AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1566

Pomeczowe opinie prasy


Liverpool świetnie zaprezentował się w wyjazdowym spotkaniu przeciwko Tottenhamowi na Wembley, wygrywając 2-1. Po meczu angielskie media były zgodne - Liverpool w pełni zasłużył na zwycięstwo w sobotnie popołudnie.

Na listę strzelców wpisali się kolejno Georginio Wijnaldum oraz Roberto Firmino, zapewniając tym samym drużynie The Reds już piąte z kolei zwycięstwo w rozgrywkach Premier League.

Przedstawiamy poniżej opinie angielskich mediów o przebiegu i wyniku hitowego starcia na Wembley.

James Pearce, Liverpool Echo

Piąta z rzędu wygrana przedłużyła serię zwycięstw Liverpoolu na starcie rozgrywek Premier League - jest to najlepszy początek kampanii The Reds od 1990 roku. Od samego początku sezonu Liverpool dyktuje tempo, a ostatnie zwycięstwo pozwala wierzyć, że tak pozostanie już do końca rozgrywek. Progres, jaki w ostatnim czasie poczynił zespół pod wodzą Jürgena Kloppa w połączeniu z ambitnymi ruchami na rynku transferowym podczas letniego okna sprawiły, że Liverpool jest prawdziwym kandydatem do tytułu mistrza Anglii - teraz mamy na to dowód. Słowa zostały poparte czynami. Sobotnie zwycięstwo jest jasnym sygnałem - Liverpool wygrał na wyjeździe z drużyną z pierwszej szóstki po raz pierwszy od dwóch lat, gdy to zwyciężył na Stamford Bridge. Największy dotychczas test został zdany wręcz śpiewająco. To był idealny sposób na wejście w trzytygodniowy maraton kluczowych dla przebiegu sezonu meczów. Jeszcze w październiku zeszłego roku trybuna gości na Wembley była pusta po tym, jak Liverpool doznał bolesnej porażki. Wówczas wszystkie słabości drużyny zostały brutalnie obnażone. Tym razem to jednak radosne pieśni podróżujących fanów The Reds obiegły narodowy obiekt. Wynik końcowy nie oddaje w pełni dominacji Liverpoolu, który to był lepszym zespołem od samego początku do końca spotkania - tylko nieskuteczność i złe decyzje pod bramką przeciwnika uchroniły drużynę Mauricio Pochettino przed pogromem. Tottenham wprawdzie ukończył osiem z dziewięciu poprzednich sezonów plasując się w tabeli wyżej od Liverpoolu, jednak ciężko uwierzyć w to, że tym razem będzie podobnie.

Barney Ronay, Guardian

Przygotujcie się. Wygląda jakby tym razem The Reds naprawdę wspięli się na wyżyny. To nie był Liverpool grający porywający futbol, nie był to też występ specjalnie pobudzający wyobraźnię. W zamian otrzymaliśmy coś lepszego. Liverpool prezentował się solidnie na każdej pozycji, grał kombinacyjnie, a każdy z graczy pierwszej jedenastki cechował się podobną inteligencją w czasie gry, podobnym tempem i agresją w odbiorze. Było widać ruch pomiędzy Sadio Mané a Roberto Firmino, który sprawia wrażenie, jakby tylko 'pożyczył' sobie pozycję napastnika i chciał w każdej sekundzie gry imponować tak, by nikt mu jej nie odebrał. James Milner zaliczył najwięcej odbiorów i grasował w środku boiska szczerząc kły. Polował na piłkę jakby miał postrzępione szpony, które wbija w murawę. Virgil Van Dijk wyglądał jakby nie robił zbyt wiele, ale zagrał z typową dla siebie dojrzałością. Ponad wszystko jednak można było dostrzec siłę kolektywu, chęć dążenia do wspólnego celu. To właśnie te cechy, a nie żadne indywidualne popisy poprowadziły Liverpool do piątego kolejnego zwycięstwa na starcie sezonu po raz pierwszy od 1990 roku. Tylko jedno z tych zwycięstw przyszło stosunkowo łatwo, trzy miały miejsce na wyjazdach, a bramki zdobywało sześciu różnych graczy. Nikt chyba nie będzie konkurował z City, jeśli chodzi o futbol pobudzający wyobraźnię, czy potencjał ofensywny drużyny. Ciężko też równać się z Obywatelami, gdy mowa o umiejętności wyrwania losów meczu z rąk przeciwników. Zespół Jürgena Kloppa w jego trzecim pełnym sezonie u sterów ma jednak coś innego. Liverpool zaczął odliczanie.

Jack Otway, Express

Liverpool nie wyglądał tak dobrze od dawna. Zwycięstwo 2-1 z Tottenhamem - najniższy wymiar kary dla Spurs - jest na to kolejnym dowodem. Przed spotkaniem mówiło się o nim jak o teście. Wielkim teście. Tottenham pomimo porażki z Watfordem przed dwoma tygodniami pokonał w tym sezonie Manchester United na Old Trafford. Każdy zespół, który jest w stanie tego dokonać jest groźnym rywalem. Od początku jednak Liverpool miał mecz pod kontrolą. Roberto Firmino już w pierwszej minucie wpisałby się na listę strzelców, gdyby nie spalony, którego dopatrzył się sędzia. Sadio Mané i Mohamed Salah byli w formie, jak zawsze stanowili nieustanne zagrożenie. Szalona ofensywa Liverpoolu to było za dużo dla Tottenhamu tego wieczoru. To jednak efekt długoletniego procesu. Liverpool wreszcie zaczyna przypominać końcowy produkt. Gdy Klopp przejmował stery trzy lata temu, pewnie właśnie tego oczekiwały władze The Reds.

Miguel Delaney, Independent

Trudno goni się wynik grając przeciwko Liverpoolowi, są tak dobrzy w grze z kontry. Po stracie bramki piłkarze Tottenhamu musieli być bezbłędni. Mané jednak wchodził za plecy Trippiera za każdym niemal razem, gdy atakował i druga bramka dla Liverpoolu była tylko kwestią czasu. Od momentu jej strzelenia liverpoolczycy wyglądali jakby byli w stanie zdobyć gola z każdej akcji. W każdy inny dzień piłkarze The Reds strzeliliby jeszcze cztery, czy pięć goli.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Statystyki  (0)
05.05.2024 19:56, Zalewsky, SofaScore
Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (8)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (2)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports