LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1101

The Reds byli cieniem samych siebie


James Pearce przyznał na łamach Liverpool Echo, że świetna dyspozycja Kariusa uratowała the Reds przed klęską, a jedynymi pozytywami wczorajszego spotkania były interwencje Niemca i dobry epizod Philippe Coutinho. Według Pearce'a od dawna tak drobna porażka nie była równie rozczarowująca.

Rok temu Jürgen Klopp żałował, że półfinały pucharów były dwumeczami, a dzisiaj z pewnością będzie z tego faktu zadowolony. To dopiero połowa rywalizacji, a Liverpool jest znany z efektownego odrabiania strat.

Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale do zachowania jakichkolwiek szans na grę w finale na Wembley potrzebna będzie zdecydowanie lepsza gra na Anfield. Southampton z pewnością żałuje, że nie wygrali wyżej. Przeszkodziła im w tym jedynie świetna dyspozycja Lorisa Kariusa oraz poprzeczka po strzale Redmonda.

To był najgorszy z możliwych prognostyków przed niedzielnym meczem w Premier League z Manchesterem United na Old Trafford.

Coutinho i Karius to jedyne pozytywy dzisiejszego spotkania

Z tak nieudanego, naszpikowanego błędami występu może wyniknąć tylko jedna dobra rzecz - uśpienie czujności odwiecznych rywali przed niedzielnym meczem.

Powrót Philippe Coutinho i jego półgodzinny występ po siedmiu tygodniach od kontuzji - w połączeniu z pierwszym krokiem w kierunku odkupienia win w wykonaniu Kariusa - były jedynymi pozytywami tego bezbarwnego meczu.

To był występ na poziomie najgorszych spotkań w wykonaniu drużyny Kloppa w tym sezonie. Po dobrym początku zupełnie się pogubili - byli niezdarni i ospali w każdym elemencie gry.

Biorąc pod uwagę skład na to spotkanie - żaden zawodnik nie odpoczywał przed następnym meczem - nie ma żadnego wytłumaczenia dla tak marnego występu.

Daniel Sturridge nie zdołał nikogo przekonać do tego, że zasługuje na występ na Old Trafford. Z pewnością nie pomogła mu przeciętność jego kolegów z drużyny, ale on sam również nie pokazał się z najlepszej strony.

Cóż za kontrast w porównaniu do bezbramkowego meczu w listopadzie na St Mary's. Wtedy różnica w klasie obu zespołów była kolosalna, a Święci robili wszystko by obronić jeden punkt. Od tamtego czasu Liverpool wydaje się jednak być nieco mniej groźny.

Zobaczyliśmy the Reds bez Joëla Matipa, Jordana Hendersona, Sadio Mané i - przez większość meczu - Coutinho. Nie był to przyjemny widok.

Liverpoolowi bardzo zabrakło energetycznego Hendersona w linii pomocy.

Strata Mané była poważnym osłabieniem siły ognia the Reds

Na szczęście kapitan Liverpoolu powinien powrócić na niedzielnego spotkanie, jednak tego samego nie można powiedzieć o Mané. Jego wyjazd na Puchar Narodów Afryki jest ogromnym osłabieniem formacji ofensywnej the Reds. Najlepszy strzelec Liverpoolu pozostawił lukę, którą będzie niezwykle trudno wypełnić.

Wśród kibiców rozgorzeje dyskusja o wstrzemięźliwości Kloppa w wydawaniu pieniędzy. Według nich Niemiec powinien sprowadzić skrzydłowego, który da mu większy wybór na kluczowym etapie obecnego sezonu.

Liverpool bardzo dobrze wszedł we wczorajsze spotkanie, przeważając na jego początku. W pierwszych 20 minutach wyglądąło to bardzo dobrze, a potem wszystko się rozsypało.

Lucas Leiva otrzymał w końcu szansę gry na swojej nominalnej pozycji i często przerywał ataki rywali, mądrze rozprowadzając piłkę. Mając zabezpieczenie w postaci Brazylijczyka, Emre Can i Gini Wijnaldum mogli grać nieco wyżej, dając zawodnikom Liverpoolu przewagę w ataku, gdzie zdominowali pod względem posiadania piłki.

The Reds mogli objąć prowadzenie po długim podaniu Cana, które Adam Lallana zgrał głową do Roberto Firmino - dobry strzał Brazylijczyka ładnie obronił jednak Fraser Forster.

Fani gospodarzy zaczynali się denerwować z powodu dominacji Liverpoolu, który strzelił sobie w stopę fatalnymi błędami w obronie.

Pierwszym ostrzeżeniem był Redmond, który bez krycia oddał strzał po dośrodkowaniu Cedrika. W tej sytuacji Karius dobrym wyjściem z bramki jeszcze zdołał uratować Liverpool przed stratą bramki.

Chwilę później Niemiec był już bezradny, a Święci objęli prowadzenie.

Ragnar Klavan okazał się być dobrym zastępcą Matipa pod jego nieobecność w meczach z Evertonem i Manchesterem City, za które zebrał zasłużone pochwały.

Estończyk kiepsko zaczął 2017 roku w meczu z Sunderlandem, a wczoraj po raz kolejny miał zły dzień. Po jego kiksie Jay Rodriguez zaliczył asystę przy trafieniu Redmonda, który pewnie pokonał Kariusa w sytuacji sam na sam.

Gra Liverpoolu była tak daleka od założeń Kloppa, jak tylko możliwe - wiele niecelnych podań i brak komunikacji przy pressingu bardzo irytowały menedżera the Reds.

Piłkarze Kloppa polegli od własnej broni. Wysoki pressing Świętych wielokrotnie zmusił ich do oddania piłki. Liverpool się rozklekotał.

Niewidoczny Lallana, szczęście Cana

Sturridge próbował zrobić coś z niczego w polu karnym, ale Virgil van Dijk był dla niego zbyt silny. O dziwo mało widoczny był Lallana, który nie poradził sobie w meczu ze swoim byłym zespołem.

Jego podania były złe, zawiodło go też panowanie nad piłką. Kiepski strzał z narożnika pola karnego był dobrym podsumowaniem występu Lallany.

Po godzinie gry na boisko w miejsce mało efektywnego Wijnalduma wszedł Coutinho. Dużo szczęścia miał Can, który również był dobrym kandydatem do zmiany.

The Little Magician natychmiast ożywił grę Liverpoolu, zaczynając od dobrego rajdu, kiedy uciekając Cedrikowi wywalczył rzut rożny. Jego desperacja miała jednak efekty uboczne, gdyż Coutinho próbując odmienić losy spotkania zaczął strzelać ze złych pozycji. Niestety zważając na niedostatek pomocy od jego kolegów, ciężko go za to winić.

Klopp wprowadził na boisko Divocka Origiego w miejsce Firmino, ale Liverpool wciąż był cieniem drużyny, do której przyzwyczaili kibiców w tym sezonie zawodnicy Kloppa. Zabrakło im sprytu i błysku geniuszu.

To był nijaki wieczór. Jedynym pocieszeniem dla Kopites jest fakt, że rozmiary porażki były minimalne.

Klopp musi rozwiązać wiele problemów przed meczem Liverpoolu na Old Trafford.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (4)

Paulie 12.01.2017 08:42 #
Tak ciekawy, bogaty i pożyteczny artykuł wrzucony o 4:21. Takiego zaangażowania czasem brakuje nawet największym gazetom w Polsce. Brawo, TPK.
Gerrard1969 12.01.2017 09:06 #
Więcej Emre Cana - zdecydowanie najgorszy zawodnik w ostatnim czasie. Ilość strat PORAŻAJĄCA. Zwrotność na poziomie niemieckiego moździerza tzw. Grubej Berty. Plata się po boisku jak zagubiony w lesie sześciolatek.
Jedyne co opanował do perfekcji to układanie i poprawianie fryzury...
KrzysiuYNWA 12.01.2017 09:29 #
W końcu zaczyna się głośno mówić, że Can ostatnimi czasy to jakaś porażka jedna wielka. Co nie zmienia faktu, że wczorajsza porażka to nie wina poszczególnych zawodników, tylko całego zespołu, nikt nie zagrał w pełni swoich możliwości. Jedyną kroplą nadziei jest to, że być może nasi się nie chcieli nad wyraz przemęczać przed meczem z mułami...
czerwony1892 12.01.2017 09:40 #
Pewnie Mourinho już zaciera ręce na niedzielny mecz...
Jak to się w futbolu wszystko potrafi zmienić o 180 stopni. Jeszcze niedawno to United grali tak jak my wczoraj. Dziś Muły grają tak jak my do niedawna (oczywiście pod względem wyników) seryjnie wygrywając mecze. Mourinho to szczwany lis i dużo zależy od tego co wykombinuje w niedzielę.

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (1)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com