LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1017

Trzy kropki: Mecz z Augsburgiem


Choć zdajemy sobie sprawę, że myśli wszystkich kibiców LFC zaprząta już jutrzejszy finał Pucharu Ligi, my pragniemy na moment wrócić jeszcze do ostatniego spotkania z Augsburgiem – w ramach naszych redakcyjnych „Trzech kropek”. Gorąco zapraszamy.

– O ogólnym przebiegu meczu… (Licznerek)

Mecz zaczął się dla Liverpoolu szczęśliwie po tym, jak francuskiemu sędziemu umknął faul swojego rodaka Sakho, ale nie uszło jego uwadze zagranie piłki ręką w polu karnym przez Kohra, po którym wskazał na jedenasty metr, a pewnym egzekutorem okazał się Milner, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. Wysoki pressing piłkarzy Kloppa zmuszał przyjezdnych z Augsburga do błędów i powodował szybkie straty piłki. The Reds tworzyli sobie sytuacje, ale mieli problem z ich wykończeniem. W drugiej połowie w miarę upływu czasu obawa o utratę jednej bramki, wyrzucającej Liverpool za burtę, wypchnęła z umysłów piłkarzy poprzednią myśl przewodnią, o strzeleniu gola, który uspokoiłby Kopites i było blisko, by stary jak świat frazes o mszczeniu się niewykorzystanych sytuacji znalazł się na czołówkach portali sportowych opisujących czwartkowe zmagania na Anfield.

– O dziwnych okolicznościach jedynej bramki… (ManiacomLFC)

Komentatorzy Canal+ do końca meczu nie pozwolili zapomnieć fanom oglądającym to spotkanie o kontrowersjach, jakie wzbudziło podyktowanie przez sędziego tego spotkania rzutu karnego już w piątej minucie meczu. Oczywisty ich zdaniem błąd arbitra polegał na tym, że obrońca Augsburga nieświadomie dotknął piłki ręką i w ogóle nie wiedział co się dzieje, ponieważ miał na plecach kolegę z drużyny – Caiuby’ego. Warto zauważyć, że gdyby zamiast Brazylijczyka, do piłki skakał zawodnik Liverpoolu, o tego karnego nie mieliby już pretensji. Otwarcie się do tego przyznali. Kiedy w drugiej odsłonie inny zawodnik również przypadkiem i niechcący trącił nogą piłkarza the Reds uznali, że mimo to sędzia dobrze zrobił odgwizdując przewinienie. Nie wiem kto uczył komentatorów C+ przepisów, ale mi się wydawało (choć mogę być w błędzie), że obrońca zagrał piłkę ręką, powiększył objętość swojego ciała i nie zasłaniał twarzy – karny ewidentny. Gdy Milner przewrócił się i będąc na ziemi dotknął futbolówki, nikt nie twierdził, że można grać dalej, bo piłkarz nie kontrolował swojego ciała.

– O 60 minutach radosnego futbolu… (Kinio25LFC)

Nieco „przypadkowy” – choć odgwizdany słusznie – rzut karny pchnął Liverpool na dobre tory. Nasze akcje oglądało się bardzo przyjemnie, szczególnie dobre wrażenie wywierał na mnie brazylijski duet wspierany przez wracającego po kontuzji Sturridge’a. Byliśmy świadkami kilku niekonwencjonalnych, koronkowych akcji, z których co najmniej dwie powinny były zakończyć się golem. Niestety, raz piłka trafiła w słupek, drugim zaś razem zabrakło nieco szczęścia, na domiar złego obrońcy Augsburga zachowali zimną krew, do samego końca asekurując bramkę. Pierwsza godzina tego spotkania była dla mnie czymś na wzór namiastki Liverpoolu, jaki na Anfield chce zaszczepić Jürgen Klopp.

– O 30 minutach paniki i oblężenia… (Kinio25LFC)

W drugiej odsłonie meczu, wraz z rosnącym naporem ze strony graczy Augsburga, widać było że ta nasza słynna pewność siebie kuleje i zaczyna się stopniowo wypalać. Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy wina leży bardziej po stronie naszych rywali czy Liverpoolu, jednak ze smutkiem patrzało się na dokonującego coraz to gorszych wyborów Coutinho, gubiącego się gdzieś w drugiej linii Emrego Cana, który wespół z Hendersonem powoli tracił kontrolę nad strategicznym środkiem pola. Końcówka – do czego the Reds przyzwyczaili nas w ostatnich latach – była typowym horrorem, który tym razem szczęśliwie zakończył się happy endem. Trzeba jednak zauważyć, że po przerwie Augsburg nie był drużyną, która odstawała. Patrząc na to, jak niedawno po profesorsku w końcówce meczu wypunktowały nas Młoty, byłem przygotowany na najgorsze. Musimy zdecydowanie popracować nad szybszym dobijaniem przeciwnika, kiedy jesteśmy w pełni skoncentrowani i dominujemy, bo te nerwowe końcówki bynajmniej nie leżą ani nam – kibicom – ani naszym zawodnikom.

– O Lucasie zastępującym Kolo Touré… (Licznerek)

Dwa mecze w cztery dni to za dużo jak dla 34-latka – uznał Klopp i postanowił, że Iworyjczyk emocje związane z pucharowym występem przeciwko Augsburgowi będzie przeżywać z pozycji siedzącej, co poskutkowało szansą wykazania się dla Lucasa, który ostatni mecz w pierwszej jedenastce rozegrał również w roli środkowego obrońcy i za 120 minut potyczki z West Hamem zebrał pochlebne recenzje. Mając w pamięci ten niedawny występ, decyzję szkoleniowca obdarzającą zaufaniem Brazylijczyka, przyjąłem z umiarkowanym spokojem. Spokój ten był kilkukrotnie w trakcie gry zburzony, bo i nie był to udany mecz Lucasa, który nie ustrzegł się błędów mogących kosztować brak zera z tyłu, co miało kluczowe znaczenie dla wywalczenia awansu do kolejnej rundy. Dwukrotnie z jego pomyłek nieudolnie próbował skorzystać Caiuby – raz wykorzystując opuszczenie swojej pozycji przez Lucasa, a drugi raz przejmując zbyt krótkie podanie do Mignoleta. W samej końcówce spotkania ludzie o słabszych nerwach kibicujący the Reds mogli przeżywać horror, gdy wspomniany już Caiuby był faulowany przez swojego rodaka przed polem karnym, a wykonujący rzut wolny Stafylidis chybił nieznacznie. Ostatecznie Mignolet zachował czyste konto, a Lucas raczej nie będzie wykorzystywany już jako stoper.

– O Najważniejszym Meczu Sezonu… (ManiacomLFC)

Tak w tym momencie należy określić to spotkanie na Wembley. Co można powiedzieć o tym meczu? Nic. Finały rządzą się swoimi prawami i wszystkie kalkulacje, porównania i poprzednie spotkania nie mają znaczenia. Ani the Citizens nie będą faworytami ze względu na wyższą pozycję w tabeli, ani the Reds ze względu na poprzednią victorię na Etihad 4:1. Kibice Liverpoolu będą chcieli z pewnością dać pstryczka w nos Raheemowi Sterlingowi, który opuścił latem klub za niespełna 50 milionów funtów w poszukiwaniu trofeów. Klopp od początku bardzo poważnie traktował te rozgrywki, ponieważ jest to menedżer, który chce wygrać wszystko. Miejmy nadzieję, że jego pasja udzieli się piłkarzom i na boisku zobaczymy kolejny rock’n’rollowy występ. Martwić natomiast możemy się o naszą defensywę, która może mieć problemy ze sprostaniem siły ofensywnej Niebieskich.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (0)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com