodgers – 3,5

Żeby zrozumieć tak surową notę, trzeba sobie w tym natłoku wymówek i okoliczności niezależnych od menedżera odpowiedzieć na jedno pytanie. Co zrobił Brendan Rodgers, żeby koncepcja the Reds nie upadła wraz z odejściem Suáreza? W moim odczuciu niewiele. Plan sprowadzenia Lallany i postawienia na Sturridge’a kompletnie nie uwzględniał problemów zdrowotnych obu zawodników. Do tego należy dodać szereg błędów. Trzymanie na siłę Gerrarda na pozycji defensywnego pomocnika, utrudniło odpowiednią organizację obrony i skazało legendę na doświadczanie kolejnych upokorzeń. Zmiana w bramce może i przyniosła efekt w postaci powrotu do żywych Mignoleta, ale była zarazem naszym gwoździem do trumny, przyszykowanej przez dwóch starszych panów. Jednego – który wbijał go na Anfield, drugiego – który sam zaliczył gwoździa na klubowej imprezie. Nawet manewry ze zmianą pozycji graczy, z których przecież Rodgers słynął, w dalszej perspektywie nie przyniosły większych efektów. Plus w postaci udanej zmiany formacji to zdecydowanie za mało na jakąś rozsądną ocenę, ponieważ cała reszta to bajki na konferencjach i horror na murawie.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (6)

Rewo92 16.06.2015 17:13 #
Rzeczowo przy piłkarzach, bez pardonu przy parodystach, goodjob.
szalony 16.06.2015 17:52 #
raf za opis GLena masz u mnie duże piwo
oceny dobre
maz78 16.06.2015 19:53 #
Sturridge-4.5 Gerrard-5
krzysiek545 16.06.2015 23:43 #
Wszystko ok tylko nie rozumiem dlaczego Brad J. dostal wg. Jakąkolwiek notę skoro Enrique rozegral 9 meczy i nie został oceniony a Jones rozegral tylko 5 meczy. Tak wiem kontuzja kolana. Nasz zastepca Belga nie popisal sie, wrecz przeciwnie. Ale czego mozna oczekiwac od bramkarza ktory ma taka a nie inna pozycje w klubie ?

Jetzu 17.06.2015 00:14 #
krzysiek545 - Każdy z nas indywidualnie podchodził do tych kwestii. Ja postanowiłem nie oceniać Enrique bo szczerze mówiąc poza spotkaniem z Basel nie pamiętam jakiegokolwiek jego meczu i ciężko mi powiedzieć czy był w tych meczach słaby czy bardzo słaby czy Lovren. Jones za to grał mało ale no zapadł w pamięć...
Raf 17.06.2015 12:01 #
Rewo92 i szalony
Dzięki ;)

maz78
Powiem więcej: Sturridge - 4,5, Gerrard-5, a Coutinho-8

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (15)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (12)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com